nozonico

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

*odsuwa się zażenowana*
Ja tego nie pisałam.
Nawet nie czytałam.
Po prostu
Nie.

( Mari_Nette_Love end niko chciały nozonico. Proszę).
***

Że Nozomi Tojo to największy zbok stulecia, to wiedział każdy.

A że szczególnie lubowała się w lolitkach w krótkich spódniczkach... No cóż, tego nie musiał wiedzieć nikt.

- Nozomi-chan, słuchasz ty mnie? - spytała pewna znudzona dziewczyna. - Czemu znowu gapisz mi się na nogi?! Wiem, że są piękne i idealne, ale nie musisz ich pożerać wzrokiem, serio.

- Ach... Sorki, Nicocchi. Wiesz, jak to jest. Jak widzisz coś uroczego, to chcesz mieć to. Najlepiej na zawsze.

- No jasne! - ożywiła się niższa trzecioklasistka. - Wczoraj tak miałam. Szłam po coś do zjedzenia do centrum. I wiesz co, przy okazji widziałam tak cudną sukienkę, no musiałam ją kupić...

- Oho - tym razem to Nozomi wyszła z transu (wpatrywania się w czyjeś piękne nogi... Czy taka krótkość spódniczki w mundurku była w ogóle legalna?). - Wyjdźmy jutro gdzieś. Chcę cię w niej zobaczyć.

- Nie jestem pewna, czy to twoja przyjacielska, czy zboczona natura... - mruknęła Nico. - Spoko. Gdzie?

- Może przyjdź do mnie do domu? Dawno nie byłyśmy tak same. Wiesz, jak kiedyś.

Czarnowłosa najwyraźniej nie była przekonana do tego pomysłu. Miała zostawić swoje rodzeństwo? Lepiej może ni...

- Zrobię naleśniki~ - powiedziała radośnie Nozomi.

- Okej!

Nico nigdy by się nie spodziewała, w jak wielkie bagno się wpakowała. Wchodzić do domu zboczeńca? Jeszcze by ją zgwałciła. Ale cóż. Naleśniki!

*^*^*

- ŁAAAAAAAAAHH! - wrzasnęła Nozomi z obłędem w oczach.

- Czekaj, co?! - przerażona dziewczyna, która dopiero weszła do kuchni, natychmiast się z niej wycofała.

- O! Nicocchi. - zielonooka uspokoiła się i z niezwykle słodkim uśmiechem odwróciła się do przyjaciółki. - Właśnie robiłam ciasto na naleśniki. Chcesz mi pomóc?

- Zachowujesz się jak moja matka - prychnęła Nico.

- A twoja matka by cię zgwałciła?

- Co?

- Co? Ehm, nieważne. Siadaj, niedługo kończę.

- Mhm.

Czarnowłosa zajęła miejsce przy stole, a Nozomi kątem oka spojrzała na nią. Rzeczywiście, Nico miała rację. Jej nowa sukienka była wręcz przesłodka. Szybko skierowała swoją uwagę na patelnię, przełykając ślinę. Czemu ona musiała być tak urocza? Ile jeszcze da radę się powstrzymywać?

Kilka minut później siedziały obok siebie w ciszy i jadły posiłek. Kolację? Za wcześnie na to. Obiad? Za późno. Nieważne.

- Nicocchin~ - odezwała się Nozomi po przełknięciu ostatniego kawałka. - Powróżyć ci?

- Hmm, nie wierzę w te twoje wróżby, ale czemu nie. Dawaj.

Zielonooka wyciągnęła z kieszeni paczkę kart z dziwnymi obrazkami. Wylosowała jedną i uśmiechnęła się. A był to bardzo dziwny uśmiech. Jeden z jej zboczonych, przyprawiających o ciarki uśmiechów.

- Ooooo, Nicocchi! Naprawdę?

- Co, co?

- Spędzisz dzisiaj cudowny czas z kimś ci przeznaczonym. To będzie udana randka!

- Co? - zdziwiła się czarnowłosa. - Przecież ja dzisiaj już nie wychodzę z twojego dom-... - urwała. W sekundę cała jej twarz pokryła się czerwienią.

Niejednoznaczny śmiech Nozomi mówił wszystko.

- A-aha... Czyli sugerujesz... że ja i ty...? - Nico gwałtownie wstała z krzesła. Zbyt gwałtownie, jak się okazało. Nie zdążyła złapać równowagi i runęła na ziemię.

- W porządku? - Zmartwiona Nozomi podeszła do przyjaciółki i podała jej rękę.

- Ała... Moja noga...

Wyższa dziewczyna ukucnęła i wzięła poszkodowaną na ręce. Co, jak coś jej się stało?

- Gdzie ty mnie niesiesz?! - Spanikowana Nico wrzeszczała i wierzgała rękami, jakby ją co najmniej ze skóry obdzierano. - Znam cię, zboczeńcu! Nie mów tylko, że chcesz mi pomóc!

Jakby na potwierdzenie jej słów, chwilę później została wniesiona do sypialni swojej przyjaciółki i delikatnie położona na dużym łóżku.

- N-nozomi-chan? - szepnęła wystraszona czarnowłosa.

- Cii. Chyba musisz teraz odpocząć, nie? Dobranoc, Nicocchi.

Nico poczuła na czole ciepły pocałunek. Zaraz potem oplotły ją ramiona przyjaciółki i poczuła, że naprawdę była zmęczona. Powoli zasypiała.

*^*^*^*

Kiedy Nico się obudziła, była wtulona w czyjeś znajome ciało. Kto to był?
Aha, to ten zboczeniec, jej przyjaciółka z Muse. Mimo to, było przyjemnie. Postanowiła zostać w tej pozycji.

- Nicocchin? - Chwilę później usłyszała czyjś szept. - Śpisz?

- Mhmmm.

Słysząc tę odpowiedź, Nozomi zmieniła pozycję. Przełożyła prawą nogę i rękę tak, by znaleźć się nad swoją uroczą przyjaciółką. Pochyliła się i złożyła pocałunek na jej szyi. Potem jeszcze jeden, tym razem trochę wyżej.

- Nozomi-chan?! - Nico przeszedł dreszcz. Czemu? Co się działo? - To sen?

- Nie, nie. A co, masz takie sny?Dokańczam tylko to, czego wczoraj wieczorem nie zdążyłam zrobić, bo ktoś nabawił się kontuzji.

Kilka przyjemnych chwil później Nozomi w końcu skierowała swoją twarz nad tą Nico. Ujrzała rozkojarzone brązowoczerwone oczy, zarumienione policzki i piękne usta. Tylko to się liczyło.

Ostrożnie pocałowała przyjaciółkę, która się nie ruszyła. Przynajmniej nie zaprotestowała.

- Nozomi-chan, dlaczego? - spytała ciężko Nico, kiedy już pozwolono jej na chwilę oddechu.

- Głupia moja. Bo cię kocham. Nie wiedziałaś?

- Naprawdę?

- No i może dlatego, że tak bardzo odsłaniasz swoje cudne nóżki już od gimnazjum.

- Nozomi!

- No, już. Żartuję.

Nico mocno przytuliła dziewczynę i wyszeptała do niej jej wymarzone słowa.

„Kocham cię".

***
PRZETRWAŁAM.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro