Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- Jesteś dziewicą? - zapytał.

- Pytasz o to, czy jestem prawiczkiem? - dopytałem, zerkając na niego przez ramię jak na idiotę. Bo w końcu jak można pomylić dziewicę z prawiczkiem?!

- Nie. Dziewicą - odpowiedział, po czym zdając sobie sprawę z tego, że nie rozumiem, westchnął męczeńsko. - Spałeś kiedykolwiek z facetem?

- Nie? - prychnąłem z tego absurdu. - Ohyda, nie jestem gejem - zmarszczyłem brwi, z powrotem odwracając się w stronę komody, na której zacząłem układać drobne dekoracje, z której dopiero co starłem kurze.

- ... Stare oblechy mogłyby ci naprawdę sporo zapłacić za seks... - mruknął, i mimo, że byłem odwrócony do niego plecami, byłem niemal pewny, że się uśmiechnął... - A propo oblechów - powiedział już głośniej. - Zarobisz dla mnie na balu

- Słucham? - podniosłem głos. Natychmiast odrzuciłem swoje obowiązki i odwróciłem się w stronę szefa mafii. - Nie będę się puszczać! - pisnąłem i cofnąłem się krok z oburzenia.

Na moje nieszczęście, za mną znajdowała się komoda...

Zajebiście.

Jeden z wazonów zabujał się kilka razy, a ja w przerażeniu patrzyłem tylko, jak porcelanowa waza spada i z hukiem rozbija się na podłodze...

Spojrzałem się przestraszony na szefa mafii. Bo co, jak to jakaś ważna pamiątka?... Albo coś, co warte jest miliony?... Przecież ja tego nie przeżyję!

- Nie ładnie, młody... - cmoknął w usta, patrząc na mnie wymownie. - Chyba teraz nie masz innego wyboru, jak po prostu ze mną pójść i zarobić? - westchnął, z dezaprobatą kręcąc głową.

- Nie będę żadną dziwką! - prychnąłem czując, jak do moich oczu zaczęły napływać łzy.

Wszystko wszystkim, ale nie chcę zostać zmuszony do przespania się z kimś... A w dodatku z facetem! A szef mafii jest w stanie zmusić mnie do dosłownie wszystkiego, jeśli ma przy sobie broń.

- Nie dramatyzuj, nie będziesz dawać dupy... - przewrócił oczami, wzdychając przy tym cicho. - Wystarczy, że ubierzesz się nieco odkrywczo, a starzy napaleńcy już będą wkładać ci pod ubranie pieniądze... I to nie małe - jego kącik ust podniósł się lekko.

- ... Nikt mnie nie dotknie?... - zapytałem dla pewności, że nie będę musiał czuć na sobie dłoni obcych ludzi.

- Tylko przelotne muśnięcia talii - machnął dłonią, kładąc się wygodniej na kanapie, przez co zniknął z moich oczu za oparciem.

- I tak lepsze to niż zostanie dziwką... - mruknąłem pod nosem, przewracając oczami. - Kiedy ten bal? - spytałem, zerkając na rozbite szkło pod moimi nogami.

- O dziewiętnastej... - westchnął ociążale.

- Słucham? - prychnąłem. - Żartujesz sobie, prawda? - zapytałem retorycznie. Oczywiście, że musiał żartować!

Przeniosłem wzrok na zegar na ścianie.

12:24...

- Przecież ja nie przygotowałem się psychicznie! - niemal pisnąłem, owijając się własnymi rękoma, już czując na sobie obrzydzający dotyk innych.

- Ja też się nie cieszę z tego powodu - mruknął. - Jadę tam tylko dlatego, byś jak najszybciej zarobił, a ja mógłbym się ciebie pozbyć

- To są jak...

- Zamknij mordę - warknął zirytowany, tym samym mi przerywając. - Posprzątaj co rozbiłeś i wracaj do pracy - rozkazał ostro, na skutek czego przez moje ciało przeszły dreszcze.

⁠✯✯✯

Wymęczony upadłem na swoje łóżko i oparłem głowę o ścianę. Chwyciłem kaganiec, próbując jakkolwiek go rozluźnić, jednak na marne. Naprawdę mocno go przymocował...

Na dodatek byłem tak cholernie głodny! Jest prawie godzina siedemnasta, a ja jeszcze kompletnie nic nie jadłem!

Zacząłem próbować zdjąć z siebie kaganiec, jednak nie byłem w stanie. Musiałem czekać, aż szef mafii przyjdzie i samemu mi go zdejmie...

Poczekałem chwilę, w tym czasie siłując się z uciskiem, aż w końcu facet wszedł do pokoju.

- Tu masz wszystko, co założysz na bal - położył jakieś ubrania na stolik obok drzwi, po czym dopiero na mnie spojrzał. Nie odzywał się przez pierwsze sekundy na widok siłującego się mnie z kagańcem. Jego twarz pokazywała jedynie nieznaczne rozbawienie. - Oj, kotkowi coś nie pasuje? - zadrwił, podchodząc do mnie mozolnym krokiem.

- Zdejmiesz mi to? - zapytałem, jak najmilszym głosem tylko potrafiłem. Co i tak nie wyszło miło, ponieważ byłem aktualnie nad wyraz wściekły...

- Nie wiem czy mogę... - wydął dolną wargę udając smutnego. Stanął wprost przedemną ze skrzyżowanymi na piersi rękami. - Co, jeśli kotek zechce mnie ugryźć? - zapytał ironicznie.

- To będziesz miał po kotku zajebistą pamiątkę - wysyczałem, zmuszając się na sztuczny uśmiech. - Będziesz tak łaskawy i zdejmiesz mi to gówno z twarzy?

Jego wyraz twarzy natychmiast zmienił się po moim pytaniu, na bardziej... Poważny.

Jak tak bardzo chce, bym go ugryzł, to niech mu będzie.

- Ostatni raz pozwalam ci się tak do mnie odzywać - powiedział z powagą, przez co przez moje ciało przeszły ciarki...

Facet nagle chwycił moje włosy, po czym pociągnął moją głowę w dół, na co ja cicho pisnąłem, automatycznie chwytając jego nadgarstek.

- Chcę ci tylko to zdjąć - warknął, drugą ręką chwycił moje przedramię i pociągnął w dół tak mocno, że zostałem zmuszony go puścić.

Nie odpowiedziałem na to, tylko pozwoliłem facetowi na spokojne zdjęcie mi kagańca.

- Proszę bardzo... - mruknął pod nosem, odrzucając kaganiec na bok.

I teraz zobaczy, na co stać jego kotka!

Szybko chwyciłem obiema dłońmi jego przedramię ręki, którą właśnie cofał, po czym wbiłem w nie swoje zęby.

Siedziałem tak w bezruchu przez pierwsze kilka sekund, po czym nie odrywając zębów spojrzałem na reakcję faceta.

Ten patrzył na mnie z lekkim rozbawieniem, a zarazem ze zirytowaniem...

Nagle chwycił moją rękę, pociągnął do siebie i tak jak ja wbił w nią swoje zęby.

Natychmiast oderwałem się od jego przedramienia z piskiem, próbując nie ruszać ręką którą on gryzł, by nie sprawić sobie więcej bólu.

- Puść, kurwa, to boli! - krzyknąłem z bólu, po czym przegryzłem jak najmocniej tylko mogłem dolną wargę, by tylko nie uronić łzy. - Puść! - powtórzyłem i dopiero wtedy zostawił moje przedramię w spokoju...

Natychmiast spojrzałem na ranę, z której powoli sączyła się krew...

- Masz nadwyraz delikatną skórę... - powiedział niemal szeptem, oblizując usta.

- Jesteś pojebany! - pisnąłem, próbując dłonią zatamować krwawienie.

- Przypomnieć ci, kto zaczął? - uśmiechnął się niewinnie, podnosząc w górę rękę, na której widniał mocno widoczny ślad po ugryzieniu. - Niech kotek się uspokoi i pójdzie się w końcu przebrać, bo nie ręczę za siebie, dobrze? - powiedział, a na jego ustach dalej widniał ten uśmieszek...

- Jeb się! - pisnąłem nad wyraz zdenerwowany, po czym bez wyboru wstałem z łóżka. Prędkim krokiem chwyciłem ubranie które facet mi naszykował i zamknąłem się w toalecie, przy okazji trzaskając drzwiami by jak najbardziej pokazać swoje zdenerwowanie.

--------------------

Ogólnie to wygląda to tak, że wiem, że jest to gówno. ZNACZY, TO BĘDZIE MIAŁO WIĘCEJ SENSU W NASTĘPNYM ROZDZIALE!!!!

wiem, że jest to nudne, ale za to, następny rozdział będzie ciekawszyyyyy!!!!

Ano i

Bob.




Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro