14.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

 Taehyung poprawił cienki, jedwabny kaptur, który zdobił jego śnieżnobiały płaszczyk wyszywany delikatną koronką i malutkimi kryształkami, schodząc ostrożnie po postawionych tuż pod drzwiczkami powozu schodkach. Zignorował dłoń jednego ze strażników, nie siląc się nawet na jakiekolwiek słowo podziękowania. Ciągle w głowie miał wszystkie momenty, w których targali go niczym worek do jadalni. Nie miał zamiaru z dnia na dzień zwalczyć swojej niechęci, w końcu nie byli godni choćby go tknąć, ich pozycja należała do wyjątkowo niskich i nieuprzywilejowanych. W jego królestwie nikt by się nie ośmielił na takie zachowania, każdy znał swoje miejsce, w kraju demonów jednak jakiekolwiek zasady chyba nie obowiązywały. Ewentualnie wielcy panowie sami je ustalali, całkowicie wedle własnych, chorych preferencji.

Odetchnął, gdy jego stopy znalazły się na wyłożonym szarą kostką dziedzińcu. Znalezienie się w całkiem nowym miejscu, napełniało go nadzieją. Przez tak długie zamknięcie w posiadłości dostawał już szału, potrzebował poczuć zmieszane zapachy jedzenia, kurzu i wszelkich innych woni przypisanych centrum miasta. Może i nijak miały się one do świeżego, krystalicznego wręcz powietrza w okolicach zamku, jednak Tae o wiele bardziej odpowiadało tętniące życiem miejsce, aniżeli romantyczne i melancholijne więzienie. Widok spieszących się ludzi przyjemnie go relaksował. Przywykł do chaotycznych targowisk, krzyczących sprzedawców, pałętających się między nogami dzieci i pilnowania samego siebie, by przypadkiem niczego nie uszkodzić i na nikogo nie wpaść. Miał nadzieję, że tutejsze miasto chociaż odrobinę przypominało te znane mu dotychczas.

Gdy tylko służące, czy raczej pilnujące go niańki, stanęły obok, skierował się w stronę stoisk, w duchu niemal podskakując. Ciekaw był mody demonów, ich przysmaków, biżuterii. W zamku wszystko było niewyobrażalnie sztywne, każdy chodził jak w zegarku, nawet ubrania zdawały się być szyte przez tę samą osobę, bo brakowało im smaku i polotu. On sam nie lubił czarnych, przygnębiających szat, preferował wyzywające i o żywych kolorach, przez co czuł się jeszcze bardziej stłamszony. Przy okazji tego wyjazdu miał zamiar wydać tyle złota, ile tylko zdoła, w końcu Jeon łaskawie oświadczył, że nie musi się ograniczać, gdy idzie o wydatki. Przez długi okres Tae pozbawiony był możliwości przepuszczania majątku na nic nieznaczące przedmioty, nadszedł więc czas na nadrobienie wszelkich zaległości i chwilowe zwalczenie tej nieprzyjemnej pustki. Skoro nie mógł otrzymać zrozumienia i towarzystwa, to chociaż bogactwo go pocieszy.

Pierwszym, co rzuciło mu się w oczy, był sam wygląd przemieszczających się po placu demonów. Już wcześniej wiedział, że rasa ta przewyższała ich fizycznie, jednak dopiero teraz dostrzec mógł faktyczną wielkość mrocznych osobników. Nie tylko demoniczni wojownicy należeli do rosłych i umięśnionych. Praktycznie każdy mijany mężczyzna pochwalić mógł się słusznym wzrostem i męskimi, nieco barbarzyńskimi rysami twarzy. Próżno było szukać tutaj filigranowych jednostek, bo nawet kobiety mamiły swoimi obfitymi kształtami i długimi nogami. Książę nawet z zadowoleniem stwierdził, iż kukły w jego zamku okropnie odstawały, bo te tutaj przyodziane były w zwiewne, podkreślające kształty sukienki, skórzane spodnie, czasami misternie splecione tasiemki. Nijak miało się to do przesadnej elegancji na dworze i wyniosłych, paskudnych twarzy. Zbuntowany styl odpowiadał mu o wiele bardziej, dlatego nie mógł powstrzymać się przed odwiedzeniem jednego z kramów, gdzie wymalowana na czarno dziewczyna poprawiała błyszczące fatałaszki. Pragnął zaskoczyć wszystkich Jeonów tak bardzo, jak to tylko możliwe.

Cała wyprawa nie zakończyła się na zakupieniu kilku wyzywających koszulek. Ekstrawagancka biżuteria, lśniąca pościel, mało znaczące ozdóbki do komnaty - wszystko to, co pasowało do Taehyunga, niemal od razu lądowało w ozdobnych pakunkach, które jego opiekunowie za nim nosili, on sam nie mógł się w końcu przemęczać. Do wszystkiego doszły też urocze, delikatne ubranka dla dziecka, bo jeśli jego plan by się jakimś cudem nie powiódł, to przynajmniej mógłby odziać swoje maleństwo godnie, nie zaś tak mało gustownie, jak cała zgraja bachorów tych dwóch zdzir.

— Paniczu Jeon... — Jedna ze służących stanęła obok niego, poprawiając kilka paczek, które co jakiś czas lekko się jej wysuwały z rąk. Taehyung tylko mruknął od niechcenia, nie zwracając na nią większej uwagi. — Powinien panicz udać się na posiłek, to już odpowiednia pora na obiad.

— Chcę zjeść tutaj, mam dość pałacowej kuchni — odparł, sięgając po białe perełki, za które zaraz drugie dziewczę z jego świty musiało zapłacić. Zadowolony wsunął je do wyszywanego kolorowymi kamieniami woreczka, po chwili kierując się w stronę jeszcze nie zwiedzanej przez niego uliczki.

— W mieście nie ma odpowiednich miejsc — odparła kobieta, idąc za nim. Jej usta wykrzywiły się w paskudnym grymasie, a Taehyung w duchu śmiał się jak głupi. Zemści się na nich za wszelkie czasy i teraz to on będzie znęcał się nad nimi!


***



Zaczęło się ściemniać, gdy książę postanowił w końcu wrócić do zamku, ku uciesze zgrai służących, których przez te kilka godzin niemiłosiernie wymęczył. Pomimo tego, iż to on był ciężarny i nigdy tego typu bieganie po mieście nie należało do jego ulubionych zajęć, tym razem naprawdę zrobił wszystko co w jego mocy, by strażnicy wylądowawszy w karczmie, skupili się już tylko na posiłku i odpoczynku. Dzięki tej prostej zagrywce miał okazję do wypatrzenia odpowiedniej osoby, która mogłaby posłać list do jego królestwa. Nikt nawet nie zorientował się, gdy w tłumie zaczepił jednego z nastoletnich demonów i wcisnął mu do ręki zakupiony wcześniej klejnot i wiadomość. Jego plan powiódł się perfekcyjnie i coraz bardziej pewny był tego, że uda mu się osiągnąć zamierzony cel.

Po powrocie niemal od razu skierował się do swojej komnaty, gdzie zaczął zapełniać półki zdobytymi przedmiotami, a nowe szaty równo układał w szafie, ignorując protesty opiekunki, chcącej go w tym wszystkim wyręczyć. Nie miał zamiaru pozwolić jej na odkrycie wszystkiego, co zdążył zakupić. Nie za bardzo orientował się w zdolnościach umysłowych demonów, jednak możliwym było, iż ich pamięć należała do wyjątkowo dobrych, a znikające z czasem klejnoty mogłyby wzbudzić niepotrzebne podejrzenia. Taehyung wolał postawić na przezorność i zwyczajnie nie kusić losu. Jeon nie należał do głupich ludzi, zapewne służba miała obowiązek go obserwować i donosić o wszelkich nieprawidłowościach, dlatego każdy jego ruch musiał być zaplanowany i przemyślany. Nawet najmniejsza pomyłka zaważyć mogła o porażce.




Jasnowłosy zdążył tylko wypić wieczorną herbatę i zjeść owocowe ciastko, gdy do jego uszu dotarło pukanie do drzwi. Nieco niechętnie pozwolił intruzowi na pojawienie się w komnacie, chwilę później zaś oglądać mógł osobę irytującej służki, która oznajmiła, iż Jungkook chce się z nim teraz widzieć. W jednej chwili niechęć przerodziła się w lekką obawę, w końcu nieczęsto zdarzało się, by mąż go do siebie wzywał. Szybko zarzucił na swoje ledwo co zasłaniające wdzianko szlafrok i poprawiwszy włosy, ruszył za kobietą, w duchu modląc się, by ten nie dowiedział się o liściku.

Wyjątkowo nie udali się do gabinetu, w którym zwykł przebywać demon. Tym razem zaprowadzono go do jednego z pomieszczeń, w którym nie miał okazji być, znajdowało się bowiem w najbardziej oddalonej części zamku.

Sala utrzymana była w jasnych kolorach, co ani trochę nie zdziwiło maga. Przywykł do miłości Jeona do bieli i błękitów, chociaż przy tym wszystkim śmieszył go kontrast między jego wiecznie przygnębiająco czarnymi ubraniami i mrocznym wizerunkiem. Postać demona od razu rzucała się w oczy w takim otoczeniu, Taehyungowi więc wiele nie trzeba było, by dostrzec mężczyznę, który siedział przy niewysokim stoliku czytając książkę. Szybko jednak ją odłożył, gdy drzwi za służącą się zamknęły, a oni zostali sami.

— Usiądź, Taehyung — mruknął, wskazując na miejsce obok siebie. Młodszy posłusznie je zajął, pomimo niepewności, która zawładnęła jego ciałem. Wolał spocząć naprzeciwko i zachować chociaż odrobinę przestrzeni i urojonej możliwości na ucieczkę. Teraz wiedział, że w żaden sposób nie odsunie się, bo nawet jeśli zajął miejsce tuż przy końcu, to ich uda się stykały przy każdym ruchu.

— Hm, wzywałeś mnie. O co chodzi?

— Chciałem tylko zapytać, czy wyjazd był udany. Słyszałem, że się wyjątkowo ekscytowałeś i mało kto za tobą nadążał.

Taehyung westchnął i poprawił puchaty materiał, zakrywając tym samym swoje uda. Nie miał ochoty na ploteczki, a już w szczególności nie z demonem, nie chciał jednak w żaden sposób go prowokować. Zgrywanie miłego i niewinnego przyda się o wiele bardziej, niż buntowanie.

— To dla mnie nowość, dodatkowo od dawna nigdzie nie wychodziłem. Byłem jak zwierzątko wypuszczone z klatki — wzruszył ramionami, opierając się plecami o miękką, wyszywaną srebrną nicią poduszkę. — Nasi sprzedawcy mają całkiem inne przedmioty, wolimy raczej złoto i roślinne motywy, u was zaś przeważa srebro, skóra, więc to dla mnie nowość. Miałem ochotę zobaczyć wszystko.

— I wszystko kupić — odparł demon, kierując całą swoją uwagę na postać czarodzieja. — Mam nadzieję, że znalazłeś to, czego ci brakowało.

— Owszem, jednak nadal pamiętam, że obiecałeś mi dwa wyjścia tygodniowo.

— Nie zapomniałem o tym. Musisz po prostu dać znać służącej, a ona wszystko przygotuje, już ją o tym informowałem. Dodatkowo na dniach przybędzie tutaj jeden z najlepszych artystów. Zamówiłem u niego rzeźbę.

— Hm, a w jaki sposób dotyczy to mnie? — Tae zmarszczył swój nosek, wpatrując się trochę nierozumnie w męża.

— Wyrzeźbić ma ciebie, więc twoja osoba jest w tym procesie dość istotna.

— Słucham? — Młodszy Jeon niemal się poderwał, wytrzeszczając oczy. Nie wiedział o co Jungkookowi chodziło, pomysł ten jednak był nienormalny, nawet jak na demoniczne standardy. — Na co ci moja rzeźba?

— Jesteś fairi, w dodatku pewnie najpiękniejszym, jaki kiedykolwiek się pojawił i pojawi. Szkoda byłoby zmarnować taki ogrom uroku i go nie uwiecznić. Chcę mieć pamiątkę po fairion, w końcu to zaszczyt.

Niespodziewanie dłoń mężczyzny znalazła się na kolanie maga, odsuwając je od drugiej nogi. Nim Tae zdążył na nowo je złączyć, Jeon wsunął się pod materiał szlafroka, niemal lubieżnie zaciskając palce na jędrnym udzie.

— Ale... Dopiero teraz moja uroda zaczęła mieć dla ciebie aż takie znaczenie, to śmieszne... — Skrzywił się, gdy mąż nieco nachalnie zaczął atakować ciało pod materiałem, a jego twarz znalazła się tuż przy szyi jasnowłosego. Po chwili poczuć mógł chłodne wargi, nieco drapieżnie go pieszczące.

— Przez nią tu jesteś. Nigdy nie powiedziałem, że nie jesteś urodziwy.

Demon tylko na chwilę oderwał usta od szyi chłopaka, by zaraz przenieść się na żuchwę, której nie szczędził mokrych pocałunków. Mniejszy cały się spiął, nie mając pojęcia, jaka reakcja byłaby wskazana. Hrabia raczej nie kwapił się do tego typu pieszczot, w jego łożu lądowały zazwyczaj jakieś podrzędne kochanki, dlatego tak nagły dotyk wytrącił Tae równowagi.

— Uh, co robisz? — sapnął, mimowolnie rozchylając uda, gdy nadgarstek Jeona zaczął ocierać się o jego przyrodzenie przy każdym ruchu ręką. Demon nic jednak nie odpowiedział. Sprawnie przesunął się i złapał go za pośladki, unosząc tym samym nad ziemią.

Dłonie Taehyunga znalazły się na karku mężczyzny, który skierował się w stronę stojącego pod ścianą łoża. Nie minęła chwila, a leżał już na miękkiej pościeli, a brunet na nim, zdzierając z niego zbędny materiał, pod którym znajdowało się tylko skąpe wdzianko, na widok którego Jungkook zwilżył swoje wargi, lustrując go z uważnie swoim okiem.

Jego dłonie powoli zaczęły sunąć po talii, brzuchu i biodrach, a książę miał ochotę uciec przed dotykiem i wzrokiem mężczyzny. Krępowało go to.

— Czułem, że takie coś najbardziej ci się spodoba. Nie rozumiem twoich upodobań, jednak w sypialni prezentują się one nad wyraz dobrze — szepnął demon, łapiąc za ozdobne rzemyki, które przytrzymywały materiał górnego odzienia. Nie zajęło mu wiele czasu pozbycie się go, a Taehyung nie miał odwagi protestować. Nawet nie poruszył się, gdy i jego spodenki znalazły się na ziemi i zmuszony był leżeć całkiem nagi przed mężem.

— Czemu nagle ci się odwidziało? Twoje żony ci nie wystarczają, że posłałeś po mnie? — Książę zmarszczył brwi, czując nieprzyjemne dreszcze, gdy szorstkie palce znalazły się na jego udach, bezwstydnie je masując.

— Moje żony nie są tak urodziwe, jak ty, Taehyung. — Jungkook uniósł się odrobinę, by pozbyć się czarnej koszuli i rozpiąć spodnie. — W zasadzie żadna z naszych kobiet ci nie dorównuje. Twoja twarz jest zwyczajnie śliczna, ciało zgrabne, a cała aura wręcz do przesady słodka. Trudno o równie piękną osobę — mruknął, obnażając się przed młodszym całkowicie.

Czarodziej sapnął, widząc sterczącą męskość, a w żołądku niemal go skręciło na myśl, że zaraz znowu ten okropny demon go posiądzie. Nie mógł jednak protestować i uciekać. Nie teraz. Potrzebował zaufania mężczyzny i nawet jeśli musiał oddawać za to swoje ciało codziennie, to było warto.

Pozwolił więc na pocałunki, na przesiąknięte żądzą otarcia, lubieżne dłonie na każdym skrawku swojego nieskazitelnego ciała. Nie odsunął się, gdy ten naparł na niego i począł w nim poruszać, tym razem o wiele delikatniej, niż zazwyczaj.

Jungkook uważał na jego brzuch, biorąc go w możliwie najsubtelniejszy sposób, wybierając najwygodniejszą pozycję. W końcu chociaż odrobinę zwrócił uwagę na komfort blondyna, co rzecz jasna nie sprawiło, iż Taehyung nagle zaczął być szczęśliwy. Ciągle gardził swym mężem, jednak oddawanie się mu to jego obowiązek, którego dopełnić musiał.

W końcu niedługo będzie już po wszystkim i Jungkook nigdy nie tknie ani księcia, ani jego dziecka. Będą wolni.



/ Taeś się buntuje :D
Dzisiaj troszkę dłużej, bo w sumie mogę. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro