29.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

— Nie uważasz, że twoje zachowanie jest co najmniej dziecinne? — burknął Taehyung, pozwalając ciągnąć się demonowi w tylko jemu znanym kierunku. Hani zabrała Taekooka, by ten mógł w spokoju (bądź i niepokoju) poznać innych gości, więc został skazany na Jungkooka, który postanowił ukrócić jego wolność i przykleić się jak oset do miękkiej szaty. Ani trochę to blondynowi nie odpowiadało, nie chciał jednak robić scen godnych wielkiej sztuki, bo ostatnimi czasy nie wychodziło mu to na dobre. Kto wie, czy za moment jakiś inny król nie wyskoczy i nie zażyczy sobie jego biednego ciała….

— Co takiego jest w twoim mniemaniu nieodpowiednie? — Demon jak gdyby nigdy nic zerknął na niego przez ramię, nie siląc się na jakikolwiek wyraz twarzy, poza wiecznie towarzyszącym mu znudzeniem. Mag skrzywił się i zmarszczył przy tym mocno nosek, zaciskając pięść tej dłoni, której nadgarstek oplotły długie palce Jeona.

— Przybiegasz jak jakaś zjawa, wtrącasz się w nie swoją rozmowę i jeszcze chełpisz się mną, a oboje wiemy, że tak naprawdę jesteś dupkiem, a nie zakochanym mężem, zaś od dziecka uciekasz jak płochliwa dziewica przed stadem trzymanych w więzieniu barbarzyńców — odparł, jakby była to najnormalniejsza w świecie odpowiedź. Może i czuł, że to Jungkooka rozjuszy, jednak nie dbał o to. Ostatnimi czasy miał praktycznie wszystko głęboko gdzieś, a ten bliznowaty potwór i tak zbyt wiele nie mógł mu zrobić. Fairi nie wolno uderzyć, a Taekook nie pozwoli na zamknięcie go w lochach. Staruch musiał to przełknąć.

Niestety, było to dość trudne, bo na te słowa mężczyzna przystanął i pociągnął mniejszego tak, by ten stał centralnie przed nim. Jego odsłonięta brew uniosła się ku górze, a oko zlustrowało go uważnie, odrobinę gniewnie.

— Czy coś mi sugerujesz, Taehyung?

— Och, nie, skądże. — Jasnowłosy wzruszył ramionami, po czym zrobił krok w jego stronę, uśmiechając się złośliwie. — Tylko tyle, że zachowujesz się jak baba i ni grama w tobie mężczyzny. Niedługo zmienisz się w niewiastę i odpadnie ci przyrodzenie, bo i tak twoim gierkom bliżej do intryg przekup na straganie — prychnął, kładąc dłoń na jego ramieniu, by następnie strzepać z niego niewidzialny paproch. — Niemniej to dobrze, przynajmniej nie spłodzisz więcej bachorów i geny nie pójdą w świat.

Taehyung mógłby przysiąc, iż twarz demona nabrała cieplejszych barw, ciemna brew zaś najeżyła się. Pod dopasowaną szatą dostrzec szło napinające się mięśnie i aż miał ochotę się na tę reakcję roześmiać, gdyby nie silniejszy uścisk i mocne pociągnięcie go w stronę wyjścia z sali.

— Co ty…

Nie mógł dokończyć, agresywne tempo bowiem dało się we znaki. Jungkook maszerował jak wojownik, dopiero po dłuższej chwili dopadając do klamki potężnych drzwi, które pchnął, wciągając za sobą mniejszego chłopaka.

— Jung…

— Zamknij swoją buźkę, działa mi na nerwy — warknął starszy, popychając jasnowłosego na ścianę, za moment uniemożliwiając mu ucieczkę swoimi opartymi po obu stronach jego głowy dłońmi. Tae zamrugał wpatrując się w niego nierozumnie, a jego oczy przestały wyrażać taką pewność siebie, jak jeszcze chwilę temu. Ostatni raz tak niezadowolony brunet był podczas jego ucieczki z Junmyeonem, co skończyło się niezbyt przyjemnie. Przełknął więc z trudem ślinę, a jego klatka piersiowa niespokojnie poruszyła się, zdradzając wszelkie obawy. Pyskowanie w sali pełnej ludzi jawiło się mu jako świetny pomysł, teraz jednak był z nim sam na sam. Tego nie był w stanie przewidzieć.

— Chyba powinniśmy wracać do goś…

— Już nie jesteś wypełniony odwagą, Jeon Taehyung? — W głosie Jungkooka wyczuć mógł jawną kpinę, co może wcześniej by go rozjuszyło, teraz jednak odrobinę się obawiał.

— Zawsze jestem — szepnął, chociaż nie było to prawdą. Nadepnął mu na odcisk i nazwał strachliwą dziewicą, to musiało zaboleć tak napuszonego pajaca.

— Właśnie widzę — odparł demon, po czym przesunął dłoń niżej, na jego biodro, w które boleśnie wbił swoje palce. Jasnowłosy cicho jęknął próbując się wyrwać, lecz za sobą miał jedynie ścianę, która uniemożliwiała mu jakąkolwiek formę ucieczki przed mężem.

— Puść mnie i wracajmy.

— Och, boisz się? Taka z ciebie strachliwa laleczka, hm? — Ton głosu demona wyrażał rozbawienie i przepełniony był pychą, co doprowadzało mniejszego do szału. Musiał się stąd ulotnić możliwie jak najszybciej. Jungkook miał jednak inne plany, bo przysunął się bliżej, napierając swoim wielkim cielskiem na te jego, wciskając go niemal w ścianę. Jego dłoń poczęła się poruszać, podwijając materiał szaty, co sprawiło, że mag zaczął odrobinę panikować. — Skoro jestem taki nieszkodliwy, to czemu się wyrywasz?

A Taehyung chciał odpowiedzieć, słowa lecz ugrzęzły mu w gardle, przez co wydał z siebie jedynie sapnięcie. Poczuł, że długi materiał nie zdobi już jego nóg, a spoczywa na talii, Jeon zaś zaczyna majstrować przy jego spodenkach, które pod naporem zwinnych palców opadły, doprowadzając policzki Tae do czerwoności, a serce do szaleńczego biegu.

— Cholera, co ty!

— Sprawdzam, czy ty bardziej nie nadajesz się na uciekającą przed dzikusem panienkę i cóż. Spisujesz się w tej roli idealnie — mruknął Jeon, po czym bez chwili zastanowienia schylił się, by złapać jasnowłosego za uda i podnieść, nie odsuwając się jednak od ściany. Zrównali się przez to twarzami, a Tae chociaż nie chciał, to miał przed sobą ciemne oko i czarną opaskę, które to krępowały go niemiłosiernie. Dodatkowo świadomość, że od pasa w dół jest nagi, doprowadzała go do wewnętrznej ruiny. Odzwyczaił się od nocnych schadzek, demon nie nawiedzał go od dawna, teraz zaś czuł się z tym wszystkim niepewnie.

Sapnął ciężko, opierając dłonie na ramionach starszego, wbijając w nie swoje paznokcie, jakby chcąc zmusić go do obniżenia się i puszczenia go, Jungkook miał jednak inne zamiary, bowiem rękawiczka z jego dłoni zniknęła, a na swoich nagich pośladkach książę poczuć mógł jego dotyk. Nachalny, ale przy tym delikatny. Jeon masował skórę, doprowadzając ją do dreszczy wraz z przesuwaniem się ku strategicznym, najwrażliwszym rejonom.

— Jeon, przestań…

Wiedział, że brzmi żałośnie, nic jednak poradzić nie mógł na taką reakcję. Czuł się spłoszony. Nie chciał jego pieszczot, nienawidził całej jego osoby, jego głosu. Pragnął wrócić do środka i zająć się swoim dzieckiem, jednak wdzierające się pomiędzy jędrne połówki paluchy wyraźnie sugerowały, że skazany został na łaskę Jeona. Ten zaś nie należał do miłosiernych i respektujących potrzeby innych.

— Wiesz, jeżeli pragnąłeś męskiej uwagi, wystarczyło poprosić — zaczął Jungkook, a na słowa te Tae miał ochotę zwymiotować. Świadomość, że miałby o cokolwiek prosić tego dupka, stanowiła dla niego czystą, obrzydliwą abstrakcję. Ten jednak zdawał się mieć inne zdanie na ten temat, naparł bowiem na jego wejście palcem, jednocześnie wpatrując się nachalnie w twarz fairi, jakby miał zamiar zapamiętać każdą jego reakcję.

A Taehyung naprawdę nie chciał, jednak jego spragnione uwagi ciało owszem, bo nic poradzić nie mógł na to, że wygięło się w łuk za sprawą wsuwającego się do środka kciuka, a z ust wypłynął słodki jęk. Jego twarz jednocześnie prezentowała zażenowanie, jak i lekką potrzebę, na czym skupił się demon, poruszając nim w środku na tyle intensywnie, by nie omieszkać musnąć i prostatę, przy której ciężko było się już hamować. Mag uwielbiał seks, miał ogromne potrzeby, a przebudzone dały o sobie znać właśnie teraz. Tak jak udawało mu się wszystko tłamsić w środku, tak teraz po prostu wewnętrznie domagał się uwagi. Kiedyś miał wielu mężczyzn na zawołanie, mógł przebierać i wybierać tych, których technika najbardziej mu odpowiadała, zaś skazany po ślubie na Jungkooka usychał, jednak na swoje własne żądanie. Był na siebie wściekły i pragnął zapaść się pod ziemię, gdy niespokojnie poruszył się nabijając bardziej, musiał jednak to zrobić. A Jungkook nie miał zamiaru tego mu odbierać.

Chwilę później do środka wdarł się kolejny palec, masujący dokładnie całe możliwe wnętrze, jakby chcąc zapamiętać je dzięki opuszkom. Napierały subtelnie, a przy tym na tyle pewnie i precyzyjnie, że nie szło uciec przed jękami. Jego dłonie zaciskały się na ramionach mężczyzny, a uda na biodrach, dzięki czemu mimowolnie pocierali się przyrodzeniami. Jasnowłosy odczuwał to mocniej, Jeon jednak zdawał się również reagować - jego skóra stała się cieplejsza, a policzki przybrały o wiele żywsze odcienie, związane z zapewne rosnącym podnieceniem.

I nie było dla nich dziwnym i niedorzecznym, gdy przenieśli się na znajdujące się w komnacie łoże, pozbywając wszelkich ubrań. Taehyung ukrył w podświadomości swój wstyd, strach i niechęć, a Jungkook odsłonił swoje pożądanie i potrzebę posiadania tego niebiańskiego ciała. Na moment każdy utracił kilka cech, które zazwyczaj stawiał na podium przy relacji z drugim. Jeden był uległym, ale przy tym spragnionym czułości chłopakiem, demon zaś przybrał pozę namiętnego kochanka, znacząc zębami i ustami karmelową skórę na szyi, obojczykach i miękkim brzuszku. Pozwolił sobie na podrapanie zgrabnych ud, pięknych bioder, a nawet całowanie różowych warg, które chociaż początkowo niechętne, w końcu uległy i pozwoliły na wdarcie się do środka językiem. Taehyung nareszcie pozwolił na wszystko. Na posiadanie swojego ciała, na bycie nad nim. Na głośne jęki, gdy brał go dziko i brutalnie, a przy tym z niewiadomego powodu pieszczącego go językiem przy uchu. Na znaczenie już i tak wypełnionymi bliznami pleców demona swoimi pazurkami, na uderzanie piętami o uda Jungkooka przy każdym mocnym pchnięciu.

Na moment pozwolił sobie na nie nienawidzenie go. Na bycie z nim i by on był w nim.

Nie było idealnie. Małe przebłyski doprowadzały Tae do zawrotów głowy i niechęci ku swojemu ciału, które nie stanowiło drużyny z mózgiem. Nie potrafił jednak przestać. Nie chciał. Potrzebował chwili zapomnienia i poczucia tego, że nadal był piękny i pożądany. A wzrok Jeona wszystko to mu dawał.
Ciemne oko lustrowało go uważnie, wąskie, poharatane usta wydawały z siebie sapnięcia, a dłonie pragnęły dotykać go całego. Fizycznie nie mógł być mu obojętny. To niemożliwe.
Drobne ciało poruszało się w rytm pchnięć, gardło zdzierało się, a wnętrze płonęło. Nie było trzeba mu wiele, by dojść. Szczytował zafascynowany własną przyjemnością, pozwalając mężowi przedłużać to tak bardzo, jak tylko mógł. Ten zaś czynił to z przyjemnością.

Nie wydusił z siebie słowa. Dopiero gdy demon opadł obok, a on sam oddech swój uspokoił, odwagę miał spojrzeć na kochanka, uświadamiając sobie coś ważnego.

— Czyżbyś był zazdrosny o księcia Jihana i miał go za zagrożenie?
Jungkook skierował ku niemu swoją twarz, cicho dysząc.

— Słucham?

— Na bogów… Byłeś tak zazdrosny, że musiałeś mnie przerżnąć, by pokazać, że należę do ciebie i nawet nie mam co myśleć o pięknym księciu elfów? — Tae niemal wyszczerzył się, gdy zauważył, że demon podnosi się i zaczyna zbierać swoje ubrania. — Ej, odpowiedz!

— Nie jestem zazdrosny, nie myśl sobie. Po prostu miałem ochotę — odparł starszy, podejrzanie unikając wzroku maga. W naprawdę imponującym tempie ogarnął się i wybiegł z sali, zostawiając Taehyunga samego w miękkiej pościeli.

— Co za pizda…

/ hi Hey. Jak tam życie, pysiaki?
9 dni! Jest dobrze, nawet się wyrabiam z pisaniem.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro