3.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

 Oddział reprezentacyjny Złotej Armii zaciskał dłonie na chorągwiach, które dumnie powiewały wzdłuż kamiennej alei, prowadzącej pod same drzwi okazałego zamku króla magów. Każdy z czarodziejów niepewnie zerkał w stronę bramy, gdzie lada moment pojawić mieli się ich wrogowie. Już teraz do ich uszu docierał tętent końskich kopyt i odgłos kół powozu, co oznaczało, że sekundy dzieliły ich od powtórnego spotkania. Nikt specjalnie nie kwapił się do tego, jednak rozkazu zignorować nie mogli, dlatego posłusznie prostowali swoje odziane w haftowany mundur plecy, chcąc wyglądać jak najpewniej. Wprawdzie w głębi serca czuli się źle i obawiali się, czy przypadkiem całe te odwiedziny nie są podłą zasadzką, przez którą pożegnają się z życiem, nie mogli jednak okazać słabości, bądź co gorsza strachu. Czarodziejska duma im na to nie pozwalała.

Sam władca również nie potrafił zapanować nad swoim drżącym ciałem, co stojący u jego boku Junmyeon zauważył od razu. Niski brunet miał wrażenie, że tylko on jeden nie miał ochoty stąd uciec, cała rodzina króla zestresowała się bowiem tak bardzo, że ciągle tkwiła w głównej sali, nie mając odwagi stanąć oko w oko z demonami.

"Bezsensu" przeszło mu przez myśl, jednak w żaden sposób tego nie skomentował. Konfrontacja i tak była nieunikniona, po co więc ją odwlekać? Im szybciej ujrzą twarze bestii, tym prędzej się do nich przyzwyczają. Tak przynajmniej uważał on sam, dlatego podczas walk ruszył ze swoim oddziałem jako pierwszy. Tchórzostwo nigdy nie szło w parze z jego imieniem.

Na jego ustach pojawił się delikatny, odrobinę fałszywy uśmiech, gdy dostrzegł pierwszego demona na czarnym jak smoła koniu, dzierżącego w dłoni tarczę z wyrzeźbionym na niej smokiem w płomieniach. Tuż za nim, niemal w ułamku sekundy, pojawili się pozostali z zadowoleniem wymalowanym na twarzach. Nie wyglądali na wystraszonych, niepewnych czy nawet niezadowolonych z powodu tak długiej podróży. Przeciwnie - bardziej przypominali gości, którzy przyszli na przepyszną ucztę do najbliższych przyjaciół. Dodatkowo każdy roztaczał wokół siebie przerażającą i nieprzyjemną aurę, mogącą co mniej odważnemu zmrozić krew w żyłach. Oczywiście doradcy to się nie tyczyło. Pewnie ruszył przed siebie, schodząc po schodach, by stanąć pomiędzy demonami a królem. Lekko skinął głową w stronę nowoprzybyłych, siląc się na miły, acz stanowczy ton.

— Miło mi powitać hrabiego i jego towarzyszy w imieniu naszego władcy, Kim Taejina. Mamy nadzieję, iż pobyt w Jaour będzie należał do przyjemnych.

Wyjątkowo rosły mężczyzna na przedzie odwzajemnił ukłon, po czym zeskoczył z konia, do którego podeszli stajenni. Reszta demonów uczyniła to samo, dzięki czemu czarodzieje mogli po raz kolejny poczuć się jak mali i bezbronni chłopcy. Rasa ta wyjątkowo przewyższała wszelkie inne wzrostem i masą, a ich magiczna moc była wyczuwalna nawet wtedy, gdy nic z nią nie czynili. Sami zresztą przekonali się, jak potężny był zwykły atak pierwszego lepszego przedstawiciela mrocznych mieszkańców sąsiedniego królestwa. Ciężko się z nimi równać pod jakimkolwiek względem.

Wspomniany demon spojrzał na króla, następnie przesunął się na bok, robiąc wraz z innymi przejście dla jednego z nich. Początkowo Junmyeon nie zwrócił na niego uwagi, nie wyróżniał się na tle pozostałych. Dopiero gdy stanął przed nim i bez słowa wyminął, wchodząc po marmurowych schodach, coś w jego brzuchu nieprzyjemnie się zacisnęło.

Tego potwora nie chciał oglądać...

— Witaj, królu. — Do uszu zgromadzonych dotarł męski, niezbyt niski głos, który pomimo dość przyjemnej barwy, wywoływał u nich ciężką do opisania niechęć. Było w nim coś, co odstraszało ich od właściciela. Jakby najgorsze zło przeobraziło się w istotę i postanowiło przemówić. — Najwyższy czas troszkę pogawędzić, nie sądzisz?


~*~


— Nie powinieneś być teraz w zamku?

Taehyung opuścił łuk i spojrzał na zbliżającego się do niego mężczyznę, który nie spuszczał z niego wzroku. W dłoni trzymał kilka strzał, zapewne przed chwilą przez niego zrobionych.

Minho był mistrzem strzelania, jego broń była też najlepsza w królestwie, przez co stał się niezwykle szanowanym i wpływowym łucznikiem, a przy tym jego nauczycielem, sam bowiem preferował walkę z dalekiego dystansu. Dodatkowo lekcje z tak młodym i przystojnym magiem raczej należały do tych najprzyjemniejszych, nawet gdy nic mu nie wychodziło i nie trafiał w tarczę. Zawsze mógł poprosić go o pomoc, której starszy mu nigdy nie odmówił, niemal od razu przystępując do działania. Czasami jasnowłosy specjalnie pudłował, by poczuć na plecach umięśniony tors maga, gdy ten celował razem z nim, podtrzymując jego łuk. Z nim zawsze trafiał w ten piękny, czerwony punkcik.

— Nie chciałem uczestniczyć w tym spotkaniu, demony mnie nie interesują. — Wzruszył ramionami, uśmiechając się uroczo do wyższego, stojącego tuż przy nim. — Niech ojciec sam się nimi zajmie, ja i tak nic nie zdziałam, nie znam się na polityce. Wolę ćwiczyć.

— Czyżbyś się bał, Taehyung? Potwory cię przerażają? — Minho zaśmiał się dźwięcznie, podając chłopakowi strzałę. Ten tylko prychnął, udając obrażonego. Mężczyzna jak zwykle go przejrzał, nie miał jednak zamiaru przyznać mu racji. Napiął łuk i wycelował, chcąc czymś się zająć, by nie musieć odpowiadać. Niestety Minho nie był typem osoby, która łatwo odpuszczała. Nieznośny facet.

— Zgadłem! — Wyszczerzył swoje białe zęby, przyglądając się z uwagą dłoniom chłopaczka, który zezłoszczony wypuścił strzałę, a ta ślicznie ominęła tarczę i zatopiła swoje ostrze w ziemi. — Biedactwo.

— Nie boję się — mruknął, marszcząc swój nos. — Po prostu wolę ich unikać. Cholera wie, czy są na tyle normalni, by nie rzucać się na niewinnych chłopców. Jeszcze mnie zeżrą i będzie.

— Jesteś głupi, książę. — Minho zaszedł go od tyłu i zmusił do ponownego napięcia łuku. Jego broda znalazła się na ramieniu niższego, a oddech zaczął słodko drażnić spięty kark blondyna. — Demony nie są takie, jak opowiadają starcy. Nie przypominają zwierząt czy duchów. Wyglądają jak my. Fakt, są więksi, jednak nie ma czego się bać.

— Łatwo ci mówić, jesteś mistrzem.

— Nie zaprzeczę, w końcu zabiłem ich mnóstwo podczas bitwy — przyznał, kładąc swoją gorącą dłoń na palcach Tae. Lekko przesunął ją, starając się wymierzyć w sam środek. — Ty jednak nie powinieneś się obawiać. Nie dałbym im ciebie zabić.

Taehyung nie zarejestrował, kiedy wypuścił strzałę. Zbyt zaabsorbował się obecnością i dotykiem nauczyciela, a jego słowa dodatkowo go rozkojarzyły. Jedyne, co do niego dotarło, to ostrze wbite w sam środek, przez co jego myśli nawiedziła okropnie nieodpowiednia wizja, która doprowadziła jego policzki do czerwoności. Zapewne mężczyzna idealnie celowałby też w coś innego...

— Dlaczego? — zapytał, zagryzając wargę. Nie miał odwagi odwrócić się w jego stronę, jednak ciekaw był odpowiedzi.

— Jestem za ciebie odpowiedzialny, mały. Gdybym musiał, to poświęciłbym swoje życie, bylebyś ocalał i mógł dalej denerwować wszystkich wokół — odparł, kładąc dłoń na głowie niższego. Ten niemal natychmiast obrócił się i spojrzał w oczy nauczyciela. Nie tego oczekiwał.

— Tylko przez moją pozycję, prawda?

— Oczywiście, Taehyung. Dla mojego pana zrobiłbym wszystko. — Brunet posłał mu niewinny uśmiech, widząc jednak zawiedzione oczy księcia, zaraz objął go mocno i wtulił w swoje ciało, muskając wargami jego czoło. — Pewnie gdybyś nagle stracił pozycję, to też bym cię uratował. Przyzwyczaiłem się do ciebie, jednak musisz zrozumieć, że na nic więcej nie mogę nam pozwolić. Nie możemy być razem, nie wypada.

— Mały buziak jednak nie jest czymś złym, nie sądzisz? Tak na odstresowanie.

Minho westchnął, kręcąc głową z niedowierzaniem, a Tae zadowolony uniósł głowę i przysunął swoje wargi do tych mężczyzny, napierając na nie mocno.

Znowu wygrał.


~*~


— Nie sądzi hrabia, że to dość... dziwne życzenie? — Król zmarszczył brwi, sięgając po kielich z winem. Rozmowy nie szły im najlepiej, demon był bowiem wyjątkowo kulturalny i inteligentny. Zachowywał się tak, jakby faktycznie przyszedł w odwiedziny do przyjaciół, nie zaś do kogoś, kto jakiś czas temu zaatakował go wraz z innym królestwem. Całkowicie wytrąciło go to z równowagi, spodziewał się bowiem kłótni, wyniosłości i wielkich wymagań, podczas gdy Jeon zażądał czegoś naprawdę bezsensownego i nieprzydatnego.

— Czemuż to? To dość popularny sposób, by zachować pokój i przyjazne stosunki. Wielkie królestwa praktykują to od zarania dziejów, nie rozumiem więc waszego zdziwienia, królu.

Mężczyzna posłał mu zaczepny uśmiech, wsuwając między wargi winogrono. Ze smakiem wbił w nie swoje zęby, odchylając się na fotelu. Zdawał się nie przejmować zestresowanymi dziećmi władcy, jak i jego zdenerwowaną żoną, którzy to ciągle uciekali od niego wzrokiem. Nie było to dla nich komfortowe, a król teraz nie miał odwagi ich odesłać. Nie wypadało opuszczać gościa.

— Zazwyczaj aranżowane są śluby pomiędzy ważnymi osobistościami. Dziwi mnie, że prośba dotyczy w zasadzie kogokolwiek.

Demon zaśmiał się i machnął ręką, wywracając oczami lekceważąco.

— Nie proszę o kogokolwiek, poza tym powinno to waszą wysokość radować. Nie zabieram panu córek. — Wskazał na potomków władcy, wzruszając ramionami. — Macie aż trzy dni na znalezienie dla mnie idealnej osoby, którą zabiorę do siebie. Jedyny haczyk tutaj, to oczywiście moja wybredność. Pochodzenie, zdolności, inteligencja... To wszystko nie jest dla mnie ważne. Liczy się wygląd, a muszę dodać, że mam już najpiękniejsze istoty na wyłączność. Ciężko mnie zadowolić.

— Postaramy się sprostać oczekiwaniom — odparł król, dając za wygraną. Nie miał pojęcia jak porozumieć się z Jeonem, który z zadowoleniem wymalowanym na twarzy wstał, wycierając dłonie w haftowaną serwetkę.

— Cieszę się niezmiernie. Teraz pozwoli wasza wysokość, że udamy się na spoczynek. Dalsze rozmowy nie mają już dzisiaj sensu. — Mężczyzna lekko się skłonił i ruszył w stronę drzwi, zostawiając magów z mętlikiem w głowie.

Gdzie mają mu znaleźć idealną zabawkę? Przecież to jakiś absurd!   



// Demony wbiły do Kimów B) Powoli się rozkręca. 
Komentarze mile widziane.
Swoją drogą prowadzę w poniedziałek vkookowego snapa. Jeżeli chcecie zobaczyć mój krzywy ryj, to zapraszam :D Od razu będą tam wyniki konkursu (ostatni part syrenek). 
Luv <3

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro