1.21

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Otworzyłam ostrożnie oczy. Znajdowałam się w chłodnym, wilgotnym i cholernie ciemnym pomieszczeniu. To nie wróży nic dobrego... Powoli wracały do mnie wspomnienia sprzed utraty przytomności.

- Łowcy... - wyszeptałam sama do siebie.

W ustach poczułam metaliczny posmak krwi. Rozejrzałam się po pomieszczeniu szukając Dereka. Niestety. Nadzieja matką głupich. W pomieszczeniu znajdowałam się tylko ja. W dodatku zostałam szczelnie przywiązana do krzesła. Przypominało ono więzienne krzesło elektryczne. Ręce skrępowane miałam metalowymi drutami, a na głowie czułam chłodny kask. Usiłowałam wyswobodzić się z więzów, ale niestety byłam bardzo osłabiona. Czułam ból w miejscu, w którym zostałam wcześniej postrzelona. Chciałam poruszyć głową, ale jakikolwiek ruch uniemożliwiała mi metalowa, solidna obroża. Zdecydowanie kiepsko to wygląda, ale czy się boję? Nie. Jedyne co teraz czuję to chęć zemsty. Z miłą chęcią rozerwę Kate na strzępy. Przeniosłam swój wzrok na niewielką, samotną żarówkę, która z trudem oświetlała pomieszczenie. W tym czasie usłyszałam przerażający krzyk. Moje zmysły zaczęły wariować, a serce niemal podeszło mi do gardła. Krzyk należał do Dereka. Instynktownie zaczęłam wiercić się w krześle. Drut, którym miałam skrępowane ręce i nogi ani drgnął. Niestety nie mogę powiedzieć tego o moich nadgarstkach. Czułam nieprzyjemne pieczenie. Druty zaczęły wbijać mi się w skórę. Przeklęłam pod nosem. Kolejne salwy krzyku wpadały do moich uszu, a ja nie mogłam nic zrobić. Z poczucia bezsilności sama zaczęłam krzyczeć.

- Kate! Pieprzona suko! Rusz tu swój obrzydliwy tyłek!

Krzyki Dereka nie ustawały, a ja miałam wrażenie, że zaraz mnie coś rozniesie. Otarcia na nadgarstkach z każdym moim kolejnym ruchem stawały się coraz to bardziej widoczne. Ugryzłam dolną wargę tak mocno, że znów poczułam w ustach krew. W końcu z moich rąk wysunęły się ogromne pazury. W tym samym czasie krzyk Dereka powoli ustawał. Do moich uszu dotarło stukanie obcasów. Zacisnęłam dłonie w pięści. Nie zważając uwagi na to w jak beznadziejnej znajduję się sytuacji, jestem gotowa na konfrontację z tą jędzą. Tak jak przypuszczałam. Drzwi do pomieszczenia, w którym się znajdowałam, otworzyły się z hukiem. Kate wparowała przez nie z wymalowanym na twarzy przebrzydłym uśmieszkiem. Jej krzywy nos działał na mnie jak płachta na byka. Zawarczałam na nią tak głośno, jak tylko umiałam. Kobieta założyła ręce na piersi i spojrzała na mnie tępym wzrokiem.

- Nie wysilaj się idiotko.

- Zabiję cię. - Wysyczałam przez zęby.

Kate wybuchła śmiechem.

- Nie bądź niepoważna. Szkoda, że nie możesz zobaczyć, jak żałośnie teraz wyglądasz.

- Ja? Spójrz lepiej w lustro.

- Myślisz, że jesteś taka mądra co? Wiem co nieco o tobie. Phoebe Marshall... wygnana ze stada. Znienawidzona przez ojca. Bezużyteczna. Samotna... Kate podeszła bliżej do krzesła, do którego byłam przywiązana. Pod wpływem obraźliwych słów, które kierowane były w moją stronę, nie zważając na ból w nadgarstkach, kostkach i szyi usiłowałam wyswobodzić się z więzów. Bezskutecznie.

- Nikt nawet za tobą nie zatęskni.

- Dlaczego nie staniesz ze mną do walki, tylko trzymasz się na odległość i jedyne, na co cię stać to obelgi? - Odezwałam się ochrypłym głosem.

- No proszę... prawda w oczy kole? Większą satysfakcję będę czerpać z tego, jak użyję na tobie tego wspaniałego krzesła.

- Wal się.

Kate znów przybliżyła się do mnie. Kobieta poprawiła kask na mojej głowie, po czym ruszyła na tyły pomieszczenia. Całą swoją uwagę skupiłam na tym, by wyłapać, co ta suka knuje za moimi plecami. W końcu Kate postawiła przede mną niewielki stolik.

- Derek już przekonał się już, jak działa to cudeńko. Co prawda w nieco inny sposób... nawet mogę powiedzieć... łagodniejszy. Dla ciebie przygotowałam nieco większą dawkę zabawy.
Odwróciłam wzrok od Kate. Usiłowałam wykombinować jakiś sposób, żeby wydostać się z tego przeklętego miejsca... niestety nic mądrego nie przychodziło mi do głowy. No nie ukrywając... jestem w totalnej dupie.

- Kim jest Stiles? - Z zamyślenia wyrwał mnie irytujący głos kobiety.

Rzuciłam w jej stronę zaskoczony wzrok. Dlaczego w takiej sytuacji wyjechała mi nagle ze Stilesem?

- Nie patrz tak na mnie. Bawiłam się twoim telefonem. Kimkolwiek jest ten dzieciak... tak wywnioskowałam to po sposobie jego pisania... zapełnił ci całą skrzynkę swoimi wiadomościami. Umówiłaś się z nim na jakiś bal?

No tak... w szpitalu Stiles wspominał o tym... Może dzieciak zorientuje się, że coś jest nie tak...

- Wiesz... możesz skrócić swoje męki, jeżeli powiesz mi, gdzie mogę znaleźć tego sławnego Alfę.

Postanowiłam milczeć, choć nie ukrywam. Z wielką chęcią wydałabym im tego skurczybyka.

- Derek nie chce pisnąć o nim słówkiem. Nie wiem, czy to z własnych powódek, czy też cholera wie, z jakiego innego powodu... ale myślę, że ty mogłabyś mnie oświecić.

- Nie wiem... - Rzuciłam od niechcenia. 

- Wątpię w to.

Kate zaczęła ustawiać urządzenie, do którego podpięte było krzesło. Przez chwilę zastanawiałam się, czy aby nie powiedzieć jej tego, co wiem o Peterze... ale z drugiej strony. Dlaczego Derek tego nie zrobił? Rozumiem, że są rodziną, ale Peter to potwór. Coś musi być na rzeczy...

- Czas minął.

Kate uruchomiła urządzenie, a moje ciało przeszył okropny ból. Zaciśniętymi ustami powstrzymywałam się od krzyku. Kate Argent nie była z tego powodu zadowolona. Z pewnością chciała usłyszeć, jak błagam ją o litość. Akurat... jej niedoczekanie. Kobieta chwyciła za niewielkie pokrętło i przekręciła je gwałtownie w prawą stronę. Tym razem nie wytrzymałam. Mój krzyk odbijał się echem od ścian. Zacisnęłam dłonie w pięści. Po policzkach zaczęły spływać mi łzy. Nie były to łzy wywołane przez strach. Potęgowało je uczucie bezsilności.

- Chcesz mi coś powiedzieć kochanie? Może chcesz błagać mnie, żebym przestała? - Katie spoglądała na mnie tryumfalnie.

- Chcę, żebyś się w końcu zamknęła. - Wydusiłam z siebie.

Kobieta skrzywiła się na moje słowa i jeszcze bardziej podkręciła urządzenie. Ból był nie do zniesienia, a w dodatku pod jego wpływem zaczęłam tracić przytomność. Nie umknęło to uwadze Kate. Kobieta wyłączyła urządzenie, po czym podeszła do mnie i chwyciła mnie za brodę.

- To była dopiero rozgrzewka.

Rzuciłam w jej stronę wściekłe spojrzenie, po czym wszystko wokół zaczęło wirować.

- Zajmę się teraz twoim chłoptasiem.

Chciałam coś powiedzieć, ale moje ciało odmówiło mi posłuszeństwa. Opuściłam bezwładnie głowę, czując, jak metalowa obroża wbija mi się w szyję. Zamknęłam oczy z nadzieję, że jest to jakiś cholerny sen.


Kiedy się ocknęłam, Kate siedziała naprzeciwko mnie z założonymi rękami. Wyglądała na znudzoną.

- Nareszcie! Trwało to wieki.

- Nie masz lepszych rzeczy do roboty?

- Owszem mam. Muszę wytropić resztę waszego głupiego stadka... Dereka i Ciebie mam. Została mi jeszcze jedna beta i Alfa. Kim oni są.

- Nos masz taki krzywy od urodzenia, czy ktoś ci kiedyś w niego przywalił.

- Widzę, że się nie dogadamy. Dlaczego robicie z tego taką wielką tajemnicę? Najlepsze w tym wszystkim jest to... że nawet Derek nie chce mi tego wyjawić. Próbowałam na nim wielu rzeczy. Nawet zagroziłam mu, że cię zabiję, jeżeli tego nie zrobi. Wiesz... co usłyszałam od niego w zamian? Ciszę. Nie jest ci teraz przykro? Kolejna osoba, która ma cię w głębokim poważaniu.

Milczałam.

- Spodziewałam się takiej reakcji z twojej strony. No bo w sumie co masz powiedzieć? Wiesz... mnie i Dereka kiedyś łączyło coś... szczególnego.

- Oszczędź mi tych ckliwych historyjek.

- Derek był we mnie zakochany. Nie sądzisz, że to śmieszne?

- Raczej obrzydliwe. Kto mógłby zakochać się w takiej poczwarze jak ty.
Kate zignorowała mój komentarz.

- Wilkołak zakochał się w łowcy. Derek jest niesamowity w łóżku... ciekawa jestem czy już się o tym przekonałaś...

Znów postanowiłam milczeć.

- Serio? Nie!? Żałuj. Wracając do tego... co ja właściwie... a tak! Derek był we mnie cholernie zakochany, a ja spowodowałam pożar, który zabił jego rodzinę. Do dzisiaj miło wspominam ten czas.

- Jesteś chora psychicznie...

- Oj nie! Chcę wyzwolić ten świat od potworów.

- Więc strzel sobie w łeb.

-Widzę, że ta rozmowa nie ma żadnego sensu...

- Jaka ty jesteś spostrzegawcza. 

- W takim razie... powtórka z rozrywki! Przygotuj się na kolejną dawkę bólu!

Kate znów złapała za pokrętło od urządzenia, które zasilało elektryczne krzesło. Przełknęłam głośno ślinę, nie odrywając od niej wzroku. Kate przez chwilę się zawahała.

- Może chcesz błagać o litość?

- Po moim trupie! - Warknęłam w jej stronę.

- Da się to załatwić.

I w taki oto sposób znów musiałam przejść przez piekło, które przygotowała dla mnie ta suka...  



Witajcie! Niestety, ale rozdziały będą się teraz pojawiać w trochę większych odstępach czasowych. Myślałam, że uda mi się skończyć pierwszą część jeszcze w tym roku, ale obawiam się, że niestety nie zdążę. Doskwiera mi teraz brak czasu oraz weny. Mam nadzieję, że to zrozumiecie i nie będziecie miały mi tego za złe.  Oczywiście nie zrezygnuję z tego opowiadania. Piszę równocześnie dwie inne historie a wolne mam jedynie w jeden dzień w tygodniu i dlatego muszę rozłożyć czas na wszystkie moje książki. Jeszcze raz bardzo przepraszam za opóźnienie. 

Całusy!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro