4.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

 Taehyung uśmiechnął się sam do siebie, z zaciekawieniem przyglądając się zabieganej służbie, która tylko na chwilę przystawała, by mu się ukłonić. Może i w normalnych okolicznościach by go to oburzyło, uwielbiał bowiem być w centrum uwagi i wręcz wymagał szacunku, tego dnia miał jednak wyjątkowo dobry humor i bardziej go to bawiło, aniżeli bolało. Sam powód też należał do tych ciekawszych i w końcu miał jakąś rozrywkę, poza rzecz jasna schadzkami ze swoimi ukochanymi. Strach dworzan i wojska go fascynował, wszyscy ostatnio siedzieli jak na szpilkach, ewentualnie właśnie biegali w tę i z powrotem, chcąc nagle wyczarować sobie perfekcyjną niewiastę, której pożądałby jakiś demoniczny paniczyk. Niedoczekanie. Póki co znaleźli co najwyżej przeciętne dziewczynki, a gdy któraś należała już do grona piękności, to okazywała się, że jest prostytutką, nic więc sensownego nie zdziałali, a termin oddania zakładnika nieubłaganie się zbliżał.

Ostatni raz zerknął na jedną z kobiet, po czym wyszedł na dziedziniec, rozchylając niemal natychmiast wargi, gdy dostrzegł grupę ubranych na ciemno mężczyzn, zajadających się jakimiś przekąskami i popijających wszystko winem. Prowadzili ożywioną rozmowę, z tej odległości nie mógł jednak wyłapać ani słowa, dlatego z wykrzywionymi ku górze kącikami ruszył w ich stronę, każdego po kolei mierząc wzrokiem. Nie chciał w końcu pominąć istotnego szczegółu, gdy idzie o budowę ich wielkich ciał. Wroga wypada poznać jak najlepiej, to od zawsze złota zasada każdego walczącego człowieka!

Zwilżył wargi językiem, gdy w końcu mógł przyjrzeć się ich twarzom. Ostre rysy, niesamowicie ciemne oczy, gęste, czarne brwi i włosy, dość spore nosy. Różnili się od raczej eleganckich i strojnych mieszkańców Złotej Krainy, jednak Taehyung nie był pewien, czy wypadali przez to gorzej. Niektórzy z nich prezentowali się nad wyraz przystojnie, przez co jego ciało zostało zaatakowane przez przyjemny, podniecający dreszcz. Ich męskość biła po oczach, a odziane w skórzane szmatki torsy wręcz prosiły się o słodkie drapanie i dotykanie ich w każdy możliwy sposób. To wystarczyło, by książę ich polubił i zapragnął spędzić z nimi trochę czasu.

Zadowolony podszedł do grupki, bez zbędnych grzeczności przedostał się do samego centrum i opadł pośladkami na marmurowej fontannie. Nieznajomi utkwili w nim swoje przenikliwe spojrzenia, on zaś zwilżył wargi językiem, siląc się na najbardziej zniewalający, perwersyjny uśmiech, na jaki było go w tym momencie stać.

— Dzień dobry, panowie. Mam nadzieję, że nie przeszkadzam, bo od rana wyjątkowo się nudzę i szukam wartego uwagi towarzystwa — odparł, odchylając nieco głowę na bok, by zaprezentować swoje idealnie odstające obojczyki, oczywiście całkowicie niechcący.

Mężczyźni zaskoczeni spojrzeli na siebie, po czym jeden z nich wzruszył ramionami i przyłożył kielich do ust, by upić kilka łyków wina.

— Sądzisz, że dasz radę wytrzymać noc z całą naszą bandą? Jesteśmy więksi od waszych zniewieściałych chłopców, może cię później boleć. — Brunet zrobił krok w jego stronę, łapiąc go swoją szorstką dłonią za podbródek.

Tae zamrugał kilkakrotnie, początkowo nie bardzo rozumiejąc, gdy zaś zreflektował, że wszyscy wpatrują się w jego odkryte uda, nadął policzki i odsunął odrobinę głowę, wzdychając.

— Źle mnie zrozumieliście, nie jestem prostytutką. — Przesunął dłoń na nadgarstek demona, zmuszając go tym samym do opuszczenia ręki. — Domyślam się, że nikogo piękniejszego tutaj nie widzieliście, ale niestety nie mogę was zadowolić swoim ciałem, księciu nie wypada oddawać się nieznajomym.

Najbliżej stojący mężczyzna uśmiechnął się i sięgnął po leżące obok owoce, następnie zaś wcisnął się tuż obok księcia, napierając swoim wielkim cielskiem na te o wiele mniejsze.

— Czyli jesteś potomkiem tego zabawnego króla... Cóż za zaszczyt, że królewna uraczyła nas swoim towarzystwem — powiedział, przysuwając twarz do tej jasnowłosego, niemal drażniąc ją swoim oddechem. — Winogrona, ślicznotko?

Mag zagryzł zalotnie wargę, ignorując niestosowne słowa odnośnie swojego ojca. Nie był kochanym synkiem, a gdy szło o hierarchię, to podrywanie było na samym jej szczycie, więc wolał skupić się na komplemencie, który wypowiedziany niskim, seksownym głosem, brzmiał lepiej, aniżeli jakikolwiek inny, a nasłuchał się takich mnóstwo. Zamrugał więc uroczo, prezentując swoje cudowne rzęsy, po czym rozchylił usta, pozwalając mężczyźnie na wsunięcie pomiędzy wargi owocu. Nie omieszkał oczywiście musnąć jego długich palców, nie odwracając wzroku z małych, ale pociągających oczu. Zdecydowanie był w jego typie.

Nie zwrócił uwagi na pozostałych, którzy widząc ich zaloty ulotnili się, podśmiechując pod nosem i coś między sobą szeptając. Nie miało to ani sensu, ani jakoś specjalnie go nie zajmowało. Ważne, że zwrócił na siebie uwagę tego największego, najprzystojniejszego i zdecydowanie najważniejszego. Otaczała go aura dowódcy, nawet on ze swoimi marnymi zdolnościami był w stanie to wyczuć.

— Jak masz na imię? — Brunet dolał do swojego kielicha wina i podsunął naczynie mniejszemu, który posłusznie upił go trochę, podciągając nieco nogi, przez co jego szata odrobinę się przesunęła, prezentując więcej, aniżeli przed chwilą. Nie to oczywiście, by miał zamiar pokazywać mężczyźnie swoje największe skarby, jednak zaszczycenie go widokiem zgrabnych ud nie było niczym złym i niestosownym. Zresztą czując ten pożądający go wzrok na sobie wiedział, że warto było troszkę się obnażyć.

— Taehyung, a ty, panie demonie? — zamruczał, sięgając po kawałek pomarańczy, za który ze smakiem się zabrał, pozwalając, by odrobina soku spłynęła po jego brodzie. Takie zagrywki zawsze działały.

— Dowiesz się jutro, mały kusicielu — demon uśmiechnął się, przysuwając dłoń do twarzy chłopaka. Starł kciukiem słodki ślad, następnie kosztując zebraną resztkę. — Jak wiesz lada moment wyjeżdżamy, dlatego przyjdź do sali na uroczyste pożegnanie, a wtedy odpowiem na każde twoje pytanie i sprawię, że nie zapomnisz tego wieczoru do końca życia. Oddasz się wtedy w najlepsze możliwe ręce, przysięgam.

To powiedziawszy wepchnął Tae w usta truskawkę i wstał, odkładając puchar obok mniejszego. Zanim ten zdążył pogryźć owoc i coś powiedzieć, był już kilka metrów dalej.

Nie podobało mu się takie nieładne zignorowanie jego osoby, co w końcu mogło być bardziej interesujące od niego? Na pewno nie konie, w kierunku których nieznajomy zmierzał, przeciągając się ostentacyjnie, jakby chciał wszystkim zakomunikować, że ma perfekcyjne mięśnie. I pewnie gdyby nie one, to obraziłby się i olał te pseudo-zaproszenie. Niestety silna wola nigdy nie łączyła się z jego osobą, westchnął więc tylko i dopił trunek, już teraz rozmyślając nad możliwie najlepszą kreacją, która podkreśli jego kształty i nie będzie kłopotliwa do zrzucenia. W końcu to pierwsza i ostatnia okazja, by obcować z kimś przesiąkniętym mrokiem.


***


— Piękniejszej nie ma w całym królestwie — odparł Junmyeon, wskazując na wysoką, długowłosą dziewczynę, która niepewnie rozglądała się po wielkiej sali, zapewne nie zdając sobie sprawy z tego, że już niedługo będzie musiała pożegnać się z królestwem i dotychczasowym życiem.
Jej wielkie oczy zaciekawione wodzily po pięknych malowidłach, kryształowych żyrandolach i wielkich rzeźbach, stojących na specjalnych podwyższeniach, by prezentowały się jeszcze okazalej. Drobne dłonie zaciskała zaś na materiale skromnej, zielonej spódnicy, a lekko wilgotne ślady świadczyły o tym, że cała sytuacja była dla niej niesamowicie stresująca.
Przez moment doradcy było jej nawet szkoda, bo należała do grona prostych robotników, którzy magią posługiwali się przy wyrabianiu naczyń dla arystokracji i nie miała nic wspólnego z intrygami najwyższej klasy. Teraz niestety musiała stać się ofiarą za swój lud i oddać się w ręce piekielnego wojownika, który nie wykazywał jakichkolwiek ludzkich cech. Biedaczka nie zasłużyła na taki los, nikt nie powinien być skazywany na życie z kimś, kto zapewne będzie traktował ją jak nic nie warty przedmiot, jak łóżkową zabawkę. W końcu Jeon nic nie wspomniał o ślubie, szukał więc tylko nałożnicy.

Teraz jednak nie miało to znaczenia, bo czy chcieli, czy nie, to musieli poświęcić jej dobro dla pokoju.

— Wyjątkowo urodziwa — przytaknął władca, uśmiechając się z ulgą, co Junmyeona ucieszyło. W końcu mógł odpocząć i w spokoju zasnąć, nie mając ciągle w głowie miejsc, które można by przeszukać. — Musi spodobać się Jeonowi, ma ciało bogini i twarz równie przepiękną. W dodatku jest nietknięta, prawda?

— Tak, dziewica, nawet jej usta są nadal czyste. Ideał, ciężko o taką w odpowiednim wieku. Hrabia musiałby być ślepy, by nie dostrzec jej walorów.

— Nie wygląda na takiego, więc miejmy nadzieję, że wszystko będzie dobrze i pozbędziemy się tych diabłów raz na zawsze.  


// Kolejny part będzie fajny, w końcu nadejdzie wielka chwila i Jeon dobierze się do ofiary B) Chyba. 
Buzi <3

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro