Prolog

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Siedziałam w tym pokoju już dobre kilka godzin. Nie włączałam światła, zasłoniłam rolety. Obawiałam się najmniejszego dźwięku. Carl powiedział, że za kilka godzin przyjdzie. Że musi sprzedać całą kokainę jaką ma. Obiecał, że za te pieniądze uciekniemy i wyjedziemy z tego przeklętego miasta. Bardzo tego chciałam. Nie mogłam znieść tego, że wszyscy postrzegali nas za bękarty alkoholiczki. Nasza matka zmarła kilka miesięcy temu. Musieliśmy sami zorganizować pogrzeb, ponieważ nasza rodzicielka nie utrzymywała kontaktu z jakąkolwiek rodziną. O naszym ojcu, również nigdy nie chciała rozmawiać. Dlatego Carl, mój brat zaczął handlować narkotykami. Inaczej byśmy nie dali rady. Matka zostawiła po sobie długi, które mój brat musiał spłacić. Wpadła na pomysł , by pożyczać pieniądze od lichwiarzy, lecz to nie było coś wartego pochwały. O wszystkim dowiedzieliśmy się właśnie po jej śmierci.  Ale mama już nie było, a my musieliśmy jakoś sobie radzić. Teraz już wszyscy w okolicy wiedzieli, że mój brat jest dilerem. Wielu osobom się to nie podobało, ponieważ wkraczał na terytoria innych dilerów. Niektórzy obgadywali nas za plecami, inni schodzili Carlowi z drogi. A niektórzy wręcz przeciwnie. Często wracał pobity, ale obiecał mi że robi to tylko po to byśmy się mogli wyprowadzić i móc zacząć wszystko od nowa. Z czystą kartą. Wierzyłam mu. Przynosił mi pieniądze, kupowałam za to jedzenie. Odremontowaliśmy dom, by móc go jeszcze sprzedać. Po pewnym czasie Carl zaczął przyprowadzać jakichś dziwnych typków. Zamykali się w salonie. Siedzieli tam długimi godzinami. Nie słyszałam żadnych oznak imprezy, tylko ich ciągłe rozmowy. Niestety przez grube ściany nie mogłam zrozumieć o czym rozmawiali. Mój brat wtedy zaczął się dziwnie zachowywać. Czasami potrafił całą noc siedzieć przed telewizorem i pić drinki. Wstawałam rano, a on dalej oglądał wiadomości. Na początku nie wiedziałam co się z nim dzieje. Gdy chciałam z nim porozmawiać wściekał się. Był drażliwy i urywał temat tekstem: niczym się nie przejmuj, póki przynoszę pieniądze wszystko jest okej. Nigdy go nie szpiegowałam, ale ten jeden raz gdy wyszedł w środku nocy nie wytrzymałam i poszłam za nim. Kilka ulic dalej wszedł do jakiegoś domu. Schowałam się za krzakiem dzikiej róży. Serce waliło mi wtedy jak szalone. Niemal myślałam, że zaraz wyskoczy mi z piersi. Po kilku minutach wyszedł z pakunkiem w ręku. I wtedy zobaczyłam jak mój brat wciąga kreskę. Nie mogłam w to uwierzyć. Mój Carl bierze narkotyki? Wróciłam szybko do domu. Wmawiałam sobie, że coś mi się przewidziało. Ale wtedy zaczęłam dostrzegać błahostki. Nie spanie po nocach, szczupła sylwetka. Obiad praktycznie gotowałam już tylko dla siebie. I te oczy. Już nie widziałam w nich mojego brata. Jego ciałem i umysłem władało to cholerstwo. Kokaina płynęła w nim, a on coraz bardziej się w niej zatracał. Zaczął przynosić do domu takie pieniądze, że zaczęłam się bać skąd on je bierze. I wtedy zaczęłam odkładać. Szukałam domu lub mieszkania na sprzedaż. Jakiegokolwiek byle jak najdalej stąd. Wtedy Carl zamknął się przede mną. A ja nie miałam nikogo z kim mogłabym porozmawiać. Jego praktycznie już nie było w domu. A jak był to nie kontaktował co do niego mówiłam. Czułam się taka bezsilna. Chciałam mu pomóc, ale gdy tylko zaczynałam temat spławiał mnie. Przestał nawet mówić o wyprowadzce z tego cholernego miejsca. Co lepsze po jakimś czasie stwierdziłam sama przed sobą, że nikt nie dzwoni w sprawie kupna domu. Przecież, ktoś musiał się zgłaszać. Po remoncie ten dom wyglądał bosko. Jak się później dowiedziałam Carl zniósł ogłoszenie o sprzedaży.  To uderzyło mnie najbardziej. Przecież tak pragnęliśmy stąd uciec. Planowaliśmy, szukaliśmy. A teraz on postanowił, że tu zostaniemy? Nawet nie pytając mnie o zdanie. Zaczęłam go prosić o to by przestał handlować. Mówiłam, że mamy wystarczająco dużo pieniędzy. Obiecywał, że to ostatni raz. 

Spojrzałam na ekran telefonu. Minęło 5 godzin odkąd wyszedł. Tłumaczył, że to spotkanie w sprawie ogłoszenia. Ogłoszenia, które nie istniało. Byłam taka zła, ale nie potrafiłam mu powiedzieć, że wiem że to wszystko to kłamstwo. Martwiłam się o niego. W okolicy zaczęło ginąć wiele osób. Mówiłam mu o tym, ale praktycznie mnie nie słuchał. Widziałam, że jest na narkotykowym chaju. Ostatni raz spojrzałam na nasz dom. 

Drogi Carlu,

Wiem o wszystkim. Wiem o zawieszeniu sprzedaży i o Twoim problemie z narkotykami. Wiem, że bierzesz. Jeśli tylko potrzebowałeś pomocy, mogłeś o nią poprosić. Pomogłabym Ci, przecież jesteśmy rodzeństwem. Zawsze mogłeś na mnie liczyć. I ja zawsze byłam obok. Ale Ty wolałeś inne wyjście. Narkotykowe zapomnienie. Nie jestem zła o ćpanie. Przecież byśmy sobie z tym poradzili. Poradziliśmy sobie z mamą, jej śmiercią i długami.  Boli mnie fakt, że przekreśliłeś naszą przyszłość. Moją przyszłość. Mieliśmy stąd uciec. Zacząć od nowa. Ja miałam ukończyć studia, a Ty znaleźć normalną pracę. Przecież dalibyśmy radę. Obiecałeś mi, że przestaniesz sprzedawać. Cały czas kłamałeś. Nie dajesz mi wyboru. 

Mam nadzieję, że się jeśli wyślę Ci mój nowy adres to przyjedziesz. Czysty

Twoja kochana Liz

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro