|| 19. | Naprawdę, Sky? Uciekasz? ||

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Witam w pierwszym rozdziale w nowym roku i zapraszam do komentowania i czytania.
Wstawiam dzisiaj, bo jutro zapomnę.
Miłego czytania!

⭒20 maja, poniedziałek⭒

Rudowłosa wolnym krokiem kierowała się w stronę drzwi biblioteki. Miała wrażenie, że czas leciał niemiłosiernie wolno, powodując jej złość. Korepetycje z matematyki nie brzmiały jak ciekawe spędzenie popołudnia. Skylor nie trudziła się nawet, żeby zgadywać kim był jej korepetytor. Znając szczęście, za drzwiami siedział Kai i na nią czekał. Głośno westchnęła, wsłuchując się w swoje kroki. Podniosła wzrok, zauważając, że od cierpienia i upokorzenia dzieliła ją jedynie klamka drewnianych drzwi. Gdy Kai dowie się, że nie umie matematyki, będzie miał kolejny powód, aby się z niej nabijać.

Dziewczyna uniosła rękę przed siebie, sięgając po klamkę. Widziała jak jej ręce drżały pod wpływem stresu jaki odczuwała. Policzyła w myślach do trzech i mocno nacisnęła metalową rzecz, pchając drzwi do przodu. Przełknęła gulę w gardle i ruszyła przed siebie, zamykając za sobą drzwi i wywołując piszczenie, świadczące, że zawiasy drzwi powinny zostać naoliwione. Skrzywiła się, zauważając, że biblioteka była w połowie zaciemniona. Jedyne oświetlone miejsce znajdowało się w strefie czytania i nauki, gdzie powinien być jej korepetytor. Skylor spojrzała kątem oka na biurko bibliotekarki, której od jakiegoś czasu nie było. Wzruszyła ramionami starając się rozluźnić, stawiała kroki w kierunku swojej porażki.

Chen wyjrzała niczym Ninja zza regału, słysząc ciche pogwizdywanie. Zagryzła wnętrze policzka, wychodząc z ukrycia i idąc w kierunku kilku kanap i stolików. Na jednym z szarych mebli siedziała osoba, która miała sprawić, że Skylor zda egzaminy. Nastolatka, totalnie nie spodziewając się właśnie tej osoby, opuściła torbę z podręcznikami i zeszytami, powodując cichy huk. Siedząca osoba wstała powoli ze swojego miejsca i pomachała do dziewczyny z uśmiechem na twarzy. Widać było, że była lekko zszokowana zaskoczeniem Chen.

— Freya? Ty jesteś moją korepetytorką? – Skylor, sięgając po rozrzucone książki, spojrzała podejrzliwym wzrokiem na byłą przyjaciółkę. Jakim cudem to właśnie na nią trafiła?

— Pan Calvert mnie poprosił, abym pomogła podciągnąć ci się w matematyce. W prawdzie byłam zaskoczona, że masz z nią problemy. Myślałam, że zawsze lubiłaś przedmioty ścisłe. – blondynka kucnęła obok swojej "uczennicy" i zaczęła pomagać zbierać rozsypane rzeczy. Jej wzrok jednak ciągle był utkwiony na rudowłosej.

— To źle myślałaś. – westchnęła głośno, wyrywając zeszyty z rąk niższej. Schowała je do torby z wyhaftowaną wiewiórką. Pamiętała, że zrobiła to na cześć Jaya, który kiedyś był tak przez nią nazwany. Skylor spojrzała surowym wzrokiem na Freyę. — Ja już chyba pójdę.

— Naprawdę, Sky? Uciekasz? – zdziwiony głos blondynki odbijał się w głowie Chen, która czuła jak ciśnienie w jej organizmie zaczyna gwałtownie rosnąć. Wzięła głęboki oddech i ze sztucznym uśmiechem spojrzała na dziewczynę, która otwierała usta, aby coś odpowiedzieć. — A co z korepetycjami? Nie zależy ci na zdaniu do następnej klasy?

— Działasz mi na nerwy, ale masz rację. Nie mogę sobie pozwolić na zawalenie całego roku przez jeden przedmiot. – powiedziała, przyznając Freyi rację. Blondynka nie była złą osobą, po prostu miały wspólną przeszłość, która dużo między nimi zepsuła. Wyciągnęła w kierunku blondynki rękę, wzdychając. — Postaram się być miła i skupiona na czas korepetycji.

Na twarz Freyi wpłynął pozytywny uśmiech. Kiwnęła głową i wróciła na miejsce na którym wcześniej siedziała. Poklepała ręką miejsce obok siebie, a Skylor z wielką niechęcią usiadła obok. Położyła wszystkie zeszyty i podręczniki, które zbierała od pierwszej klasy na stolik. Blondynka lekko uniosła brew, widząc stos niepotrzebnych rzeczy. Tak naprawdę zastanawiała się na jakim poziomie matematyki była rudowłosa. Przecież nie mogło być tak źle.

Lane, odsunęła rzeczy Skylor na bok i wyciągnęła z niebieskiego plecaka dwie książki z matematyki. Chen wywróciła oczyma na czyn byłej przyjaciółki. Freya otworzyła książkę na spisie treści, wypytując brązowooką o każdy temat. Musiała wiedzieć, z którym miała problem, aby skupić się na odpowiednich rzeczach. Wskazywała palcem tematy od góry do dołu, a Skylor jedynie kiwała lub przytakiwała głową. Blondynka uśmiechnęła się do siebie, widząc skupiony wyraz twarzy drugiej nastolatki.

Jednym ze wskazanych przez Skylor tematów było twierdzenie sinusów i cosinusów, które było dla niej niekończącym się kosmosem. Freya od razu otworzyła odpowiednią stronę podręcznika, nakazując rudej otworzyć zeszyt. Próbowała pytać Chen ile rozumiała, ale dziewczyna za bardzo nie wiedziała od czego zacząć. Skylor, poddając się, po prostu wzruszyła ramionami i oparła się o oparcie kanapy. Zamknęła na chwilę oczy, rozkoszując się w głowie ciemnością jaka panowała. Czuła napiętą atmosferę, którą korepetytorka starała się zmienić. Zdążyła zauważyć jak bardzo zmieniła się Freya i jej podejście do życia, nie potrzebowała godzin, aby poznać tok myślenia Lane.

Zacisnęła lekko pięści, prostując plecy. Uniosła powieki, ukazując brązowe oczy, które od razu skupiły się na drugiej nastolatce. Blondynka ze skupieniem wymyślała na kartce różne zadania, które najprawdopodobniej Sky będzie musiała później rozwiązać. Nadęła policzki, zbierając się na przemowę roku. Musiała jakoś zacząć rozmowę z Freyą na temat tego co się stało kilka lat temu, gdy były najlepszymi przyjaciółkami. Otworzyła buzię, wymawiając imię dziewczyny.

— Coś nie tak, Sky? – zapytała, marszcząc brwi. Wyglądała na zaciekawioną i jednocześnie zaniepokojoną. Skylor wciąż pamiętała jak opiekuńcza była niższa. — Wyglądasz na zdenerwowaną. Słuchaj, ja wiem, że nadal mnie nie lubisz, a nawet nienawidzisz. Masz prawo i w pełni to akceptuję, ale musimy skupić się na matematyce, czyli naszym priorytecie. Mamy tylko siedem godzin w ciągu dwóch tygodni, żebyś wszystko załapała. Rozumiesz?

Skylor, zgodziła się, pokazując kciuka w górę. Freya z uśmiechem zaczęła tłumaczyć i wypisywać wzory na twierdzenie sinusów i cosinusów. Dla Skylor każde słowo, które mało znała było dodatkowym ciężarem, ale za każdym razem, gdy czegoś nie rozumiała, prosiła Freyę o dokładniejsze wytłumaczenie. Wolała współpracować niż tkwić w bibliotece dłużej niż powinna. Blondynka z zapałem wskazywała na różne obliczenia w podręczniku, rozpisując je od razu w zeszycie Chen, która uważnie obserwowała. Przez chwilę przez myśl przeszła jej świadomość, że rano była już w bibliotece i miała okazję posłuchać dziwną rozmowę Cole'a i Seliel. Przysięgła sobie, że będzie musiała zbadać sprawę i wcielić się w detektyw Sky. Z powrotem skupiła się na tłumaczeniach Lane, powoli łapiąc podstawy.

Minęła ponad godzina od rozpoczęcia korepetycji, a zmęczona rudowłosa rozwiązała ostatnie zadanie, które zadała jej korepetytorka. Z lekkim zadowoleniem oddała zeszyt do sprawdzenia, czując, że rozwiązała zadania dobrze. Tłumaczenie blondynki nie było złe i bardzo szybko wchodziło nastolatce do głowy, zapełniając puste luki w wiedzy. Zagryzła policzek, czując delikatny ból. Uważnie obserwowała skupiony wyraz twarzy Freyi, która sprawdzała zadania. Dziewczyna widziała jak druga zakreśla niektóre rzeczy na czerwono, ale wciąż była dobrej myśli. Nie mogło być aż tak źle. Po chwili, blondynka oddała Chen jej zeszyt.

— I jak? – Skylor, wolała najpierw się zapytać niż otworzyć zeszyt i całkowicie się załamać. Z nadzieją w brązowych oczach spojrzała na Lane.

— Nie jest źle. Popełniłaś kilka błędów, ale wynikały one głównie ze złego obliczania. Jakoś ogarniasz wzory i teorie. Zrób w domu jeszcze raz te zadania i ćwicz aż zrobisz je prawidłowo. Takie zadanie domowe na następne korepetycje. – uśmiechnęła się, odkładając czerwony długopis do swojego piórnika w odcieniu bordowego.

— Dziękuję, Freya. – Skylor z wdzięcznością, co o dziwo przyszło jej łatwo, oddała uśmiech. — Naprawdę potrafisz nawet najgorszego debila matematycznego, nauczyć całego tematu od podstaw w jedną lekcję. No może nie do końca jeszcze to ogarniam, ale jest na pewno lepiej niż było.

— Wiesz, Sky... Chciałam przeprosić. – Freya, szybko zmieniła tor rozmowy, ciężko wzdychając. Miała zamiar poruszyć temat, który był dla nich obu ciężki i nieprzyjemny. A Skylor aż poczuła nawrót złego samopoczucia.

— Nie, Fry, nie dzisiaj. Porozmawiamy innym razem, jestem już zmęczona, a na dodatek ktoś na mnie czeka. – mówiąc to, przypomniała sobie o Kaiu, który miał odwieźć ją do domu. Stuknęła się lekko w czoło i wstała z kanapy, odwracając się do korepetytorki.

— Kai Smith, co? – blondynka zaśmiała się, znając prawdę na temat Skylor i jej życia u Smithów. Oparła podbródek o ręce, przyglądając się zszokowanej Sky. — Wiem, że z nimi mieszkasz. Widziałam jak  przywoził cię do szkoły i odbierał, a dodatkowo kilka razy byłaś pod ich domem. Nie wiedziałam, że masz taki świetny kontakt z Kaiem!

– Proszę, przestań już. Nie lubię rozmawiać na ten temat. – Skylor potarła czoło, zaczynając żałować, że zgodziła się na korepetycje. Zmęczona spojrzała na Lane, która ciągle miała na twarzy ten swój zadowolony uśmiech przez co rudowłosa nie była w stanie określić jej intencji. — Poza tym nie mam z nim praktycznie żadnego kontaktu, tylko ze sobą mieszkamy i tyle.

— Skoro ze sobą mieszkacie to musisz mieć jego numer, prawda? – Freya zadała pytanie, którego Skylor najmniej się spodziewała. Otworzyła szeroko buzię, aby zaprzeczyć, ale blondynka zdążyła ją wyprzedzić, powodując większe zaskoczenie. — Chyba się w nim zakochałam.

Po korepetycjach, Chen najszybciej jak mogła opuściła budynek i udała się na parking, aby móc wrócić z Kaiem do domu. Dokładnie wiedziała, że chłopak skończył lekcje pół godziny temu, ale miała nadzieję, że zaczekał, tak jak kazała mu Annabeth. Zauważyła czerwony samochód, który był jednym z niewielu pozostałych samochodów. Lekcje już się skończyły i większość uczniów jadła obiad w swoich domach. Podeszła do pojazdu i zajrzała do środka, zauważając brak bruneta. Z założonymi rękoma na piersi, rozglądała się na boki szukając nastolatka.

Zniecierpliwiona zaczęła tupać nogą. Wciąż nie widziała chłopaka, a temperatura zaczęła spadać przez co zaczęła odczuwać wieczorny chłód. Zagryzła wargę i zacisnęła pieści, postanawiając pójść rozejrzeć się za Smithem w szkole. Musiał gdzieś być, chociaż skoro był wolnym duchem to mógł być wszędzie.

Skylor żywiołowym krokiem weszła do budynku szkoły i szła przez długi korytarz, wsłuchując się w ciszę, którą przerywał stukot jej czarnych butów. Była wyraźnie zdenerwowana i podirytowana czekaniem i szukaniem tego Kaia. Zaglądała w każde kąty szkoły, ale po chłopaku nie było śladu. Odwiedziła nawet toaletę dla chłopaków, czego nigdy w życiu by nie zrobiła, ale sytuacja wymagała poświęcenia. Westchnęła i usiadła na wielkim parapecie, opierając głowę o szybę. Zamknęła oczy i zaczęła przeklinać w myślach chłopaka. Wiedziała, że wpakowała się w bagno przez swoje korki, które się wydłużyły przez co brunet gdzieś polazł, aby najpewniej zabić czas. Ale chociaż został.

— Cholerny Smith. – warknęła na głos, zapominając, że wciąż była w szkole. Wypuściła pomału powietrze z płuc i po raz kolejny westchnęła. — Same z nim problemy.

— Naprawdę aż tak jestem nie do zniesienia? – usłyszała obok siebie melodyjny śmiech, który w pierwszej chwili uznała za uroczy. Szybko zorientowała się do kogo jednak pochodzi i podskoczyła wystraszona, otwierając oczy i spadając z parapetu. Brunet zwinnie złapał młodszą, aby nie zrobiła sobie krzywdy, ponieważ prawie wylądowała na zimnej kafelkowej podłodze. Na całe szczęście miał dobry refleks i zdążył złapać rudowłosą za ramiona. - Woah, żyjesz?

— Niestety. – mruknęła, wyszarpując się z rąk wyższego. Poprawiła bluzkę i wyprostowała ciało, unosząc głowę, aby spojrzeć w radosne oczy. Uświadomiła sobie, że jeszcze nigdy nie widziała szczęśliwego Kaia. Potrząsnęła głową i zmarszczyła brwi. — Gdzie byłeś?

— Właśnie miałem pytać o to samo. – wzruszył ramionami, opierając się bokiem o ścianę obok. Skylor zagryzła wargę i musiała przyznać sobie rację. Kai był przystojny. Głupi, ale przystojny. — Albo mi się wydawało, albo chodziłaś po całej szkole i mnie szukałaś. A w dodatku przed chwilą mnie obraziłaś.

— Cały czas mnie śledziłeś? – zirytowała się, słysząc jak pewny siebie był Kai. – I tak, szukałam cię, bo chciałabym już wrócić do domu.

— Też, ale nie przychodziłaś, więc chciałem się przejść. Nie lubię się nudzić, a to tylko przez to, że siedziałaś dłużej na korkach. Kto jest twoim korepetytorem? Jakiś przystojniak? Ale na pewno nie jest przystojniejszy ani mądrzejszy niż ja. – zagalopował się, skupiając się całkowicie na swoim ego. Włączył swój egoistyczny tryb i ponownie skupił się na Chen.

— Chociaż raz mógłbyś się powstrzymać, wiesz? –  mruknęła, opierając się o tą samą ścianę co nastolatek. Westchnęła i postanowiła być trochę milsza. W końcu musiała wrócić tym samym samochodem co nastolatek. — Wracamy?

— Nie odpowiedziałaś na moje pytanie. – Kai, który najwidoczniej nie zamierzał odpuścić, wbił wzrok pełen ciekawości w Skylor. Dziewczyna przełknęła ślinę, nie zamierzając odpowiadać. — Pytam o coś.

Kai odbił się od ściany i stanął przodem do dziewczyny. Stanął dość blisko niej, pochylając się lekko, aby zrównać różnicę wzrostu. Skylor spojrzała przerażona na chłopaka, przypominając sobie sytuację z imprezy Zane'a, na której przekonała się jaki naprawdę był Smith. Wciąż mu nie wybaczyła, jedynie chowała urazę i udawała, że wszystko jest w porządku. O takich sytuacjach nie łatwo zapomnieć. Instynktownie zamknęła oczy, odwracając głowę na bok. Kai zauważył poczynania dziewczyny i szybko się od niej odsunął, mając na uwadze wcześniejsze wydarzenia. A jednak - wtedy w schowku, Skylor go okłamała, mówiąc, że wszystko jest w porządku. Zmarszczył brwi i odwrócił się w stronę wyjścia, informując rudowłosą, że zmierza do samochodu.

Dziewczyna otrząsnęła się z szoku, zdając sobie sprawę, że nie powinna tak reagować. Może i wciąż była przerażona takimi sytuacjami, ale nie mogła pozwolić, aby strach przejął nad nią kontrolę. Obiecała sobie, że następnym razem po prostu postawi się chłopakowi, ale miała nadzieję, że już więcej nie będzie musiała stać tak blisko twarzą w twarz z Smithem. To co widziała kiedyś w chłopaku, przepadło wraz z dniem kiedy odkrył przed nią swoją prawdziwą naturę. Może faktycznie Freya powinna spróbować swoich szans u Kaia? Potrzasnęła głową, doganiając wysokiego bruneta, który szedł przed siebie z pustym wyrazem twarzy.
_

___________________________________
Jakieś pytania dotyczące książki lub rozdziału? Nie? To lecę. Miłego!
Podziękowania za korektę lecą do Monilovata 💛

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro