28.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

 Wyjaśnienie wszystkiego nie było łatwe. Nie tylko dlatego, że oboje byli zszokowani tym, co miało miejsce w świecie demonów. Dla samego Taehyunga mówienie o tym było przykre. Oczywiście nie był w stanie wspomnieć o wszystkim - oszczędził im historii o Junmyeonie, o swoich słabszych dniach czy przede wszystkim o królu. Nie chciał ich zamartwiać, bo chociaż mu współczuli i zapewne zareagowaliby, czy raczej spróbowali, to wiedział, że na nic się to zda. Był na przegranej pozycji i bezpieczniejszym było, by wierzyli, że teraz jest mu lepiej i wiedzie w miarę szczęśliwe życie u boku dziecka.

Malec od razu skradł ich serca, chociaż Daehyun chyba odrobinę obawiał się kontaktów z nim. Babcia zaś nie mogła oderwać od niego wzroku, ciągle powtarzając, że czuję się tak, jakby miała w ramionach maleńkiego Taehyunga. A Taekookowi to najwidoczniej odpowiadało, bo z chęcią słuchał komplementów i tulił się, jak na wzorowego wnuczka przystało.

Niestety nie mogli spędzić ze sobą tyle czasu, ile by chcieli. Po jakimś czasie przyszła po nich Junggin mówiąc, że muszą iść witać kolejnych gości, bo 'stary cap toczy pianę z pyska'. Książę musiał więc życzyć rodzinie udanej zabawy, po czym zabrał Taekooka i wrócił do przykrego obowiązku obcowania z nieznajomymi.

Pełne powagi spojrzenia i ukłony, wymienianie się grzecznościami, przyjmowanie gratulacji i nieszczere uśmiechy - to wszystko towarzyszyło im przez kilkadziesiąt minut bez przerwy. Chłopiec zdawał się być znudzony, jednak dzielnie trwał przy jasnowłosym, kulturalnie się przedstawiając za każdym razem. Do czasu.

— Gdzieś ty łaził, ladacznico jedna?

Na słowa te Tae niemalże natychmiast się odwrócił, wbijając wzrok w dwójkę dość dziwacznie wyglądających mężczyzn. Jeden był wysoki, niesamowicie piękny, bo ciężko było jego rysy opisać mianem przystojnych. Przydługie, lekko falowane miodowe włosy opadały na szczupłe ramiona, tworząc przy tym majestatyczny wodospad, na widok którego zapewne każdemu mężczyźnie i kobiecie zrobiłoby się gorąco. Pełne, wręcz wyjątkowo pulchne usta rozchylone były w geście niezadowolenia za każdym razem, gdy spoglądał na niższego od siebie białowłosego. Towarzysz był niesamowicie szczupły i wyjątkowo niski, jednak twarz jego lśniła podobnie, co lico tego pierwszego. Jego twarz nie wyrażała zadowolenia, wręcz można było być pewnym, iż jest na drugiego elfa o coś zły.

— Jesteśmy tu po to, by odnawiać kontakty, to więc czyniłem — odparł od niechcenia, przeczesując palcami lśniące kosmyki.

— Książę nie miał na myśli tych seksualnych — burknął ten z groźną miną, a młody mag usłyszeć mógł zaraz cichy chichot synka, który chyba również skupił całą swoją uwagę na kłócącej się dwójce.

Na odgłos ten nieznajomi lekko się spięli i skierowali spojrzenie czarnych oczu na fairi, zaraz otwierając usta z niemałym szokiem. Końcówki ich szpiczastych uszu odrobinę się zaczerwieniły, a po kilku sekundach jakby ocknęli się i szybko podeszli bliżej, lekko się kłaniając.

— Och! Przybywamy z najlepszymi życzeniami! Jesteśmy z gwardii księcia elfów. Nazywam się Chae Hyungwon, a ten z wiecznym grymasem na buzi to Min Yoongi.

Miodowowłosy zgrabnie przedstawił się, a Tae mógł dostrzec, jak oberwał lekkiego kopniaka od wspomnianego Yoongiego. Nie potrafił zareagować na to inaczej, niż lekkim uśmiechem, bo była to naprawdę miła odmiana w miejscu pełnym napuszonych ważniaków.

— Witajcie. Miło nam, że nas odwiedziliście. To mój syn Taekook, a ja jestem Taehyung.

Elfy wyprostowały się, niepewnie uśmiechając i jedynie skinęły głowami, stojąc zaraz jak dwa słupy. Najwidoczniej świadomość bycia podsłuchiwanym nieco ich krępowała. Książę nie miał więc za bardzo wyboru, jak sam podtrzymać rozmowę.

— Przybyliście tutaj we dwójkę? Nie widziałem innych elfów.

— Och, nie nie nie — zaprzeczył wyższy, kręcąc głową na boki. — Dopiero co dotarliśmy, podróż niestety wydłużyła się, przez co jesteśmy odrobinę spóźnieni. Jest zaś z nami nasz książę i kilka osób z jego otoczenia. O, o wilku mowa.

Cóż. Określenie 'wilk' było tutaj jak najbardziej na miejscu, uroda bowiem majestatycznego, wysokiego mężczyzny była równie niebezpieczna, co dzikie zwierzęta. Czarne niczym smoła włosy, sięgające połowy pleców podkreślały delikatnie złocistą, ale przy tym jasną cerę i duże, ciemne oczy. Ostre, a przy tym przyjemne rysy olśniewały, a cała jego sylwetka jednoznacznie mówiła, że nie była to zwyczajna istota, a ktoś z pogranicza bóstw. Gdyby Taehyung był wierzący, zdecydowanie uznałby się za wyznawcę uroku tego przystojnego księcia. Nie potrafił oderwać od niego wzroku; dopiero mocny uścisk synka na ramionach pozwolił mu na powrót do rzeczywistości.

Mężczyzna z przepięknym uśmiechem skłonił się nisko, lustrując bystrymi oczami fairi i dziecko, by zaraz przyjemnym głosem z dość specyficznym akcentem przywitać się.

— Na imię mi Do Jihan i czuję się zaszczycony, że mogę poznać fairi oraz ciebie, Jeon Taekook.

I Taehyung naprawdę miał ochotę wpatrywać się w księcia, jednak nie było mu to dane, bo dziecko w jego ramionach niespokojnie poruszyło się, a gdy blondyn spojrzał na jego buzię, zaskoczony dostrzegł, iż pokryta jest dorodnymi rumieńcami, jakby chłopiec nabawił się gorączki.

Taekook nie mógł oderwać wzroku od elfa. Jego wielkie oczka wręcz przykleiły się do twarzy nowopoznanego, a drobne rączki zaciskały na szacie fairi w sposób niespokojny, sugerujący niepewność i próbę odreagowania. Wyglądał tak, jakby był pod wpływem uroku, odcięty od rzeczywistości.

Książę elfów zdawał się tego nie dostrzegać, ewentualnie odebrał ten gest inaczej, bo ostrożnie wyciągnął dłoń ku chłopcu i z pokrzepiającym uśmiechem odezwał się już tylko do niego.

— Boisz się mnie? Nie jestem groźny, chociaż może tak wyglądam. Mogę uścisnąć ci rączkę?

A Taekook, niczym nieśmiałe dziecko, puścił materiał i pozwolił elfiemu księciu na ukrycie swojej łapki w tej wielkiej. Drżenie było zauważalne gołym okiem.

— N-nie boję się... — stęknął cicho, a do Taehyunga doszło teraz wszystko ze zdwojoną siłą. Mały demon nie jąkał się, nigdy nie był niepewny. Jedyną opcją było więc to, że Jihan zauroczył go nie magią, a urodą. Książę elfów mu się spodobał! Jakkolwiek niedorzeczne to było, tak zdecydowanie to jedyna możliwa opcja. Tym bardziej maślane oczy utwierdziły go w przekonaniu, że ma rację.

— To dobrze, raduje mnie to niezmiernie — zaśmiał się książę, za moment wolą dłonią sięgając do kieszeni, z której wyciągnął malutkie pudełeczko. — Nie wiedziałem co lubisz, w końcu nie znamy się, jednak mam nadzieję, że coś takiego nie będzie tandetnym podarunkiem. Ba, błękitny idealnie pasuje do twojej ślicznej buźki, Jeon Taekook, więc może się nie ośmieszę.

Jasnowłosy nieszczególnie zwrócił uwagę na ozdobioną niebieskim klejnotem bransoletkę, podobnie jak na kolejne słowa kierowane do swojego synka. Jego głowę wypełniał chaos, bo przecież Taekookie był jedynie maluszkiem (w oczach Tae ciągle niemowlakiem), który ledwo odrósł od ziemi. Wprawdzie jako demoniczne, magiczne zjawisko dojrzewał szybciej i przerastał inteligencją i bystrością starsze od siebie dzieci, jednak nadal taki wiek nieodpowiedni był, by w kimś się zauroczyć. Tym bardziej w zapewne mającym kilkaset lat księciu prawie nieśmiertelnych elfów. I chociaż sam teoretycznie dzielił podobną różnicę wieku ze swoim mężem, tak ta sytuacja jawiła mu się jako niedorzeczna. On nie miał kilku lat!

Jednocześnie nie mógł oprzeć się wrażeniu, że cechę taką malec odziedziczył po nim, sam bowiem będąc podlotkiem uganiał się za każdym przystojnym facetem w królestwie.

I rozmyślałby nad tym dłużej, gorączkując się z niezadowoleniem i niepewnością, gdyby nie silna dłoń na jego biodrze, zgarniająca go do twardego torsu.

— Widzę, że już poznałeś mojego męża i syna, książę Do.

Taehyung rozchylił wargi i zerknął przez ramię na stojącego za nim Jungkooka, zdecydowanie zbyt napastliwie obejmującego go. Wielka, pokryta czarną rękawiczką dłoń zaciskała się na jego delikatnej skórze coraz mocniej, wręcz paląc ją swoim nagłym, brutalnym dotykiem, chociaż sama twarz pozostawała beznamiętna i pozbawiona jakichkolwiek emocji. Typowy, codzienny posąg, chociaż teraz odziany w nieco bardziej reprezentatywne szaty.

— Owszem, hrabio Jeon. Chociaż gdyby nie fakt, iż na takie przyjęcia nie sprasza się młodych, mógłbym się pomylić i uznać twoją rodzinę za nimfy, bądź choćby elfy. Jedynie świadomość, że napotkam tu jedno dziecko stanowiła wskazówkę — odparł jak gdyby nigdy nic Jihan, pozwalając swoim ustom na kolejny olśniewający uśmiech. — Opowieści o tym, że udało ci się dokonać cudu były jak widać trafione.

— Wypadałoby kreować się na skromnego, jednak ciężko mi zaprzeczyć. Mój małżonek jest najpiękniejszym stworzeniem, jakie udało mi się widzieć w całym życiu, a trochę lat już chodzę po tym świecie.

W tym momencie Taehyung poczuł się jak w niezbyt ambitnej powieści miłosnej, bo chociaż zdawał sobie sprawę z tego, że Jungkook widział w nim tylko ładną buzię, tak tego typu wychwalanie stanowiło nowość. Demon należał do tych chłodnych, powściągliwych, raczej nieprzyjemnych, teraz zaś brzmiał tak, jakby był dumnym mężem i ojcem. A nie był. Był dupkiem, mającym zamiar odesłać go do stolicy, by usechł w lochach jako kurwa króla.

— Skromność nie zawsze jest mile widziana, nie ma co przez jej pryzmat komukolwiek uwłaczać i szczędzić komplementów. Dodatkowo jak widać uroda ta jest dziedziczona, bo na twoje szczęście i syn wygląda jak fairi — stwierdził elf, wskazując na coraz bardziej czerwone na buzi dziecko. — Nie to, bym był oczywiście złośliwy, nic do twojej twarzy nie mam, milej jednak patrzeć na tę księcia Taehyunga.

— Elfy jak zwykle pełne taktu, ale nie ma sensu udawać oburzenia. Sam prosiłem aisaphę, by Taekook wdzięk dostał po fairi, a zdolności i mądrość po mnie. To idealne połączenie.

Jasnowłosy miał wrażenie, że ciężka szata zaraz pęknie na piersi Jeona, tak się idiota napuszył. Przez moment wręcz miał ochotę oznajmić mu, że póki co wszelkie cechy charakteru, jakie ujawniał ich syn, to te jego, począwszy przez wybitny gust do mężczyzn, towarzyskość i urok osobisty. Mała osóbka na jego rękach jednak postanowiła w końcu się odezwać, w ten sposób powstrzymując go przed byciem niemiłym.

— Będę ładny jak mama. I będę księżniczką.

A Taehyung mógł jedynie rozczulić się i mocniej go przytulić, bo jak widać synek był w jego drużynie.

— Och. — Jihan roześmiał się życzliwie, odwracając wzrok od najstarszego Jeona, by zająć się rozmową z tym mniejszym, co tylko dziecko zestresowało, bo małe palce niemal zbielały od zaciskania się na otrzymanym prezencie. — A wiesz już jak masz zamiar zostać księżniczką?

Mag lekko wzdrygnął się, gdy poczuł masujące jego biodro palce, a oddech Jungkooka przy swoim uchu. Ta sytuacja była komiczna. Taekook, Jeon, książę elfów... Co jeszcze go zaskoczy?

— Muszę poślubić księcia.

Czy to odpowiedni moment, by się wycofać z tą małą paskudą?



/Tyci vkook, by nie było! Plus jest progres, nie dodałam po ponad miesiącu, a po 2 tygodniach!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro