42
Harry’s POV
- Serio chłopaki, nie możemy zjeść czegoś w hotelu albo zamówić? Musimy iść na miasto, a jak zlecą się fanki? – marudziłem chłopakom w drodze do windy.
- Jezu, przestań jęczeć Styles. Brzmisz gorzej niż baba czasami – stwierdził Zayn wpychając mnie do windy.
Westchnąłem ciężko i napisałem Angel, że jednak nici z naszej rozmowy na Skype.
Angel ♥: Rozumiem, kochanie. Idź i baw się dobrze z kumplami, ale nie za dobrze. Kocham cię x
To się nazywa mieć wyrozumiałą dziewczynę. Boże, jak ja za nią tęsknię. Za jej uśmiechem, oczami wpatrującymi się we mnie jakby się bała, że zniknę za chwilę, za jej miękkimi i ciepłymi wargami, które uwielbiam całować na powitanie, gdy jeszcze nie jest do końca rozbudzona; za jej ciałem, na które nie ważne co nałoży i tak wygląda oszałamiająco i seksownie. Jednak nie tylko jej fizyczność mnie pociąga. Jeśli ktoś poznał ją bliżej to wie jaka z niej wspaniała osoba pod względem jej charakteru – cierpliwa, wyrozumiała, uprzejma, otwarta… można tutaj mnożyć i mnożyć. Fakt ma też swoje wady jak lekkomyślność czy zbyt szybka ufność wobec ludzi, ale to tylko czyni ją jedyną w swoim rodzaju moją i tylko moją Angie.
- Harry? – Louis potrząsnął moim ramieniem, a ja oderwałem się od myśli o blondynce. Spojrzałem na niego.
- Pytaliśmy czy masz ochotę na kuchnię portugalską, bo gdzieś tu musi być Nando’s, Niall nas o to błaga.
- Jasne, może być – kiwnąłem głową i przejechałem ręką po włosach lekko je mierzwiąc.
Znaleźliśmy się w wielkim hallu ubrani w kaptury i okulary przeciwsłoneczne, ale to i tak była marna ochrona. Jeśli fanki nas zobaczą to i tak podejdą.
Wyszliśmy na zewnątrz hotelu i chwilę pod nim staliśmy czekając aż telefon Liama złapie zasięg GPS.
Z nudów rozglądałem się po otoczeniu chcąc wstawić jakieś zdjęcie na swojego Twittera. Z miernym zainteresowaniem przesuwałem wzrokiem po wysokich wieżowcach w centrum miasta, aż w pewnym momencie się zatrzymałem. Musiałem zdjąć okulary i zebrać szczękę z podłogi, bo nie wierzyłem w to co widzę. Chłopaki skonsternowani moją reakcją podążyli za moim wzrokiem i ich reakcja była taka sama.
- Czy to jest…?
- Nie, to niemożliwe…
- Jak ona się tam…?!
- Co to kurwa ma być?!
Każdy z nas patrzył teraz na gigantyczne zdjęcie, które wisiało na jednym z tych drapaczy. Przedstawiało ono MOJĄ kurwa Angel i jakiegoś typka. Znałem jego mordę, ale byłem w tym momencie zbyt nabuzowany żeby myśleć nad jego tożsamością. Zdjęcie samo w sobie nie wywołało we mnie takich emocji, ale już to że stoi wtulona w niego i mają na sobie TYLKO jeansy napawa mnie dziwnym uczuciem, którego nie mogę podpiąć pod gniew ani nic innego.
- Wow, Angie nic ci nie mówiła że wraca do pracy? Śmiesznie patrzeć na nią w takich włosach jakie miała kiedyś – powiedział Niall.
Wziąłem głęboki oddech i powoli wypuściłem powietrze przez usta.
- Czyżby nasz Haroldzik był zazdrosny? – zakpił żartobliwie Louis kłując mnie łokciem w żebra.
- Oszalałeś? Nie jestem zazdrosny – powiedziałem niepewnie, a on spojrzał na mnie z uniesioną brwią – nie jestem!
Jestem…?
- Chodź stary, idźmy coś zjeść a ty przemyślisz to sobie na spokojnie.
- Muszę do niej zadzwonić, natychmiast – wybrałem jej numer i rozległ się sygnał.
- Tak, Harry? – chyba była nieświadoma tego, że ja wiem. Ciekawe czy w ogóle miała zamiar mi to wyjawić czy udawać głupią?
- Dlaczego mi nic nie powiedziałaś?
Po drugiej stronie zapadła cisza.
- Czyli już wiesz…
- Trudno żebym się nie dowiedział skoro twoje w chuj wielkie półnagie zdjęcie z tym kutasem wisi w centrum miasta – wolałem nie stracić panowania nad sobą, lecz było mi trudno zachować spokój – myślałem, że sobie ufamy!
- Bo ufamy, to miała być niespodzianka!
- Niespodzianka? Zobaczyć twoje zdjęcie z jakimś innym faciem, który przytula cię do siebie jak nie masz na sobie nic prócz tych głupich markowych spodni?!
- To tylko praca, Harry. Postaraj się to zrozumieć, ja… nie chciałam siedzieć tutaj i czekać na ciebie z założonymi rękoma aż wrócisz. Wiesz jakie to trudne? Ty chociaż możesz się oderwać od tego koncertując i zwiedzając, a ja siedzę tylko w Londynie i poruszam się głównie między pracą a domem, to jest moja codzienność! Widocznie wolisz taką a nie inną mnie. To nie była tylko moja decyzja, rozmawiałam na ten temat z braćmi i Julią… Harry, powiedz coś – poprosiła, a ja chyba słyszałem jej pociąganie nosem. Płakała? Jeśli tak to tylko przez ciebie, idioto.
- Angel, wcale nie chcę żebyś myślała że cię ograniczam. Jest chyba wręcz przeciwnie, bardzo chcę żebyś się spełniała zawodowo i prywatnie, na każdej płaszczyźnie. Na najbardziej będąc ze mną. Po prostu ja…
Chłopaki zatrzymali się przede mną, a ja zmarszczyłem brwi nie bardzo wiedząc o co im chodzi. Gestem pokazali coś ponad nami, zadarłem głowę i moja szczęka znów wylądowała na ziemi.
Chyba jeszcze nigdy w życiu tak szybko się nie podnieciłem. Czułem dosłownie, że jeszcze chwila a mój kutas rozerwie moje spodnie.
Miałem przed sobą kolejne wielkie zdjęcie, tym razem była na nim ona… w sportowej białej bieliźnie Calvina Kleina. Nie, to była Calvin Avalon – z zadziornym i zmysłowym uśmiechem, niebezpiecznym błyskiem w oczach oraz lekko roztrzepanymi włosami. Taką ją pamiętam, gdybym dokładnie nie znał anatomii jej ciała nigdy nie domyśliłbym się że to może być moja dziewczyna.
- Halo? Harry? Jesteś tam? – Angel była zaniepokojona nagłym przerwaniem mojego słowotoku.
- Tak… jestem… chyba już ci wybaczyłem – na te słowa moi kumple wybuchli śmiechem, bo doskonale wiedzieli (i widzieli) co się ze mną teraz dzieje – po prostu stoję gdzieś na ulicy pełnej ludzi i spoglądam na twoje roznegliżowane zdjęcie. I jak ja mam w takim momencie skupić się na swojej robocie, jak ty mi tutaj wyskakujesz z takim czymś?!
Jej stan momentalnie się zmienił, wyczułem to przez telefon słuchając jej ciężkiego oddechu.
- Harry… podoba ci się? Bo ja dostałam jeszcze jedną propozycję, Agent Provocateur chciało bym promowała ich nową kolekcję. Ale to już tylko za twoją zgodą, bo sam wiesz jakie mają rzeczy…
- Kurwa, Cavendish! Wiesz co? Doprowadziłaś mnie do szaleństwa, a nie mam co z tym nawet zrobić bo nie jestem blisko hotelu! – powiedziałem rozpaczliwie – ani ciebie!
Serio, muszę jak najszybciej pozbyć się ucisku w spodniach bo inaczej eksploduję, a Angel mrucząca mi do słuchawki o takich rzeczach wcale nie pomaga. Plus wyobrażenie jej w tej wyzywającej i kuszącej bieliźnie. Fakt, że nie widzieliśmy się jakieś trzy miesiące tak samo! Jestem nabuzowany, podniecony i zły z tego powodu jak cholera.
- Hmm… cieszę się, że wciąż tak na ciebie działam – zaśmiała się kokieteryjnie.
Właśnie weszliśmy do restauracji, a ja nie patrząc na chłopaków pomknąłem w stronę męskiej łazienki. Na szczęście nie miała ona kabin tylko wchodziło się do niej pojedynczo. Zamknąłem drzwi na klucz. Drżącymi dłońmi ściągnąłem szybko z siebie okulary i kaptur, spoglądając w lustro widziałem że jestem zarumieniony z podniecenia.
- Kurwa, wiesz jak cię nienawidzę? – warknąłem odpinając pasek i spodnie. Spuściłem je do połowy ud razem z bokserkami.
Chwyciłem swoją męskość masując ją dłonią.
- Teraz możesz do mnie mówić – wychrypiałem i ku swojemu zdziwieniu usłyszałem jej urywany oddech w słuchawce – czy ty…?
- Tak, kurwa – tak rzadko przeklinała, ale to było cholernie seksowne – powiedz, co mi zrobisz jak się spotkamy?
Zacząłem mówić do niej niskim, ochrypłym z pożądania głosem.
- Rzucę cię na łóżko, będę powoli rozbierać z koronkowej bielizny z niczym się nie spiesząc obdarzając twoje idealne ciało pocałunkami, będę ściskać twoje piersi słuchając cichutkich jęków, które wydajesz prosto do mojego ucha i ciągnąc końcówki moich włosów – kurwa, jakie to sprośne ale wyzwalające – potem skupię całą swoją uwagę na sprawieniu ci przyjemności moim językiem i w dodatku palcami, bo wiem że to uwielbiasz. Gdy już będziesz wystarczająco mokra wbiję się w ciebie swoim dużym i twardym penisem sprawiając, że będziesz błagać o więcej.
Słysząc jej tłumione jęki w słuchawce czułem, że dłużej już nie wytrzymam. Wsłuchiwałem się tylko w jej odgłosy przeżywania orgazmu i sam poczułem nagle ciepłą substancję na swojej dłoni i odprężenie.
Westchnąłem ciężko i oparłem się głową o ścianę.
- Dalej mnie nienawidzisz? – zapytała zaczepnie chichocząc.
- Zmienię zdanie dopiero jak będę miał cię w swoich ramionach. Kochanie wiem, że chciałabyś jeszcze trochę pogadać ale właśnie jestem w toalecie w Nando’s i chłopaki pewnie zaczynają się albo ze mnie śmiać albo martwić co się ze mną dzieje – podszedłem do umywalki i zacząłem się ogarniać.
- Tak, rozumiem… serio, Styles?! Zrobiłeś to w … yhh, nie ważne! Czyli ja teraz mogę wrócić do pracy. George pewnie zastanawia się czemu tak długo zajmuje mi przyniesienie z zaplecza filtrów do kawy.
Mimowolnie otworzyłem usta ze zdziwienia.
- Że co?! Jesteś w Paradise i właśnie…? Nie wierzę! Kim jesteś i co zrobiłaś z moją Angel? – uśmiechnąłem się szeroko nie mogąc uwierzyć w jej zachowanie.
- Wciąż tutaj jest i radzi sobie jak może z tęsknotą za całym tobą, dosłownie całym.
- Przestań mnie prowokować, wiesz że dużo nie trzeba. Odezwę się po koncercie, dobrze? Już za tydzień będę w Londynie, już niedługo. Kocham cię maleńka, pamiętaj o tym.
- Wiem, Harry… kocham cię, do usłyszenia – rozłączyłem się i szybko doprowadziłem się do ładu i wyszedłem z łazienki.
Usiadłem przy stoliku i napotkałem szerokie uśmiechy chłopaków. Jako, że zamówili mi jedzenie wpakowałem sobie do buzi kawałek kurczaka.
- No co? – powiedziałem z pełną buzią.
- Nic, nic. Widzę, że zgłodniałeś po rozmowie – rzucił Zayn, wywróciłem oczami lecz lekko poczerwieniałem.
- A weź kurwa… zajmij się lepiej swoim jedzeniem.
___________________________________
Nie jestem pewna czy ta ich rozmowa mi wyszła... jednak nie mogłam się powstrzymać nie dodając tutaj takiej sceny :D
Powoli zaczynam mieć z głowy martwienie się o oceny końcoworoczne. Został mi jakiś tydzień szkoły co z jednej strony cieszy, a z drugiej bardzo dołuje... bo matura.
Btw. kocham ten fandom. To jaki dzisiaj jest szał na Twitterze na temat tytułu piątej płyty chłopaków, po prostu masakra! Siedzę i się śmieję czytając wymyślone przez fanki nazwy piosenek, które głównie opisują sytuacje z ostatniego okresu. Sztos, sztos i jeszcze raz sztos.
Czytajcie, komentujcie i głosujcie!
Wasza A x
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro