61

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

 - Komu mam wpierdolić? – drzwi od mieszkania Louisa i Harrego otworzyły się z hukiem, a do środka wpadła nabuzowana Julia.

 - Julia... spokojniej, proszę cię – próbował uspokoić ją Zayn.

Zwróciła się w jego stronę w walecznej pozie, a on uniósł dłonie w obronnym geście i szybko przemknął obok niej i usiadł na kanapie.

 - Masz u mnie piwo, widzieć Malika pod pantoflem laski to jak przedwczesny prezent bożonarodzeniowy – stwierdził Louis śmiejąc się z Mulata.

 - Dzięki za wsparcie, stary.

 - Dla ciebie wszystko, bracie – odpowiedział Tomlinson kładąc sobie dłoń na sercu.

Podniosłam wzrok na Julię znad szklanki z whisky.

 - Zgadnij kto wrócił do Londynu... - zrobiłam dramatyczną pauzę – Victor! Fajnie, nie?

Wytrzeszczyła oczy i aż przysiadła obok swojego chłopaka.

 - Co takiego? – potarła twarz nagle zmarnowana – To ja też poproszę szklaneczkę.

 - Czekamy na świeżą dostawę, bo ta tutaj ma niezwykle duże pragnienie na ten trunek.

 - Wypiłaś całą butelkę?! – krzyknęła Julia trzymając w dłoni pustą litrową butelką whisky Jameson.

Zmarszczyłam brwi patrząc na nią. Dobra, byłam już wcięta ale nie do takiego stanu by nie wiedzieć co się dzieje dookoła mnie.

 - Nie, w sumie większość wypiła ona i Harry. Ja pomogłem, niech ci będzie – Louis i Julia mierzyli się chwilę groźnymi spojrzeniami, by nagle wybuchnąć śmiechem.

 - Jesteście niemożliwi, poza tym siedzicie po cichu. Tak nie można przecież, bo co to za impreza – brunetka podeszła do laptopa Tomlinsona i włączyła jakąś składankę ze Spotify.

 - Bo to nie jest impreza i ty dobrze o tym wiesz – burknęłam opierając się o Harrego.

 - Czyli teraz Louis będzie miał głośno w mieszkaniu, współczuję kochany – uśmiechnęła się wrednie.

Przewróciłam oczami i wyłączyłam się z ich rozmowy odpływając myślami w nieokreślonym kierunku...

 - No, nareszcie! Co wy tą whisky pędziliście własnoręcznie? – Julia wystrzeliła z kanapy i chwyciła zawiniątko z dłoni Nialla i postawiła je na stoliku. Chciała też zabrać te od Liama jednak on jej na to nie pozwolił.

 - Nie! Wiecie co ja trzymam w dłoniach? Rzecz najcenniejszą na świecie... – powiedział wzniosłym tonem i otworzył skórzaną szkatułkę.

Jezus, on tam ma Świętego Graala czy jaką cholerę?

Jednak, gdy zobaczyłam zawartość pudełka aż otworzyłam usta ze zdziwienia. Tej butelce trzeba było pokłony składać.

 - Liam... skąd ty ją masz? – zapytałam cicho, pozostali mieli takie same zdziwione miny.

 - Przypomniało mi się, że dostaliśmy ją na jednej z imprez promujących płytę od faceta reprezentującego tą markę. Aż żal jej nie wypić, Louis dawaj szkło i lód. Tej ślicznotki nie zabijamy niczym innym.

Tak, dalej mówimy tutaj o butelce whisky. Ale nie byle jakiej, bo to była Yamazaki Single Malt Old Whisky! Najlepsza whisky na świecie roku 2015, a jeszcze zależy ile miała lat...

 - Liam? Ilu letnia jest ta świętość? – zapytałam powoli.

Spojrzał na mnie wyglądając jakby zaraz miał się wzruszyć.

 - 25-letnia – powiedział, a wszyscy zaklęli głośno.

Szybko dostaliśmy szklanki z tym trunkiem i wznieśliśmy toast.

 - Za przyszłość, niech będzie tak metaforycznie – oświadczył Harry, spojrzałam na niego i uśmiechnęłam się.

Gdy spróbowałam trochę przymknęłam oczy i westchnęłam głośno.

 - Teraz rozumiem o co tyle krzyku – szepnęłam.

 - Wyglądasz jakbyś miała dostać orgazm, Angie – stwierdził Louis.

 - Chyba dostałam – potwierdziłam jego teorię, a on zachichotał. Harry walnął go w ramię żartobliwie.

 - Dobra, a teraz powiedz nam dlaczego porzuciłaś Paradise – przypomniał mi Niall.

Odstawiłam szklankę na stolik i usiadłam po turecku na kanapie, Harry chwycił mnie za dłoń gładząc kciukiem jej wierzch.

 - Nie chcę się nad tym rozwodzić i rozdrapywać ran, bo to nie należy do wspomnień które przywołuję z przyjemnością. Zaczęło się dwa lata temu jak dostałam pracę, Victor był niezwykle chętny by mi ją dać. Wtedy wydawało mi się dziwne, że odrzucił faceta który miał ponad 10-letnie doświadczenie i był po odpowiednich studiach, a przyjął mnie. Lecz później wszystko się wyjaśniło, gdy... kiedyś musiałam zostać po godzinach i dokończyć jakąś robotę, przyszedł on i zaczął się przystawiać. Wyczułam alkohol, ale nie chciałam być wobec niego niegrzeczna, w końcu to był mój szef. Niestety, dopiął swego na zapleczu restauracji... siłą wpychał mi do gardła swojego... - głos mi się załamał, bo nigdy nikomu nie mówiłam aż takich szczegółów. – Przepłakałam całą noc, a przecież musiałam rano pojawić się w pracy. I kiedy już tam przyszłam, on zachowywał się tak jakby nic się nie stało. Uśmiechał się, pomagał przy dostawach, rozmawiał z klientami... przykładny szef. Jednak jego demony znów się pokazały któreś tam nocy, tylko tym razem posunął się dalej... czułam się taka brudna i nic nie warta, jak dziwka. Trwało to do tego incydentu z Cassandrą, czyli w sumie rok. I nie robił tego tylko mnie, Rose i Michelle też przez to przeszły. Jakoś w czasie zbiegł się też mój „związek" z Jamesem. Znaliśmy się wcześniej, już nawet jako Calvin go znałam. I wtedy stało się coś dziwnego, bo nagle Victor zaczął rzadziej bywać w Paradise, często wyjeżdżał w podróże służbowe, zrobił się jeszcze bardziej tajemniczy i skryty... aż do teraz, ostatni raz widziałam go pół roku temu. Udało mi się nawet o nim zapomnieć, ale teraz ciężko mi z tym że zostały tam dziewczyny... kto wie co może mu teraz przyjść do głowy. No, historia bardzo ciekawa, nie powiem że nie – wymusiłam uśmiech i chwyciłam drżącą ręką za szklankę, z której wypiłam resztkę trunku.

Całe towarzystwo nie odzywało się przez długi czas.

 - A czy... masz jakieś... ślady? Poza tymi na psychice? – zapytał Liam bardzo cicho.

Wstałam i z lekkim ociąganiem uniosłam bluzę Harrego, którą miałam na sobie ukazując nagie plecy.

 - Możesz podejść, Liam? – gdy już to zrobił, kontynuowałam – od prawej łopatki mniej więcej na skos... czujesz?

Widzieć nic by nie zobaczył, ale gdy przejedzie się palcami tak jak wskazałam to da się wyczuć nieregularne, wypukłe linie ciągnące się aż do nerek.

 - To jest po... po tym co myślę? – niedowierzał, a ja nie miałam mu tego za złe.

 - Tak, skórzany pas. I to nie miało nic wspólnego z odczuwaniem satysfakcji, wierzcie mi na słowo.

Opuściłam bluzę i powróciłam na sofę, Harry przytulił mnie mocno do siebie i wtulił głowę w zagłębienie mojej szyi. Głaskałam go uspokajająco po włosach.

 - Wygląda to tak jakby to Styles potrzebował pocieszenia – próbował rozładować atmosferę Niall.

Posłałam mu delikatny uśmiech, żeby nie czuł się źle.

 - Jest okej, cieszę się że mogłam się komuś o tym wygadać i że byliście tymi osobami.

 - Dlaczego nie powiedziałaś mi o tym wcześniej? – zapytała nagle Julia, wyglądała na lekko urażoną tym faktem.

Zerknęłam na nią, była taka... wyprana z emocji. Jak nie ona.

 - Nie miałam odwagi, było chyba jeszcze za wcześnie. Nie byłam gotowa, przepraszam cię... - głos znów mi się załamał, a do tego doszły łzy płynące swobodnie po mojej twarzy, moczące ubranie.

Przytuliła mnie mocno również płacząc. Chłopcy byli chyba trochę zdezorientowani i bezradni widząc dwie ryczące dziewczyny na skraju załamania. Szczególnie mój brunet oraz Zayn, którego aż rwało żeby pocieszyć i przytulić swoją ukochaną.

Jedynym powodem mojego nie popadnięcia w obłęd był Harry i jego obecność.

 - To co? Kto ma ochotę na kolejny orgazm? – tymi słowami Louis próbował rozładować atmosferę i udało mu się to, bo nagle został obrzucony poduszkami i żartobliwymi obelgami.


__________________________________

Znalazłam swoją bliźniaczkę na Wattpadzie, xzapper mogę pójść za ciebie na to wesele, ty o tym dobrze wiesz :D


Uciekam spać, A x

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro