9: Nie będzie tak źle, jeśli będziesz obok

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


Następnego ranka weszłam na zastępstwo z literatury z wielkim uśmiechem. Pani Fell podobno dostała jakiejś grypy, przez co mieliśmy właśnie zajęcia z astronomii.

Cóż, niestety uśmiech nie widniał na mojej twarzy zbyt długo, ponieważ dostrzegłam, że coś się zmieniło.

Wszystko było niby takie same, a jednak inne, ponieważ Gloria Martinez siedziała właśnie na miejscu obok Coltona i zalotnie się do niego uśmiechała.

Wciągnęłam głęboko powietrze i niekontrolowanie zacisnęłam pięści. Zauważyłam jak Warren siedzi obok mojego stolika, a Alex wysyła mi z góry zdegustowane spojrzenie.

Westchnęłam i na chwilę zamknęłam oczy, a później ruszyłam po schodkach na swoje miejsce, próbując nie zamordować Glorii spojrzeniem.  Ledwo powstrzymałam się od pociągnięcia ją za kudły, słysząc jej chichot i widząc jak pochyla się nad stolikiem Coltona. Jej cycki prawie wypadły spod jej koszulki, przysięgam.

- Co ta suka tu robi?- zapytałam cicho w stronę Alex'a, zdając sobie sprawę, że Gloria nie chodzi z nami na literaturę.

- Przecież jest zastępstwo, a niestety ma z nami astronomię - wywrócił oczami, a później zrobił zeza.

Znów spojrzałam zza ramię czarnowłosego, ale tym razem moje oczy spotkały się z tęczówkami Coltona. Posłał mi lekki uśmiech, a ja zupełnie zapomniałam o całej reszcie.

- Hej - powiedział w moją stronę.

- Hej.

Przez moment tak po prostu się na siebie patrzyliśmy, dopóki nie przerwało nam głośne chrząknięcie Glorii. A niech ją..

- Wracając do tematu to..- zaczęła swoim piskliwym głosem, ale przerwało jej trzaśnięcie drzwiami i głos profesora Reynolds'a.

- Dzień dobry, droga młodzieży - powiedział, stając za biurkiem i porządkując swoje papiery.

Westchnęłam kolejny raz tego ranka i oparłam się o siedzenie. Spojrzałam w dół i dostrzegłam Chloe, siedzącą razem z Sean'em dwa rzędy przed nami. Trudno było nie dostrzec tego, że trzymał ją za rękę, na co uniosłam wysoko jedną brew. No proszę, proszę.

Astronomia była jedyną lekcją, którą miałam razem z wszystkimi osobami, które znam na kampusie. Niestety wliczała się w to Gloria i jej psiapsiółka Valeria.

- Jak wiecie, w zeszłym roku mówiłem wam o planowej wycieczce do Tucson. Odbędzie się na początku kolejnego roku, ale dokładną datę jeszcze wam podam - powiedział profesor, wstając z krzesła.

Faktycznie obiło mi się coś o uszy, że w tym roku zwiedzimy wieżę astronomiczną w Tucson oraz punkt obserwacyjny. Tak naprawdę już tam byłam, ponieważ mieszkałam w tym mieście osiemnaście lat życia.

Profesor rozpoczął swój wykład, a ja nie potrafiłam się na nim skupić. Wycieczka do Tucson wzbudzi we mnie pewnie wiele emocji i wspomnień. Ciężko będzie mi tam wrócić po prawie dwóch latach w Phoenix.

Kiedy rodzice zginęli, mieszkałam z bratem przez rok, póki nie skończyłam liceum. Okropieństwem było codziennie jeżdżenie do szkoły autobusami z sąsiedniego miasta, czyli Green Valley. Naprawdę myślałam wtedy nad rzuceniem tej budy, chociaż wróciłam do niej dopiero w połowie roku.

Nieświadomie zaczęłam bazgrać coś na kartce mojego zeszytu. Miałam ochotę przelać swoje myśli na papier, ale ciężko było skupić mi się na tym podczas zajęć.

Kiedy wykład się skończył, otrząsnęłam się w mgnieniu oka i tak po prostu wstałam, a później ruszyłam w dół do wyjścia. Byłam już przy drzwiach wyjściowych, kiedy zatrzymał mnie głos Coltona.

- Hej, Molly. Słyszałaś o sobotnim wypadzie do domku w lesie? Podobno jest organizowany co roku - powiedział, poprawiając torbę na ramieniu.

- Widzę, że zdążyłeś poznać już Glorię - odparłam, unosząc jedną brew.

Wypad zwykle organizowały cheerleaderki, żeby powitać nowe nabytki w drużynie. Każdy mógł jechać i się zabawić, a później wszyscy spali w drewnianym domku, gdzie głównie pili alkohol lub uprawiali seks.

- Cóż, byłem zdziwiony, że w ogóle mnie zaprosiła - podrapał się po karku.

Ta, ja jakoś niezbyt.

- Więc.. wybierasz się?- zapytałam, idąc razem z nim wzdłuż korytarza pod salę z matematyki.

Colton wydął wargi i wzruszył ramionami, a później na mnie spojrzał.

- Nie wiem. A Ty? Warto?

Prychnęłam cicho pod nosem, kręcąc lekko głową.

- Naprawdę zadajesz to pytanie najmniej odpowiedniej osobie.

- No coś Ty, nigdy tam nie byłaś?- uniósł jedną brew.

- Byłam. Ale żałuję. Nie robiłam wtedy tych wszystkich typowych rzeczy, które robiła cała reszta.

Colton cicho się zaśmiał, a później przystanęliśmy przed drzwiami z odpowiednim numerkiem.

- Więc będziemy tam bardzo nietypowi, prawda?- stanął tuż przede mną i spojrzał mi głęboko w oczy, wysyłając czarujący uśmiech.

Chwila, chwila, moment. Czy on ze mną flirtował?

- My?- uniosłam jedną brew - Chcesz jechać?

- Czemu nie?- lekko pochylił się w moją stronę, przez co poczułam jak zaczyna brakować mi powietrza - Na pewno nie będzie tak źle, jeśli będziesz obok.

Dobra, teraz zdecydowanie ze mną flirtował. O matko.

Pomrugałam kilka razy i wysłałam mu uśmiech, a później odetchnęłam i odpowiedziałam:

- Jasne. Myślę, że możemy tam pojechać.

Później Colton szeroko się uśmiechnął i poprawił torbę na ramieniu, a następnie się ze mną pożegnał, ponieważ właśnie rozpoczynały się kolejne zajęcia, które niestety mieliśmy osobno.

A wszystko czego chciałam to znów móc z nim porozmawiać.

*

Kolejne dni mijały mi strasznie wolno i szczerze o dziwo nie mogłam doczekać się sobotniego wypadu. Chloe szczęśliwie dostała się do cheerleaderek, więc teraz nie było nawet szans, żebym wymigała się od tego planu. Nawet jeśli bym chciała.

Był piątek po zajęciach, kiedy wróciłam do pokoju godzinę wcześniej niż Chloe i postanowiłam wziąć gorącą, odprężającą kąpiel, która na pewno dobrze mi zrobi. Zabrałam więc ze sobą czyste ubrania oraz potrzebne rzeczy i zamknęłam się w czterech ścianach naszej pokojowej, małej łazienki. Chwała im za to, że mieli tutaj wannę.

Nalałam dużo wody i dodałam parę kropelek olejku zapachowego, a później się rozebrałam i weszłam do środka, zanurzając się po samą szyję. Cudownie.

Zamknęłam oczy i odetchnęłam, czując jak moje mięśnie powoli zaczynają rozluźniać się pod wpływem ciepła. Gdyby tylko woda mogła nie stygnąć, siedziałabym tutaj do nocy. Miałam dziś naprawdę dobry humor, ponieważ był piątek i cieszyłam się na myśl o jutrze.

W pewnym momencie zaczęłam nucić sobie coś pod nosem i śpiewać. Lubiłam to robić podczas kąpieli, czy to w wannie, czy w prysznicu. Szczególnie, gdy byłam sama.

Śpiewałam właśnie jedną z piosenek, którą sama kiedyś napisałam. Zawsze wyobrażałam sobie, że potrafię grać na pianinie lub gitarze i mogę stworzyć kompletną piosenkę wraz z melodią.

W międzyczasie dokładnie się umyłam, a później wyszłam z wanny i wytarłam ciało w ręcznik, którym następnie zawinęłam włosy. Ubrałam na siebie dresowe spodenki oraz luźny top, a następnie wklepałam w ciało swój kokosowy balsam i ruszyłam do drzwi.

Wtedy prawie dostałam palpitacji serca, kiedy zobaczyłam, że na skraju mojego łóżka siedzi właśnie Colton.

Wytrzeszczyłam na niego oczy i złapałam się za głowę, głośno wypuszczając powietrze.

- Długo tutaj jesteś?- zapytałam, próbując unormować oddech.

Brunet patrzył na mnie błyszczącymi oczami i z wielkim uśmiechem, a później odpowiedział pytaniem na pytanie.

- Śpiewasz?

Pomrugałam kilka razy i poczułam jak moje policzki płoną. Nie chciałam, żeby to słyszał.

- To nic - wzruszyłam ramionami, podchodząc do szafki i łapiąc z niej grzebień.

- Nic? Molly, masz cudowny głos - Colton wstał z miejsca i zrobił krok w moją stronę - Poważnie, to było bardzo dobre. Sama to napisałaś?

Czułam się dziwnie pod wpływem jego ciekawego i oczarowanego spojrzenia, ponieważ nie byłam przyzwyczajona do komplementów.

- Dawno temu - uniosłam lekko jeden kącik ust - Nie piszę już tak często, jak kiedyś.

Zdjęłam z włosów ręcznik i popsikałam je odżywką, a później zabrałam se za ich rozczesywanie.

- Powinnaś coś napisać - powiedział pewnie - I zaśpiewać. Mógłbym zagrać Ci na gitarze.

Wyglądał na tak podekscytowanego, że w tym momencie ten pomysł wydawał się naprawdę niezły, a zarazem tak nierealny.

- No nie wiem, Colton..- odparłam, przygryzając dolną wargę - Nie umiem już pisać tak, jak dawniej.

- Więc zaśpiewaj mi coś starego - powiedział - Jeśli chcesz, możemy stworzyć coś wspólnie.

Cokolwiek by nie powiedział, on i tak potrafiłby mnie przekonać jedynie swoim cudownym uśmiechem.

- Chcesz napisać ze mną piosenkę?- uniosłam jedną brew, a później odłożyłam grzebień na półkę.

- Wezmę jutro gitarę - uśmiechnął się, wspominając o wypadzie do lasu - Może do tej pory się skusisz - wysłał mi oczko.

Cóż, prawdę mówiąc czułam dreszczyk ekscytacji na myśl o stworzeniu piosenki z Coltonem. To mogłoby być naprawdę coś.

Usiadłam na łóżku i nagle zdałam sobie sprawę z jednej, bardzo istotnej rzeczy.

- Co Ty tu właściwie robisz?- zaśmiałam się cicho.

Brunet jakby nagle sobie o czymś przypomniał i lekko podskoczył, sięgając po coś do tylnej kieszeni spodni.

- Zapomniałaś na zajęciach. Zostawiłaś na ławce - powiedział, wyciągając w moją stronę dłoń ze słuchawkami.

Tak naprawdę dzisiejsza lekcja psychologii była dość nudna, a ze względu na to, że siedziałam z tyłu, skusiłam się na posłuchanie muzyki. Z resztą Colton słuchał jej razem ze mną, ponieważ siedzieliśmy na tych wykładach obok siebie.

- I przyszedłeś tu tylko po to, żeby oddać mi słuchawki?- uniosłam jedną brew, odbierając swoją własność.

- Cóż, tak właściwie to..- zaczął, ale niestety nie było dane mu skończyć, ponieważ drzwi pokoju właśnie się otworzyły, a do środka wparowali Chloe oraz Alex.

- A co to za potajemne schadzki, drogie dzieci?- czarnowłosy stanął w progu z założonymi na biodrach rękami.

Pokręciłam głową i wysłałam mu karcące spojrzenie, a Chloe rzuciła się na swoje łóżko i głośno westchnęła.

- Colton przyszedł oddać mi słuchawki - uniosłam rękę z owym przedmiotem w górę.

- Tak to się teraz nazywa - posłał mi mało ukradkowe oczko.

Później przez jakąś godzinę siedzieliśmy w pokoju i rozmawialiśmy o jutrzejszym wypadzie, planując co zabrać, żeby przeżyć wśród tej bandy studentów.

*

Następnego dnia spakowani, załadowaliśmy torby do bagażnika jeepa Alex'a, który miał zawieźć nas na miejsce. Szczerze mówiąc, trochę obawiałam się czarnowłosego jako kierowcę, ponieważ każdy wiedział, że ten chłopak jest nieobliczalny i zwariowany. Na drodze jeździł jak istny szatan, przysięgam.

Raz nawet wylądowaliśmy w rowie, ponieważ za bardzo wczuł się w śpiewanie Single Ladies od Beyoncé.

- Mamy wszystko?- zapytała Chloe, klepiąc się w uda i stojąc przed samochodem.

- Yup, ruszajmy już bo wódeczka czeka - Alex potarł chytrze swoje ręce i otworzył drzwi auta.

- Boże, nasz kierowca jest alkoholikiem - powiedziałam, a później całą czwórka weszliśmy do środka, z czego ja wylądowałam na tyłach razem z Coltonem.

Szczerze mówiąc za każdym razem, gdy siedziałam z tyłu, czułam się strasznie zestresowana. Ciągle miałam lekką  traumę po wypadku i trudno było mi się wyluzować. Nikomu o tym nie mówiłam, ale czasami naprawdę panikowałam.

Alex odpalił silnik i wjechał na drogę, ruszając w odpowiednią stronę. Jechał dość szybko i nie wiedziałam nawet czy dobrze koncentruje się na jezdni, ponieważ ciągle paplał coś pod nosem.

Czułam jak mocno bije mi serce, kiedy zaciskałam dłonie na materacu siedzenia i patrzyłam przestraszonym wzrokiem na przód drogi.

Ale później zdarzyło się coś nieoczekiwanego, ponieważ nagle poczułam ciepły dotyk dłoni prosto na mojej. Pomrugałam kilka razy i spojrzałam w bok na Coltona, który ścisnął moją rękę i wysłał mi ciepły uśmiech, jakby wszystko rozumiał.

I to był właśnie ten moment, kiedy po raz pierwszy poczułam z nim naprawdę mocną więź emocjonalną. I nagle wszystko stało się bardziej przejrzyste i już się nie bałam, ponieważ miałam go obok.

______________________

Jest późno jak to wstawiam, ale co tam

Jak myślicie, co ciekawego zdarzy się na wypadzie? :) buziaki!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro