23| Nie taka do końca randka

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


| W mediach zawsze daję piosenki do których piszę rozdział, nie potrafię bez muzyki.|

Pov.Marinette

Nie mogłam uwierzyć!
Po pierwsze tak tragicznie się upiłam, że przez cały poprzedni dzień albo leżałam, albo siedziałam, a po drugie i co ważniejsze - Adrien to widział.
Och, jak mi było głupio, jak jeszcze przypomniałam sobie, że pokazałam mu się w samej bieliźnie...
Poczułam jak na moje policzki wpłynęły te nieznośne rumieńce, a ja podłapałam, że całkowicie przypadkiem to nie był pierwszy raz, kiedy rumieniłam się przez sytuację z nim związaną, chociaż ta była zupełnie zrozumiała!
Pocieszałam się myślami, że przecież musiał widzieć już nie jedną dziewczynę w samej bieliźnie, a pewnie i też bez niej.

Wyszłam bez śniadania otulając się ramionami bardzo szczelnie, bo kiedy już byłam na zewnątrz okazało się, że wcale nie było tak ciepło jak przypuszczałam i zwykła czarna koszulka z motywem serduszek nie dawała rady.
Miałam już ruszać do szkoły, kiedy przede mną pojawił się znikąd Adrien Agreste oparty o okno piekarni i przypatrujący mi się z ukosa.

- Hej. - rzucił tak jakby nigdy nic. Jakim cudem on mógł tu tak przychodzić i witać się ze mną w tak spokojny sposób?
Zrobiło mi się straszliwie gorąco, nie mogłam opanować tego dziwnego uczucia wstydu i spuściłam wzrok, żeby przypadkiem nie podłapał mojego żałosnego spojrzenia.

- Hej. - burknęłam siląc się na normalność. - I-idziemy?

Podniosłam wzrok, żeby na niego spojrzeć, a on uśmiechnął się w taki sposób, że przypominał mi teraz coś co było mi bardzo bliskie i sądząc po tych wypiekach na twarzy nie było mi obojętne.

- Może. - podszedł do mnie i podał dłoń, a ja poprawiłam odruchowo grzywkę.

- Może? - zapytałam zdezorientowana.

- Jeżeli mi powiesz co sprawiło, że byłaś wczoraj smutna.- sprecyzował, a ja niepewnie położyłam swoją dłoń na jego, a on ujął ją bardzo delikatnie i pochylił się nad nią i musnął delikatnie ustami.

Ten gest był tak podobny do tego co robił Czarny Kot. Najwyraźniej podłapał moje zmieszane spojrzenie, bo podrapał się po karku, ale dalej mnie nie puścił, po prostu pociągnął w jakąś stronę...

- Ej, szkoła jest w jest tam! - krzyknęłam podbiegając za nim, bo szedł szybciej ode mnie.

Zwolnił i spojrzał mi w oczy.

- Ale nie powiesz, że park nie brzmi lepiej od tej okropnej sali lekcyjnej?

To dziwne, nigdy nie widziałam w Adrienie takiego chłopaka. Takiego swobodnego w dobrym sensie, w takim sensie, że wizja spędzenia z nim paru godzin nie wydawała się wcale jakimś tam złym pomysłem.
Wręcz przeciwnie.

- Park brzmi świetnie. - przyznałam z delikatnym uśmiechem. - Ale musimy iść do szkoły.

- Oj, Marinette. - westchnął. - Przecież nie po raz pierwszy urywamy się z lekcji. - spojrzał mi w oczy, a ja wstrzymałam oddech zdumiona.

- Nie przypominam sobie żebyśmy razem się gdzieś urywali, Agreste. - odpowiedziałam ostro.

- A widzisz! Kiedyś musi być ten pierwszy raz.

Wywróciłam oczami na te słowa i przytaknęłam. Dwa dni przerwy nie powinny mi zaszkodzić w jakimś większym stopniu. 

Uniosłam swój wzrok ku górze, chcąc zobaczyć czy nigdzie nie było żadnych złoczyńców, albo pewnego dachowca. 
Aż żal ścisnął moim sercem na samą myśl o nim, o jego zielonych oczach wpatrzonych tylko we mnie z tym niesamowitym błyskiem, przez które brakło mi tchu w piersiach. Och, albo ten jego koci uśmiech, kiedy żartował!

- Marinette? - usłyszałam nad sobą, przez co wybudziłam się z przemyśleń.

- Tak? - zapytałam nie wiedząc o co pytał mnie chłopak.

- Pytałem czy możemy tu usiąść. - wskazał na ławeczkę, a ja zdałam sobie sprawę że całą drogę przebyłam w milczeniu bo pogrążyłam się w myślach.
W myślach o cudownych oczach i uśmiechu Czarnego Kota.

- Och, tak jasne. - zaśmiałam się nerwowo i usiadłam, a on zaraz do mnie dołączył. - Więc, opowiadaj!

- Ja? - zdziwił się.

No tak, przecież to ja miałam mówić mu o swoich problemach, o swoich smutkach.
Rany, co ze mną nie tak? Nie mogłam się skoncentrować!

- N-no tak, a dlaczego ja? - założyłam dłonie na piersi, a chłopak wydawał się w tamtej chwili bardzo pewny siebie, co sprawiło, że odruchowo zwątpiłam, że uda mi się uciec od opowiedzenia mu o moich rozterkach.

- To nie ja wczoraj-

- Och, proszę nie kończ! - przerwałam mu, a on rzucił mi rozbawione spojrzenie.

Bardzo zabawne, co ja miałam mu powiedzieć? ,, Siema, jestem nową Biedronką i kręciłam z Czarnym Kotem, ale jednak okazał się kłamczuchem."? 

- Więc? - zaśmiał się, a ja skarciłam go wzrokiem dając do zrozumienia, że nie miał powodu do śmiechu. Nie, to z pewnością nie było zabawne! Zamilkł wyczekując, aż się odezwę, a ja wzięłam głęboki oddech.

Nie byłam pewna czy chciałam się zwierzać, ale jednak należały mu się jakiekolwiek wytłumaczenia. W końcu znosił mój wczorajszy stan i w dodatku nawet tego nie skrytykował, nie wyśmiał. Nie! Siedział tu koło mnie i wyczekiwał jakbym miała mu właśnie zdradzić sekretny składnik kraboburgerów.

- Jest chłopak. - zaczęłam nieśmiało zupełnie na niego nie patrząc. To byłoby zbytnio krępujące gdybym widziała jego reakcję. - Znamy się tak naprawdę krótko, bo poznałam go dopiero jak przyleciałam do Paryża. A i tak zaprzyjaźniłam się z nim bardzo szybko, tylko problem polega na tym, że szybko ze zwykłej przyjaźni przerodziło się to w coś głębszego i... Ja go kocham, Adrien.

- Nie rozumiem. - wyszeptał, a jego wzrok był jakby nieobecny. - A ty jesteś mu obojętna?

Zmarszczył brwi w zdziwieniu, a kiedy natrafiłam na jego spojrzenie byłam wręcz pewna, że od środka wyżerało go multum pytań. Widziałam jak się hamował czekając posłusznie, aż się odezwę.

- To nie tak. Nie jestem. Chyba nie jestem. - wydukałam żałośnie. 

- Takie rzeczy się wie, Mari! - podniósł się nagle oburzony, zupełnie jakbym to jego raniła tymi słowami, a nie siebie. Nie rozumiałam jego nagłego ożywienia, chociaż jakbym miała tak dłużej o tym pomyśleć to nie był to już wcale pierwszy raz, kiedy tak reagował. - Widać to, nie możesz być przecież, aż tak ślepa!

- Zadeklarował swoje uczucia, ale to nie jest takie proste. - powiedziałam, a on usiadł obok mnie. - B-bo... Byłeś kiedyś tak beznadziejnie zakochany?

Odchrząknął błądząc wzrokiem po szklanej tafli jeziora, która wydawała się wtedy odbijać największe smutki wszechświata. Westchnęłam cicho, bo nagle wzięła mnie ochota położyć się w tej wodzie i nie myśleć o niczym. Leniwie dryfować i dryfować.

Odpędziłam te myśli, bo zdałam sobie sprawę z tego, że  wcale nie byłabym wtedy szczęśliwa. Myślałabym jeszcze więcej.

- Jestem. - odpowiedział ku mojemu zaskoczeniu, bo nie spodziewałam się, że potraktuje to pytanie poważnie, a tym bardziej nie spodziewałam się takiej odpowiedzi. - Miłość zawsze musi być beznadziejna, chyba tak już jest... Ale dalej nie rozumiem co sprawia, że to uczucie nie może być proste? To znaczy, wiem że to nie jest proste, ale-

- Chodzi o to...- wtrąciłam nie chcąc, żeby dalej się gubił w słowach. - Że on mnie okłamał, rozumiesz? Tak zwyczajnie wciskał mi kit co do prawdziwości swoich uczuć, a potem okazuje się, że jednak byłam naiwna, że wierzyłam mu jak głupia w to że mógł mnie p-pokochać, a jednak nie! - ukryłam twarz w dłoniach czując, że ten cały wystudiowany spokój we mnie znika. Poczułam nagły ból w sercu, a w oczach zaczęły się zbierać gorące łzy, które próbowałam odgonić. - Grał w jakąś grę, udawał przede mną kogoś kim nie był. A ja zakochałam się w tym kłamstwie.

Rozpłakałam się na dobre doskonale wiedząc, że przez tą okropną gulę w gardle nie będę mogła już nic powiedzieć. I wtedy wydarzyło się coś czego zupełnie nie oczekiwałam. Ba! Nie spodziewałabym się nawet tego! Adrien mnie przytulił, a w jego dotyku było coś niepokojąco znajomego. Znajomego i bezpiecznego. Tyle, że teraz nie chciałam o tym myśleć, nie miałabym na to siły. Wtuliłam się w niego i pociągnęłam nosem, a moje palce powędrowały na jego kark. 

- Ciii... Już dobrze. - wyszeptał, ale wydawało mi się że był mocno zmieszany. - Wypłacz się, jestem tutaj.

Powiedz mi Adrienie Agreste, kiedy stałeś się taki troskliwy?

***

Objęłam ciepły kubek dłońmi i zaśmiałam się ponownie. Siedzieliśmy tak zwyczajnie z Adrienem w kawiarni, której zupełnie nie znałam, ale od kiedy tam weszłam poczułam, że naprawdę mi się tam podobało.  A za oknem chyba się zbierało na deszcz, a ja nie miałam parasolki...

- Coś kręcisz. - zarzuciłam rozbawiona, a on poprawił swoje włosy do tyłu i znowu się zaśmiał.

W tym śmiechu nie było nic sztucznego, był taki naturalny.

- Obrażasz mnie, jak tak możesz? - nachylił się delikatnie nad stołem. - Mówię ci Bobo Gigant istnieje, a raczej istniał, póki Biedronka i Czarny Kot go nie pokonali i to dwukrotnie.

- I ten cały potężny Władca Ciem naprawdę myślał, że niemowlak będzie mu posłuszny? Widać, że się nie zna. - drwiłam, a potem zerknęłam na pogodną twarz Adriena, który wpatrywał się we mnie roziskrzonym wzrokiem już dłuższy czas. - Coś nie tak? Wyglądasz jakbyś właśnie wygrał milion na loterii.

- Wygrałem ciepłą czekoladę z tobą. - mruknął nie zmieniając wyrazu twarzy i podparł brodę o dłoń. Momentalnie zrobiło się jeszcze goręcej i to wcale nie za sprawą ciepłego napoju, a chyba Adriena.  - Może być coś lepszego?

- Nie przypominam sobie, żebyś brał udział w jakimś konkursie. Przyszłam tu z własnej woli, a nie dlatego, że jestem twoją nagrodą. 

Odwróciłam wzrok i upiłam łyk napoju.

- I to jest najlepsze. - wyszeptał entuzjastycznie, a ja wywróciłam oczami. - Chciałaś tu przyjść.

Kiedy mówił w ten flirciarski sposób myślałam o Czarnym Kocie, chociaż tak bardzo tego nie chciałam. Trochę się zestresowałam, że tak niebezpiecznie bardzo mi go przypominał, ale przecież byli zupełnie inni. Tak, zupełnie inni, a jednak identyczni.

- Nie wierzę, żeby to było tak cudowne. - odezwałam się w końcu i poprawiłam grzywkę kolejny raz tego dnia. 

- Ależ jest! - krzyknął, a pojedyncze spojrzenia skierowały się w naszą stronę przez co delikatnie się zarumieniłam. Adrien był rozpoznawalny,  och na litość, siedzieliśmy przy oknie z którego widać było wielki bilbord z jego zdjęciem, które reklamowało perfumy. - W końcu zaczynasz ze mną normalnie rozmawiać, Ksi-

Zawiesił się, a ja poczułam jakby moje serce stanęło na chwilę. Uchyliłam usta i rzuciłam mu przerażone spojrzenie. Miałam wrażenie jakby chciał mnie nazwać księżniczką! Po jego reakcji wcale nie zmieniłam zdania, bo odwrócił wzrok i zaczął śmiać się nerwowo. 

Coś mi tu nie grało. Och, nie grało to pewne!

- Co chciałeś powiedzieć? - zapytałam szeptem dokładnie się mu przyglądając.

Oczywiście to nie zbrodnia nazwać kogoś księżniczką, ale ta nazwa była surowo zabroniona! 

- Chciałem polecić ci  książkę! - złapał za kubek i zaczął pić jego zawartość widocznie chcąc uniknąć dalszej rozmowy. Nie kupiłam tego tłumaczenia, ale z drugiej strony dlaczego miałby nazywać mnie w ten sposób?

To ja wszystko nadinterpretowałam, bo ciągle gdzieś z tyłu głowy miałam Czarnego Kota,  który zwyzywał moje alter-ego, a potem zgrywał dżentelmena przy mojej cywilnej postaci. Mimowolnie westchnęłam co nie uszło uwadze Adriena. Odstawił kubek, a ja poczułam że kącik ust powędrował mi do góry. Pił swoją czekoladę tak zachłannie, że nawet nie zauważył jak bardzo się nią ubrudził. Zachichotałam cicho.

- No co? - mruknął zdziwiony, a ja dopiero po chwili przestałam chichotać. - Ej, co jest takie zabawne? Może nie wyglądam, ale czytam książki.

Założył ręce na biodra, a ja wzięłam chusteczkę, która leżała na stole i nachyliłam się nad stołem, po czym wytarłam jego czekoladowe wąsy. 

- Do twarzy ci w nich było. -przyznałam znowu chichocząc.

Miałam cofnąć rękę, ale chłopak też się nachylił i byliśmy wtedy bardzo blisko siebie. Na chwilę wstrzymałam oddech. Miał tak zielone oczy... Nic nie rozumiałam, a tym bardziej nie rozumiałam tej sensacji w moim żołądku.

Położył dłoń na moim policzku i po raz kolejny miałam wrażenie, że ten dotyk był jednocześnie obcy, ale i znajomy.  I przez chwilę to spotkanie wyglądało jak najprawdziwsza randka! To znaczy nie taka do końca randka

Wpatrywałam się w jego oczy, a coś podpowiadało mi żebym przymknęła oczy, ale tego nie zrobiłam. Chciałam w jakiś sposób opanować zaistniałą sytuację, ale wtedy on zaczął się zbliżać i nawet nie wiem kiedy ja też to zaczęłam robić. Dzieliły nas zaledwie milimetry, poczułam że musnęliśmy się nosami, kiedy usłyszałam kroki.

Ktoś stał tuż przy naszym stoliku. Momentalnie się zarumieniliśmy i wręcz od siebie odskoczyliśmy.

Co on zamierzał zrobić? Co ja zamierzałam zrobić?

Uniosłam wzrok na osobę stojącą obok i przeżyłam szok. Wyglądał dokładnie jak Adrien!


XXX

Hejka, powiem Wam szczerze że świetnie pisało się ten rozdział, ale z drugiej strony robiłam to strasznie na raty przez brak czasu i mam wielką nadzieję, że nie wyczuwacie tego zbytnio.

Dajcie znać co sądzicie ;)

I do napisania.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro