15.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

 Nieco spóźnione, ale może mi wybaczysz. Wszystkiego najlepszego, @Xxkthx <3



Leniwie mieszał srebrną łyżką w gęstej, aromatycznej zupie, która pomimo wyjątkowego smaku nie mogła przejść mu przez gardło. Ostatnimi czasy miał problem ze spożywaniem posiłków, bowiem mało co trafiało w jego gusta i zamkowe kucharki nie ukrywały już zirytowania, gdy kolejny raz odsyłał potrawę, z niezadowoleniem prosząc o coś innego, niestety niesprecyzowanego. Sam nie wiedział, czego domagał się jego żołądek. Maleństwo pokazywało już teraz swoją wybredną naturę, odrzucając wszystko to, co dotychczas samemu Taehyungowi smakowało i pasowało. Nie odpowiadały mu uwielbiane przez fairi musy i sałatki, po nich blondyn niemal natychmiast musiał biec do łazienki, by wszystko zwrócić. Nie przepadał też za tłustymi pieczeniami, którymi zazwyczaj zajadał się Jungkook, bo zdenerwowany sytuacją mag przemógł się do spróbowania tego obrzydliwego jedzenia, w końcu gusta mógł odziedziczyć po swoim demonicznym ojcu. Na nic jednak to się nie zdało, więc większość prób kończyła się na jedzeniu truskawek i słodkości, których ciężarny miał już serdecznie dość. Maluszek jednak posiadał większą swobodę odnośnie wyboru w tej kwestii i tymczasowo przejął kontrolę nad pewnymi elementami jego życia.

Zrezygnowany ostrożnie położył dłoń na swoim dużym, okrągłym brzuchu, okrytym zwiewną, białą koszulką. Dziecko rosło niemalże z dnia na dzień, ciągle bowiem czuł coraz intensywniejsze napieranie i ciężar, który towarzyszył mu przy każdym kroku. Zaskakiwało to nawet aismy, bowiem mówiły mu, że i owszem, fairion trwa zdecydowanie krócej niż normalna ciąża, jednak nie zdarzyło się jeszcze, by główne fazy nastąpiły tak szybko. Nikt jednak na to nie narzekał, a sam ojciec był zdecydowanie podekscytowany faktem, iż lada moment jego potomek pojawi się na świecie. Samemu Taehyungowi niekoniecznie się spieszyło, wolał z tym poczekać i przyzwyczaić się do tej sytuacji, niestety niewiele mógł zdziałać, magia demonów ciągle w końcu stanowiła dla niego zagadkę i nawet nie śmiał próbować swoich zaklęć. Nie dość, że mogły źle reagować z tym całym fairion, to on sam nie należał do uzdolnionych magów i zapewne skomplikowane działania mogłyby skutkować niepożądanymi zdarzeniami. Nie chciał zrobić krzywdy sobie, a już tym bardziej nie dziecku, które i może początkowo było dość problematycznym zjawiskiem, teraz jednak stało się centrum świata jasnowłosego. Każdy jego dzień skupiał się już tylko i wyłącznie na pieszczeniu wydętego brzucha, mówieniu do niego, w tym też narzekaniu na wszystkich mieszkańców zamku, a w szczególności na znienawidzone żony, działające mu na nerwy. Nienarodzone stworzenie jako jedyne znało jego wszelkie troski i ogrom nieszczęścia, jakie na niego spłynęło, a także stało się powiernikiem tajemnic, o których nikt nie miał pojęcia. Wiedział, że było to oznaką desperacji i podchodziło pod coś na wzór choroby, Tae jednak nic nie mógł poradzić na to, że czuł się samotny i jedynie ukochane dziecko było po jego stronie. Może i kapryśne i trochę rozpuszczone, małe miało to jednak znaczenie, bo książę jednoznacznie już stwierdził, że kocha je tak mocno, jak tylko się da i nie ma takiej siły na tym świecie, która sprawiłaby, że odda swoją małą kopię demonicznej zgrai.

Zagryzł nieco dolną wargę, przenosząc wzrok na siedzącą przy stole rodzinkę, która kompletnie nie zwracała uwagi na jego dość nienormalne wpatrywanie się w brzuch. Od dawna ignorowali obecność jasnowłosego, traktując go jak powietrze, co było mu w jakiś sposób na rękę, bo wszyscy obecni działali mu na nerwy.

— Mogę prosić o coś innego? Nie dam rady tego zjeść - mruknął, skupiając się wyłącznie na Jungkooku, który zaszczycił go przelotnym spojrzeniem, by zaraz machnąć ręką na stojącą obok służącą. Ta lekko się skłoniła i podeszła do księcia, zabierając jego talerz. Chłopak przy okazji poprosił ją o delikatne, kruche ciasto, z nim bowiem nigdy nie było problemów, a do tego kremowe, owocowe lody. Dziewczyna tylko przytaknęła i odeszła, a Tae odchylił się nieco, cicho wzdychając. Jego spokój nie trwał jednak długo, bo jedna z wrednych wiedźm widocznie nie mogła już tego wszystkiego znieść i musiała się wtrącić.

— To nieodpowiedzialne. Dziecko potrzebuje normalnego jedzenia. Nie da rady się rozwinąć, gdy ktoś będzie aż tak marudzić i zadowalać się tylko słodyczami.

Taehyung uniósł brew odrobinę zezłoszczony. Nic nie mógł poradzić na to, że choćby jedno słowo mogło wytrącić go z równowagi i doprowadzić do szału. Nienawidził ich z całego serca.

— Ten ktoś lepiej wie, czy jego dziecko potrzebuje zupy, czy ciasta. Raczej bez powodu nie tuczyłby się byle jakim jedzeniem. Wyglądanie tak jak inne, otyłe matki, to nie jest coś, co by tego kogoś satysfakcjonowało. — Na jego ustach po chwili zagościł złośliwy uśmieszek, który zakrył zaraz kryształowym kieliszkiem, niemal po brzegi wypełnionym świeżym sokiem.

Czarnowłosa kobieta na te słowa przewróciła oczami, zerkając na swoją równie irytującą towarzyszkę, ta zaś pogardliwie prychnęła. Obie nawet nie kryły swojej niechęci w stosunku do najmłodszego małżonka, jednak księcia odrobinę dziwił fakt, że odważyły się na takie zachowanie przy stole. Zazwyczaj siedziały cicho, tylko w ostateczności otwierając swoje wymalowane usta, za co Tae dziękował niebiosom. Dzisiaj jednak musiały być w wyjątkowo kiepskich nastrojach. Czyżby comiesięczne bóle?

— Dziecko na tym etapie raczej nie ma możliwości w taki sposób ingerować w menu. To niedorzeczne i raczej skłonna byłabym stwierdzić, iż ktoś ma tutaj wyjątkowo królewskie podniebienie i chodzi o zwyczajną kapryśność, nie zaś potrzeby związane z ciążą.

— Ciężko, by ten ktoś nie potrzebował królewskich dań. W końcu, w przeciwieństwie do niektórych, ktoś pochodzi z królewskiego rodu i nadal jest księciem. A co do ciąży, to nie sądzę, by ktokolwiek mógł się o niej wypowiedzieć, w końcu dziecko tego kogoś będzie nadzwyczajnym maluchem, a nie zwykłym bachorem — mruknął, resztkami samokontroli walcząc z chęcią krzyczenia i wyzywania tej parszywej baby. Nie mógł sobie pozwolić na takie zachowanie, od kilku tygodni bowiem starał się przekonać do siebie Jungkooka i całkiem dobrze mu to szło. Miał już o wiele więcej wolności, dzięki czemu praktycznie za każdym razem otrzymywał pozwolenie na wyjścia, które nie ograniczały się już tylko i wyłącznie do targu, ale i okolicznych wiosek, gdzie mógł spędzić czas nad wodą, odpoczywając z książką lub koszykiem owoców. Ciągle oczywiście pilnowała go służba, jednak i tak było to niebo w porównaniu z tym, co działo się wcześniej. Miał nieograniczony dostęp do pieniędzy, demon w żaden sposób go nie kontrolował i nie szczędził nawet na najgłupsze przedmioty. Z niczego też nie musiał się tłumaczyć, bo po kilku pierwszych wyjściach zwyczajnie przestało to Jungkooka interesować. Liczyło się tylko to, by Taehyung nie narażał dziecka na jakikolwiek uraz, co na tym etapie było dość bezsensownym warunkiem, bo sam fairi nie dopuściłby do jakiegokolwiek działanie, które mogłoby zaszkodzić maluszkowi w jego brzuchu. Wszystko układało się więc perfekcyjnie i żadna głupia demonica nie mogła zaburzyć tej słodkiej harmonii.

— Twoje zachowanie jest niedorzeczne, jednak czego można wymagać od kogoś, kto nie ma pojęcia o prawdziwym życiu. Tylko dziecka szkoda.

— Popracuj, a może będziesz miała okazję, by zająć się swoim — cicho mruknął, upijając kilka większych łyków napoju, po czym odstawił kieliszek na stół, by utkwić wredne spojrzenie w kobiecie, której dłonie zacisnęły się w pięści. — Chyba, że jesteś już za stara i czwórka to twój limit.

Blondyn wiedział, że to było nieodpowiednie, jednak słowa te same wyleciały z jego ust. Reakcja brunetki była jednak warta wszystkiego, bo pewien był, że gdyby nie stanowczy głos Jungkooka, to rzuciłaby się na niego z pazurami, robiąc ogromną krzywdę.

— Uspokójcie się. Taehyung — powiedział, zwracając się do księcia, który zacisnął wargi, wpatrując się w niego nieco niepewnie. — Następnym razem pilnuj się, nie przystoi ci takie zachowanie. A ty, Jiyeon, oszczędź sobie tego typu mądrości. Fairion to nie jest normalna ciąża i wszystko będzie dostosowane do pragnień i potrzeb dziecka, a co za tym idzie i Taehyunga. Nie kwestionuj moich postanowień, bo skoro pozwalam mu na słodkości, to widocznie może je jeść.

Oboje nieco zmrużyli powieki, nie spodziewali się bowiem takiej reakcji. Nigdy jeszcze nie zdarzyło się, by Jeon otwarcie poparł Tae, w dodatku przy stole i przy swoich żonach i dzieciach. Zazwyczaj to książę był kozłem ofiarnym i obrywał za wszystkie małe sprzeczki i nieodpowiednie zachowanie.

— Przepraszam. — Kobieta spuściła głowę, ze skruszeniem wbijając wzrok w swoje złączone na kolanach dłonie. Taehyung zaś posłał mężowi uśmiech, czując się małym zwycięzcą.


***


Przez uchylone okno przedostawał się lekki, ciepły wietrzyk, muskający rumiane policzki Taehyunga. Uwielbiał bezchmurne, przyjemne noce i tę relaksującą ciszę, która w jakiś sposób go uspokajała i napawała nadzieją. Mieszkańcy zamku o tej godzinie dawno już spali, był więc jedyną osobą, która mogła rozkoszować się ów widokami, bo chociaż ciemne niebo nie pozwalało na podziwianie piękna okolicznych gór i ogrodów, to samo spoglądanie na gwiazdy zdawało się być pasjonujące. W takich chwilach czuł się tak, jak kiedyś w domu. W końcu niebo wszędzie było takie samo. Tylko ono w jakiś sposób łączyło go ze Złotą Krainą, za którą tęsknił całym sercem.

Upił łyk chłodnej już herbaty, drugą ręką poprawiając puchaty koc, którym okrył swój duży brzuszek. Najchętniej sprawiłby, by noc trwała wiecznie. Wszystkie demony zamknięte byłby w swoich komnatach, a on miałby spokój. Brak problemów, kontroli i ciągłego oglądania znienawidzonych twarzy. Może i się nad sobą użalał, w końcu dla osoby z zewnątrz jego życie jawiło się jako perfekcyjne, on jednak nie potrafił przyzwyczaić się do świata całkowicie odmiennego od tego, w którym dorastał.

Jego rozmyślania trwałyby jeszcze wiele minut, może i godzin, gdyby nie złoty listek, który wleciał do pokoju, uderzając go w twarz. Nieco zaskoczony spojrzał na z pozoru niewinny kawałek rośliny, po chwili czując, że jego serce wręcz zapragnęło wydostać się z klatki piersiowej. Niewiele myśląc energicznie wstał, zrzucając z siebie koc, a w jego oczach pojawiły się łzy szczęścia.

Nareszcie. 



// Krótko, ale tak jakoś wyszło. Ostatnio napisanie 3 zdań to dla mnie mega wyczyn, sama nie wiem dlaczego...


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro