26.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Po nieszczęsnym posiłku, podczas którego maluch nieco naruszył granicę ustanowioną lata temu, Taehyung starał się całkowicie unikać męża, by nie doszło do powtórki. Pewnym było, iż reakcja została dość łagodnie odebrana jedynie przez fakt, że Jungkook kompletnie się tego nie spodziewał i za pierwszym razem nie potrafił odpowiednio zareagować. W końcu nawet ktoś tak podły i bez serca miewał momenty, gdzie zwyczajnie coś go przerastało. Niemożliwym było przecież, by wpychał w dziecko ciastka z miłości.

        Niestety Taekook nie podzielał zdania fairi, bo wręcz domagał się wspólnych obiadów z rodziną, a głównie z tatą. Początkowo udawało się mu wmówić, że Jungkook był zajęty, miał pracę, jednak z czasem chłopiec przestał w to wierzyć i w akcie protestu odmawiał posiłków. Chcąc nie chcąc, jasnowłosy w końcu uległ i wraz z aismami powrócił na salony mając nadzieję, że prośby o odpowiednie zachowanie znajdą odzwierciedlenie. Nic bardziej mylnego. Synek niemal od razu pragnął wdawać się w dyskusję z demonem, przy tym całkowicie ignorując wszystkich z wyjątkiem Hani i to tylko dlatego, że ta potrzebna mu była do podawania truskawek, do których nie sięgały jego małe rączki. Przy pierwszych spotkaniach brunet uciszał malca już po kilku zdaniach, nie chcąc się z nim spoufalać, co łamało Taehyungowi serce. Może i nie pragnął, by stosunki między nimi były wyjątkowo dobre, jednak z drugiej strony patrzenie, jak jego dziecko musiało praktycznie wychodzić z siebie, by zyskać minimum uwagi, było o wiele gorsze, niż niesprawiedliwy podział zainteresowania. Najgorsze jednak było to, że mały mieszaniec zdawał się nie widzieć tego, że Jungkook miał go gdzieś. Każdego dnia tak samo pełen zapału pytał o pracę, wrażenia, dopytywał się o mało znaczące ciekawostki odnośnie zdarzeń, których Taehyung nawet nie wyłapywał. Malec jednak należał do nadwyraz bystrych i spostrzegawczych, co bywało, że i jasnowłosego przerażało. Podobnie jak to, że w swoim zachowaniu przypominał mu samego siebie. Jego towarzyskość, otwartość, pewna nachalność i konieczność zdobycia tego, na czym aktualnie mu zależało - wszelkie te cechy nie były dziedziczone po demonie, lecz po nim samym. A wiadomo, jak skończył dzięki ich istnieniu. Może gdyby wtedy nie podrywał demonicznych wojowników, ci nie poleciliby go hrabi, mógłby pozostać więc u rodziny i dalej wieść dostatnie życie pełne zabawy. Taekook też mógł wyjść na tym niekorzystnie i tego się obawiał. Pal licho z nim, jednak gdyby Jungkook skrzywdził chłopca, młody mag pomimo swoich zdecydowanie słabych zdolności w magii, wykończyłby go całkowicie. Ewentualnie wydrapał drugie oko.

Żeby zaś było zabawniej, Taekooka przestały satysfakcjonować z czasem i obiady, przez co potrafił biegać po zamku, zaczepiając wszystkich, a wszelakie przedmioty dotykać małymi łapkami. Jego opiekunowie wyciągali go już spod stołu, zza zasłon, z szaf czy skrzyni na pościel, a i zdarzało się, że lądował zakopany w ubraniach przeznaczonych do prania, gdzie odnajdywały go dopiero służące, mające zamiar w końcu wykonać swoje obowiązki.

Wystarczyła chwila, podejście do stolika po herbatę, a malec znikał wszystkim z oczu. Nie raz, nie dwa uciekając pod komnaty Jungkooka, gdzie wyślizgiwał się bez pozwolenia i siedział tam, dopóki ojciec nie przyszedł i nie pogonił go, wołając aismy. Do czasu.

— Jak to zniknął? Przecież zasnął! — Taehyung skrzywił się, podbiegając do szafy, by sprawdzić, czy ciemnowłosy dzieciak nie ukrył się tam, chcąc zrobić im psikusa. Niestety, w komnacie przebywał jedynie on wraz z Fei i Hani, które równie spanikowane zaglądały na balkon, pod łóżko, a nawet do wanny, gdzie czasami ten się bawił, udając syrenkę.

— Wiem. Sama sprawdzałam! Spał jak aniołek. Poszłam tylko po książkę do drugiej części komnaty, a gdy wróciłam, jego nie było — stęknęła młodsza z dziewcząt, łapiąc się za policzki, by naciągnąć je w geście bezradności. — Nie wiem jak on otworzył te drzwi bez żadnego hałasu, ale musiał jakoś się wydostać.

— Ten dzieciak jest niemożliwy — Fei zdenerwowana zagryzła swoją wargę, sięgając po leżącą na fotelu pelerynę, którą rzuciła drugiej. - Ubieraj się, trzeba przeszukać zamek, zanim niechcący go spali, bądź zacznie bujać się na żyrandolu. Tylko aisapha wie, co on wymyśli o takiej godzinie.

— Też idę. Ogarnę kuchnię i salony, Fei idź na dwór, a Hani przeszukaj piwnice. Na bogów, oby nie wymyślił nic głupiego…

To powiedziawszy trójka rozdzieliła się, nawet nie przypuszczając, że mały mieszaniec właśnie wkradał się do sypialni Jungkooka, oblizując swoje pulchne usteczka z małym stresem, by pozostać niezauważonym. Praktycznie na paluszkach stąpał po wyłożonej futrami podłodze, wyostrzając swój wzrok możliwie najbardziej, by wypatrzeć kontur ciała mężczyzny. Pomieszczenie należało do gigantycznych, a brak zapalonych świec działał niekorzystnie, gdy szło o profesjonalne tropienie ojca, nie poddawał się jednak. Nie po to w końcu udawał, że zasnął i z bijącym sercem uciekł z pokoju, by teraz popełnić błąd i wydać się, nim osiągnie swój cel.

Ukrył się za komodą, ostrożnie wysuwając zza niej jedynie głowę i już miał wykonać kolejny kroczek, gdy do jego uszu doleciało chrząknięcie.

— Czemu zakradasz się jak złodziej, dzieciaku?

Taekook zaskoczony zachwiał się, chwilę później lądując na ziemi z cichym jękiem i rozczarowaniem wymalowanym na twarzy. Nie tak miało w końcu być.

— Tatooo… Nie strasz mnie tak! — mruknął z wyczuwalną pretensją, po czym odrobinę niezgrabnie podniósł się, kierując wzrok ku łóżku, na którym leżał demon, teraz wpatrujący się w niego swoim błyszczącym w ciemnościach okiem.

— Trzeba było nie włamywać się tutaj w ten sposób. Ręce służą do pukania — odparł starszy, a chwilę później znajdujące się na parapetach świecie zapłonęły, delikatnie oświetlając jego apartament.

— Nie włamuję się, a robię odwiedzajkę-niespodziewajkę! — Chłopiec momentalnie wyszczerzył się i nie bacząc na nieprzyjemnie uniesioną brew demona, zwyczajnie wskoczył na wysokie łoże i sięgnął po kołdrę, odkrywając ją na tyle, by wsunąć tam swoje ciałko i je nią otulić. Okręcił się przy tym tak, by leżeć naprzeciwko ojca i z błyszczącymi oczkami wgapiać się aż nazbyt nachalnie.

Jungkook przez moment odwzajemniał spojrzenie, lustrując dzieciaka uważnie wzrokiem, za chwilę jednak skrzywił się, wzdychając z lekką irytacją.

— Co ma ona na celu?

— Robienie niespodzianki i ucieszenie mojego tatę!

— Wyglądam na zadowolonego? — zapytał, kręcąc lekko głową z powątpiewaniem, by zaraz przewrócić się na plecy i wbić wzrok w sufit.

— Tata zawsze wygląda tak, jakby miał krwawienie, ale to pewnie wina buzi. Pewnie przez buby nie możesz się uśmiechać, bo boli? — Taekook wydął swoje usteczka, przenosząc wzrok na blizny widoczne na jego twarzy. Na słowa te hrabia skrzywił się jeszcze bardziej, marszcząc brwi aż nazbyt intensywnie, jakby nie docierało do niego to, co malec powiedział.

— Krwawienie?

— Ginnie gdy ma krew, to też ma taką złą minę. Wygląda wtedy jak tata. Tylko do tego warczy jak zwierzątko i dużo je, a potem marudzi, że ją boli brzuszek. Jakbym tyle jadł, to też by mnie bolał… — mruknął, wzruszając ramionkami. — Mama mówił, że dziewczynki tak mają, ale to trochę dziwne, wiesz? No ale to nieważne, ponoć nie wolno za dużo o tym mówić, bo one tego nie lubią.

— Też uważam, że kwestie miesiączki nie są dobrym tematem do rozmów o tej godzinie.

— No ale skoro tata nie ma tego, to to te bubu, nie? — zaczął znowu, lekko się zrywając, by usiąść tuż przy starszym i wskazać paluszkiem na jedną z blizn. — Kto to zrobił?

— Dziecko… To blizny po wojnach. Świat ma to do siebie, że dochodzi do sporów i wtedy trzeba walczyć. A że to nie zabawa, to zdarza się, że ktoś obrywa — mruknął, przewracając widocznym okiem, a jego zaciśnięta dłoń jasno sugerowała, że nie był zadowolony z tej pasjonującej rozmowy.

— To trzeba dać buziolka! — Małe raczki uniosły się ku górze i nim demon zdążył zareagować, mokre od śliny usteczka znalazły się na jego policzku, brodzie i czole, brudząc go wydzieliną. I mężczyzna naprawdę miał ochotę wyrwać się spod tego ciałka, jednak po raz kolejny sparaliżowało go.

Jego ciała nie miał prawa całować nikt. A już napewno nie mały dzieciak z manią prześladowczą.

— Co ty wyrabiasz, Taekook?

— Buziam tatusia! Trzeba robić cmok cmok, wtedy buba nie boli! — odpowiedział dzieciak i z dumą złapał za policzki demona, by zaraz musnąć i przeciętą blizną wargę, dopiero wtedy odrywając się. Nie dał się jednak odepchnąć, bo niemal od razu wgramolił się pod ramię ciemnowłosego i wtulił w jego wielkie ciało. — Rano będziesz mógł się uśmiechać.

Jungkook tylko odetchnął, wciągając powietrze ze złowrogim świstem.

— Nie wolno tak robić. Nie dotykaj mnie w ten sposób.

Miał naprawdę mętlik w głowie. Nie mógł dopuścić do siebie myśli, że ulega, że jest wobec kogoś słaby. Mieszaniec był tylko kolejnym dzieckiem. Odrobinę bardziej magicznym i specyficznym, ale ciągle tylko potomkiem. Od nich wymagało się jedynie dozgonnego posłuszeństwa i szacunku. Nie zaś tego, że zacznie ładować mu się do łóżka i prześladować dniami i nocami, męcząc bezsensowną gadką. Z drugiej strony nie potrafił oprzeć się uczuciu, że w jakiś sposób było to przyjemne i podobało mu się. Był to jedynie mały kiełek, ledwie przebijający przez ziemię, ciągle bowiem przykrywał to wszystko grubą warstwą lodu, byle ten nie miał szansy się rozwinąć. Roślinka ta jednak zdawała się nie przestawać walczyć, siłą dobijając się do serca Jungkooka. A ten, chociaż żył setki lat, nie wiedział co czynić. W jego życiu nie było miejsca na bliskość.

I gdy już myślał, że malca to ruszy, ten tylko mocno zacisnął piąstki na jego koszuli i cichym, chociaż stanowczym głosem odparł:

— Tata chyba nie chce, bym nie lubił go tak, jak tatuś dziadka, prawda? Bądź dla mnie dobry, a kiedyś dam dziadkowi karę, bo był zły…

A demon w tamtej chwili naprawdę nie wiedział czemu, ale poczuł nieprzyjemne dreszcze. Tego zdecydowanie się nie spodziewał.

/ Powiedzmy, że comeback. Niestety chyba wena mnie na stałe chce opuścić, bo jak widać moja aktywność jest dość znikoma. Mam nadzieję jedynie, że dam radę to skończyć, nim na zawsze mnie zostawi.
Przepraszam.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro