30.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

         Taehyung z niemałymi trudnościami doprowadził się do względnego ładu. Z pomocą przynależnej do komnaty toaletki zmył z siebie klejącą wydzielinę i przetarł miejsca, do których miał dostęp, pozbywając się potu i nieprzyjemnego zapachu. Wprawdzie ogólny harmider wywołany niespodziewanym zbliżeniem nadal był dla niego zauważalny, włosy bowiem pozostawały wilgotne i odrobinę rozczochrane, na czole nieładnie posklejane, twarz nieznośnie zarumieniła się, a widoczne fragmenty jego ciała naznaczone były śladami zębów i sinych pozostałości po agresywiejszych pocałunkach, jednak za wiele nie mógł w tamtym momencie zdziałać.

Odrobinę niepewnie wyszedł z pomieszczenia, poprawiając gdzieniegdzie wymiętoloną szatę, by udać się do zatłoczonej sali. Tam przyjęcie trwało w najlepsze, a niektórzy goście bawili się widocznie lepiej od pozostałych, racząc najlepszymi trunkami. Kątem oka zauważył nawet swojego brata, który najwyraźniej przełamał się i postanowił pozwolić sobie na rozmowę z niskim chłopakiem o rudawych włosach. Po proporcjach Tae mógł wywnioskować, że był to ktoś z reprezentacji krasnoludów, bowiem małe dłonie i odrobinę pulchne palce, a przy tym duże wargi były dla nich znakiem rozpoznawczym. Sam nigdy nie miał do czynienia z tą rasą, widział jedynie ilustracje w książkach, jednak pewien był, że trafił dobrze. Postanowił nie przeszkadzać im w dyskusji, więc ostrożnie zaczął przemierzać salę dalej, szukając aism i Taekooka. Odrobinę się stresował, nie powinien bowiem zostawiać ich i znikać z Jungkookiem. Pilnowanie malucha było istotniejsze, kto wie bowiem, czy w trakcie jego zabaw nie zaręczył się z księciem elfów i nie ślubował mu wiecznej miłości. Widząc jego zauroczenie nie byłby tym specjalnie zaskoczony, wolał jednak poczekać do wesela swojego jedynego syna przynajmniej dziesięć lat.

- Mamo!

Przyjemny, odrobinę piskliwy głos niespodziewanie dotarł do jego uszu, na co od razu odwrócił się, napotykają spojrzeniem biegnącego w jego stronę chłopca. Schylił się, wyciągając przed siebie ręce, by ten mógł wpaść w jego ramiona, owijając kończyny dookoła jego szyi, mocno się wtulając.

- Mamo! Gdzie byłeś? Wszędzie cię szukałem, a Ginnie mówiła, że uciekałeś przed smokiem! – burknął, nadymając swoje pulchne policzki, a błyszczące oczka uważnie lustrowały twarz jasnowłosego, oczekując wyczerpującej odpowiedzi. Taehyung mógł jedynie spojrzeć na Junggin z niezadowolonym wyrazem twarzy, na co ta tylko się wyszczerzyła i wzruszyła ramionami. Widać, że ma w sobie złośliwe geny...

- Hm – stęknął, wracając swoimi wielkimi oczami ku dziecku. Czuł się w tym momencie jak na ciężkim przesłuchaniu, a to przecież jedynie kilkulatek. Dość bystry, wyjątkowo dojrzały i mądry, ale nadal maluch, dla którego świat nieczystości powinien pozostać tajemnicą jeszcze długo. – Ja... Musiałem coś załatwić wiesz?

Taekook skinął głową nieprzekonany, pociągając nosem.

- A dlaczego tak pachniesz tatą? Tata też musiał załatwić sprawę?

W tamtej chwili Taehyung zbladł, zaraz dla odmiany czerwieniąc się niczym dojrzała truskawka. Zdecydowanie zmysły chłopca były nazbyt rozwinięte.

- Mówiłam ci, Kookie, że mama walczyła ze smokiem. Zapewne tata mu... pomagał. Albo przeszkadzał – odparła demonica, zaraz wybuchając śmiechem. Gdyby nie to, że mag miał na rękach synka, a sala pełna była ludzi, to rzuciłby się na to głupie babsko i wytargał za włosy. Jako macocha miał przecież jakieś prawa, prawda? A ona wyjątkowo zasłużyła sobie swoim wrodzonym zboczeniem. W dodatku teraz już cała trójka (licząc stojące obok aismy) wiedziała, że się bezczelnie puścił z wrogiem. Niby było to normalne, małżeństwa z zasady lądują w łóżku od czasu do czasu, jednak to nie była typowa relacja, a wyjątkowo toksyczna, a on sam przecież Jungkooka nienawidził i gardził nim z całego serca. Nie powinien pozwalać na zbliżenie, jednak nie mógł już cofnąć czasu. Poza tym panowanie nad spragnionym ciałem nie należało do łatwych, a on nie był zbyt dobry w odmawianiu seksu. Nie po miesiącach abstynencji. Tylko dlatego doszło do czegoś takiego; w takiej chwili najgorszy człowiek na ziemi może wydać się seksualnie pożądany.

Jak jednak wytłumaczyć się dziecku?

- Taekookie... Byłem z tatą, musiałem z nim o czymś porozmawiać, hm. Przepraszam, że cię zmartwiłem – mruknął, w duchu licząc na to, że dzieciak nie będzie dopytywał.

- A smok?

- Nie było żadnego smoka, twoja siostra ma wyjątkowo głupie poczucie humoru – szepnął, odgarniając z czoła chłopca czarne kosmyki.

- Smok schował się w swojej norce i pewnie się uspokoił, więc mamusia ma chwilowo problem z głowy – rzuciła dziewczyna, puszczając oko do Tae, na co ten zrobił groźną minę, sugerującą, że jeszcze jedno słowo i opuści świat żywych.

- Głupia Ginnie! – oburzył się malec, odwracając główkę w jej stronę. – Smoki mieszkają w jamach, a nie w norkach! Norki są dla króliczków!

Taehyung miał ochotę zapaść się pod ziemię. Jęknął rozpaczliwie i zerknął błagalnie na Fei. Ta tylko pokręciła głową z politowaniem i zrobiła krok w ich kierunku.

- Taekook, może chcesz poznać krasnoludy?

***

        Przyjęcie już do końca stanowiło dla maga nieprzyjemny obowiązek. Chociaż podświadomie przekonywał sam siebie, że bawi się dobrze – w końcu to był dzień jego synka; tak zwyczajnie czuł się skrępowany. Miał wrażenie, że ślady na jego ciele wręcz krzyczały, że dopuścił się czegoś nieodpowiedniego wraz ze znienawidzoną przez siebie osobą. Może i ciężko było nazwać to wyrzutami, bo to w końcu nic złego, jednak wolał być postrzegany jak żelazna prawie-dziewica, która nie oddaje się ot tak bydlakom pokroju Jungkooka. Teraz zaś okazał słabość.

Z ulgą przywitał nowy dzień w okolicach pory obiadowej, gdy większość gości zdążyła już opuścić posiadłość, by udać się do odległych krain. Zadowolony ubrał się w wygodne, zdecydowanie dużo zasłaniające szaty, by następnie skierować się na dół w poszukiwaniu dziecka i swojej czarodziejskiej rodziny, która zostać miała odrobinę dłużej, by mógł spędzić z nią chociaż trochę czasu. Jeon był wyjątkowo łaskawy, jednak Tae starał się o tym nie myśleć. Jeszcze doszedłby do wstrząsających wniosków, jak to, że uzyskał to wszystko dzięki puszczeniu się. Mimo wszystko wizja seksu bez korzyści lepiej działała na jego zdeptaną dumę.

Nie był specjalnie zaskoczony, gdy znalazł wszystkich w ogrodzie. Jego matka trzymała Taekooka na kolanach, czytając mu zapewne jakąś książkę, brat dyskutował o czymś z Fei, zaś Hani wszystkiemu przyglądała się z uśmiechem. Nie zabrakło też Junggin udającej, że jest zajęta wielką księgą, podczas gdy wzrokiem wręcz napastowała krótkowłosą aismę. Mag całkowicie nie rozumiał jej zachowania, nie miał jednak zamiaru w żaden sposób tego komentować. Demonica należała do wyjątkowo dziwnych osób.

Z lekkim uśmiechem podszedł do nich, poprawiając jedwabny, błękitny szaliczek na szyi. Musiał chociaż przy rodzicielce zachować twarz. Dla niej zawsze był niewinnym chłopcem i takim wolał pozostać.

Spotkanie należało do tych dość stonowanych, wszyscy zachowywali się powściągliwie, dokładnie analizowali swoje wypowiedzi. Pomimo tego, że stanowili rodzinę, pewnego rodzaju bariera była nie do przeskoczenia. Tylko najmłodszy z grona zdawał się niczym nie przejmować, zmuszając królową Złotego Królestwa do biegania po ogrodzie i podziwiania śnieżnobiałych, idealnych figur.

Taehyung nigdy tak naprawdę nie był szczególnie związany z rodziną. Oczywiście kochał ją, jednak preferował swoje szalone życie i nie spędzał godzin na rozmowach z braćmi czy matką. Teraz jednak miał wrażenie, że jego gości zżerają wyrzuty sumienia, przez co mieli trudności z kontynuowaniem jakiegokolwiek tematu. Wiele z nich mogło zejść ku jego sprzedaniu w zamian za pokój, a to należało do grona tych niekomfortowych wydarzeń, lepszych do ominięcia, aniżeli drążenia. To było widoczne. Ze smutkiem więc odpowiadał na odrobinę nieciekawe, typowe pytania, mogąc jedynie słuchać historii o tym, co działo się w jego ojczyźnie.

Junmyeon został uznany za zaginionego, część wysoko postawionych zaś uznała go za uciekiniera, który nie mógł znieść myśli, że magowie przegrali z demonami. Namjoon dorobił się córki, Hyungsik nadal jedynie zajmował się pracą, zaś Minho awansował. Życie toczyło się dalej i nikt już nie pamiętał o Taehyungu. Stał się wspomnieniem równie martwym, co jego były ukochany. Dopiero wtedy doszło do niego, że tak naprawdę nie ma dla niego miejsca nigdzie. W Złotym Królestwie nikt go nie potrzebował. Nie odzyskałby już żadnego z kochanków. Nie był tak piękny i pełen świeżości jak kiedyś. Tutaj był tymczasowo, lada moment w końcu go odeślą do stolicy. Taekook może zatęskni, ale po kilku miesiącach nawet nie będzie pamiętać o swojej matce. Czy umrze w zamku króla, czy będzie codzienne torturowany – w gruncie rzeczy jakie miało to znaczenie? Skończy żałośnie. Nigdy nie sądził, że właśnie taka przyszłość go czeka. Wyobrażał sobie siebie u boku silnego, opiekuńczego mężczyzny, który zadba o niego i będzie traktować jak skarb. Razem trwaliby przy sobie do śmierci, kochając się z całego serca. Rzeczywistość zaś malowała się czarną farbą. Co by się nie stało i tak nie będzie szczęśliwego zakończenia.

Uśmiechał się więc, kiwając głową na kolejne słowa, chociaż w środku miał ochotę krzyczeć i płakać.

Kolejne dni jedynie pogłębiały odrobinę depresyjny stan maga, wszystko bowiem układało się nie po jego myśli. Z racji wkroczenia w odpowiedni wiek, Taekook otrzymał swój własny pokój, nie nocował przez to w jego komnacie, słodko się wtulając. Nawet jeśli taki był zwyczaj i dzieci zawsze wtedy (oczywiście w granicach możliwości danej rodziny) otrzymywały odrobinę swobody i były powoli odsuwane od rodzicielek, to on miał wrażenie, że w jego przypadku było to robione po złości. Pragnął mieć chłopca obok siebie, móc go obserwować i pilnować od rana po noc. Z czasem zaś widywał go coraz rzadziej, bowiem malec rozpoczął naukę pod okiem aism, co zabierało cenne godziny, podczas których mógłby razem z nim siedzieć w ogrodzie czytając książki. Doprowadzało go to do ruiny. Chodził ciągle zdenerwowany, niezadowolony, co z każdym kolejnym dniem się jedynie nasilało.

- Hm, Fei?

Taehyung nawet nie miał w sobie tyle energii, by odwrócić głowę i spojrzeć na wchodzącą do jego komnaty postać. Ciągle wpatrywał się w ogród, na który miał doskonały widok z balkonu. W końcu niedługo po białej posadzce powinien biec chłopiec; lekcje historii lada moment dobiegną końca.

- Wróciłaś już ze świątyni? Myślałem, że zajmie ci to trochę więcej czasu. Jak było?

Kroki były o wiele lepiej słyszalne, więc odrobinę leniwie oparł się rękoma o balustradę, oczekując odpowiedzi. Niekoniecznie jednak spodziewał się takiej. Poczuł bowiem duże dłonie na swoich biodrach, podciągające jedwabną szatę ku górze; chłodny oddech na swoim karku oraz do uszu jego doleciał zdecydowanie męski głos.

- Jesteś taki nieostrożny, Taehyung. Ktoś mógłby się tu włamać, zaatakować i cię zgwałcić, następnie porywając, a ty nawet byś nie zareagował – mruknął mężczyzna, odrobinę napierając swoim ciałem na to jasnowłosego. Silne palce wbijały się w miękką, coraz bardziej obnażoną skórę, a książę chociaż bardzo chciał, tak nie miał w sobie tyle siły, by go odepchnąć. Pozwolił więc, by demon znalazł się pod materiałem i głaskał jego nagie uda, nosem wodząc po wrażliwej szyi i odsłonięty ramieniu.

- Już coś takiego się stało, Jungkook. Porwałeś mnie przed laty, posiadłeś... Cóż gorszego może mnie tu spotkać? – Nerwowo zwilżył swoje wargi językiem, zaciskając dłonie na rzeźbionych prętach, aż pobielały mu kostki. Czuł, jak starszy napiera kroczem na jego pośladki, jednak uczucie te nie trwało zbyt długo. Nim zdążył zareagować, oparty był już o balustradę, a jego nagie nogi zmuszone były opleść biodra Jeona, by utrzymać się na rękach mężczyzny. Ten niewzruszony ukąsił go, zasysając się na karmelowej skórze, a chciwe łapska zgarniały dla siebie jędrne udka i rumiane połówki pupy.

- Sądzę, że mogę zaserwować ci więcej wrażeń. Taekook chciał pójść z Junggin i Hani na targowisko, więc wróci późno. Nie wykręcisz się opieką... – szepnął, a sprzączka topornego paska sama się rozpięła.

Taehyung zapragnął uciec, nie zdążył jednak nic odpowiedzieć. Demon skutecznie go zagłuszył.

/ Nawet nie jest to najgorszy czas... Pisanie idzie mi strasznie mozolnie, nie mam kompa, a tablet jest niewygodny 😭😭

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro