Rozdział 4

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Musiałam to wszystko doskonale przemyśleć. Nie widziałam Carla spory kawałek czasu i nie wiedziałam gdzie zacząć go szukać. Poważny problem stanowiło też to, że byłam na celowniku największej grupy przestępczej. Co mnie mocno zastanawiało, bo skąd mogli wogóle o mnie wiedzieć.

Pojechałam po swoje rzeczy. Stwierdziłam, że nie złożę odmowy na uczelni. Postaram się jakoś to nadrobić. Następnego dnia wczesnym rankiem wróciłam do motelu, w którym wcześniej się zatrzymałam. Delikatnie otworzyłam drzwi. Hugo spał na fotelu. We śnie wyglądał na tak zrelaksowanego. Nie chcąc go budzić, poszłam do pobliskiej kafejki, wzięłam dwie kawy z mlekiem i bułeczki z czekoladą. Gdy wróciłam do pokoju, mężczyzna akurat brał prysznic. Postawiłam kawę i pieczywo na stoliku. Dokańczałam drugą bułkę, gdy Hugo wyszedł z łazienki. 

-Hugo!- krzyknęłam zakrywając oczy. 

Stał przede mną jak go Pan Bóg stworzył. Na pewno mnie słyszał. Musiał mnie słyszeć, a mimo to wyszedł nagi z łazienki. Wyglądał niesamowicie. Na jego umięśnionej skórze widziałam jeszcze ślady wody po prysznicu. Nawet jeśli chciałam patrzeć, mój rozum podpowiedział mi: zasłoń oczy kretynko! 

-Nie widziałaś nigdy nagiego mężczyzny?- zapytał.

Słyszałam po jego głosie, że się ze mną przekomarza.

-Ubierz się proszę. Nie chce Cię oglądać.

-Czyli nigdy nie widziałaś faceta.-roześmiał się.

-Przestań!

Usłyszałam jego śmiech z łazienki. Miałam styczność wcześniej z facetami. Ale żadnego nie zostawiłam dłużej niż na jedną noc. Liczyło się tylko chwilowe zaspokojenie. Nic poza tym. A teraz on śmiał mi mówić, że jestem dziewicą. Po chwili usłyszałam go z powrotem w pokoju.

-Możesz już odsłonić oczy.

-Ubrałeś się? 

-Nie, dalej będę świecić golizną.

-Nawet nie żartuj...

Odsłoniłam powoli oczy. Był ubrany w czarne jeansy i białą koszulkę. 

-Lepiej?

-O niebo... 

-Dobra. Plan jest taki. Pomieszkasz tymczasowo w moim domu. Tam nic Ci nie będzie grozić. W tym czasie ja postaram się pogrzebać w kontaktach i znaleźć jakiś ślad Carla.

-Postaram się pomóc jak tylko będę mogła.

-Najlepiej jakbyś się na razie nie wychylała. Nie mam zamiaru jeździć po mieście i Cię szukać.-odparł.- Dobra zbieraj swoje rzeczy i wynosimy się stąd.

Minęło kilka dni od momentu mojego przyjazdu do domu Hugo. Praktycznie się nie widywaliśmy bo on załatwiał swoje sprawy i szukał tropów, a ja nie ruszałam się z domu. Mimo, że bardzo chciałam mu pomóc i towarzyszyć nie pozwalał mi na to. Nie chcąc się sprzeczać zgadzałam się. Jednak  dziś wrócił wyjątkowo wcześnie. Robiłam sobie akurat kawę, gdy usłyszałam jak wchodzi do domu.

-Mi też możesz zrobić.- powiedział opadając na sofę.

-A magiczne słowo?

Roześmiał się.

-Co?

-Magiczne słowo. Rodzice nie uczyli Cię kultury?

-Nie uczyli.

-To ja Cię nauczę. Nie zrobię póki nie powiesz proszę.

-Proszę.

-Proszę co?- stanęłam do niego przodem z rękami na biodrach.

Znowu się roześmiał.

-Do czego to doszło bym musiał prosić o kawę.

-Przyda Ci się na przyszłość. Poza tym to nie jest słowo, po którym umrzesz. Nie przesadzaj. Trochę kultury i będzie miło.

-Czy mogłabyś mi zrobić kawę, proszę?-powiedział teatralnym głosem.

-Widzisz? Nie bolało. Następnym razem proszę bez sarkazmu. Nie będę mieszkać pod dachem z niewychowanym bucem.

-W sumie to nikt Cię tu nie trzyma.

Odstawiłam kubek, w którym chciałam zaparzyć mu kawę. Podeszłam i już miałam wyjść, gdy on popchnął mnie na drzwi tym samym je zamykając.

-Gdzie Ty idziesz?- niemal czułam jego oddech w swoich ustach.

-Przecież, nic mnie tu nie trzyma. To w każdej chwili mogę wyjść.

-Nie wygłupiaj się. 

-No co? Sam tak powiedziałeś. To Ty zachowujesz się jak burak.

-To ten burak nigdzie nie pozwoli Ci wyjść.-powiedział powoli.

-Bo co? Teraz robię za  Twojego pieska?

-Przestań. Nie jesteś żadnym pieskiem. Tutaj jesteś bezpieczna.

-O to co teraz, niby przejmujesz się co się ze mną stanie?

-Jakbyś chciała zauważyć jesteś w moim domu, ja szukam Twojego brata. Myślisz, że robię to z nudów? Nie martw się, mam co robić. Nie chcę by coś Ci się stało.- spojrzał mi prosto w oczy.

Czułam jak cała się napinam pod jego spojrzeniem. Teraz poczułam jak jego ciało napiera na moje. I czułam jego ciepło. Niemal natychmiast zaschło mi  gardle. Oblizał usta i spojrzał na moje, które delikatnie przygryzłam. Wziął raptownie duży wdech powietrza i opadł na moje usta. Zaskoczona nie wiedziałam co zrobić. Wziął w dłonie moją twarz i całował mnie zachłannie. Z tego wszystkiego, aż zakręciło mi się w głowie. Odsunął się ode mnie i pośpiesznie poszedł do swojego pokoju bez słowa. A ja stałam tam i zastanawiałam się co się właśnie wydarzyło. 


                                                                                     ~"~

Nie wiem, dlaczego to zrobiłem. Zdenerwowało mnie to co powiedziała. Albo raczej zabolało. Dałem jej dach nad głową. W sumie zrobiłem to po to by mieć ją na oku. Dobra... oszukuję sam siebie. Zrobiłem to z egoizmu. By mieć ją blisko siebie. Coś w niej sprawiało, że nie chciałem by się oddalała. A jakby miało coś jej się stać. Nie chciałem nawet o tym myśleć. Przyjeżdżałem czasami w środku nocy, by sprawdzić jak się miewa lub popatrzeć jak śpi. Nie budziłem jej tylko siadałem i patrzyłem. Ona nie zdawała sobie nawet sprawy, ile takich nocy z nią spędziłem od kiedy tu jest. Ale wiedziałem, że nie mogłem na razie pozwolić sobie na nic więcej. Im bardziej się do niej przywiązywałem, tym większy to się robił problem dla mnie. 

Ale stała wtedy przy tych drzwiach taka uparta i zła na mnie. Wiem, że nie powinienem tego mówić, ale musiałem zrobić coś co pozwoliło by mi choć trochę oziębić to co zaczynałem przy niej czuć. Mimo, że nie spędziliśmy nawet jednego dnia razem. I moje słowa podziałały, lecz zdecydowanie za mocno. Wkurzona wyglądała tak pięknie. I jeszcze jak przygryzała wargi. Nie mogłem się powstrzymać zwłaszcza jak spojrzałem w jej zielone oczy. Gdy dotknąłem jej miękkich ust, poczułem jak coś we mnie eksploduje. Jakby ktoś dał mi nowe, lepsze powietrze. Albo gaz rozweselający. To było tak niesamowite uczucie, że chciałem więcej i więcej. I wtedy jakbym dostał obuchem w głowę. Nie zdawałem sobie sprawy, że po śmierci Mary jeszcze kiedykolwiek coś poczuję. Wystraszyłem się tego tak bardzo, że odsunąłem się od Lizzie niemal natychmiast. Zachowując się jak ostatni idiota, zwiałem do swojej sypialni. I siedzę w niej do tej pory mimo, że słyszałem jak Liz już poszła do swojego pokoju. 

Następnego dnia wyszedłem najwcześniej jak się dało. Pojechałem spotkać się z swoim przyjacielem, który był również moim szpiegiem w szeregach ojca. Dzięki niemu wiedziałem co tam się dzieje. Dziś miał mi przekazać istotne informacje o Carlu. 

-Cześć brachu- powiedział podając mi rękę.

-Witaj Harry. Dobrze Cię widzieć-powiedziałem zamykając go w niedźwiedzim uścisku.

Harry był rosłym mężczyzną o również dobrze zbudowanej i umięśnionej sylwetce. Był cały w tatuażach począwszy od szyi i na kostkach kończąc. Włosy związane miał w luźny kok. 

Usiedliśmy w moim aucie i zaczęliśmy rozmawiać. Carl zaczął interesy z Devil jak jeszcze Lizzie z nim mieszkała. To mnie zaniepokoiło. Chłopak zaczął więcej brać i mniej zarabiać. Nie oddawał całych kwot gangowi przez co zaczął się robić dług. W końcu urósł do takiej kwoty, że mój ojciec już nie chciał dłużej mu pobłażać. Złapali go i torturowali. Dali mu dokument do podpisania. Podali mu coś  i go podpisał. Nawet nie dali mu go do przeczytania. Nie wiedział, że w zastaw za dług ma zostać zabrana jego siostra. I albo on go odda, a ona z nimi zostanie do tego czasu. Albo będzie musiała go odpracować. I to było tak pojebane, ale tak w stylu mojego ojca, że aż niedorzeczne. A potem stała się niesłychana rzecz i Carl uciekł. Prawdopodobnie, by zwiać wybił sobie obojczyk i kciuki. Ale, że dokument został podpisany teraz i był ważny do czasu spłaty zaległości za wszystko miała zapłacić ona. Carla potem widziano 200 kilometrów stąd w mieście. Ktoś z gangu tam był ale nic nie znalazł. I na razie słuch po nim zaginął. Moim punktem zaczepienia właśnie było to miejsce. Może jeśli powiem o nim Liz to może da jej do myślenia i mi pomoże. Późnym wieczorem wróciłem do domu. Mimo to dziewczyna jeszcze nie spała. Siedziała w kuchni na krzesełku barowym i piła herbatę. Już chciałem się cofnąć, ale zobaczyła mnie. Nie będę uciekał przed nią  jak idiota. 

-Cześć-powiedziałem siadając obok. 

-Hej. Czy moglibyśmy porozmawiać?

-O czym?

Spojrzała na mnie, a przez chwilę w jej oczach widziałem lekki zawód. Szybko jednak  przeszło w obojętność. 

-Chyba o niczym.- wzruszyła ramionami.

Idioto ten pocałunek znaczył dla niej tyle samo co dla Ciebie pomyślałem. Teraz jednak już było za późno by cokolwiek się odzywać. Zjebałem to.

-Widziałem się z moim przyjacielem.

-Co w związku z tym?- wzięła łyk gorącego napoju.

-Wiedział co Carl zrobił. Nie spodoba Ci się to.

-Wie gdzie on jest?-poruszyła się na krześle.

-Wiedział tylko gdzie się zatrzymał, uciekając dalej. Twój brat podpisał dokument, w którym zanim on nie odda długu, Ty należysz do gangu.

-Co? Carl to podpisał? Co za...

-Oni mu coś dali, nie był wtedy sobą. Nawet może nie pamiętać, że cokolwiek podpisał Liz. To w stylu Devil. Tortury, naćpanie i podpisanie papieru, którego nawet nie mogli wcześniej przeczytać.

-Torturowali Carla?

-Tak.

-Jezu...

-Zdołał uciec. Nie wiem jakim cudem, ale uciekł. 

-To chyba świadczy o tym, że jednak ten gang nie jest taki za jakiego go wszyscy mają skoro zdołał zwiać.

-Nie Liz. Ja myślę, że ktoś mu pomógł. I dalej pomaga. Ktoś zdradził  gang, a jeśli wyjdzie na jaw kto to uwierz. I ta osoba i Carl mają jeszcze bardziej przejebane.

-A gdzie go widziano?

-W Baltimore. Mówi Ci to coś?

Dziewczyna spojrzała na mnie zszokowana.

-Tam mieszkała moja matka.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro