Trzydzieści pięć

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Renesmee

Gabriel poderwał się z miejsca, ledwo tylko doszły nas kroki i zapachy pozostałych. Był niespokojny od momentu, kiedy Isabeau wręcz zaczęła bombardować nad ostrzeżeniami, a właściwie rozkazami, każąc nam jak najszybciej przyjść do domu jej i reszty Cullenów. Nie miałam pojęcia, co właściwie się działo, ale Gabriel musiał od siostry wyciągnąć coś więcej, bo zachowywał się jak zegarowa bomba, gotowa do tego, żeby w każdej chwili wybuchnąć. Czułam się okropnie z myślą, że w żaden sposób nie mogę mu pomóc albo jakoś go pocieszyć, ale co mogłam zrobić, skoro nie miałam pojęcia, co się właściwie dzieje.

Rzuciłam pytające spojrzenie Edwardowi, który miał przecież bezpośredni dostęp do myśli Carlisle'a i Esme, ale ten tylko pokręcił głową, wyraźnie sfrustrowany. Westchnęłam i wstałam, ostrożnie zsuwając kolan przysypiającą Alessię i układając ją na kanapie, którą do tej pory zajmowaliśmy wraz z Gabrielem. Damien, Aldero i Cammy, siedzieli przy kominku, zajmując się swoimi sprawami, ale i oni wydawali się dziwnie podekscytowani, słusznie przeczuwając, że coś się dzieje.

Ruszyłam w stronę drzwi, zanim jeszcze zdążyły się zatrzasnąć za moim mężem. Dzieci jak na jakiś znak pobiegły tuż za mną, przypadkiem budząc przy tym Ali, która – chociaż rozespana – nie darowałaby sobie tego, żeby nie dowiedzieć się o co chodzi. Westchnęłam i zaczęłam na całą gromadkę i Edwarda, który już nie widział sensu zostawania w domu, skoro nie trzeba było pilnować maluchów. Czułam się dziwnie spięta i zaczynałam być zła na Gabriela za to, że zachowywał się tak dziwnie i nawet nie zamierzał słowem wspomnieć mi o tym, co się dzieje, wszelakie myśli jednak natychmiast wyleciały z mojej głowy, kiedy nareszcie stanęłam u boku ukochanego.

– Co się...? – zaczęłam, ale w tym samym momencie podążyłam za wzrokiem Gabriela i gwałtownie urwałam, momentalnie wszystko pojmując.

Nigdy nie widziałam we wspomnieniach matki Gabriela, bo i przecież nigdy nie miał okazji zobaczyć jej żywej. Jedyne, co doskonale wiedziałam, to to, że była piękna – wręcz przypominała anioła ze swoimi złocistymi włosami i smukłą sylwetką. Zarówno to, jak i błękit oczu, odziedziczyła po nie jej jedyna córka, ale to zdecydowanie nie Layla podążała spokojnie w naszą stronę, w towarzystwie moich dziadków, Isabeau i sunącego za nimi z pewnym wahaniem, ale mimo wszystko zdecydowanego Dimitra. Tym bardziej też nie dziwiłam się reakcji Gabriela, bo skoro jego matka była od wieków martwa, tylko jedna osoba mogła być teraz tutaj obecna.

To była Allegra. Zrozumienie pojawiło się już w momencie, w którym ją zobaczyłam, ale potrzebowałam chwili na to, żeby wyjść z szoku i wszystko sobie uporządkować. Teraz oczywiste było dla mnie zachowanie Gabriela i podekscytowanie Isabeau, która bez wątpienia musiała się cieszyć z powrotu jej matki. Co prawda nie wyobrażałam sobie Beau jako czyjegokolwiek dziecka – była zbyt niezależna i zdążyłam już przywyknąć do tego, że Licavoli mają tylko siebie nawzajem – ale kiedy teraz patrzyłam na obie pół-wampirzyce, momentalnie dostrzegłam wyraźne podobieństwo między nimi; na pierwszy rzut oka nie było to jakoś specjalnie widoczne, bo dziewczyna musiała wdać się bardziej w ojca całego rodzeństwa, ale rysy twarzy, pewność siebie i błękit oczu zdecydowanie zawdzięczała Allegrze.

Otrząsnęłam się i spojrzałam na zastygłego w bezruchu Gabriela. Słyszałam, że oddech ma przyśpieszony i mimochodem pomyślałam, że wygląda tak, jakby zaraz miał zemdleć, co zaniepokoiło mnie tym bardziej, że zdecydowanie nie było do niego podobne. Dosłownie chłoną Allegrę wzrokiem i gdybym nie wiedziała, że kobieta jest jego ciotką, poczułabym się bardzo niezręcznie, jeśli wręcz nie zrobiłabym się z tego powodu zazdrosna. Musiałam pośpiesznie przypomnieć sobie, iż to oczywiste, że tak się w tej sytuacji zachowywał. Przecież jedynie Isabeau miała ten przywilej posiadania przynajmniej częściowej rodziny, a konkretnie matki, która ją kochała – i która była bliźniaczką Gabrielli, której ani Gabriel, ani Layla nie mieli okazji nigdy nawet zobaczyć.

Nic dziwnego, że Gabriel wyglądał jakby zobaczył duchu – w końcu istota przed nim równie dobrze mogłaby być jego matką, której nigdy nie miał. To nic, że nigdy w żaden sposób nie dał mi odczuć, że jest zazdrosny o to, że ja miałam Bellę; ja po prostu wiedziałam, że jest w nim swego rodzaju żal za straconym, zniszczonym przez ojca dzieciństwem. Sama nie potrafiłam sobie wyobrazić sobie tego, co on i jego siostra przeżyli przez okres, który mieszkali z ojcem i tym bardziej zaczynałam doceniać to, że los Alessi i Damiena potoczył się inaczej. Bo obojętnie co sądził Gabriel, ja wierzyłam w to, że nawet gdybym umarła, nie byłby w stanie ich skrzywdzić – nie po tym, czego sam doświadczył.

Zmierzająca w naszą stronę grupka zatrzymała się mniej więcej dwa metry od nas. Poczułam na swoim biodrze rączki skrytej za mną Alessi, która z zainteresowaniem przyglądała się naszemu gościowi. Damien musiał być gdzieś blisko, bo wyraźnie czułam jego, Aldero i Edwarda. Jedynie Cammy pozostawał dla mnie tajemnicą, ale zaczynałam powoli przywykać do tego, że ma wrodzony talent do ukrywania swojej obecności, więc nie przejęłam się. I tak teraz istniały ważniejsze rzeczy, chociażby nagły powrót Allegry i to, co mogło się z nim wiązać.

Allegra przystanęła na moment, przyglądając się mnie i Gabrielowi z równie wielkim zainteresowaniem, co my jej. Błękitne oczy nieśmiertelnej zdawały się skrzyć w ciemnościach, równie nieprzystępne i nieodgadnione, co zwykle oczy Isabeau.

– Nie ma z wami Layli? – zapytała nagle, przyjemnym dla oka sopranem. – Bo u twojego boku zdecydowanie nie stoi twoja siostra, a raczej niezwykle urocza żona, Gabrielu.

Poczułam, że Gabriel drgnął, kiedy wymówiła jego imię. Pośpiesznie zamrugał, a ja odetchnęłam z ulgą, kiedy wreszcie wyrwał się z tego dziwnego stanu otępienia.

– Moja siostra ostatnimi czasy jest przez cały czas nieosiągalna – odparł bezbarwnym tonem. Zaskoczyła mnie swego rodzaju niechęć, która od niego biła. – Jakie to zresztą ma znaczenie? Przez pięćset lat ani razu nie próbowałaś nas szukać, więc możesz jeszcze trochę poczekać.

– Gabriel! – wyrwało mi się. Spodziewałam się wielu reakcji z jego strony, ale zdecydowanie nie czegoś takiego.

Spojrzałam na Allegrę i na Isabeau, odrobinę speszona. Chyba to nie ja powinnam stawać w obronie kobiety, jednak jej córka najwyraźniej się tego nie kwapiła. Co więcej, kiedy spojrzałam na Beau, uświadomiłam sobie, że ona swojego brata rozumiała.

– Nie, niech mówi. – Allegra podeszła jeszcze bliżej, chociaż Gabriel zdecydowanie nie był jej decyzją zachwycony. – Mów dalej, Gabrielu.

Gabriel zamarł, jeszcze bardziej wytrącony z równowagi. Odniosłam wrażenie, że oczekiwał tego, że jednak stanowczo któraś z nas ustawi go do pionu, a zachęta Allegry była ostatnią rzeczą, jakiej by się po niej spodziewał.

– Wiesz dobrze o co mi chodzi. – Westchnął, jakby ta rozmowa zaczynała go męczyć. – To była twoja siostra. Czy ty w ogóle zdajesz sobie sprawę z tego kim ja i Layla dla ciebie jesteśmy? – zapytał nagle, ale wcale nie oczekiwał odpowiedzi. – Wiedziałaś, że umarła. Wiedziałaś, że nas zostawiła, a jednak ani razu nie wpadłaś na to, żeby spróbować się z nami zobaczyć. Nie mówię już nawet o tym, że może wtedy zobaczyłabyś jakim potworem był mężczyzna, który i ciebie obdarzył potomstwem. Chodziło po prostu o to, żebyś chociaż raz do nas przyszła.

– Sam dopiero co powiedziałeś, że może bym zobaczyła. Nie miałam nawet pojęcia, że Marco... Powiedział mi dopiero, kiedy byłam już w ciąży z Al'em i Beau. – Uśmiech nareszcie zamarł na ustach Allegry i teraz wyglądała tak, jakby ktoś ją spoliczkował. – Nie miałam zielonego pojęcia, co dzieje się z tobą i Laylą. Ale gdybym wiedziała...

– To co? – przerwał jej gniewnie. – Zabrałabyś nas do siebie? Zrobiłabyś w ogóle cokolwiek? – zadrwił i roześmiał się gorzko. – Tylko proszę, nie mów mi takich rzeczy, Allegro. Chcesz wiedzieć, dlaczego po ucieczce nawet nie wpadliśmy na to, żeby szukać naszej jedynej ciotki? Bo ta zachowywała się tak, jakbyśmy i my byli dla niej martwi. Nie wiem, co sobie myślisz teraz... Och, właściwie wiem! Jak zwykle to samo co każdy, kto znał mojego ojca. Tak, zdarłem z niego skórę. – Wywrócił oczami. – Ale to wszystko. Nie szukaj charakteru, bo niczego nie dostrzeżesz, a przynajmniej mam taką nadzieję.

Zamilkł, dysząc ciężko i wyglądając tak, jakby ledwo nad sobą panował. Dopiero kiedy odwrócił wzrok od Allegry i spojrzał na mnie, jego twarz złagodniała i z westchnieniem ujął moją dłoń, jakby dotyk mojej skóry przynosił mu upragnione ukojenie.

– Renesmee, aniele, mam nadzieję, że ty i reszta mi to wybaczycie, ale ja po prostu nie wytrzymam. Sama najlepiej widzisz... – Z trudem powstrzymał się od zerknięcia na Allegrę. – Muszę pomyśleć. Zobaczymy się później, dobrze? – dodał i zanim się obejrzałam, bez skrępowania obecnością innych, złożył na moich ustach krótki, ale pełen uczucia pocałunek i w pośpiechu się oddalił.

Oszołomiona zamrugałam pośpiesznie, dopiero po chwili będąc w stanie na kogokolwiek spojrzeć. Zauważyłam, że podobnie jak i ja, Allegra patrzy za swoim bratankiem, ale w żaden sposób jego ucieczki nie skomentowała. Isabeau jedynie westchnęła i zanim ktokolwiek zdążyłby ją powstrzymać, ruszyła za Gabrielem, rzucając wcześniej przepraszające spojrzenie Dimitrowi. Wampir skinął głową, chociaż wyraźnie nie był takim obrotem spraw zadowolony.

Zapadła długa, zdecydowanie niezręczna cisza. Tym bardziej byłam wdzięczna Esme, która jako pierwsza wyrwała się z oszołomienia i zdecydowała odezwać:

– Może wejdziemy w końcu do środka? – zapytała pośpiesznie, całkiem wprawnie przybierając lekki ton dobrej pani domu. – Nie jestem pewna, czy będziesz zadowolona ze stanu domu, ale staraliśmy się zbyt wiele nie zmieniać.

Allegra westchnęła.

– Wróciłam do Miasta Nocy żeby jakkolwiek pomóc, a nie prowadzić inspekcję. Zresztą wydaje mi się, że teraz to bardziej wy i Isabeau macie prawo do tego domu – stwierdziła spokojnie, jak najbardziej poważnym tonem.

Esme skinęła głową, wyraźnie uspokojona, po czym szybkim krokiem ruszyła w stronę domu. Poszliśmy za nią, chociaż wszystko we mnie aż rwało się, żeby pójść za Gabrielem. Wiedziałam, że to nie jest dobry pomysł, bo mój mąż jasno dał mi do zrozumienia, że potrzebuje chwili na ochłoniecie, ale mimo wszystko i tak... Cóż, pozostawało mi zawierzyć, że Isabeau będzie w stanie jakoś do niego dotrzeć – i że przynajmniej wróci przed wschodem, bo w innym wypadku to mogło się skoczyć dość marnie.

W salonie od razu usiadłam w fotelu, żeby zachować od całej sytuacji chociaż odrobinę dystansu. Alessia prawie natychmiast znalazła się przy mnie, domagając się uwagi, dlatego wzięłam ją na ręce i posadziłam sobie na kolanach. Mała cały czas przypatrywała się Allegrze, podobnie zresztą jak Damien, chociaż ten wydawał się zdecydowanie odważniejszy, skoro bez wahania zdecydował się do odezwać:

– Dlaczego zdenerwowałaś tatę? – zapytał wprost, zaskakująco stanowczym tonem. Co prawda nie wyczułam w nim nawet odrobinę wrogości, ale wyraźnie był ostrożny, starając się zrozumieć zarówno Gabriela, jak i Allegrę.

– Miał prawo się na mnie zdenerwować – stwierdziła Allegra wymijająco. – Damien... – Uśmiechnęła się blado, kiedy spojrzał na nią zaintrygowany tym, że znała jego imię. – I Alessia. Nie patrz tak na mnie, Michael to gaduła, jeśli ma się do niego dobre podejście – wyjaśniła, a mnie nawet nie zdziwiło to, że wampir miał z nią cokolwiek wspólnego – zdążyłam już przywyknąć do tego, że Licavoli mają znajomości, zwłaszcza Isabeau i jej matka.

– Więc całkiem sporo wiesz – wtrącił się Edward. Przyglądał się Allegrze ze swego rodzaju rezerwą, jak zwykle nieufnie podchodząc do jakichkolwiek nowych osób, które pojawiały się w naszym domu. – Kolejna telepatka. Cudownie – skrzywił się. Nie musiałam być geniuszem, żeby domyśleć się, że Allegra również musiała być dla niego zagadką, jeśli chodziło o jej myśli.

– Próbuj dalej – zaproponowała mu pogodnie, najwyraźniej dobrze orientując się w naszych zdolnościach. – Tak czy inaczej, faktycznie sporo wiem. I jestem za to Michaelowi bardzo wdzięczna, nawet jeśli czasami to co mówił bywało przerażające... Wieść o śmierci Isabeau i jej powrocie również do mnie doszły. Wiem o telepatach, więzach między wami i Lawrence'm... Również o manipulacjach z czasem. – Spojrzała wprost na mnie i zamyśliła się. – Być może to głupie z mojej strony, że wróciłam, ale musiałam to zrobić. Byłam już bliska ujawnienia się, kiedy zginęła Tiah, bo w końcu była moją przyjaciółką, ale coś mnie powstrzymywało. Po części był to też Michael, który zawsze służył mi dobrą radą, ale z drugiej strony to też moja intuicja, nawet jeśli nie zawsze dobrze jest się jej słuchać. To właśnie Michael ostrzegał mnie przed tym, że Lawrence może oczekiwać mojego pojawienia się, ale dłużej nie mogłam zwlekać. Doskonale zdaje sobie sprawę z tego, jak bardzo zmieniła się moja córka i sądzę, że jestem jej potrzebna.

Zamilkła, ale jedynie dlatego, że znikąd na środku pokoju zmaterializował się Cameron. Mały lekko przekrzywił głowę i spojrzał z zaciekawieniem na pół-wampirzycę. Oczy Allegry zabłysły, zaraz też nachyliła się i zachęcająco wyciągnęła w jego stronę rękę. Zawahał się na moment, po czym podszedł bliżej, zaintrygowany i obserwowany przez odrobinę zaniepokojonego Aldero.

– Kim ty jesteś? – zapytał ją wprost, bez protestów pozwalając, żeby Allegra z wprawą wzięła go na ręce. Podeszła wraz z nim do okna, wbijając wzrok w ciemność – mniej więcej w miejsce, gdzie rosły jej słynne drzewka cytrynowe – i zachowując się tak, jakby żadnego z nas nie zauważała.

– Mam na imię Allegra – wyjaśniła mu spokojnie. W jej głosie coś się zmieniło, chociaż jeszcze nie potrafiłam tego nazwać. Wiedziałam jedynie, że widok Camerona zdecydowanie wytrącił ją z równowagi. – Możecie mi tak mówić. Niech się jeszcze nacieszę, zanim Isabeau w okrutny sposób mnie postarzy, wszystko wam wyjaśniając – zaproponowała, bez trudu wyczuwając, że Aldero skrada się tuż za nią.

Nie musiałam się dłużej zastanawiać, żeby zorientować się o czym myślała. Aldero. Przypomniał mi się moment, kiedy omal nie straciłam Alessi i Damiena, ale szybko odrzuciłam od siebie tę myśl. Nic dziwnego, że Allegra i Isabeau tak długo unikały powrotu do miejsca, gdzie straciły kogoś bliskiego. Już straszna była myśl o stracie rodzeństwa – widziałam, jak zachowywała się Isabeau na samą wzmiankę o bliźniaku – więc co tutaj dopiero mówić o matce?

– Allegro...? – zapytałam z wahaniem, nagle czując się okropnie z powodu tego, jak wobec niej zachował się Gabriel. Nie obejrzała się na mnie, ale skinęła zachęcająco głową, dając mi do zrozumienia, że słucha. Speszyłam się trochę, świadoma tego, że w tym momencie wszyscy mnie obserwuj, ale mówiłam dalej: – Jeśli chodzi o Gabriela...

– Tylko nie przepraszaj mnie za niego. – Pośpiesznie się odwróciła. – Nie jestem dumna z tego, jak zachowywałam się przed narodzinami Aldero i Isabeau. Kto jak kto, ale Gabriel jak najbardziej ma prawo mnie obwiniać. Prawda była taka, że byłam zła za Gabriellę za to, że tak po prostu wyszła za kogoś, kto... Och, bądźmy szczerzy, to była miłość od pierwszego wejrzenia. Uznałam to za głupotę, wściekałam się, kiedy tak się fascynowała... A potem zniknęła bez słowa, kilka tygodni później łaskawie informując mnie w liście, że wyszła za mąż. Zawsze byłam zbyt dumna, miałam do niej żal... – Westchnęła zrezygnowana. – Ale próbowałam jej pomóc, kiedy dowiedziałam się, że jest w ciąży. To ona odrzuciła moją propozycję... Dopiero teraz rozumiem dlaczego. – Doskonale ją rozumiałam, ale powstrzymałam się od tego, żeby to powiedzieć. Allegra tym czasem mówiła dalej: – Powinnam była ich odnaleźć, kiedy dowiedziałam się, że Gabriella nie żyje. Ale nie potrafiłam. Cholerna, teraz kiedy o tym myślę, jestem na siebie wściekła, ale wtedy sądziłam, że robię dobrze. Miałam do niej żal, nawet po śmierci miałam do niej żal... Przez cały wiek. A potem na mojej drodze stanął Marco, a mnie nawet przez myśl nie przeszło, że mam oto przed sobą wdowca po mojej zmarłej siostrze. Oczarował mnie, dokładnie tak samą jak Bri, a ja mu na to pozwoliłam...

Zamilkła, a ja zaczęłam się na siebie wściekać za to, że w ogóle się odezwałam. Powinnam była siedzieć cicho, ale oczywiście musiałam wtrącić swoje trzy grosze i jeszcze bardziej wszystko popsuć. Westchnęłam zrezygnowana i zamilkłam, nie chcąc nawet próbować pocieszać Allegry, żeby znowu nie chlapnąć czego w najmniej odpowiednim momencie.

Nie musiałam zresztą robić nic, jak nagle się okazało.

– Sądzę, że ona już dawno ci to wybaczyła – odezwał się cichy głos, który natychmiast rozpoznałam. Gabriel stał w przedpokoju, skryty w cieniu, ale kiedy nagiego spojrzeliśmy, spokojnie wszedł do salonu. Zdziwiłam się, że żadne z nas nawet nie usłyszało, kiedy się pojawił, ale może nie powinno mnie to dziwić, skoro dobrze znałam Licavolich.

– Słyszałeś wszystko? – Allegra wydawała się być całkowicie oszołomiona. Chyba podobnie jak Isabeau nie przywykła do niespodzianek.

– Większość. – Nie wydawał się zbytnio speszony tym, że sam właśnie zdradził, że podsłuchiwał. – Musiałem jakoś zwieść Isabeau, a potem tak jakoś... – Wzruszył ramionami. – Pamiętam co Marco zawsze mówił o mamie. Dlatego sądzę, że nigdy nie miała do ciebie o nic żalu – dodał, podejmując ważniejszy dla niego temat.

Allegra zamknęła oczy. W tamtym momencie poczułam się jak intruz i zapragnęłam wyjść, żeby dać im spokojnie porozmawiać, ale podobnie jak pozostali byłam w stanie jedynie patrzeć i przysłuchiwać się temu, co się działo.

– A ty? – Spojrzała na niego z takim wahaniem, jakby spodziewała się, że za chwilę znów wybuchnie albo ją wyśmieje. Nic podobnego się nie stało – Gabriel po prostu stał, nie odrywając od niej wzroku. – Czy ty, Gabrielu, masz do mnie żal?

Milczał przez moment, rozważając odpowiedź.

– Tak po prawdzie, sam nie jestem pewien – przyznał, ostrożnie dobierając słowa. Dostrzegłam w oczach Allegry mieszaninę obawy i zrozumienia. – Być może powinienem, tak jak mówiłaś, ale z drugiej strony... Cóż, jesteś jej siostrą. I jakby nie patrzeć, żal pozostaje żalem. To bardzo zły doradca – dodał.

Momentalnie pomyślałam o tym, czego byłam świadkiem, kiedy pierwszy raz zdołałam opuścić ciało – Gabriela, który w szale mordował grupki nastolatków, które znalazły się w nieodpowiednim miejscu, w nieodpowiednim czasie. Pomyślałam również o tej chwili, kiedy całkowicie bezradny Gabriel opowiadał mi o tym, jak moc wymknęła mu się spod kontroli i jak potraktował ojca tego dnia, kiedy wraz z Laylą nareszcie zdołali od niego uciec. Nie miałam wątpliwości, że kto jak kto, ale Gabriel doskonale wie coś na temat żalu i jego skutkach.

Allegra dłuższą chwilę rozważała jego słowa, zanim nareszcie zdecydowała się odezwać. Cały czas obejmowała zastygłego w jej ramionach Cammy'ego, wzrok jednak utkwiony miała w przystojnej twarzy mojego męża. Mimochodem zaczęłam się zastanawiać, czy potrafiła się w nim doszukać jakichkolwiek śladów genów jej siostry.

– Mam przez to rozumieć, że jesteś w stanie mi wybaczyć? – zaryzykowała, najwyraźniej nie będąc w stanie się powstrzymać.

Gabriel spoważniał.

– Pod jednym warunkiem, ciociu – powiedział, starannie akcentując ostatnie słowo. Nie jestem pewna dlaczego, ale mogłabym wręcz przysiąc, że w tamtym momencie ledwo powstrzymywał się od uśmiechu.

– Jakim? – ponagliła go Allegra, niespokojnie rozglądając się dookoła.

O dziwo, wzrok Gabriela powędrował wprost do ustawionego w salonie pianina.

– Isabeau niejednokrotnie mówiła mi, że pięknie śpiewasz. Wiem, że i ona miała cudowny głos – zaczął, celowo przeciągając kolejne słowa. – Wybaczę ci, jeśli nareszcie będę mógł przekonać się, że to prawda – powiedział spokojnie, a potem nareszcie na jego ustach zamajaczył cień uśmiechu.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro