11

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Perspektywa Camerona^^^^^^^^^

Właśnie idę na moją pierwszą lekcję, jako nauczyciel oczywiście. Skończyłem kurs i napisałem test. Teraz mam taki świstek który pozwala mi uczyć. Shawn chyba dzisiaj w końcu wróci. Szczerze mówiąc zbabiałem przez ten czas. Przydałaby się jakaś impreza. Nie, przecież musiałbym iść z Madi, a ona nie chce.

Dzisiaj mam pierwszą lekcje w moim życiu. Będę uczył angielskiego. Ciężko będzie. Mam pięcioosobową grupę. Trzy dziewczynki i dwóch chłopców. Wszyscy mają około po 9 lat.Wszyscy mówią jedynie w języku hindi. Wieczorem przygotowałem się do lekcji.Mam w sali tablicę interaktywną. Może to mi pomoże!Troskliwa Madison kupiła mi moje ulubione żelki. Nie wiem skąd wiedziała że właśnie te lubię. Powiedziała że pasują do mojego charakteru...Ta na pewno.

W końcu dotarłem do Learn&Speak znowu stanąłem przy recepcji i przedstawiłem się. Znowu otrzymałem tą samą odpowiedź z jednym wyjątkiem. Dzisiaj mój statek ma się skierować do sali numer 3.

Wszedłem do sali i spokojnie usiadłem przy biurku. Włączyłem tablicę i komputer. Włączyłem pierwszy slajd z napisem: Welcome! Na następnych slajdach były proste polecenia dla dzieci typu: sit down. Następnie mamy się uczyć cyferek. Nudy. Spojrzałem na zegarek. Za pięć minut ma się rozpocząć lekcja. Co minutę jakieś dziecko wpadało do klasy krzycząc dzień dobry w języku hindi. Dzieci są na szczęście po kursie pisania i czytania liter*.

Zaczęła się lekcja.

-Good morning- przywitałem się z dziećmi i wyświetliłem slajd z zapisanym przywitaniem.

Dzieci popatrzyły na mnie dziwnie, potem próbowały coś powiedzieć. To wyglądało jakby im ktoś języki pozawiązywał.

- नमस्कार(czyt. namaskaar)**-powiedziały równo dzieci.

To będzie ciężka praca...

***

Po pracy zamiast do domu skierowałem się do galerii. Chociaż szczerze nienawidzę tego miejsca muszę kupić sobie jakieś ubrania. Te stare są zużyte i powycierane. Dostałem zaliczkę więc mogę troszkę poszaleć. Zaliczka wynosi więcej niż się spodziewałem więc pojadę z Madison w pewne cudowne miejsce.

Wszedłem do mojego ulubionego sklepu z ubraniami w stylu ulicznym. Wybrałem kilka T-shirt'ów, jeansy,dresy, dwie bluzy i tyle. Później wszedłem do sklepu z eleganckimi ubraniami i wybrałem coś na dzisiejszy wieczór. Nie będę jakoś bardzo elegancki, ale ubiorę koszulę. Całe zakupy zajęły mi może pół godziny.Na koniec kupiłem coś bardzo drobnego dla Madi. Nie rozumiem po co chodzić do przymierzalni skoro się zna swój rozmiar.

Po udanych zakupach w końcu poszedłem do domu. Gdy przekroczyłem próg usłyszałem głos Madison dochodzący z jej pokoju. Chyba rozmawia z kimś przez telefon. Nie będę jej przeszkadzać. Wkroczyłem do mojego pokoju. Muszę rozpakować zakupy. Mój pokój i pokój Madison są obok siebie więc chcąc nie chcąc słyszałem rozmowę Madiczka.

- Ej ty żuku- powiedziała Madison do słuchawki.Żuku really?-No tak, ale jak chodziłam z Jack'iem to nie ...-chwila przerwy-A tak no tobie też! Słodziak!- znowu przerwa dłuższa-tak, tak i chciałabyś żeby mój brat ci się oświadczył mówiłaś już-znowu przerwa- Ja bym chciała żeby Cameron zabrał mnie w jakieś cudowne miejsce i na koniec czy coś zrobiłby coś czego nie zrobił Jack. Wiesz co?- ciekawe czego nie zrobił Jack- tak ja go już pocałowałam -dotknąłem wargi wspominając pocałunek-ale właśnie Jack mnie nie pocałował sam z siebie-aha to oto chodzi myślałem że coś fajniejszego-dobra kończę bo Cameron może tu zaraz być. Pa słonko!

Wyszedłem z pokoju do kuchni zbliżała się 18. Madison szczęśliwa jak nigdy zeskoczyła ze schodów.

-Cześć, Madiczku!- przywitałem się.

-Madiczku?! Nie nazywaj mnie tak! -oburzyła się.

- To jak mam cię nazywać?

-hm, może wymyślimy sobie jakieś przezwiska! Ty będziesz żelkiem-zaśmiała się. Mam pustkę w głowie nie wiem jakie przezwisko powinienem dać Madi.

-Dobra, ja się jeszcze zastanowię. A teraz mam dla ciebie niespodziankę-mówiłem- ubierz się, za 15 minut cię porywam.- spojrzała na mnie ciekawym wzrokiem.

Perspektywa Madison^^^^^^

-ubierz się za 15 minut cię porywam- Powiedział żelek oh, słodkie on chce mnie gdzieś zabrać.

Szybko pobiegłam na górę, wleciałam do mojego pokoju i otworzyłam szafę. W co ja się ubiorę! W sukienkę czy w spodnie? ...W sukienkę. Wybrałam purpurową sukienkę idealnie pasującą do moich włosów.

Do tego srebrną bransoletkę i mały delikatny wisiorek w tym samym kolorze. Włosy rozczesałam i zostawiłam rozpuszczone. Na twarzy zrobiłam delikatny makijaż. Nałożyłam na powieki złoty cień, a końce powiek delikatnie pomalowałam brązowym cieniem. Na rzęsy nałożyłam trochę czarnego tuszu.

Na koniec usta delikatnie podkreśliłam wiśniowym błyszczykiem. Makijaż gotowy. Z zadowoleniem przyjrzałam się swojemu odbiciu w lustrze. Bez fałszywej skromności wyglądam idealnie.


Z zadowoleniem wyszłam z pokoju w tym samym czasie co Cameron. Wyglądał ... tak że nie mam słów żeby to opisać, znowu patrzyliśmy się na siebie. Lustrowałam całe jego ciało wyglądał naprawdę... idealnie. Cameron chwycił mnie za rękę i sprowadził ze schodów. Wziął kluczyki i wyszliśmy z domu zamykając drzwi na klucz. Zaprowadził mnie do czarnego BMW. Otworzył przede mną drzwi. Wsiadłam do samochodu.

Jechaliśmy już chyba 40 minut.Za oknem przelatywały obrazy lasu, już dawno wyjechaliśmy z miasta.

-Gdzie jedziemy?-zapytałam.

- Zobaczysz. Już nie daleko- właściwie to jesteśmy na miejscu.

Rozejrzałam się. Byliśmy w lesie! Ja myślałam że to będzie romantyczna...randka. A tu co spacer po lesie. Cameron wysiadł z samochodu i chciał mi otworzyć drzwi, ale go uprzedziłam.

-Czy my idziemy a spacer po lesie? Po to mnie tak daleko wywiozłeś. Ja myślałam że będzie romantycznie. Nigdzie nie idę.

- w takim razie cię zaniosę- przewiesił mnie przez ramię.

-Cameron puść!- nie zareagował -Cameronnnnnnnnnnn!!!!!-znowu, brak reakcji. Zrezygnowana powiedziałam-Żelku nieś mnie chociaż tak żebym mogła widzieć coś innego niż twoje plecy.

- Dotarliśmy!- postawił mnie na ziemi.

Otrzepałam się z niewidzialnego pyłu poprawiłam ręką włosy i spojrzałam przed siebie. Znowu mnie zaskoczył przed nami była szklana restauracja z pięknym widokiem. Akurat zachodziło słońce. Niebo było różowe z pomarańczowymi pasmami. Głupio mi się zrobiło że tak się na niego złościłam.

-Cameron, prze...przepraszam. Tu jest wspaniale!

- Chodźmy- znowu wziął mnie za rękę i zaprowadził do restauracji. Przy wejściu przywitała nas kelnerka.

-Dobry wieczór! Stolik na jakie nazwisko?

-Dallas-powiedział żelek.

-Zapraszam tutaj - powiedziała wskazując stolik na podwyższeniu.

Wow ten stolik był z najlepszym widokiem.

-Mad- powiedział żelek wyciągając do mnie rękę, którą od razu chwyciłam.

Poprowadził mnie po schodach do naszego stolika. Usiadłam na przeciwko Camerona. Nasz stolik był ozdobiony płatkami róż, a na środku stały dwie świeczki. Dania były wcześniej zamówione, więc kelnerka podała je od razu. Postawiła przed nami dwa kieliszki białego wina. Dziwne nie zapytała ile mamy lat. Przecież według prawa ja nie mogę pić alkoholu.Jedliśmy spaghetti w ciszy, mierząc się spojrzeniami. Po skończonym posiłku wypiliśmy wino, rozmawialiśmy o zupełnie nie istotnych rzeczach.

- Może przejdziemy się gdzieś ? Taki piękny zachód słońca zdarza się bardzo rzadko-zaproponował.

-Masz rację, chodźmy-powiedziałam i złapałam go za rękę.

Wyszliśmy z restauracji.Naprzeciwko nas było widać jeszcze kawałek zachodzącego słońca, lasy spowiły się tajemniczą mgłą,a kolor nieba przypominał kolor dojrzałej brzoskwini. Przeszliśmy kawałek po granicy lasu i łąki. Położyliśmy się na trawie i rozmawialiśmy o naszej przyszłości i o uczuciu które się między nami rozwija. Zrobiło się już ciemno. Na niebie były widoczne małe gwiazdki.

-Patrz to ty-powiedziałam wskazując palcem na kilka gwiazd.

- ja ?

-Tak ty żelku-zaśmiałam się. Gwiazdy które wskazałam przypominały żelka.

- Już wiem jakie ci dam przezwisko-powiedział Cameron odwracając się do mnie- będziesz wisienką.

Rzeczywiście w tej sukience mogłam się trochę kojarzyć z wisienką. Zrobiło się już trochę zimno.

-Wisienko pozwól że cię zaniosę do samochodu- nie czekając na pozwolenie wziął mnie na ręce w stylu panny młodej i zaniósł do samochodu.

Postawił mnie na ziemi i uklęknął przede mną.

-Moja piękna wisienko, myślę że czas próbny dobiegł końca. Czy chcesz być moją dziewczyną?- zapytał wyciągając z kieszeni małe pudełeczko w którym była mała złota bransoletka z serduszkiem i wytopionymi napisem: m+c.

-Madison plus Cameron-płacze- Tak Cameron tak, chcę- założył mi na rękę prezent. Bardzo dobrze się na niej prezentował.

***

Dojechaliśmy do domu. Wysiedliśmy z samochodu, w domu jest ciemno czyli Shawna jeszcze nie ma. Cameron odprowadził mnie pod same drzwi mojego pokoju.Popatrzył na mnie wzrokiem... nie umiem odczytać co on oznacza. Podszedł do mnie nasze twarze dzieliły tylko centymetry i wpił się w moje usta. Zaskoczył mnie ale szybko oddałam pocałunek. To jest cudowne, moje marzenie się spełniło Cameron tak to wszystko zaplanował jakby wiedział że właśnie tego pragnę.

&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&7

Cześć dzisiaj mamy 1325 słów. Podoba mi się ten rozdział nie powiem.

jak macie jakieś uwagi czy coś to piszcie,jestem otwarta na krytykę.

Do następnego!


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro