Rozdział 7 cz. 3

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Rozdział 7 cz. 3

Nauczyciel... Annalise posiadała jedynie mglisty obraz ojca. Gdy zmarł, miała siedem lat. Miała z nim jedynie kilka wspomnień, ale w porównaniu z matką i bratem nie mogła powiedzieć, że go zna. Słyszała, że Leto Weld był wspaniałym człowiekiem, żył pasją i uwielbiał uczyć. Marie często wspominała, że chciało się go słuchać i każdy mógł na niego liczyć. Zdarzało się, że żartowała z jego niezdarności, naiwności, wrażliwości i ospałości. Miał być uczulony na orzechy i była to cecha, którą po nim odziedziczyła. Nie jedyna. Marie często powtarzała, że Annalise jest bardzo podobna do zmarłego. Ciemnowłosa spojrzała za okno.

— Nie pamiętam go zbyt dobrze. Dlatego... Zdecydowałam się studiować tak daleko. Nie potrafiłam znieść mamy, która mówiła, że go jej przypominam.

Nigdy nikomu tego nie mówiła. Wiedziała, że Marie nie ma niczego złego na myśli, ale słuchanie o ojcu w najmniej oczekiwanym momencie, zastanawianie się, czy faktycznie jest tak podobna i wyrzuty sumienia, że go nie pamięta, były jednym z czynników przemawiającym za studiowaniem w Ormskirk. Miała więcej powodów, ale ten był dość ważny.

Annalise uśmiechnęła się gorzko, nie chcąc jeszcze spojrzeć w stronę Claude.

— Ale dokonałam wyboru zupełnie jak on. Gdy mama to powiedziała, chciałam pójść na inną uczelnię, zmienić chociaż kierunek, ale było za późno. To troszkę głupie. Dopiero wyjeżdżając, zrozumiałam, że mamie tak było łatwiej. — Spojrzała na ciemnowłosego. — Trzymała się, bo miała mnie i brata. Chciała widzieć w nas zmarłego męża, bo gdy umarł, całkowicie się załamała. Nadal płacze. Myślę, że nigdy się z tym nie pogodziła.

Annalise całkowicie otworzyła serce, mówiąc wszystko to, czego nie mogła powiedzieć przez wiele lat. Wiedziała, że powinna już dawno przerwać zachowanie matki, ale nie potrafiła. W duchu przez wszystkie lata rozumiała, że jeśli nie pozwoli matce widzieć w sobie ojca, to ta upadnie.

— Potrafię ją zrozumieć.

Ton głosu Claude był spokojny. Z niewiadomych przyczyn Annalise poczuła gulę w gardle. Odwróciła się ku niemu.

— Ty... Również straciłeś kogoś, kto był dla ciebie całym światem?

Wiedziała, że odpowiedź twierdząca zaboli, zwłaszcza jeśli była tą osobą kobieta. W pewien sposób poczuła zażenowanie. Zawsze stawiała między nimi mur, a teraz czuła coś takiego. Uczucia faktycznie były skomplikowane. Pocieszeniem dla Annalise był fakt, że chociaż nie oszukiwała samej siebie. Chciała być dla niego tak wyjątkowa, jak zmarły ojciec dla mamy.

— Wtedy tak sądziłem, jednak teraz wiem, że tamta osoba była dla mnie przewodnikiem. Przygotowała mnie na spotkanie ciebie, Annalise.

Zarumieniła się.

— Ceniłem twojego ojca, sądziłem, że póki może być przy mnie, to zobaczę piękno świata. Nie był jednak tobą. Jesteś do niego podobna, to prawda, ale nie taka sama. Ty to ty, Lotosie. Jesteś moim światłem, które oświetla mrok. Dałaś mi w tym krótkim okresie więcej niż ktokolwiek. To dopiero przy tobie widzę prawdziwe piękno tego świata, doceniam... życie.

Uśmiechnęła się, a rumieńce nie znikały.

— To chyba najpiękniejsze wyznanie miłosne, jakie słyszałam.

Odgarnęła jeden z kosmyków włosów. Rozumiała. I chyba była trochę zazdrosna. Niewiele, bo to uczucie nie miało sensu, ale w środku poczuła ukłucie.

— Teraz rozumiem, dlaczego pomagałeś mojej rodzinie. Czułeś, że to twój obowiązek wobec taty. Najpierw uważałam, że to dziwne, był nauczycielem wielu osób i wielu go uwielbiało, ale dla ciebie był kimś nie do zastąpienia. Claude... — Umilkła, zastanawiając się, jak powinna oto spytać. — Nie miałeś łatwego dzieciństwa, prawda?

Dłonie mężczyzny zacisnęły się na kierownicy.

— Mówiłeś, że mój tata nauczył cię piękna, a ty musiałeś mieć wtedy około piętnastu lat. Wybacz, jeśli jestem zbyt wścibska, ale na podstawie tej wiedzy... Na pewno odmówię wspólnego mieszkania. Nie dlatego, że uważam cię za kogoś gorszego — zaprzeczyła pośpiesznie. — Mogę u ciebie nocować, przebywać, ale nie mieszkać. Musimy zacząć normalnie, byśmy mogli przystosować się, poznać. Chcesz bym była blisko, bo uważasz, że tylko przy mnie dostrzeżesz piękno, ale jeszcze mnie nie znasz. Nie róbmy skoków, bo możemy się połamać — poprosiła.

Chciała spróbować. Zawsze sądziła, że propozycję bycia razem wypowie do niej mężczyzna, ale to ona zagrała tę rolę. I nie żałowała. Uśmiechnęła się, ale dostrzegła, że coś jest nie tak.

— Claude? — zawołała go, widząc, że mężczyzna zdaje się nie reagować. Jego knykcie na kierownicy pobielały.

Cisza.

— Claude?

De Maladie skręcił. Jechał spokojnie, ale milczał. Annalise pomyślała, że musiała go niechcący zranić albo przypomnieć coś tragicznego. Sama zaczęła milczeć, czekając na rozwój sytuacji. Zastanawiała się, co takiego Claude przeżył oraz jaka była jego rodzina.

— Rozumiem.

Odchrząknął, poluźniając chwyt i uśmiechając się słabo.

— Jak to jest, że jednocześnie mnie odrzucasz i przybliżasz? — spytał.

Dojechali na miejsce. Annalise wszędzie rozpoznałabym ten nowoczesny, wykończony kamieniem i drewnem dworek. Do werandy prowadziła kamienna ścieżka. Całość była ogrodzona wysokim płotem, a widok na ogród dodatkowo blokował żywopłot.

Claude odpiął swój pas i odwrócił głowę Annalise w swoją stronę.

— Nie zamieszkamy razem, ale jesteśmy razem. To też mnie zadowala — przyznał i bez słowa złączył ich usta.

Annalise uniosła w odruchu rękę, by go odepchnąć i skarcić za tak gwałtowne zachowanie. Ostatecznie tego nie zrobiła, dotykając dłonią jego ramienia. Poczuła, że Claude jest tak naprawdę pobudzony. Mógł wydawać się spokojny, ale w jego zachowaniu była gwałtowność, której jeszcze nie widziała.

Uśmiechnęła się, przymykając oczy i oddając delikatny pocałunek. Chciała tego. I na to mogła mu pozwolić. 

~ CDN ~

Wszystkiego Najlepszego z okazji Dnia Kobiet!

Po tych prostych słowach, czas na bardziej literackie życzenia. Dzień Kobiet to święto równie wyjątkowe, co Dzień Mężczyzny, Dzień Chłopaka czy Dzień Dziewczyn. Chociaż przez nazwę każde to święto tyczy się innej grupy bohaterów, to po prawdzie ich główna idea jest taka sama.

Jesteście nią Wy. Ludzie, którzy zostają docenieni przez najbliższych i ludzie, którzy mają odwagę to docenienie okazać. Tak, jednym jest być kochanym, a drugim jest kochać. Czasami wydaje się nam, że to oczywiste, iż ktoś wie o naszych uczuciach. Widzi, że jest dla nas najważniejszy. Tylko, że czasami trzeba to pokazać. I tak jest dzisiaj. Nie chodzi mi tylko o ukochaną kobietę, ale również o nasze matki, przyjaciółki i inne ważne w naszym życiu kobiety. Pamiętajcie o nich, wszyscy.

Z okazji Dnia Kobiet sama mam prezent. Będzie to podwójna publikacja z Pana Głębin. Niewiele, ale pamiętajmy; nie wartość i ilość, a pamięć. I pamiętajcie, każdy z was jest cenny ❤️

Data pierwszej publikacji: 08.03.2023

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro