9

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- Harry... - powiedziałam cicho, lecz on mi brutalnie przerwał.

- Dość! Nie chcę tego słuchać! Jak mogłaś mi to zrobić, Angel?! Po tym co ci wczoraj wyznałem w tej cholernej altanie? Nie chcę cię znać, zniknij z mojego życia - powiedział podniesionym tonem, lecz gdy nasze spojrzenia (moje pełne łez i szoku, jego wściekłe i zranione) się spotkały, nie miał już takiego pewnego głosu i ostatnie zdanie wypowiedział łamiącym się od nadmiaru emocji tonem.

Szybko opuścił kuchnię i po chwili usłyszałam trzaśnięcie drzwi wejściowych.

Nie mogłam opanować potoku łez płynących z moich oczu. Niall, który siedział najbliżej przytulił mnie do siebie mocno pozwalając moczyć mu koszulkę. Po dłuższej chwili trochę się uspokoiłam i odsunęłam od niego.

- Twoja koszulka pachnie pina coladą - stwierdziłam pociągając nieelegancko nosem. Reszta zachichotała cicho, do tej pory nikt się nie odezwał.

- Co się stało poprzedniej nocy? - odważyłam się w końcu zadać to pytanie.

Wszyscy spojrzeli po sobie.

- Hmm... kiedy wróciliście z ogrodu to byliście tacy zadowoleni, jakbyście się tam upalili dobrym towarem, jak masz namiary to mi możesz potem podać - uśmiechnął się konspiracyjnie Louis.

- Do rzeczy, Tomlinson - przewróciłam oczami, ale nie mogłam powstrzymać uśmiechu.

- Zaczęliśmy pić, dużo pić i grać w beerponga. Tańczyliśmy, graliśmy na konsoli i w twistera, a potem... była gra w butelkę. Jakieś laski na to wpadły, zaczęły wszystkich namawiać no to jak odmówić takim du... nieważne, dołączyłaś z nami i było naprawdę fajnie i przyzwoicie, zaznaczam! Choć jedna tak się w pewnym momencie rzuciła na Horana, że wylała mu na koszulkę swojego drinka, już wiemy dlaczego tak słodko pachnie - zachichotał.

Do głowy przyszło mi jedno.

- A gdzie był wtedy Styles?

Louis podrapał się po głowie.

- Siedział na tarasie z jakąś dziewczyną, nie zapraszałam jej. Wyglądało to jakby przyszła z nim, jak stali na zewnątrz to chyba się kłócili, potem się do niego przytuliła... więcej już nie widziałam, bo zawołałaś mnie żebym z tobą zaśpiewała w karaoke - powiedziała brunetka.

- A jak ona wyglądała?

- Niska, nawet ładna, ale mogłaby mniej się malować, jej brwi to istna tragedia... no i te czarne włosy jakby wysuszone od wiecznego prostowania... - rozwodziła się Julia.

- Szatynka? - dopytał się Zayn i spojrzał na swoich kumpli na co wszyscy westchnęli ciężko.

Uniosłam brew lekko skonsternowana ich zachowaniem.

- Znacie ją? Kim jest dla niego?

- Ciężko było by jej nie znać... to była Ella, jego dziewczyna - powiedział cicho Zayn unikając mojego wzroku.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro