14

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Perspektywa Camerona^^^

Obudziło mnie natarczywe pukanie do drzwi. Przez pierwsze pięć minut nie zwracałem na to uwagi ,ale teraz to przesada. Usłyszałem że Madison wyszła ze swojego pokoju żeby otworzyć tej natarczywej osobie cholerne drzwi. To jakaś dziewczyna... znam ten głos... nie potrafię przypisać go żadnej znanej mi osobie. Głosy z dołu na chwile zamilkły. Drzwi do mojego pokoju otworzyły się... kogo w nich zobaczyłem? Nie no pewnie. Moją wściekłą dziewczynę z Coach -głupią sprzedawczynią.

-Możesz mi to wytłumaczyć?-powiedziała Mad pokazując na kasjerkę. Trochę się zdziwiłem... fakt.

- O co chodzi?-zapytałem.

- Jestem w ciąży-powiedziała Coach.

-Świetnie, gratuluję będziesz cu-do-wną matką. Ale powiedz mi po co mi to mówisz. Jest 7:34- powiedziałem lustrując ją zabijającym wzrokiem.

- Ale..ale to jest też twoje dziecko-zamarłem.

- Kotku ja nigd ty z tobą nie spałem. Co bocian ci przyniósł i powiedział że to moje, czy pieprzyłaś gorącego latynosa w tej Hiszpani czy coś i stwierdziłaś że może zwalisz na mnie?

- Cameron ja wiem że ciężko ci jest to przyjąć, bycie młodą matką też nie jest fajne..ale to prawda.

-Ach, prawda-teraz to się wkurwiłem-w takim razie zadam ci pytanie na które powinnaś odpowiedzieć jeżeli rzeczywiście ze mną spałaś.

- Zgadzam się pod warunkiem że teraz powiesz odpowiedź Madison i ona stwierdzi czy moja odpowiedź jest poprawna.

Podszedłem do Madison i powiedziałem jej do ucha odpowiedź.Dziecinada. Jestem pewien że ta suka kłamie.

- Oto pytanie: Czy mam tatuaż, jeżeli tak to gdzie?- na pewno nie odpowie.

W zamyśleniu przygryzła wargę.

-Tak masz tatuaż.

-Gdzie?-zapytałem zniecierpliwiony.

- Na łopatce-odpowiedziała. Oczywiście błędnie. Już podszedłem do niej żeby ją wywalić, gdy w pokoju rozległ się krzyk Madiczka.

- Ty zdziro! Chciałaś rozbić nasz związek, obiecuję ci pożałujesz-spoliczkowała ją. Przestraszona Coach ruszyła w stronę drzwi bojąc się Madi. Hah to śmieszne-Jesteś nic niewartym plastikiem, czyli toną makijażu bez mózgu i uczuć-kontynuowała-Jak śmiesz przychodzić do mojego domu suko? Twój ojciec ma sklep prawda?-zapytała spokojniej. Coach stała na progu drzwi wejściowych- a teraz posłuchaj i milcz! Przekaż swojemu tacie że spokojnie może zamknąć sklep, ponieważ ja i moi rodzice otwieramy w nim burdel. Jak chcesz możesz się zatrudnić.Chyba wiesz z jakiej rodziny pochodzę?

- Nie, proszę cię! Ja nie wiedziałam. Jestem w ciąży! Nie rób mi tego, błagam. Ja po prostu ci zazdroszczę... podrywałam Camerona przez ponad rok, ale on wybrał ciebię... wybacz proszę.

Widzę po minie Madison że chciałaby jej od razu wybaczyć, ale siłą woli się powstrzymuje.

-Dobra, ze względu na twoje dziecko nie będę nic robić z firmą twojego ojca, ale jeżeli cię zobaczę w pobliżu Camerona masz pewne że nie będę taka miła.

- Ale kochanie, kto by chciał całować tą tone tapety.

-A teraz wypierdalaj z mojego domu!-krzyknęła i weszła do środka, zamykając za mną drzwi.

Wyglądała tak słodko. Włosy miała rozczochrane po śnie ,a ciało owinięte szlafrokiem.

***

-Koteczku pójdziemy do klubu ? Proszę-klęczałem przed nią na kolanach.

- No nie wiem... wiesz że ja tego nie lubię...-wacha się. To dobry znak.

-ymm...-pocałowałem jej nosek-proszę- całowałem całą jej twarz specjalnie omijając usta. Trochę się z nią podroczę.

-Pocałuj mnie wreszcie!-wyszeptała. Jej głos był pełen pożądania.

-Jeżeli się zgodzisz...

-Tak zgadzam się! Upijemy się i...

Wpiłem się w jej usta. Pocałunek najpierw był delikatny i spokojny, ale później stał się coraz bardziej łapczywy i taki jakby dziki. Przycisnąłem ją do ściany i moje usta powędrowały od ust drobrymi pocałunkami aż do obojczyka. Madi cicho jęknęła. Oddaliłem się od niej i ze szczerym uśmiechem powiedziałem:

-Teraz ubierz się w coś... no wiesz idziemy za godzinę, masz czas na takie tam kobiece sprawy.

Ja też wyszedłem na górę i szybko wszedłem do mojego pokoju. Stanąłem przy szafie i wybrałem ciemne rurki i czerwoną koszulę w kratę. Włosy delikatnie postawiłem na żelu, a na rękę włożyłem czarne rzemyki. One są moim szczęśliwym medalionem, może sprawią że nie stanie się nic głupiego.

Z pokoju Mad słychać dźwięk tłuczonego szkła i pisk Mad. Szybko wyszedłem z pokoju i bez pukania wszedłem do jej pokoju. Stała nad stłuczonym flakonikiem i szaleńczo się śmiała. Może zamiast do klubu to do psychiatryka?

-Dobrze się czujesz?

- Tak ,ale wiesz co wpadłam na taki pomysł...może skoczymy z okna? To tylko pierwsze piętro- odbiło jej.

-Tu jest nisko.

- Skoczę z tobą jeżeli podasz mi trzy powody-powiedziałem.

-Numero uno: Nasz związek będzie fajniejszy.

Dos: Chcę wkurzyć sąsiadkę.

Tres: Nakręcilibyśmy filmik.

Finito.

- Wariatka-powiedziałem i wyszedłem. Za sobą słyszałem krzyki Mad że obiecałem. Ta na pewno.

Jeszcze raz przyjrzałem się swojemu odbiciu. Wyglądam... dobrze. To mi wystarcza.

Weszliśmy do klubu pełnego spoconych ludzi. Wszyscy są pijani,ale to jest urok tego miejsca. Usiadłem z Mad przy barze. Madison nie chciała nic pić, stwierdziła że jest niepełnoletnia. A kto tu jest kurwa pełnoletni? Zamówiłem jej gin z tonikiem na początek,a sobie wódkę z colą. Niechętnie wypiła drinka i jak to zwykle bywa prosiła o następny i następny... nie to za dużo ona pije czwartego drinka! Koniec zabrałem jej szklankę.

- jak tez chces to sobie zamóf(spec.ort.)-powiedziała próbując zabrać mi szklankę.

-Jesteś niepełnoletnia!

- Wczessniej nie uważżaałeś tego za problem- wymruczała.

- Ale teraz uważam chodź idziemy.

-Ale ja nie jestem gotowa... może za rok-momentalnie wytrzeźwiała.

- Do domu Madison nie tam-wskazałem na schody.

Za kogo ona mnie ma. Nie jestem typem który upija i gwałci.

- Do domu ? Po co ? Chodź na parkiet.

Uległem jej prośbom i poszliśmy na parkiet. Tańczyliśmy tam chyba z dwie godziny, aż Madi padła mi w ramiona nie przytomna. Przed zaśnięciem na moich rękach wybełkotała tylko jedno słowo:dom. Wyniosłem ją z klubu i zamówiłem taksówkę. Biedna Madi cała się trzęsła z zimna. Shawn nie zabije. Upiłem mu siostrę. Założyłem na jej ramiona moją koszulę. Robiłem to delikatnie tak żeby jej nie obudzić. Teraz mi było zimno. W końcu stałem z nagim torsem na ulicy. Zaczęło padać. Nie lepiej być nie mogło. Po 20 minutach taksówka przyjechała. Położyłem Madison na kanapie z tyłu. Poszedłem do przednich drzwi samochodu.

-Nie można z przodu klienci siadają z tyłu-krzyknął kierowca.

-Nie możesz kurwa ciszej? Ona śpi!

Usiadłem obok niej i położyłem głowę Mad na moich kolanach. Taksówka zatrzymała się pod domem. Wyniosłem Madison i szybko pobiegłem do domu. Jak na złość lało jak nigdy. Cały mokry zatrzymałem się przed drzwiami i otworzyłem je szybko. Wpadłem do środka. Madison musi mieć mocny sen skoro jeszcze się nie obudziła. Zaniosłem ją do jej pokoju,położyłem na łóżku i delikatnie przebrałem. Otworzyłem okno,ponieważ Mad śmierdziała alkoholem i wyszedłem.

***

Jak zwykle wstałem rano i zacząłem robić śniadanie. Jajecznica z pomidorami. Shawna nie ma w domu więc nie ma kto wybrzydzać. On nienawidzi pomidorów. Zawołałem Madison. Nie odpowiada... zobaczę co z nią pewnie ma kaca. Wszedłem do jej pokoju. Nie ma jej w łóżku! Zaczynam się martwić. Ona nigdy nie wychodzi sama. Zawsze przynajmniej coś mówi. Może zostawiła jakiś liścik gdzie wyszła? Zauważyłem na podłodze kartkę z napisem :

Za to co mi zrobiłeś

Moor

&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&

Hej Miśki! sorki że nie dodałam wczoraj, ale usunął mi się rozdział. Dzisiaj mamy 1096 słów hah.

Jak macie sugestie co do sposobu pisania itp. to piszcie. Dziękuję wszystkim którzy dotrwali do tego rozdziału.

Teraz rozdziały będą się pojawiać mniej więcej co trzy dni. Nie moja wina. Siła wyższa hah.

Do następnego!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro