Rozdział 5

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

To musiał być jakiś pojebany żart. Byłam w takim szoku, że musiałam sobie usiąść. Baltimore to rodzinne miasto naszej matki. Rzadko tam bywaliśmy, a gdy skończyłam 12 lat wogóle przestaliśmy. Przywoziła nas tam i odjeżdżała jeszcze zanim babcia i dziadek zdołali wyjść na dwór, by nas przywitać. Gdy tylko ją o to pytałam krzyczała, że to oni ją wyrzucili z domu. Ale nie potrafiłam w to uwierzyć. Przysyłali nam listy i prezenty. Po kilku latach przestali. Miałam wrażenie, że ona się cieszy. A teraz nawet nie wiedziałam czy oni jeszcze żyją, a być może oni mu pomogli. 

-Pamiętasz adres?-zapytał Hugo przerywając gonitwę moich myśli. 

-Nie, ale w domu powinnam mieć schowane listy od nich. Być może pisali adres. 

-Dobra pojedziemy tam jutro. Dziś jest już zdecydowanie za późno na takie przejażdżki. Pasuje?

-Musi.

Wstałam i kierowałam się już do swojego pokoju.

-Przepraszam- usłyszałam za plecami.

Stanęłam jak wryta. No nie spodziewałam się, że potrafi przepraszać. 

-Przepraszam, że Cię pocałowałem. Nie wiem co mnie poniosło.

Słucham? Kurwa on mnie przeprasza  za pocałunek. Myślałam, że przeprosi mnie za to, że zostawił mnie bez słowa. Że odszedł, a ja  stałam tam jak  głupia idiotka. A on przeprasza jakby nic to dla niego nie znaczyło. Co za dupek. Ale ja  jestem honorowa. W jednej sekundzie założyłam maskę obojętności. Nie pozwolę sobą pogrywać. Odwróciłam się do niego nie zdradzając, że to co powiedział wkurzyło mnie niesamowicie i równie zraniło.

-W porządku. Nic się nie stało. Nie pierwszy raz miałam taką sytuację.

Zanim się odwróciłam i skierowałam do pokoju, zobaczyłam grymas niezadowolenia na jego twarzy.

Następnego dnia obudziłam się praktycznie o świcie. Miałam koszmary, więc sen nie przyniósł mi ukojenia, którego potrzebowałam. Wzięłam długi, gorący prysznic zmywając z siebie nocne sny. Włosy zostawiłam rozpuszczone. Założyłam czarne legginsy i białą bluzę Nike. Pogoda na dworze nie zachęcała do wychodzenia. Zaczęła się jesień przez co dni były brzydkie i ponure. Ten poranek również do takich należał. Idąc do kuchni w celu przygotowania sobie śniadania usłyszałam jak Hugo bierze prysznic. Na chwilkę stanął mi przed oczami nagi. Szybko wyrzuciłam ten obraz z głowy. Nie mogłam sobie pozwolić na dekoncentrację. Mimo, że mi się podobał i mnie pociągał. Ale wczoraj postawił między nami mur, a ja nie miałam zamiaru go przekraczać. Lepiej, żeby zostało tak jak jest. 

Wszedł do kuchni akurat, gdy ja wychodziłam. Weszliśmy sobie w drogę i gdy chciałam iść w prawo to on akurat też. Spojrzał na mnie, jednak ja szybko wyminęłam go. Gdy zjadł pojechaliśmy do domu. Całą drogę się nie odzywaliśmy. Patrzyłam przez okno na krajobraz, który mijaliśmy. Dotarliśmy do domu. Poczułam jak napływają do mnie wspomnienia z nocy napaści. Wszystkie włosy stanęły mi dęba, gdy wysiedliśmy z samochodu. 

-Jestem tu z Tobą, nic Ci nie grozi- usłyszałam za plecami.

Spojrzałam na Hugo. Zobaczyłam w jego wzroku troskę i jeszcze jedno uczucie, którego nie mogłam odgadnąć. 

-W porządku, nic mi nie jest.-odparłam beznamiętnie. 

Przekręciłam klucz w zamku i weszłam do środka. Dopiero jak zobaczyłam, że nie ma śladów krwi i ciała zdałam sobie sprawę, że wypuszczam powietrze. Spojrzałam na Hugo pytająco.

-Posprzątałem- usłyszałam w odpowiedzi.

Nie wnikałam co zrobił. Chyba jednak domyślałam się. Sprzątnął ciało i zmył krew. Gdy szłam w głąb domu poczułam mocny zapach środka czyszczącego. Wzdrygnęłam się. Obrazy zaczęły przewijać mi się przed oczami jak kalejdoskop. Chwyciłam się ściany by nie upaść. Jakie to wszystko zrobiło się pojebane. 

-Jeśli chcesz to idź do samochodu, ja poszukam.

-Nie. Dzięki, poradzę sobie. Poczekaj tutaj.

Nie chciałam by szedł do mojego pokoju. Nie musiał widzieć moich prywatnych rzeczy. W tym pokoju znajdował się kawał mojego życia, o którym nie chciałam by wiedział. 

-Czemu jesteś taka?- usłyszałam, gdy miałam już iść korytarzem prowadzącym do mojej starej sypialni.

-Taka czyli jaka?

-Nie przyjmująca mojej pomocy.

-Przecież ją przyjmuję.-odwróciłam się do niego.-Czego jeszcze oczekujesz?!

-Cały czas staram się pomóc, a Ty na każdym kroku to odtrącasz. 

-Może mam Ci się kłaniać za to w pas?!

-Przecież wiesz, że nie o to mi chodzi.

-To o co do cholery jasnej?! Naprawdę musisz zaczynać takie rozmowy teraz? Po chuj nam to potrzebne? Chce znaleźć ten cholerny adres i pojechać tam! 

-Zachowujesz się jakbym coś Ci zrobił.

-Nie,  zachowuję się tak, bo właśnie czegoś nie zrobiłeś. Ale teraz mam to kompletnie w dupie. Także daruj sobie te psychologiczne gadki okej? 

-Czego nie zrobiłem?

-No właśnie. Jesteś takim egoistą, że nawet nie zauważyłeś. Ale odpuść sobie. Przestań udawać dobrego wujka. Każdy z nas ma swoje zadanie w tym bajzlu. Także błagam daj sobie spokój i zajmij się tym, w czym jesteś najlepszy.

Odwróciłam się i poszłam do sypialni. Zaczęłam gorączkowo przeszukiwać szuflady. Przecież, gdzieś tu kurwa je chowałam! Byłam taka wściekła. Jeszcze ten palant mi tutaj pieprzy. Że nie przyjmuję jego pomocy. Nie miał kiedy tylko teraz zaczął. Wszystko musi utrudniać. Zobaczyłam pożółkłą kopertę. Znalazłam. Wypuściłam powietrze wdzięczna chociaż za to. Odwróciłam kopertę. Na szczęście adres był tam zapisany. Popłakałam się jak małe dziecko. Tak bardzo chciałam, żeby to wszystko się skończyło. Byłam już tym wszystkim tak zmęczona. Usiadłam na łóżku i płakałam cicho. Nawet nie zauważyłam kiedy Hugo wszedł do pokoju, usiadł obok i mnie przytulił. W jego ramionach nie mogłam powstrzymać strumienia łez, który płynął już mi po policzkach. Delikatnie bujał mnie i głaskał po włosach uspokajająco. Nie wiem ile czasu tak siedzieliśmy. Przestałam płakać, ale on mimo to trzymał  mnie w ramionach. W końcu na niego spojrzałam.

-Przepraszam...-wyszeptałam.

-Csiii, nic nie musisz mówić.-odparł patrząc na mnie i głaszcząc włosy.

Jedną ręką starł mi łzy z policzka. Poczułam, jak moje serce zaczęło bić szybciej. Wziął moją twarz w ramiona i złożył na moich ustach delikatny pocałunek. Odsunął  się powoli i zgarnął kosmyk włosów, który spadł mi na twarz.

-Nie chcę się z Tobą kłócić.-powiedział opierając swoje czoło o moje.

-Też nie chcę. Ale utrudniasz mi bardzo wiele rzeczy. Wystarczająco jest mi ciężko. Nie dokładaj mi proszę.-powiedziałam spoglądając mu w oczy.

Kiwnął głową na znak zgody.

-Mam adres.- pokazałam kopertę.

-To co ruszamy w podróż?-zapytał uśmiechając się lekko.

-Ruszajmy.

Jechaliśmy w ciszy, ale już mniej spięci. W trakcie podróży Hugo zadzwonił do swojego kumpla, który mieszkał kilka kilometrów od Baltimore. Zaplanowaliśmy sobie, że jeśli się zgodzi to zatrzymamy się u niego na jakiś czas. Przynajmniej zaoszczędzimy na noclegu. 

Wieczorem zatrzymaliśmy się na nocleg w motelu. Wykupiliśmy pokój na jedną noc, a pani w recepcji zapewniła nas, są tam dwa łóżka. Jakie było nasze zaskoczenie gdy się okazało, że to był mały apartament. A w sypialni jest łóżko, ale jedno duże małżeńskie. 

-Pójdę i poproszę o inny pokój.-powiedziałam chcąc już iść do recepcji.

-Daruj sobie. Będę spał na kanapie. Zobacz, extra pokój nie wiadomo w jakim stanie mogą być pozostałe. 

Miał rację. Pomieszczenia były w bardzo dobrym stanie. Jasne beżowe ściany. Przedpokój łączył się z małym salonem, w którym stała brązowa miękka kanapa. Naprzeciwko niej znajdował się biała szafka, na której stał telewizor. Łazienka miała cudowną wannę i duży prysznic. Już widziałam, jak zatapiam się w gorącej wodzie pełnej piany. A sypialnia miała bardzo duże łóżko przysłane jasną pościelą z eleganckimi beżowymi dekoracyjnymi poduszkami. Naprzeciw niej stała jasna kremowa komoda z lustrem. Na podłodze leżał miękki, puszysty dywan. 

-Dobra masz rację. - postawiłam małą walizkę obok komody.-Chcesz się pierwszy skorzystać z toalety?

-Nie, możesz iść. Ja wykonam kilka telefonów.

Wzięłam bieliznę i swoją ulubioną różową pidżamę. Napuściłam do wanny bardzo dużo wody i wlałam swój ulubiony żel do kąpieli. W moment w łazience zaczęło pachnieć czekoladą i wanilią. Po czterdziestu minutach pachnąca, ogolona i nawilżona jak nigdy, wyszłam z łazienki. 

-Zamówiłem nam kolację. Będzie za piętnaście minut. Mam nadzieję, że lubisz szpinak.

-Jasne, jestem tak głodna, że zjem konia z kopytami. 

-To świetnie. Idę wziąć prysznic. 

Zjedliśmy kolację, a ja wtedy poczułam jak zmęczona jestem. Położyłam się i niemal natychmiast zasnęłam. Szłam ciemną uliczką. Czułam ogromny strach. Wtedy zobaczyłam zza rogu wystające nogi. Szłam  szybciej w tym kierunku i czułam jak strach zaciska mi szyję i odbiera możliwość oddychania. Na mokrej ziemi obok śmietnika leżało ciało. Te ciało należało do Carla. Zaczęłam krzyczeć i płakać. 

-Lizzie, Lizzie obudź się. Lizzie!-usłyszałam.

Ktoś szarpał moje ciało. I nagle się obudziłam. To był cholerny sen. A w ramionach trzymał  mnie Hugo i kołysał. Łzy płynęły mi po policzkach mimowolnie. To było tak realistyczne.

-Spokojnie to był tylko sen. Już spokojnie.- tulił mnie i gładził po włosach.

-To było takie realne...

Minęło kilka minut nim uspokoiłam się na dobre.

-Jest już okej?-zapytał.

-Tak jest w porządku. Dziękuję.

-Nie ma za co.-powiedział idąc w kierunku drzwi.

-Hugo?

-Tak?

-Mógłbyś spać dziś ze mną? Nie chcę spać sama.

-Tak jasne. 

Wsunął się delikatnie pod kołdrę. Leżeliśmy twarzami do siebie. 

-Opowiesz mi coś?

-Co chcesz bym Ci opowiedział- roześmiał się lekko.

-Coś dobrego. Proszę...

-Okej, okej.

Odchrząknął.

-Był sobie chłopak, który dużo pił i imprezował. Dużo podróżował z racji wykonywanej pracy. Gdy był na spotkaniu z jednym z swoich partnerów biznesowych, zobaczył piękną dziewczynę. I wtedy... 


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro