46

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

 

 - Ty i ten twój parisian chic – przewróciłam oczami widząc moją przyjaciółkę.

Właśnie wysiadałyśmy pod hotelem, w którym zameldowany był zespół. Żeby Paul, ich menager się nie czepiał wzięłyśmy dla siebie osobne pokoje. I tak jestem pewna, że nie będziemy spać oddzielnie z Harrym. Julia, ze względu na swoją miłość do mody nawet po locie samolotem musiała wyglądać jak Paryżanka – szpilki, plisowana spódniczka, koszula i płaszczyk. Do tego czerwone usta i okulary muchy. Wyglądała jakby się urwała z Montaigne Avenue, gdzie aktualnie najbardziej by pasowała.

 - Hej, ty też nie masz na sobie dresów Angie – skomentowała patrząc jak boy hotelowy idzie w naszą stronę. Spojrzałam na swoje ubrania i nie mogłam się z nią nie zgodzić – co jak co, ale tutaj nie można wyglądać jak włóczęga. Wystarczyły czarne szpilki, czarne spodnie, biała koszula, szary płaszcz i szalik z kolekcji Burberry.

 - Nie pomyślałabym, że ulokują ich w tym właśnie hotelu – spojrzałam w górę na paryskiego Ritza – ładnie im się powodzi... uważaj, to Louis Vuitton a nie jakaś podróbka żebyś traktował ją jak śmieć!

Krzyknęłam po francusku do tego chłopaka, który zabierał nasze walizki.

 - A niby to ja jestem ta rozpieszczoną i wybredną – powiedziała Julia z uniesioną brwią.

*

 - Wiadomo o której skończą próbę? – spytałam brunetki poprawiającej swoje loki przed lustrem w złoconej ramie.

 - Zayn mówił coś o wspólnym obiedzie więc pewnie niedługo powinni tutaj być, a co? Tęsknisz za Harrym... czy może jego pewną częścią ciała? – zaśmiała się głośno.

 - Mówisz tak jakby tobie tego nie brakowało, pamiętaj że ja nie zapomniałam tego co wyście robili na kanapie... a potem u Louisa – teatralnie udałam wzdrygnięcie się.

Wycelowała we mnie czerwoną szminką.

 - Ej ej ej, wypraszam sobie! Wy nie byliście lepsi, ich ściany są niezwykle cienkie.

Rzuciłam w nią poduszką i zniknęłam w łazience przy akompaniamencie przekleństw brunetki na temat jej zburzonych loków.

*

Gdy już ogarnęłyśmy się po podróży zjechałyśmy na dół windą, gdzie ponoć w wielkim hallu mieli czekać na nas One Direction. Kiedy winda zjechała do lobby i otworzyła się bezszelestnie naszym oczom ukazali się oni. Jednak cała moja uwaga skupiła się na brunecie, który uważnie lustrował mnie wzrokiem gryząc dolną wargę.

Wpadłam z uśmiechem w jego ramiona, a on przygarnął mnie mocno do siebie tuląc.

 - Witaj, miłości – szepnął mi do ucha przegryzając lekko jego płatek.

 - Cześć, kochanie – spojrzałam w jego szmaragdowe oczy i pogłaskałam po policzku, złożył na moich ustach pełen tłumionej tęsknoty pocałunek, który ochoczo odwzajemniłam.

 - Zakochańce, wy będziecie siebie mieli przez całą noc więc oderwijcie się od siebie łaskawie, bo jeszcze chwila a będziecie szukać ustronnego miejsca. Do was też to mówię, państwo Malik – powiedział Louis donośnie.

Zaśmiałam się ze słów Tomlinsona. Dopiero teraz rzuciło mi się w oczy jak elegancko i zarazem seksownie wyglądał mój facet: jego ulubione brązowe sztyblety, czarne rurki, biała rozpięta koszula oraz czarny płaszcz.

 - Ty wyglądasz o wiele lepiej, mała – rzucił Harry, na co się zarumieniłam bo przyłapał mnie na przyglądaniu się mu... a raczej rozbieraniu go wzrokiem.

Dałam mu żartobliwego kuksańca w bok i splotłam swoją dłoń z jego, a on ucałował zewnętrzną stronę mojej.

 - Kocham cię Aniołku.

 - Kocham cię Harry.

*

 - Widzę, że moją subtelną prośbę o ładny ubiór potraktowałaś hmm... całkiem poważnie – Styles wypuścił głośno powietrze z ust patrząc na mnie. Znałam go już trochę i mogłam stwierdzić, że mu się spodobało to co widzi... może nawet ciut za bardzo, bo się zarumienił. A to u niego oznaka podniecenia.

 - Uwierz mi, że Anderson prędzej by mnie spięła z grzejnikiem niż wypuściła z pokoju w jeansach – powiedziałam i pocałowałam bruneta.

Miałam na sobie białą obcisłą sukienkę sięgającą mi do połowy uda z odkrytymi plecami i rękawkami ¾. Do tego beżowe sandałki na wysokim obcasie, czerwone usta i nisko upięty koczek z kilkoma pasmami włosów okalającymi moją twarz.

 - Ale wyglądasz gorąco!

Przesunął swoimi palcami po całej widocznej linii kręgosłupa, a ja zadrżałam. Zbliżyłam się do jego ucha.

 - Nie mam na sobie stanika – zamruczałam całując go dyskretnie w szyję, jak dobrze że ma takie długie włosy które to zasłaniają. Jednak hall Ritza nie jest odpowiedni na takie sceny.

Z wytrzeszczonymi oczami spojrzał na moje piersi, a ja pacnęłam go widząc że chce sprawdzić to dłonią.

 - Nie, nic nie widać bo sukienka ma wbudowany stanik, stary zboczeńcu – syknęłam odpychając jego wścibską rękę.

Kątem oka zauważyłam jak z windy wysypali się chłopacy wraz z Julią, którą obejmował Zayn. Znów wyglądali jakby szli na pogrzeb, cali na czarno.

 - Zboczony może i jestem, ale nie stary i mam zamiar ci to później udowodnić – odpowiedział i uszczypnął mnie w pośladek, na co pisnęłam a wszyscy, którzy do nas dołączyli parsknęli śmiechem.


_____________________________________

Wróciłam! Stęsknił się ktoś?

Rozdział pisany na szybko, bo o 17 wróciłam z matury z wosu rozszerzonego. Wypracowanie na temat ładu multipolarnego, why not?

Zostały mi tylko dwa ustne egzaminy, jak dobrze.


A teraz uciekam do kumpeli na małą imprezę dla zrelaksowania się po tym napiętym tygodniu pełnym wrażeń. Co jak co, ale trzy omdlenia przed maturą z polskiego można uznać za ciekawe przeżycie!


All the love my ladies, A xx

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro