21.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

— Nie rozumiem... — Taehyung przerwał opowieść, poprawiając poduszkę, która pomagała mu zachować przystępną pozycję. Brzuszek urósł już naprawdę ogromny i często było mu niewygodnie siedzieć bądź leżeć, bez odpowiednio ustawionych, puchatych wałków. — Czemu zaklęcie nie zadziałało, skoro było silne? Mifher władał potężniejszą magią, bariera powinna wszystko zatrzymać, a może nawet i odbić.

Kobieta spojrzała na niego i łagodnie się uśmiechnęła, splatając palce obu dłoni na swoich udach.

— Masz rację, był bardzo silnym magiem, jednak jego zaklęcie nie miało nawet najmniejszej szansy na powodzenie. Użył nieodpowiednich słów, przez co od samego początku był skazany na klęskę — odparła, sięgając do jednej z poduszek, by nieco wygładzić jej kant. — Nie znał natury magii demonów, a to poważny błąd.

Jasnowłosy zmarszczył nieco nosek, nierozumnie spoglądając na Fei, ta zaś, jakby domyślając się, że konieczne jest rozwinięcie, odetchnęła i wyciągnęła dłoń tak, by mógł ją dokładnie widzieć.

— Stwórz ognik nad swoimi palcami, dobrze?

Chłopak rozchylił pytająco wargi, posłusznie jednak odsunął dłoń od swojego brzucha i mruknął pod nosem zaklęcie, dzięki któremu kilka płomyków pojawiło się, odrobinę go przy tym ogrzewając. Chwilę później kobieta uczyniła to samo, przysuwając się tak, by znajdowały się one obok siebie.

— Z pozoru zrobiliśmy to samo, prawda? I ty, i ja mamy ogień nad dłonią. Ty jednak użyłeś zaklęcia, które brzmiało 'stwórz ogień', zgadza się?

Taehyung tylko przytaknął, czując się nieswojo.

— Taka jest różnica między demonami a magami. Tworzymy na pozór identyczne dzieła, nasza magia ukazuje się w podobny sposób, jednak sama podstawa odbiega od siebie znacząco. Ja bowiem w duchu poprosiłam o to, by ten konkretny fragment powietrza nad moimi palcami zaczął się spalać. Rozumiesz?

Tae poczuł na sobie jej wzrok, jednak niechętnie pokręcił głową. Kompletnie nie miał pojęcia czym różniły się ich działania, skoro to, co powiedziała, było tym samym, co i on uczynił.

— Gdybym chciała zrobić to tak, jak ty, nic by nie powstało. Nie potrafię stworzyć czegoś ot tak, z niczego. Jeżeli mag potrzebuje wody, to kumuluje magię tak, by ona powstała po prostu, bez konkretnego celu. Wasze zaklęcia to inny poziom, niedostępny dla nas — powiedziała, zamykając dłoń, przez co ogień zniknął. — Czerpiecie magię z otoczenia, natury, swoich życiowych zasobów, przeobrażając ją w byt. Coś fizycznego bądź po prostu istniejącego. U nas chodzi o działanie, skutek, cel.

— Nadal średnio rozumiem. Przecież stworzyłaś ogień, jak więc nie możecie uczynić czegoś z niczego, skoro właśnie tak się stało... — Książę skrzywił się, samemu cofając zaklęcie. Na nowo wygodnie się ułożył, obejmując swój tułów rękoma.

— Hm, wyobraźmy sobie sytuację, w której czarodziej i demon chcą, by wróg spłonął — zagadnęła, uśmiechając się. Jej dłoń przesunęła się na czoło chłopaka, które delikatnie zaczęła gładzić, zbierając niesforne kosmyki z czoła. — Co uczyni mag? Powie zaklęcie, które kumuluje energię i stworzy z niej ogień, brzmiące zapewne tak, jak te twoje sprzed chwili. Następnie nakieruje go wedle uznania na wroga, który zapłonie i umrze. Tymczasem demon zażyczy sobie, by mężczyzna spłonął za pomocą ognia, mówiąc 'niech ogień go spali'. Nie stworzy ognia sam z siebie. Pojawi on się, owszem, ale tylko po to, by wróg mógł spłonąć, a nie dlatego, że chce się ogień fizycznie posiadać. Przeciwnik ma po prostu stracić życie w taki sposób, magia więc musi stworzyć ogień, by cel został osiągnięty. Nie potrafimy władać ogniem. Możemy go jedynie użyć do konkretnych zadań. Bez sprecyzowanego celu nic nie będziemy w stanie uczynić. Wy, owszem, tworzycie ogień, by go wykorzystać, ale o działaniu myślicie dopiero wtedy, gdy już pojawi się przed wami. Tak trochę na odwrót.

— Czyli gdy mag stworzył tarczę, by powstrzymała błyskawicę stworzoną przez demona, to nie zadziałało, bo tak naprawdę jego wróg jej nie wyczarował? — Taehyung zagryzł wargę, starając się wszystko dostatecznie uporządkować w swojej głowie. Nigdy przez myśl mu nie przeszło, że magia może mieć różne formy i każda rasa posługuje się nią w odmienny sposób. Owszem, zdawał sobie sprawę, że nie każdy miał predyspozycje, by korzystać z konkretnych zaklęć, jednak sama formuła w jego głowie stanowiła podstawę, od której nikt nie powinien odstawać.

— Właśnie tak. Powinien stworzyć barierę mówiąc, by ta chroniła przed atakującą go błyskawicą. By działanie nie doszło do skutku. Oczywiście wymaga to też kalkulacji, bo demon mógł chcieć, przykładowo, odciąć mu nogę; jednak z racji tego, że to poważna walka, to bez wątpienia chodziło o pozbawienie go życia.

— I naprawdę każdy demon właśnie tak atakuje? Wojownicy, Jungkook, zwykli mieszkańcy?

Fei tylko przytaknęła, a Tae poczuł nieprzyjemny skurcz w okolicach klatki piersiowej. Klęczący Junmyeon na nowo zagościł w jego głowie, a myśl, że gdyby znał się na magii demonów, to nie zostałby zamordowany, zaatakowała go brutalnie. Niby nie powinien się obwiniać, w końcu zapewne mało kto zdawał sobie z tego sprawę, jednak zadręczanie się śmiercią mężczyzny nie przestało być aktualne. Mógł udawać, że prawie o tym zapomniał, że tylko dziecko zaprzątało jego umysł, mimo to gdzieś w zakamarkach umysłu miał jego twarz i ich ostatni pocałunek. Ich nieszczęśliwą miłość i krew, która stała się jedynym jej owocem.

— Demony wiedzą, że nasza magia się różni?

— A czy czarodzieje zdają sobie z tego sprawę — Na ustach aismy zagościł delikatny uśmiech. — Nie miałeś pojęcia, tak jak pewnie wiele osób z twojego królestwa. To samo dzieje się u nas. Demony nie zajmują sobie głowy nauką o innych rasach i pewnie są przekonani, że wszyscy władają magią na tych samych zasadach. — Po tych słowach kobieta wstała i podeszła do stolika, na którym stał kryształowy dzban, z którego ulała trochę jasnoróżowej cieczy do małego pucharka, dosypując znajdujące się w szkatułkach zioła. Całość wymieszała, sprawdzając następnie kolor i konsystencję, by zaraz znaleźć się przy Taehyungu. — Uprzedzając zaś twoje pytanie - tak, twój mąż jest akurat dobrze obeznany, w końcu jest bratem aismy.

— Hm? — Jasnowłosy sięgnął po przygotowany napój, maczając w nim usta. Dopiero później zaczął powoli sączyć miksturę, masując przy tym brzuch. — Jungkook ma rodzeństwo? Myślałem, że to rozpieszczony jedynak.

— Ma młodszą siostrę po matce, a do tego sporo rodziny tylko z ojca, ale od innych kobiet. Kontakt jednak ma z nimi znikomy, bo mało kto przykłada tutaj wagę do więzi między rodzeństwem, a Heejin jest zajęta pracą w stolicy, więc nawet się nie widują.

Książę tylko przytaknął, skupiając się na połykaniu. Mikstura nie należała bowiem do smacznych specjałów, był jednak zmuszony do spożywania grzecznie każdego dziwactwa, które Fei podsuwała mu pod nos. Poród zbliżał się nieubłaganie, dbanie o siebie stanowiło więc priorytet. Nikt nie chciał komplikacji, Tae miał w końcu zamiar przeżyć i trwać u boku swojego ślicznego maleństwa tak długo, jak tylko ono będzie go potrzebować. Te trzysta dni było wszystkim, czego pragnął i nic nie mogło mu w tym przeszkodzić - ani Jungkook, ani król, ani nawet śmierć czy choroba. Miłość do tej fasolki musiała przezwyciężyć wszystko.

— To aż dziwne, że ktoś, kto ma takie same geny jak Jungkook, jest w stanie służyć w świątyni. Abstynencja nie pasuje do niego, więc i do tej siostry nie powinna — odparł, oddając pusty kielich kobiecie, ta jednak tylko się roześmiała, dopiero po chwili odbierając go z jego rąk.

— Skąd pomysł, że żyje w celibacie, mój drogi?

Blondyn zmrużył oczy, wpatrując się w nią bez zrozumienia. Czyż to nie było oczywiste? Oddała swoje życie aisapha, powinna więc być wierna religii.

— Pamiętaj, że nasze kultury się od siebie różni. Bycie aismą to największy zaszczyt dla kobiety i tylko nieliczne nie marzą o tym, by zostać kapłanką. Stajemy się wtedy paniami własnego losu i, chociaż to dla ciebie może być dość dziwaczne, to wtedy właśnie nasze relacje stają się przystępniejsze. Nie jesteśmy już uległymi, podporządkowanymi mężczyznom żonami. Wchodzimy stopień nad nich i możemy przejąć rolę głowy domu, a nawet przyjąć do swojej rodziny kilka kobiet, czyniąc je życiowymi partnerkami. Rodzice nie chcą w końcu oddawać córek innym damskim przedstawicielom rasy, bo to niegodne, by żyć na tym samym poziomie we dwoje. Zawsze ktoś rządzi, broni swój ród, a taka para staje się wedle prawa odrobinę niepoważna. — Fei odchyliła nieco głowę do tyłu, palcami wodząc po wyrytych w krysztale wzorach, które zdobiły kielich. Mag wyczuwał, że ten stan rzeczy jej się nie podobał, jednak nie chciała krytykować sytuacji w swoim państwie. Kapłanka zawsze była strażniczką demonicznych zasad. — Ty zostałeś zdegradowany do roli kobiety, powinieneś to zrozumieć. Jungkook to pan w rodzinie i może pojąć słabszego od siebie, stawiając go na równi z resztą żon. Kobieta nie może jednak stać się nagle z uległej panią, bo łatwiej jest spaść, aniżeli się wspiąć. Aisma zaś może nawet rządzić mężczyzną i mieć kilku partnerów. Oczywiście istotne jest też tutaj pochodzenie, pozycja, bo przykładowo głowy wielkich rodów nie dadzą się zdominować, jednak zwykły demon owszem. A co najważniejsze... — Fei uśmiechnęła się samymi kącikami ust, zaraz wstając, by podejść do stolika i odstawić kielich. — Jeżeli mężczyzna zdecyduje się pojąć aismę za żonę, a ta się zgodzi, to jest to jego jedyna partnerka. Nie może on wtedy mieć innych, nie dostanie też rozwodu, jeżeli rada aism nie wyrazi na to zgody. To dla romantycznych kobiet często ostatnia szansa na to, by być jedyną w życiu swojego ukochanego. Niestety, tylko nielicznym udaje się otrzymać święcenia.

Fairi spojrzał zaskoczony na drobną sylwetkę swojej opiekunki. Nigdy przez myśl by mu nie przeszło, że bycie aismą to taki zaszczyt i ogromne przywileje. Zawsze kapłani mieli coś do powiedzenia, władcy się ich radzili i czasami nawet słuchali, jednak nigdzie nie prezentowało się to tak okazale. To w końcu tylko wiara, rytuały.

— Każdy może zostać aismą?

— Nie, tylko wybrane kobiety. Najlepsze w magii, najmądrzejsze, najsprawniejsze, najbardziej oczytane. Takie, które znają się na medycynie, potrafią walczyć i ochraniać, dodatkowo są czyste i rozumne, a przy tym znają całą historię, kulturę i prawo nie tylko naszego kraju, ale sąsiadów i ras, które mogą mieć z nami jakiekolwiek interakcje, czy to pozytywne, czy negatywne. Jesteśmy fundamentem wszystkiego, całego istnienia i bez nas państwo upadnie, dlatego trzeba być pobłogosławionym, by sobie poradzić.To w końcu my edukujemy przyszłych władców, prowadzimy szkoły, zajmujemy się leczeniem i bronimy miasta w czasie wojny, gdy wojsko nie może ratować swoich rodzin. Polegają na nas ci najsłabsi, dlatego nigdy nie możemy popełnić błędu. Dano nam nawet prawo do tego, by móc zdetronizować samego króla, jeśli będzie niepoczytalny i jego decyzje mogłyby zaszkodzić społeczeństwu. Nie chcę nawet wyobrażać sobie sytuacji, gdzie jakaś aisma nie jest kompetentna i czegoś nie potrafi...

— Potrafisz walczyć? — Taehyung otworzył usta zadziwiony, czując się przytłoczony ilością informacji. Fei wyglądała na inteligentną, ale przy tym delikatną kobietę, idealną do roli spokojnej, oddanej bogini kapłanki. Takiej, do której dziecko może przyjść po ciastko, a ona się nim zajmie, nie odmawiając pomocy. Nie potrafił wyobrazić sobie jej mordującej wojowników. To wręcz nierealne.

— Śmiem twierdzić, że jestem najsilniejsza na całym wybrzeżu. — Nieco niewinnie rozłożyła ramiona. — W końcu najpotężniejszej magii nauczyła mnie ta sama aisma, która niegdyś wychowywała twojego męża i go wyszkoliła na wielkiego demona.

— I myślisz, że jesteś w stanie go pokonać? — Nosek Tae zmarszczył się, a on sam podniósł się, by móc ją widzieć dostatecznie dobrze. Jego serce biło mocniej, oczekując odpowiedzi, a kobieta tylko westchnęła, poprawiając kosmyki swoich włosów, które muskały jej blade policzki.

— Oczywiście, Taehyungie. Posiadam coś, z czym pan Jeon nigdy sobie nie poradził i nigdy już tej zdolności nie posiądzie — odparła, kierując swój wzrok na okno, z którego wiał delikatny wietrzyk, wprawiając firanki w ruch. — Potrafię latać.

— Latać?

— Demony z natury posiadają skrzydła, mój drogi. Mało kto jest jednak w stanie nad nimi zapanować — mruknęła, podchodząc do okna, by uchylić je nieco szerzej, wpuszczając tym samym świeże powietrze do pokoju. — Na nic zda się magia, jej ilość nie wpływa na nic. Trzeba mieć kontrolę nad całym swoim ciałem i na tyle mu zaufać, by móc szybować przy jednoczesnej walce. Większość zaś w tym czasie skupia się wyłącznie na tym, by pióra nie wyrwały się z pleców i by utrzymały ciężar. Dlatego też kobiety mają większe predyspozycje z racji wagi i podzielności uwagi, a zdolność ta jest jedną z niezbędnych w świątyni. Medyczny oddział lepiej poradzi sobie z transportem w powietrzu, niż przemykając między pociskami.

— Czuję się jeszcze głupszy, naprawdę... — mruknął jasnowłosy, wydymając nieco dolną wargę w wyrazie bezradności. Dziwne zaklęcia, rodzeństwo Jungkooka, aismy, skrzydła... Świat demonów był tak różny od tego Złotego Królestwa, że naprawdę trudno było mu się w tym odnaleźć. Miał wrażenie, że każde działanie, zjawisko i osoba skrywają tajemnicę, którą odkryć może zbyt późno, tym samym doprowadzając do tragedii.

Czy poradzi sobie z tym wszystkim? I najważniejsze - czy jego dziecko będzie potrafiło egzystować w tak brutalnym świecie, mając w sobie delikatność magów?

W tej chwili, z całym żalem wypełniającym jego zniszczone serce, modlił się, by - pomimo nienawiści do demonów - jego maluch odziedziczył ich siłę. I by nie był dziewczynką. Wydanie księżniczki na świat byłoby największym błędem jego życia, skrzywdziłby ją bowiem niemiłosiernie. 




/ Wattpad chyba przestał szaleć, więc mogę w końcu wrzucić rozdział. Tym razem dostaliście mnóstwo informacji o demonach, byście się lepiej orientowali. W kolejnym już nie będzie na to czasu, bo czeka nas najważniejszy dzień B) 

Swoją drogą wróciło 'rope bunny', dodałam też świątecznego one-shota 'stworek', zapraszam.

Buzi <3

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro