14,5

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Perspektywa Madison^^^

Słyszę jakąś rozmowę. Nie znam tego głosu,ale jednego jestem pewna to jakiś mężczyzna rozmawia z ...służącą? Chyba tak. Chcę się obudzić,ale nie mogę. To trudne. Czuję się jakbym była na dnie oceanu i żeby się obudzić muszę wyjść na powierzchnię. Chcę wiedzieć co się dzieje dokoła mnie. W końcu udało się. Otworzyłam oczy. To nie mój pokój, co więcej to nie mój dom! Spanikowana próbuję wstać. Poczułam ostre szarpnięcie z tyłu. Mam związane ręce. Cholera. Nagle wszystko sobie przypomniałam.

Noc w klubie.

Dom.

Okno.

Stary gruby mężczyzna.

Porwanie.

Dlaczego? Co teraz ze mną będzie?

Potok łez bezwładnie spłynął po moich policzkach. Z moich ust wyleciał nie chciany szloch. Czy to koniec mojego idealnego życia? Czy to jest cena za wszystko co mnie do tej pory spotkało? Jeszcze raz podniosłam wzrok na to co się wokół mnie znajduje. Siedzę na niewygodnym drewnianym krześle z rękami związanymi do tyłu. Ten pokój jest chyba gabinetem. Tak na pewno. Jest urządzony w nowoczesnym stylu. Na sobie mam... cholera moją pidżamę! Mam nadzieję że to Camy mnie przebrał. Drzwi się uchyliły spojrzałam na nie pełna nadziei że wejdzie tu uśmiechnięty Cameron i powie że to żart. Niestety do pomieszczenia wszedł ten sam gruby facet który mnie porwał. Opuściłam głowę. To nie miało być tak! Miałam mieć szczęśliwą rodzinę -męża, dzieci potem wnuki i tak dalej... Zdesperowane łzy utworzyły szlaki na moich policzkach.

-Dziecko czemu płaczesz?-zapytał mnie porywacz.

-Jak myślisz idioto?-zapytałam nawet nie patrząc mu w twarz.

- Słuchaj słonko to jak będę cię traktował zależy od ciebie! Osobiście do ciebie nic nie mam jesteś tylko pionkiem w grze. Zrozumiałaś?-chwycił w ręce mój podbródek.

- Wyjdź! Moi rodzice się tobą zajmą!- krzyknęłam zdenerwowana. Kim on jest do cholery!

- Widzę że nie chcesz współpracować. Mira!-zawołał w kierunku drzwi.Do pokoju weszła młoda dziewczyna o pięknych blond lokach z miotłą w ręce.

-Słucham Panie Moor.

- Ogranicz porcję jedzenia dla naszego gościa do minimum! A teraz wyjdź!-powiedział twardym głosem.

- Koteczku jeżeli będziesz grzeczna -ja będę miły, jeżeli nie to niedługo umrzesz z głodu.

- Powinieneś iść do psychiatryka idioto! Jesteś chory-nie wiem skąd wzięła się u mnie taka odwaga, ale splunęłam mu w twarz- nie jestem żadnym pionkiem w twojej posranej grze!

- Pożałujesz-to mówiąc wyszedł.

Zostałam sama. Muszę zaplanować ucieczkę! On jest psychicznie chory. Nie wiem na co jego chory umysł może wpaść. Ciekawe co robi teraz Cameron? Może mnie szuka? Oh, dzisiaj mają przyjechać moi rodzice! Może oni mu pomogą mnie znaleźć. Chociaż nie oni mają mnie w dupie. Nawet nie zauważą że mnie nie ma. Może Shawn? Nie, on jest teraz w Nowym Jorku. Zostaje Cameron... ale czy mu się uda samemu. Nie nie mogę czekać na czyjąś pomoc sama ucieknę... tylko jak?

Perspektywa Camerona^^^

Spojrzałem na kartkę jeszcze raz. Dalej nie umiem sobie tego wyobrazić. Ten gruby, stary facet który boi się podejść do okna, a co dopiero kogoś porywać -porawał Madison? To nie możliwe! Dobra co ja teraz powinienem zrobić? Może zadzwonię po Shawna i ekipę , pójdziemy do mieszkania Moora? Nie... nie będę ich denerwował. Urwaliby mi głowę,a Shawn to chybaby mnie wykastrował.Zresztą ja też bym tak zrobił na jego miejscu. Może sam tam pójdę, Moor to w końcu tylko starszy pan! Tak.

Szybko wybiegłem z domu i wsiadłem do metra. Dwa przystanki dalej było moje (do niedawna) miejsce zamieszkania. Przez całą drogę praktycznie biegłem. No może oprócz dwóch przystanków które pojechałem metrem. Jestem pewien że Mad jest bezpieczna. Moor nie odważyłby się jej dotknąć. Pewnie Madi nawet zgrubnie. Szybko przekroczyłem próg bloku i udałem się do mieszkania Moora. Drzwi były o dziwo zamknięte. Zapukałem, nie poprawka waliłem pięścią w drzwi. Nikt nie otworzył. Z drugiego piętra szła rozdygotana staruszka. Może ona będzie coś wiedzieć ?

- Dzień dobry Pani-wysiliłem się na grzeczność.

- Witaj synku -zmroziło mnie. Ona powiedziała do mnie synku dotknęła mojego słabego punktu.

- Czy wie pani może gdzie jest Moor?- powiedziałem z wymuszonym uśmiechem.

- Wiesz co ? On ostatnio się jakoś dziwnie zachowywał. Śmiał się po nocach tak głośno że moja porcelana prawie się stłukła, a wiesz ona jest bardzo cenna, pochodzi z XVIIw. Tak... a o czym to ja aha dzisiaj nad ranem wyszedł i do tej pory nie wrócił -cholera on może być wszędzie. Czy on zwariował?- Ale wiesz troszeczkę się popytałam i Alice z czwartego piętra mówi że on ma działkę pod Londynem. Niedaleko wielkiej fabryki płatków śniadaniowych. Jak one się nazywają...-zamyśliła się- Kid Flakes .

Mam wszystkie potrzebne mi informacje. Doskonale znam tamtą okolice często tam biegałem. Muszę szybko wrócić do domu i zabrać auto. Nie, nie to mi zajmie za dużo czasu. Zamówię taksówkę.

Taksówka przyjechała niemal natychmiast. Zapłaciłem kierowcy podwójnie za szybką jazdę i wysiadłem. Gdzie on może mieszkać. Pod wpływem impulsu zapytałem jasno-włosą dziewczynę gdzie mieszka Moor. Wmówiłem jej że to mój stary przyjaciel. Okazało się że jest jego służącą. Doskonale.Zaprowadziła mnie pod same drzwi.

-Mira -wcześniej mi się przedstawiła- czy nie zauważyłaś w domu jakiejś nowej dziewczyny?

- A tak Pan przyniósł ją nieprzytomną do domu i nie wiem czy mogę ci powiedzieć resztę. Przecież jesteś obcym człowiekiem.

A więc tak. W głowie zaświtał mi pewien pomysł.

- Słuchaj tak naprawdę nie jestem znajomym Moora. Po prostu jesteś wspaniałą dziewczyną i starałem się tak do ciebie dotrzeć.

- Naprawdę? To cudowne takie romantyczne-zamyśliła się – w takim razie skąd wiesz o tej dziewczynie?

- Przecież mówiłem ci ślicznotko że cię obserwowałem-Naiwna.

-A tak. Chcesz się u nas zatrzymać na jakiś czas?

-Nie chciałbym cię obciążać...- tak o to mi właśnie chodziło.

- Coś ty tylko jest jeden problem...mam tylko jedno łóżko.

Co kurwa? Muszę uwolnić Madison zanim ta idiotka mnie zgwałci.

- Nie ma problemu-uśmiechnąłem się sztucznie.

Jest jeden problem Moor mnie zna. Muszę coś zmienić w wyglądzie, albo nie zmienię akcent.Może francuski... tak to jest to.

Weszliśmy do domu Moora. Pierwsze co usłyszałem to jego krzyk.

- Nigdy stąd nie wyjdziesz! Teraz jesteś MOJA, a nie tego pajaca Camerona.

I muszę zmienić imię może Al? Tak Alagan będzie dobre. Trochę mnie zaniepokoił krzyk Moora. Na pewno był kierowany do Madi. Biedna. Wydobędę ją stąd.

Moja nowa dziewczyna" Mira ciągnie mnie za rękę. Uch, robi to tak jak Mad. Weszliśmy do kuchni i  zaczęła rozpakowywać zakupy. Nawet nie zauważyłem że je niosła.

-Nasz pokój jest za tą ścianą. Możesz obrać ziemniaki na obiad dla pana i tej dziewczyny-podała mi osiem ziemniaków.- Tak mało dla czterech osób?-zapytałem.

- Nie my nie jemy z nimi, my jemy to co sobie kupimy. Jeszcze ta dziewczyna dostanie jednego ziemniaka i reszta dla pana.

Jeden mały ziemniak dla Madison? Ona sobie żarty ze mnie robi?

- Czy ona dostanie coś poza tym jednym ziemniakiem?

- Nie, ma dostawać minimalne porcje. Co ona cię tak interesuje,co?

- Nic z ciekawości pytam-powiedziałem nadal z francuskim akcentem.

&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&

#dramatime

Do następnego!


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro