71

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- No chodź kurwa, ostatnie dni swojej kawalerskiej wolności zamierzasz przesiedzieć przed telewizorem? – Louis spojrzał na mnie z niedowierzaniem.

Czy to aż takie dziwne, że wolę zostać w piątkowy wieczór w domu z narzeczoną oglądając jakiś film i miziać się na kanapie?

- A czemu nie? Nie chce mi się nigdzie wychodzić – na potwierdzenie swoich słów otworzyłem puszkę piwa i upiłem łyk – ja nie odbieram tego tak jak wy. Nie mogę się doczekać tego, że poślubię Angie.

- Kiedy zrobiłeś się taki sentymentalny? – zapytał Zayn.

- Gdyby waszego patrzenia na świat nie przysłaniały wam cycki i plusy bycia sławnym to byście zauważyli, że od zawsze taki byłem tylko nie będę gadać na prawo i lewo, że lubię popłakać na filmach romantycznych i wtulać się w swoją narzeczoną gdy śpimy na łyżeczki – powoli miałem już dość swoich kumpli, uparci jak zawsze kiedy chcą osiągnąć swój cel.

Zaczęli się przekrzykiwać każdy przez każdego i zaprzeczać moim słowom oraz przy okazji swoim, kiedy nagle ucichli widząc Angel wychodzącą z sypialni.

Momentalnie uniosłem się z sofy widząc ją tak... wystrojoną. Miała na sobie bardzo krótką i bardzo obcisłą czarną sukienkę uwydatniającą wszystkie jej idealnie proporcjonalne krągłości. Blond włosy spięła w wysokiego kucyka, a elementem makijażu który był najbardziej zauważalny to czerwona szminka na ustach. Całości dopełniały niebotycznie wysokie klasyczne czarne Loboutiny z czerwoną podeszwą.

Skłamałbym, gdybym teraz powiedział że nie podniecił mnie widok Angel w takim wydaniu. Oh nie, aż poczułem lekki dyskomfort spowodowany zmniejszeniem miejsca w bokserkach.

- Wy-wybierasz się gdzieś? – wędrowałem spojrzeniem po jej ciele, dłużej zatrzymując wzrok na bardziej interesujących częściach sylwetki.

Odwróciła się tyłem do mnie z zamiarem sięgnięcia po torebkę, a ja aż nie mogłem powstrzymać jęku wydobywającego się z moich ust, kiedy ujrzałem jej całkowicie nagie plecy. Tak, ta sukienka była bardzo kusa.

- Tak, do Londynu przyleciały moje dawne koleżanki z branży i wyciągają mnie na imprezę. Traktują to jako wieczór panieński.

Wstałem z siedzenia i podszedłem do niej. W tych butach była ze mną równa wzrostem.

- Miałem nadzieję, że ten wieczór spędzimy razem.

- Boże, Styles. Brzmisz jak obrażona nastolatka, jeszcze będziemy mieli czas na zaleganie na kanapie i podawanie ci chusteczek podczas oglądania „Pamiętnika".

Chłopcy zagwizdali i zaśmiali się na odpowiedź Angie, a ja tylko wywróciłem oczami.

- Taksówka czeka, kocham cię i miłej zabawy – cmoknęła mnie krótko w usta i sekundę później obserwowałem jak ona i jej prowokacyjnie kiwająca się na boki kitka wychodzą z mieszkania.

To by było na tyle jeśli chodzi o wspólne spędzanie czasu.

- Okej, Liam wyciągaj nasz ekwipunek – oświadczył Louis, gdy trzasnęły drzwi wejściowe.

Payne nie wiem skąd wyciągnął trzy litrowe butelki wódki. Matko, ładnie to zaplanowali. Niall nucąc „Little Black Dress" rzucił we mnie jakimiś ubraniami, czym okazały się czarne rurki i czarna koszula. Dopiero teraz zauważyłem, że wszyscy byli ubrani w tym kolorze.

- I zetrzyj tą szminkę z buzi – Horan przejechał palcem po moich wargach, odpędziłem jego dłoń i mamrocząc przekleństwa w ich stronę ruszyłem się przebrać.

*

- Nawet nie wiecie jak was nienawidzę – powiedziałem pijąc nie wiem który z kolei kieliszek. Wódka wchodziła mi niezwykle dobrze i to źle zwiastowało.

- Nienawiść i miłość to ponoć kuzynki – stwierdził Louis filozoficznie, na co spojrzeliśmy się na niego dziwnie.

Co jak co, ale jemu to takie sentencje zwykle do głowy nie przychodzą. Tym bardziej nie w takim stanie.

- Jak ty coś powiesz... - pokręcił głową Zayn.

Jakiś czas później, kiedy trzecia butelka była już na wykończeniu, Liam podniósł się z fotela. Chwiejnie, ale wstał. Rety, zdążyło się już całkowicie ściemnić na dworze. Ale co tu się dziwić, dobiegała północ.

- Zarządzam wyjście do klubu.

Zespół przyznał mu rację krzycząc coś głośno. Ja im nie wtórowałem, bo i tak tego nie uniknę.

Przez mój pijany umysł nie mogłem stwierdzić czy upłynęło pięć minut czy pięć godzin od jego pomysłu, ale znaleźliśmy się w limuzynie która miała nas zawieźć na jakąś imprezę.

- Tylko nie klub ze striptizem... Angie mnie zabije, wykastruje i pobije. Niekoniecznie w takiej kolejności – wybełkotałem.

- Jest poważnie, stary. Nie martwisz się o swoją reputację wśród fanów czy paparazzi, ale o to, że twoja laska się na ciebie wkurwi kiedy przez chwilę popatrzysz sobie na wyginające się przed tobą kotki – roześmiał się Tomlinson odbierając jointa od Malika i zaciągnął się nim solidnie.

Przeszedł on do następnej osoby, czyli Nialla który również nie odmówił. I tak jeszcze przez Liama trafił do mnie. Nie byłem wielbicielem marihuany, ale tej nocy potrzebowałem oczyszczonego umysłu ze wszelkich zmartwień, a ten słodki dym miał mi to zapewnić.

Wreszcie zatrzymaliśmy się gdzieś i wysiedliśmy z pojazdu. Oślepił mnie błysk fleszy aparatów i krzyki jakiś ludzi, zapewne fanek. Ledwie zdawałem sobie sprawę z tego co mnie otaczało i gdzie idę, ale jakoś udało mi się z pomocą ochrony lokalu wejść do środka. W tym stanie nawet nie mogłem stwierdzić, czy kiedykolwiek tutaj byłem. Ale nie było mi to potrzebne do szczęścia. Czułem się taki beztroski i zadowolony z życia. Nawet żadne wyrzuty sumienia wobec Angel mnie nie nękały. W końcu ona teraz też się gdzieś świetnie bawi beze mnie.

- Styles, pijemy! – krzyknął Zayn wciskając mi w dłoń kieliszek, gdy już znaleźliśmy się w loży.

Ostatnie co zarejestrowałem jeszcze w miarę kontaktującym umysłem to kolejne kieliszki niebieskiego alkoholu czym pewnie było kamikadze, po sposobie w jakim piliśmy oraz wyciąganie mnie na parkiet przez Nialla i Liama.

A miałem siedzieć w domu i wzruszać się na „Titanicu".

__________________________________

Jak mówiłam, tak jest.

Happy #HarryAppreciationDay ♥

Z tej okazji miałam nawet aż trzy sny z Harrym w roli głównej: Hazza przytulający, Hazza imprezowy i Hazza tańczący macarenę :D

Przeraża mnie to, że we śnie Harry tulący mnie do siebie był taki wspaniały. Serio, ten sen był mega realistyczny. To co musi być na żywo...?

A x

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro