53

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- Boże, Harry! Nie możesz się pospieszyć?! - krzyczałam na swojego narzeczonego, który wlókł się do taksówki.

 - Przestań wrzeszczeć, kobieto! Wiążę włosy, bo mnie denerwują! Jesteś przed okresem czy jaka cholera cię dopadła? - powiedział Styles, a ja jak na wredną osobę przystało trzasnęłam mu drzwiami przed nosem i zablokowałam je z chamskim uśmieszkiem.

Westchnął i zrobił minę typu "serio, kurwa?". Wzruszyłam ramionami z udawaną bezradnością. Siedział ze mną Niall, który uwieczniał ten moment i śmiał się do rozpuku.

Ale jak tak stał to zaczął przyciągać zbyt dużą uwagę i zlitowałam się nad nim i otworzyłam mu te drzwi.

 - Nie mogłeś tego zrobić tutaj? - zapytałam, gdy już ruszyliśmy na lotnisko Charlesa de Gaulle'a.

 - Ja się do ciebie nie odzywam, bo mnie za chwilę zagryziesz - rzucił i wlepił wzrok w szybę.

Przewróciłam oczami i zajęłam czymś myśli. Lecz po jakiś dziesięciu minutach poczułam jego dłoń splatającą się z moją i gładzącą ją. Przegryzłam wargę próbując stłumić uśmiech cisnący mi się na usta.

Wiedziałam. My nie potrafimy się na siebie długo złościć.

*

 - Nareszcie! Londyn! - cieszył się Louis siedząc już w samolocie i kładąc głowę na ramieniu Nialla, który zepchnął ją z siebie od razu.

Dostałam miejsce między Harrym, a Julią.

 - Weź się nie odzywaj, co? - burknął Liam, a każdy z naszych wybuchł śmiechem.

Dlaczego? Otóż trafiło mu się miejsce obok matki z płaczącym dzieckiem. Payne przepada za dziećmi, lecz gdy traci cierpliwość to robi się nieprzyjemnie. Posłałam mu współczujący uśmiech w momencie, kiedy to dziecko zainteresowało się jego konsolą PSP.

 - Oho, nasz tatuś traci kontrolę - stwierdził Harry.

 - Ty też byś stracił - powiedziała Julia.

 - Nie może być aż tak strasznie... - dopowiedział Zayn zerkając na Payno.

 - Ah, tak? To może chcesz się zamienić z nim miejscami? - zapytałam cwaniacko.

Malik popatrzył na mnie spod byka i pokręcił głową. Sam wyglądał w tym momencie jak dziecko, aż wyszczerzyłam się do niego szeroko.

 - Muszę pilnować swojej dziewczyny – oświadczył patrząc na nią z zawadiackim uśmieszkiem.

 - Jestem już dużą dziewczynką i poradzę sobie te trzy godziny bez ciebie – podpuszczała go Julia.

 - Ostatnio mówiłaś co innego... - spojrzał na nią z uniesioną brwią – mała dziewczynka potrzebuje swojego tatusia.

Spojrzałam na Zayna i strzeliłam tzw. facepalm.

 - Zen, jesteśmy w samolocie i uwierz mi, że ludzie dookoła oraz ja tym bardziej, nie chcemy słuchać o waszych relacjach i preferencjach łóżkowych.

 - Ja chcę, mów za siebie – stwierdził Harry opierając sobie podbródek na dłoni.

Wzniosłam oczy ku górze i westchnęłam ciężko. Sięgnęłam po słuchawki i spojrzałam na swojego narzeczonego.

 - Jasne, jeszcze do łóżka im wejdź – założyłam je włączając sobie album Janis Joplin.

To będzie długa droga do domu.

________________


Zlinczujcie mnie za to, że wczoraj nie było rozdziału. Zezwalam!

Znaczy się była połowa, pisana w trakcie imprezy. Lecz później byłam nie w stanie, żeby go skończyć a dzisiaj byłam na spływie kajakowym.

Nie ma to jak dwie dziewczyny na resztę samców alfa. Nic nie musiałyśmy robić, oni nosili kajaki i generalnie się męczyli. Od samego początku nie miałam ochoty płynąć, ale później zmieniłam zdanie widząc swojego partnera do wiosłowania... wierzcie mi na słowo, serio :D


Do następnego, A x

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro