35
- Chcesz zrobić wejście smoka? Tak po prostu? - dopytywał się Liam patrząc w stronę wkurwionego Zayna.
- Chuj mnie to obchodzi, po prostu chcę się dowiedzieć co za kutas przytula moją dziewczynę - warknął Malik, po czym szarpnął klamkę i pewnym krokiem wszedł do środka.
W sumie mnie też to zastanawiało i irytowało, ale nie byłem tak porywczy i agresywny jak mój kumpel. Wszedłem zaraz za nim do środka w razie gdyby zachciało mu się bić, bo z Zaynem nigdy nic nie wiadomo.
Angel i Julia odwróciły się zaciekawione kto wszedł, bo nagle w całej sali zapanowała cisza. Jednak widziałem, że Malik posłał groźne spojrzenie klientom i chwilę później znów rozległ się szum rozmów i konsumowania.
Anderson jak gdyby nigdy nic podeszła do swojego chłopaka i przywitała się z nim, ale on miał inne plany. Zamiast odepchnięcia jej czy coś w tym rodzaju przyciągnął ją do siebie i zaborczo pocałował jakby chciał oznaczyć co jest jego. Wywróciłem oczami i podszedłem do Angie całując ją czule lecz z nutką namiętności, tak jak lubi i tak jak możemy sobie pozwolić w miejscu publicznym.
- Pozwólcie, że wam kogoś przedstawię - powiedziała blondynka z uśmiechem.
- Ty musisz być Harry - powiedział jeden z tych facetów i wyciągnął do mnie dłoń, uścisnąłem ją kulturalnie - wiele nam o tobie powiedziała, w tych sprawach zawsze była nieco wylewna.
Teraz to już nic nie rozumiałem. Kim oni byli?!
- Już nie przesadzaj, nie pogrążaj jej, patrz jak się zaczerwieniła - drugi facet szturchnął go.
- Harry... i reszta... to są moi bracia, Mick i Keith.
BRACIA?! Serio, tyle szumu o nic? Po prostu nie wierzę, w sumie można by się domyślić, jak się przypatrzeć to jest niezwykłe podobieństwo między nimi a Angie.
- Czyżby wasza mama była miłośniczką The Rolling Stones? - spytał z uśmiechem Niall.
Cała trójka rodzeństwa roześmiała się i pokiwała głowami. Czułem w tym momencie lekkie zażenowanie całą sytuacją. Przez przypadek poznałem jej dwóch braci, którzy wyglądali lepiej od każdego z nas. Moi koledzy pewnie też zdążyli zauważyć, że kobiety w pomieszczeniu raczej pożerają wzrokiem tych dwóch wysokich, opalonych brunetów niż nas. Ich rodzice też muszą być nieźli skoro wyszły im takie dzieci.
- Mick przyleciał ze szkolenia z Miami, jest fryzjerem i ma zakład tu w Londynie, a Keith wrócił z Indii, jest pisarzem podróżnikiem - wyjaśniła Angel.
- Niezła rodzinka - uśmiechnął się Louis i zajął jedno z miejsc przy dużym stole. Reszta poszła za jego przykładem, Rosie przyjęła zamówienia i znów powróciliśmy do rozmowy.
Zwróciłem się w bok spoglądając na radosną twarz Angel. Spojrzała na mnie, a ja odwzajemniłem jej uśmiech. Nie dało się inaczej.
- Kocham cię, tak się cieszę że cię mam - szepnąłem i musnąłem jej dłoń swoimi ustami.
Przy niej jestem jeszcze bardziej ckliwym romantykiem niż zazwyczaj.
- Też cię kocham, mamy dozgonny dług wdzięczności u Zayna i Julii za to, że przypadkowo nas ze sobą poznali - odszepnęła gładząc kciukiem mój wytatuowany krzyż na dłoni.
_________________________
Nie przeszkadza wam ta ilość słodyczy w rozdziałach? To taka cisza przed burzą, a ona powoli nadchodzi...
Zapraszam do czytania mojego drugiego opowiadania I'm Yours, postaram się dzisiaj dodać coś nowego.
A x
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro