Rozdział 2

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Siedziałam z tą kartką i nie wierzyłam. To musiał być jakiś cholerny żart. Bardzo chciałam żeby mój brat wpadł teraz do domu krzycząc i śmiejąc się mówiąc, że to po prostu dowcip. Niestety tak nie było. Rozpoznawałam te pieczęć gangu.
Jeśli Carl naprawdę z nimi zadarł to mogę  go równie szukać już martwego. To mnie martwiło najbardziej. Ta grupa handlowała narkotykami wszelakiej maści, kobietami i dziećmi. Lista okropnych rzeczy jaką robiła, była bardzo długa. Jakim cudem on z nimi miał styczność? Czy to trwało jeszcze przed moim wyjazdem czy już po? Byłam w totalnym szoku. Pierwszy raz w życiu naprawdę się bałam. Nawet nie wiedziałam od czego mam zacząć. Gdzie go szukać. To był jakiś kompletny dramat. Po chwili namysłu dotarło do mnie, że nic nie wskóram. Jeśli oni zechcą odezwą się sami. Gang Purity Devil nigdy nie zostawiał do siebie kontaktu. To oni decydowali kiedy i czy wogóle się odezwą. Ale ja nie mogłam czekać. I tak być może już wystarczająco dużo czasu straciłam. Nie wiedziałam przecież kiedy porwali Carla. Mogli to zrobić wczoraj, ale również tuż po moim wyjeździe. W co on się znowu wpakował. Był moim starszym bratem, ale patrząc na sytuację to ciągle musiałam go niańczyć.  Byłam w totalnej kropce. 

Obszukałam jeszcze na szybko dom. Jednak tak jak przypuszczałam niczego nie znalazłam. Wiedziałam jedno - nie mogłam tak tego zostawić. Być może oni już wiedzieli, że tu przyjechałam. Nie mogłam na razie zostać tu w mieście.  Stwierdziłam, że wrócę do swojego mieszkania i obmyślę plan działania. Musiałam się porządnie zastanowić co dalej robić. To, że będę szukać Carla było pewne. Tylko musiałam ułożyć to wszystko. Nie znalazłam jego rzeczy osobistych, więc nie miałam nawet punktu zaczepienia. Zaczynałam od zera. I dosłownie od szukania igły w stogu siana. Wróciłam do swojego mieszkania ledwo żywa. Zmęczona położyłam się od razu spać. Obudziłam się późnym wieczorem. Jednak sen nie przyniósł ulgi, której się spodziewałam. Ciągle czułam, że tak strasznie go zawiodłam. Wzięłam zimny prysznic na pobudzenie. Usiadłam w salonie i już miałam szukać jakichś poszlak, gdy usłyszałam dźwięk dzwonka swojego telefonu. Spojrzałam na wyświetlacz. NUMER ZASTRZEŻONY. Serce od razu zaczęło walić mi młotem. Z drżącymi rękami odebrałam telefon.

-Witaj Liz. - usłyszałam chropowaty, ciężki męski głos po drugiej stronie.

-Gdzie jest Carl?- odpowiedziałam od razu.

-Mama Cię nie uczyłam, że trzeba się ładnie witać?

-A Ciebie nie uczyła, że nie odpowiada się pytaniem na pytanie?

-Nie bądź taka mądra suko. 

-Gdzie jest Carl?!

-Jest jeszcze cały. Ale to wszystko do czasu. 

Usłyszałam w tle krzyk Carla. Przeraziłam się. 

-Nie róbcie mu krzywdy, błagam. Zrobię co zechcecie - powiedziałam dosłownie płacząc.

-Na to liczymy. Twój głupi brat ma u nas bardzo duży dług. Nie paliło mu się go spłacać. I niestety urósł. A że on jest u nas ,niestety nie ma jak go oddać. Więc pałeczkę musisz przejąć Ty.

-Co mam zrobić? 

-Jutro pod Twój dom przyjedzie jeden z moich kolegów. Dostaniesz paczkę. Masz trzy dni żeby to rozprowadzić i zarobić. Wiem, że nie ma Cię u nas w mieście, więc ten jeden raz poznaj dobroć mojego szefa, że daje Ci czas na powrót . Jeden niewłaściwy ruch i masz przejebane. Więc się kurwo pilnuj. Bo skończysz jak Twoja stara albo i gorzej.

-Poczekaj!

Nie zdążyłam powiedzieć nic więcej. Mężczyzna rozłączył się. Byłam przerażona. Już nie potrzebowałam żadnego cholernego planu. Oni zrobili go za mnie. Szybko spakowałam swoje rzeczy i wsiadłam do samochodu. Czy tego chciałam czy nie szykował mi się powrót na stare śmieci. Grozili mi. Torturowali Carla. Co za psychopaci. Ale przynajmniej wiedziałam, że Carl żyje. To najważniejsze. Oddam dług i on wróci. 

Zaparkowałam przed domem, by ktokolwiek mnie śledzi widział, że już jestem. A to, tego że ktoś mnie śledził byłam bardziej niż pewna. Całą drogę czułam, że mam ogon mimo że nikogo nie widziałam. Weszłam do starego domu. Zdałam sobie sprawę, że już blisko 24 godziny nic nie jadłam. Zamówiłam  jedzenie z pobliskiej kawiarni i zmieniłam pościel  swoim pokoju. W tym czasie przyjechało moje zamówienie. Zjadłam i położyłam się spać. Jednak sen nie nadchodził. Byłam tak poddenerwowana całą sytuacją.  Była trzecia w nocy ,gdy usłyszałam pukanie do drzwi. Na miękkich nogach wstałam i udałam się do salonu.

-Kto tam?- zapytałam cicho.

-Szef mnie przysłał. Otwieraj.

-Zostaw to przed drzwiami.

-Otwieraj do kurwy nędzy!

-Chyba oszalałeś!

-Otwieraj, bo wywarzę te drzwi!

Lekko uchyliłam drzwi. To był ogromny błąd. Mężczyzna pchnął je tak mocno, że aż usłyszałam trzask zawiasów. Upadłam na podłogę. Przede mną stał ogromny, łysy mężczyzna. Na policzku miał tatuaż pająka. Zaczęłam się wycofywać w tył jednak poczułam całym ciałem, że uderzyłam o tył fotela.

-Twój brat zwiał. Niemożliwe? A jednak. Przyjechałem tu po Ciebie. Masz przesrane- powiedział mocnym głosem.- Ale nic się nie stanie, jak najpierw z Ciebie skorzystam.

Potrzebowałam chwili, by zrozumieć co ten facet chce zrobić. Szybko przeturlałam się by szybko wstać. Zaczęłam biec do kuchni.

 -Nie uciekniesz mi kwiatuszku.

W kuchni na szybko szukałam noży. W ostatniej chwili udało mi się znaleźć mały nóż do obierania ziemniaków. Mężczyzna złapał mnie za lewą rękę. Ja prawą z całym impetem przejechałam mu po twarzy.

-Ty suko! 

Mężczyzna całą dłonią uderzył mnie w twarz. Upadłam uderzając głową o płytki w kuchni. Czułam, jak po policzku ścieka mi strużka krwi. Byłam oszołomiona, ale musiałam walczyć o swoje życie. Czołgałam się do drzwi. Już byłam przy progu. Na ulicy mignęła mi tylko czyjaś sylwetka. Poczułam jak mężczyzna chwyta mnie za kostki i wciąga z powrotem do salonu. Krzyknęłam ostatkiem sił z przerażenia. Kolejny cios w policzek. Teraz już obraz zamazywał  mi się przed oczami. Ledwo widziałam jak ogromny mężczyzna zsuwa mi spodnie. Łzy płynęły mi po policzkach, ale nie dałam rady krzyczeć. Usłyszałam rozpinanie klamry od paska i rozsuwanie zamka. 

-A Ty to kto kurwa?!-usłyszałam głos faceta.

-Zostaw ją. 

-Chcesz popatrzeć albo dołączyć?

-Powiedziałem zostaw ją.

-Nie? To wypierdalaj, bo mi przerywasz zabawę.

-Masz trzy sekundy aby ją zostawić.

-A jak nie to co?

-Strzelę Ci w jaja.

-Wiesz kim ja...

Usłyszałam strzał, a po nim ogromny krzyk. Krzyczał facet, który chciał mnie zgwałcić. Obraz powoli się wyostrzał. Zobaczyłam jak barczysty facet upada na podłogę i krzyczy niemal jakby obdzierali go ze skóry. Byłam w takim szoku. Nie wiedziałam co dokładnie się dzieje. Ale byłam wdzięczna, że on leży tuż przy moich nogach. Poczułam jak ktoś bierze mnie na ręce.  Od razu poczułam się jeszcze gorzej. Zwymiotowałam na siebie i na osobę, która mnie niosła. Bałam się, że trafiłam z deszczu pod rynnę. Ale czułam się tak źle, że już było mi to obojętne. Odleciałam. 




Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro