31

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- Angel, będziesz nas za to uwielbiać do końca życia i dłużej! – krzyknął Louis wchodząc do Paradise, zaciekawiona podniosłam głowę znad faktur.

Za nim weszła reszta gromady, w tym moja przyjaciółka. Moje serce radowało się na widok tak szczęśliwej i radosnej Julii, promieniała będąc z Zaynem. W sumie to samo mogę powiedzieć o nim, byli tak dobraną parą. Trzeba będzie kiedyś wyjść na podwójną randkę.

Jednak moje serce przyspieszyło swój rytm widząc Harrego wchodzącego przez szklane drzwi. No ludzie, czy można wyglądać tak dobrze w czarnych spodniach i flanelowej koszuli w kratę?! Taką umiejętność posiada tylko Harry wraz ze swoimi kumplami. Cokolwiek by nie ubrali to i tak zawsze wyglądają jak spod igły.

 - Bella mia – uśmiechnął się na mój widok Styles i założył okulary przeciwsłoneczne na włosy, które miał dziś związane w uroczy koczek.

 - Angielskie zdrobnienia ci się skończyły to teraz lecisz w innych językach? – zaśmiałam się i odwzajemniłam pocałunek, którym obdarzył mnie brunet.

 - Mówiłem, że cię rozgryzie! – powiedział Liam śmiejąc się.

Spojrzałam w zielone oczy Harrego, wydawał się być czymś bardzo podekscytowany.

 - A tak na serio, to o co chodzi?

Loczek podał mi dużą kopertę, którą trzymał w dłoni. Zmarszczyłam brwi na jej widok. Co w niej jest?

 - Otwórz – zachęcił mnie.

Szybko odkleiłam brązowy papier i wyciągnęłam zawartość. Nagle moje oczy zrobiły się dwa razy większe. Niemożliwe!

Miałam w dłoniach siedem biletów na cholerny koncert Coldplay, który odbędzie się w Londynie za niecały miesiąc! Zaczęłam piszczeć jak nienormalna i rzuciłam się na Stylesa oplatając swoje nogi wokół jego pasa i mocno się przytulając. Zaczęłam składać krótkie pocałunki na jego ustach, a on jakoś specjalnie się temu nie opierał. Reszta uśmiechała się na ten widok.

 - Będę na koncercie moich Słoników?! Zobaczę Chrisa Martina na żywo! Nie wierzę, po prostu nie! – uśmiechałam się szeroko od ucha do ucha, przytuliłam także wszystkich pozostałych chłopaków, a z Julią odtańczyłyśmy nasz taniec szczęścia piszcząc ponownie, tym razem o wiele głośniej.

 - Stary, skoro ona teraz jest taka głośna, to wolę nie wiedzieć co się dzieje jak jesteście sami – stwierdził Zayn uśmiechając się.

Anderson pacnęła go żartobliwie w ramię przywołując do porządku.

 - Matko, Chris na żywo. Ja tego nie wytrzymam, skoro mi się gorąco robi jak patrzę na niego na ekranie telewizora.

Harry zaczął chrząkać znacząco, a ja zaśmiałam się z tego.

 - Kochanie, czyżbyś miał problemy z gardłem? – zapytałam niewinnie żartując sobie z niego.

 - Oh nie, ja po prostu przypominam ci że ja też tu stoję… kochanie.

 - Doskonale sobie zdaję z tego sprawę, po prostu mała zazdrość ci nie zaszkodzi – pocałowałam jego policzek.

 - Aha, czyli na koncert Beyonce mogę iść? – spojrzał na mnie z uniesioną brwią i uśmiechem.

Zamknęłam usta piorunując go wzrokiem, moja własna taktyka przeciwko mnie.

 - Niall? – popatrzyłam na blondyna – Jesteś głodny? Mamy aktualnie tydzień meksykański.

Chłopak uśmiechnął się szeroko na sam dźwięk tych słów.

 - Jasne, że tak! A powiedz mi… czy te kelnerki są wolne? – zapytał uśmiechając się zawadiacko spoglądając ukradkiem na Michelle robiącą kawę.

 - Ekhem… one są… - nie skończyłam swojej wypowiedzi jak do lokalu weszli ludzie. Patrzyliśmy na to wszyscy.

 - Mamusia! – pisnęła mała dziewczynka biegnąc w kierunku lady, gdzie czekała uśmiechnięta Michelle żeby wziąć ją w ramiona. Po chwili postawiła małą na nogi, a zaczęła się witać z wysokim blondynem z dredami sięgającymi mu do pasa.

Z zaplecza wyszła Rose niosąca tacę ze świeżo wypieczonymi muffinkami. Jednak kiedy zobaczyła kogoś, szybko odstawiła to co miała w dłoniach na blat i podbiegła żeby się przywitać.

 - Angie, Angie! – ucieszyła się mała blondyneczka i zaczęła biec w moim kierunku, wzięłam ją na ręce, a ona przytuliła się do mnie mocno. Spojrzałam na Nialla z uśmiechem.

 - Jak widzisz, Horan: jedna z nich jest już szczęśliwą matką i żoną, a druga… - zerknęłam na Rose, która rozmawiała ze swoją dziewczyną – ma już swoją drugą połówkę.

Chłopak westchnął udając załamanie. Moją uwagę jednak zwróciła malutka istotka w tuląca się do mnie z całych sił i opowiadająca o swoim dniu.

Harry’s POV

Patrząc na moją ukochaną Angel piastującą w swoich ramionach tą przesłodką kruszynkę aż uśmiechnąłem się szeroko. Wyglądała jak jej córka, możliwe że to przez ten sam kolor włosów.

Rozpływałem się na ten widok nie mogąc przestać się szczerzyć jak głupi. Uwielbiam dzieci i ona chyba również. Angel byłaby idealną matką, dająca swoim pociechom miłość i ciepło oraz dobre wychowanie.

Tylko dlaczego przed oczami mam teraz moją piękną Angie tulącą do siebie brązowowłosego chłopczyka i dziewczynkę, którzy są małymi wersjami mnie i Angel?

__________________________

Wspominałam już, że nie lubię niedziel?

Jeśli nie to przypomnę raz jeszcze.

Nie lubię niedziel.

Jedno pytanie: chcecie żeby pojawił się dzisiaj prolog nowego opowiadania? :)

Piszcie, oceniajcie, bądźcie, A xx

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro