Rozdział 16

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

*Amelia *26maj

Anthony dziś tryskał energią, więc zgodnie stwierdziliśmy, że to moment, w którym chłopak może zamieszkać znowu sam.

Wyszedł od nas około południa i aż podziękowałam w myślach za tę wspaniałą ciszę.

-Może dzi...

-Csii. - przerwałam Enzo. Otworzyłam dotychczas zamknięte oczy - Słyszysz to?

-Nic nie słyszę. - odpowiedział po chwili wsłuchiwania się w ciszę, ze zmarszczonymi brwiami.

-No właśnie. - zaśmiałam się - Wszystko jest dobrze, jest cisza. To mój wymarzony dzień

Lorenzo zaśmiał się obejmując mnie rękoma. Przytulił moje ciało do swojego i mogłam dzięki temu poczuć wibracje jego ciała.

-Może pójdziemy dziś na randkę? Jak myślisz, Am? To chyba dobry czas na naszą pierwszą randkę?

*

Ubrana w czarną, koronkową sukienkę z podszytym materiałem, sięgającym prawie do kolan, zabierałam jeszcze klucze z komody żeby zamknąć dom. Otworzyłam drzwi do których Lorenzo zapukał już dobrą minutę temu z uśmiechem.

-Cześć. - powiedziałam delikatnie, zauroczona nienagannym wyglądem chłopaka. Był ubrany w ciemne dżinsy podarte lekko nad kolanem i piękną, błyszcząca, srebrną koszulę na długi rękaw.

-Wyglądasz.. Wow. - szepnął ilustrując mnie wzrokiem.

-Ty wyglądasz bardziej wow.- zaśmiałam się. Złapałam klamkę mocniej i wyszłam z domu zanim zamknęłam go za klucz.

Lorenzo otworzył mi drzwi od swojego samochodu, a po chwili sunęliśmy już w stronę nieznanego mi kierunku.

*

-Pervarossa.

Elegancko ubrany chłopak przepuścił nas w drzwiach kiedy Lorenzo podał mu swoje nazwisko. Gestem ręki wskazał nam schody znajdujące się przed wejściem do sali. Zmarszczyłam brew.

-Nie pożałujesz. Wchodź.- Lorenzo mruknął w moje ucho.

Za jego zachętą weszłam więc po trzydziestosiedmio stopniowych schodach w szpilkach i odetchnęłam na samej górze.

-Mogłeś mówić. Ubrałabym trampki. - zaśmiałam się.

-Jak spojrzysz w tył to zapomnisz o bólu. - zaśmiał się. Ręką, którą trzymał mnie za dłoń obrócił mnie w stronę panoramy miasta.

Ashland nie jest największym miastem, ale zdecydowanie jest piękne. Głównie wieczorami, gdy słońce zachodzi a uliczne latarnie juz palą się dla przechodniów. Kula słoneczna zaczyna chować się za budynkami sprawiając wrażenie jakby tylko część jej się paliła.

-Wow.- szepnęłam podchodząc o krok bliżej. Tylko jeden krok, nie przesadzamy, w końcu byliśmy na dachu. - Nie wiedziałam, że jest tu tak pięknie.

-Ja też. - zaśmiał się - Ale pewnego dnia, gdy potrzebowałem samotności, wybrałem się na spacer. Wszedłem na budynek, była już noc. Gdzieniegdzie tylko świeciły się światła z domów, ale dziś jest piękniej o sto razy.

-Dziękuję, że mi to pokazałeś, Enzo.- szepnęłam - Zawsze chciałam mieć takie piękne miejsce, ale moja poprzednia okolica była zepsuta.

-Teraz masz. - szepnął. Stojąc obok mnie złapał mnie za rękę, poczułam te dreszcze o których zawsze się czyta w romantycznych książkach i odwróciłam się do chłopaka.

Jego oczy studiowały moją twarz. Błyszczały w świetle zachodzącego słońca, były takie piękne.

-Jesteś taka piękna. - szepnął, dotykając swoim palcem mojego policzka. Zaledwie jednym koniuszkiem przejechał po linii mojej kości policzkowej, ale mój oddech się spłycił- Taka piękna. - powtórzył obejmując mój policzek całą dłonią.

Zagryzłam nieco usta, gdy usta chłopaka były już blisko.

-Nie zasługuję na ciebie. - szepnął mi w usta.

-Dlaczego tak mówisz, Enzo? - szepnęłam.

-Daj spokój. Usiądźmy już, bo wystygnie potrawa. - wykręcił się.

-Nie. - lekko szarpnęłam jego rękę. Lorenzo obrócił się do mnie z błagalną miną.

-Am. To miał być miły wieczór, cały miły, a gadaniem o tych bzdetach go zniszczę. - westchnął - Obiecuję, że porozmawiamy o tym kiedy indziej, a teraz po prostu zjedzmy tą kolację.

-Jesteś dobrym człowiekiem, Enzo.- powiedziałam. Przysunęłam się bliżej do chłopaka - Jeśli kiedyś w to zwątpisz, przyjdź do mnie, a powiem Ci dlaczego jesteś jednym z najlepszych ludzi jakie znam.

Uśmiechnęłam się szeroko do chłopaka i kiedy również on się uśmiechnął pociągnęłam go do stolika.

*

Kolacja była pyszna. Nie pamiętam kiedy ostatni raz zjadłam coś tak wykwintnego zamiast smażonych frytek, warzyw z torebki albo pieczonego mięsa.

-Możesz mnie częściej zabierać na takie kolacje. - zaśmiałam się upijając łyk wina z kieliszka.

-Myślę, że prędzej dostanę lęku wysokości, niż wejdę tu po raz kolejny. - zaśmiał się jak ja.

-Jak wpadłeś na pomysł zorganizowania kolacji na dachu budynku? - zapytałam ciekawa. Wstałam z krzesła ze swoim kieliszkiem i podeszłam do brzegu dachu.- Tylko nie mów, że oglądałeś całą noc romantyczne filmy.

-Powiedzmy, że to moja samodzielna inicjatywa. - zaśmiał się. - Cieszę się, że Ci się podoba.

-Podoba to mało powiedziane. - uśmiechnęłam się.

-To poczekaj na drugą część.

Z ogromnym zainteresowaniem i lekko zmarszczonymi brwiami obserwowałam jak Lorenzo odstawia swój kieliszek na stół, wstaje z krzesła i nachyla się. Wyciągnął spod stołu niemałe radio i wcisnął odpowiedni przycisk. Z głośników zaczęła roznosić się wolna, piękna i chyba włoska piosenka, a Lorenzo wyciągnął dłoń w moją stronę.

-Mogę prosić do tańca? - zapytał. Z uśmiechem podałam mu swoją dłoń i pozwoliłam przyciągnąć się do niego. Odłożyłam szybko na stół trzymany kieliszek i przylgnęłam do jego ciała.

'' Penso che un sogno così non ritorni mai più
mi dipingevo le mani e la faccia di blu
poi d’improvviso venivo dal vento rapito
e incominciavo a volare nel cielo infinito
Volare oh, oh
cantare oh, oh
nel blu dipinto di blu
felice di stare lassù
e volavo, volavo felice più in alto del sole
ed ancora più su
mentre il mondo pian piano spariva lontano laggiù
una musica dolce suonava soltanto per me
Volare oh, oh
cantare oh, oh
nel blu dipinto di blu
felice di stare lassù
ma tutti i sogni nell’alba svaniscon perché
quando tramonta la luna li porta con sé"

Nie znałam dobrze włoskiego, umiałam zaledwie powiedz Io sonno Amelia albo Io Ragazza un Tu Ragazzo, ale na tym kończyła się moja wiedza. Coś mi jednak mówiło, że teskt tej piosenki jest romantyczny bardziej niż myślałam.

Usta chłopaka stopiły się z moją szyją, kiedy jęknęłam chłopak zacisnął swoje palce na moich biodrach. Byłam pewna, że na szyi został mi ślad po jego czułości, ale nie miałam czasu o tym myśleć. Nie miałam czasu myśleć o niczym gdy ręce chłopaka zacisnęły się na moim tyłku zmuszając bym podskoczyła.

Lorenzo całował mnie tak niepewnie. Powoli, ale z wyczuciem. Było w tym coś magicznego. Wplotłam palce w jego włosy i pozwoliłam posadzić się na stole, na którym jeszcze niedawno jedliśmy kolację. Ręce Lorenzo podciągnęły moją sukienkę, moje sfery intymne były teraz zakryte jedynie cienkimi majtkami.

Moje palce szybko powędrowały do guzików od koszuli mężczyzny. Rozpięłam je raz dwa i ściągnęłam ubranie z jego klatki i rąk. Mężczyzna zdjął mnie ze stołu, położył na betonowym dachu budynku a sam położył się na mnie. Jego usta rozpalały moją skórę do czerwoności, a gdy zaczął zdejmować ze mnie sukienkę, czułam jak moje ciało płonie żywym ogniem.

-Am?

Potrzasnęłam głową, żeby okazało się, że wcale nie leżę pod półnagim chłopakiem, a stoimy obok stołu z kieliszkami w dłoniach.

-Przepraszam. Na chwilę odleciałam. - zaśmiałam się nerwowo. Cholera, zrobiło mi się gorąco.

-Źle się czujesz? Chcesz już wracać?- chłopak podszedł do mnie i przyłożył dłoń do czoła - Możemy dokończyć randkę u ciebie. Albo u mnie, jeśli chcesz.

-Jeśli to dla ciebie nie problem. - zaśmiałam się nieśmiało.

*

Nasza randka objęła zupełnie inny tor, gdy byłam wtulona w tors Lorenzo, który obejmował mnie ramieniem i oglądaliśmy bajkę o wróżkach w moim domu.

-Chciałbym być wróżką.

-A ja chciałabym, żebyśmy nie wypili tej butelki wina, do tamtych dwóch kieliszków na dachu. - zaśmiałam się niekontrolowanym śmiechem.

Cóż, byliśmy trochę pijani. Ja bardziej niż Lorenzo, ale jednak on też.

-A ja bym chciała normalnie widzieć. - zaśmiałam się odklejając się od kanapy. Podniosłam się z niej i chwiejąc się lekko wypuściłam powietrze. - Chyba muszę się położyć.

-Specyficzna ta nasza randka. - prychnął Lorenzo wstając zaraz za mną. Po nim inaczej było widać ten wypity alkohol, jakoś jakby wypił go mnie. - Ale zdecydowanie bardzo mi się podoba. Zupełnie jak ty.

Okej, cofam swoje myśli. Lorenzo tak odważnie mówiący o swoich uczuciach to napewno pijany Lorenzo.

-Strasznie mi się podobasz. - kontynuował. Miał zamknięte oczy gdy swoje ręce opierał o moje ramiona chwiejąc się - Ale mam słabą głowę, więc narazie wygrywa z tobą sen.

Zaśmiałam się jak szalona, chociaż jego słowa wcale nie były aż takie śmieszne. Wzięłam chłopaka pod rękę i jakoś we dwójkę, po upływie pięciu, może dziesięciu minut udało nam się wejść do mojej sypialni. Lorenzo padł na łóżko jak długi i po chwili już smacznie chrapał.

Złapałam się na tym, że zamiast ho poprawić i sama pójść spać, ja stałam opierając się o ścianę i wpatrywałam się w niego. Boże. Jaki on jest piękny. Chłopak wygląda jak wyjęty z magazynu, a nie wypuszczony z więzienia.

Lorenzo to zdecydowanie mój ulubiony mężczyzna. Obawiam się tylko, czy nie jest ulubieńcem jeszcze kogoś innego.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro