27| Pracownia plastyczna

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

| Uwaga spoilery do odcinka Lisica|

Pov.Marinette

Po prostu nie mogłam uwierzyć! Byłam tak blisko oddania miraculum tej paskudnej Lisicy, pierwszy raz - kiedy iluzja pokazała mi jak budynek zawala się na niewinnych ludzi. Drugi - kiedy trzymała Adriena tak wysoko na Wieży Eiffla i chciała go puścić.
Nawet Czarny Kot zdziwił się moim postępowaniem, ale kogo ono nie zadziwiło?

Co gorsza, naprawdę się wtedy przejęłam. To znaczy, wiadomo, mógł stracić życie, więc się przejęłam, ale jednak z drugiej strony coś innego mnie tknęło. To właśnie ta ,, inność " mnie przerażała, bo zupełnie nie wiedziałam co ona oznaczała.

Przemknęłam niezauważona po korytarzu szkolnym i w końcu weszłam do klasy, nauczycielka stała tyłem do klasy, więc udało mi się usiąść w ławce bez zbędnych komentarzy.
Adriena nie było, byłam szczęśliwa i zmartwiona jednoczenie. Szczęśliwa, bo nie musiałam się roztrząsać nad dziwnymi uczuciami w jego stronę zmartwiona, bo dalej myślałam o akcji i naprawdę chciałam żeby był bezpieczny.

Otworzyłam podręcznik i zaczęłam czytać temat, jakie szczęście, że póki co nie mieliśmy jakiś trudniejszych lekcji.
Teraz, kiedy byłam Biedronką często musiałam uciekać z lekcji, żeby ratować Paryż co niestety odbijało się na moich ocenach. Całe szczęście, że rodzice nie zwracali na to większej uwagi, ale wiedziałam że w końcu się tym zainteresują. Dlatego musiałam być ostrożna.

Rozbrzmiał dzwonek, a ja spakowałam swoje rzeczy.

- Hej, Nino. - odezwałam się do Mulata. - Wiesz może gdzie jest Adrien?

Chłopak spojrzał na mnie badawczo, a pojedyncze spojrzenia mnie przeskanowały. No tak, Adrien przecież dalej w klasie był uznawany za chamskiego chłopaka z wianuszkiem dziewczyn.
A ja wiedziałam, że taki nie był... Inaczej nie myślałabym o nim, aż tak dużo i nie przeszkodziłby mi w chodzeniu z Czarnym Kotem.

A przeszkodził, w dodatku nieświadomie.

- Sam nie wiem. - wzruszył ramionami. - On często tak znika. Ty w sumie też. - dodał podejrzliwie.

- Bo wiesz, ja często pomagam mojej cioci w prowadzeniu piekarni i zasypiam w drodze do szkoły, to znaczy, zasypiam budzik, mam na myśli! - położyłam dłoń na skroni zestresowana. - Budzik mi ucieka!

- Ucieka? - dopytał, a ja miałam ochotę zapaść się ze wstydu.

Przytaknęłam, on się roześmiał. Nie wiem co go śmieszyło.
Wyszliśmy z klasy i skierowaliśmy się w stronę pracowni artystycznej w której miały się odbyć następne zajęcia.

- Masz kontakt z Alyą? - zapytałam zaciekawiona. Mulat uśmiechnął się sam do siebie. Jaśniejszej odpowiedzi nie mógł mi dać.

- Dzwonimy do siebie. - podrapał się po karku. - A ty?

Już miałam odpowiedzieć, kiedy zauważyłam zmierzającego w naszym kierunku blondyna.
Adrien...
Jakoś dziwnie przyspieszyło mi bicie serca i w ogóle gorąco się zrobiło.

- Ja zostawiłam w klasie pracownię chemiczną, usiądę tam sprawdzić! - krzyknęłam do chłopaka i pobiegłam w stronę klasy w której mieliśmy mieć następną lekcję.

Serce biło mi zbyt szybko...
Dokładnie tak samo jak wtedy, gdy widziałam Czarnego Kota.

Po.Adrien

Już nic nie rozumiałem. Przecież między mną a Marinette coś było, tego mi nie wmówi. A kiedy jej o tym mówię, kiedy jest idealny moment ona nagle się wycofuje.
Rozumiałem, że wszystko działo się dziwnie szybko, że nie do końca można było się w tym połapać, ale to właśnie było niezwykłe.

Kiedy wbiegłem do szkoły po naprawdę męczącej sesji zdjęciowej, pierwsze co zobaczyłem to właśnie Marinette i Nino, którzy o czymś rozmawiali.
Idealnie, pomyślałem. W końcu chciałem ją zobaczyć, nawet jeśli widziałem ją codziennie.
Zacząłem zmierzać ku nim, ale kiedy ona to zauważyła po prostu uciekła... Tak zwyczajnie.

- Hej. - mruknąłem do Mulata, a on dopiero mnie zauważył, bo wzrokiem błądził za biegnącą dziewczyną.

- Hej, stary. - rzucił krzyżując ręce. - Co się dzieje między tobą a Marinette?

Na to pytanie poczerwieniałem. Czy to było widać? To, że ciągle szukałem jej wzrokiem, albo to, że uśmiecham się kiedy ją widzę? Albo cokolwiek innego?

- Nie wiem o co ci chodzi. - odchrząknąłem dla niepoznaki, ale czujne spojrzenie Nino sprawiło, że się zmieszałem.

Nauczył się od Alyi tych dziennikarskich sztuczek!

- Nie udawaj, gdyby nic między wami się... - tu się zamyślił. - Nie działo to nie pytałaby o ciebie, prawda?

- Pytała o mnie? - zapytałem czując, że moje serce bije jak oszalałe. - Naprawdę?

Nie mogłem się nie uśmiechnąć.

- A ty nie szczerzyłbyś się jak jakiś idiota. - dodał po chwili, a po korytarzu rozbrzmiał dzwonek. - Codziennie ktoś o ciebie pyta, Adrien.

Podrapałem się po karku, a Nino pociągnął mnie w stronę sali. Poczułem coś dziwnego w żołądku. No bo na litość, dlaczego Księżniczka pytała o mnie? Nie o mnie - Czarnego Kota, a o mnie - Adriena.

Przez myśl nawet mi przemknęło, że może rozkochałem ją w sobie. To znaczy we mnie - w Adrienie. Ale im dłużej o tym myślałem tym bardziej dochodziłem do wniosku, że nie mogłaby pokochać dwóch osób jednocześnie.
Problem polega na tym, że ja i tak byłem jedną, ale ona tego nie wiedziała.

Weszliśmy do sali plastycznej, gdzie już wszyscy siedzieli na swoich stanowiskach. Zza dużej sztalugi zauważyłem dwa granatowe kucyki. Tak, to niewątpliwie Marinette.

Spojrzała na mnie, ale tylko przez chwilę bo zaraz zaczęła szukać czegoś wzrokiem. A może to jednak nie było szukanie tylko uciekanie?
Tylko dlaczego miałaby uciekać wzrokiem ode mnie?
Podszedłem do niej, ale udawała że mnie nie widzi. Co z nią nie tak? W głębi duszy spanikowałem, może po tamtym spotkaniu z Felixem obraziła się, że nie powiedziałem jej o bracie bliźniaku? A może coś innego ją zirytowało?

Miałem mętlik w głowie, ale zanim zebrałem się w sobie, żeby do niej podejść przyszedł nasz nauczyciel i musiałem zająć swoje miejsce na drugim końcu sali.

Lekcja strasznie się dłużyła, nie mogłem się skupić. Nie kiedy Marinette tak co chwilę na mnie zerkała i nie kiedy doskonale wiedziałem, że coś było nie tak. Rozbrzmiał długo wyczekiwany dzwonek, a ja od razu wstałem i wręcz pobiegłem do Marinette, ale ona sprawiała wrażenie jakby wręcz na mnie czekała.

Pov.Marinette

Nie mogłam się skupić na lekcji, ciągle patrzyłam na Adriena i przyłapał mnie na tym parę razy przez co o mało nie spłonęłam ze wstydu. Tak bardzo nie wiedziałam co się działo w moim żołądku na jego widok, to znaczy chyba wiedziałam i właśnie to mnie przerażało.

Sala zaczęła pustoszeć, ale ja dalej siedziałam nie ruszając się nawet o krok. W końcu przecież i tak musiałabym porozmawiać z Adrienem.

- Hej. - powiedzieliśmy w tym samym czasie.

Cholera, ale to było niezręczne!

- Jak się czujesz? - zapytałam zawstydzona.

- Dobrze, a ty? - uśmiechnął się, a ja wywróciłam oczami.

Dopiero teraz zauważyłam, że jego uśmiech był tak dziwnie podobny do uśmiechu Czarnego Kota.

- Mam na myśli... Wiesz, widziałam cię na szczycie Wieży Eiffla z tamtą okropną, och, nie wiem jak się nazywała! Ale martwiłam się i... Czekałam, aż wszystko będzie już w porządku.

Może i to była tylko iluzja, ale naprawdę w tamtym momencie coś mną wstrząsnęło. Nawet Czarny Kot to zauważył, ale nie potrafiłam opanować przerażenia kiedy Adrien był w niebezpieczeństwie.

- Więc czemu mnie unikałaś? - założył ręce na biodra, a ja wstałam.

- U-unikałam? - zarumieniłam się delikatnie.

- No nie powiesz mi chyba, że tak o odskoczyłaś od Nino i zaczęłaś biegać sobie po korytarzu? - zaśmiał się, a ja spuściłam wzrok zawstydzona. Boże, daruj mi. - Czy ja cię czymś uraziłem?

- Uraziłeś!? - krzyknęłam przerażona. - Nie! Nie uraziłeś mnie! Skądże znowu, rany, skąd ci to w ogóle przyszło do głowy, Adrien?

Och, co za chłopak. Niby czym miał mnie urazić? Wszystko mu się pomieszało, to zupełnie nie wyglądało w ten sposób!

- Więc czemu się tak dziwnie zachowujesz? - oparł rękę o krzesło i spojrzał mi prosto w oczy.

Miałam ochotę uciec, a on chyba to zauważył bo szybko złapał mój nadgarstek. Moje serce szybciej zabiło, nie rozumiałam tego kompletnie.
Można być zakochanym w dwóch osobach?

- Sama nie wiem. - spojrzałam na nasze dłonie zdumiona, po czym dodałam szeptem. - Może to przez to, że nie zjadłam śniadania, albo po prostu stresuje się tym że niedługo moje urodziny. Starość nie radość jak to mówią.

- Coś kręcisz, Księżniczko. - puścił mi oczko.

- Skądże! Naprawdę niedługo są-

Urwałam w połowie będąc już pewna tego co usłyszałam. I to mnie jeszcze bardziej przeraziło.

- Coś nie tak? - spytał.

- Nazwałeś mnie księżniczką, teraz się nie wywiniesz! Już nie pierwszy raz cię na tym łapie, Adrien. Nikt mnie tak nie nazywa poza...

Poza Czarnym Kotem, któremu zadeklarowałam swoje uczucia, ale teraz czułam coś bardzo podobnego tylko, że do Adriena. To zaliczało się jako zdrada? Sama nie wiem, ale tak właśnie się czułam - jakbym zdradzała Czarnego Kota.

Chyba, że wcale go nie zdradzałam, a Adrien, o matko aż bałam się iść dalej, ale czy Adrien tak czysto hipotetycznie mógł być Czarnym Kotem?
Nie, nie, nie! Przecież oni są zupełnie inni.

Tak, zupełnie inni.

- To dlatego, że wyglądasz jak taka księżniczka, wiesz? - złapał mnie za ramiona na co podskoczyłam zupełnie nie spodziewając się tego.

- Jak księżniczka? - zapytałam drwiąco. - Co ty wygadujesz?

- Tak, jak księżniczka. - powiedział.

Głupio gadał, ale jakimś sposobem spodobało mi się to. W ogóle ta chwila była dziwnie magiczna, chociaż nie tak jak wtedy gdy siedzieliśmy w kawiarni nad kubkami gorącej czekolady i dzieliły nas dosłownie milimetry od pocałunku... Zupełnie jak teraz dzieliły nas milimetry.

- Mieszasz mi w głowie. - wyznałam bijąc się z myślami.

- N-nie rozumiem. - wyszeptał, a ja odniosłam wrażenie jakby doskonale wiedział o czym mówię. - Powiedziałem, że wyglądasz jak księżniczka, co tu do mieszania?

Zatopiłam się na chwilę w jego zielonych oczach, a moja warga zadrżała. Objął mnie w talii. Z przerażeniem stwierdziłam, że ten dotyk nie był wcale znowu taki nieznajomy, wręcz naprawdę znajomy.
W jakiś niepojęty sposób moje dłonie powędrowały w kierunku jego szyi. Teraz to on wyglądał jakby bił się z myślami, a ja znowu miałam wrażenie, że jego mimika była podobna do tej Czarnego Kota.

Ale przecież nie miałam dowodów, że to był on.

Stanęłam na palce, a on się nachylił i spotkaliśmy się w połowie drogi w krótkim, ale czułym pocałunku.

- Czy ty mnie pocałowałaś? - zapytał po chwili jakby wpółprzytomny przez co zarumieniłam się jeszcze bardziej.

- Ty też mnie pocałowałeś. - zauważyłam, a jego oczy dziwnie błysnęły.

- Tak, ale ty zaczęłaś.

- Nie miałeś nic przeciwko. - wtraciłam ale zaraz spuściłam wzrok.

- Oczywiście, że nie ale... - uciął i się zamyślił. - Dlaczego to zrobiłaś?

Wywróciłam oczami, był niemożliwy. Przecież sama nie wiedziałam co mną kierowało.
A może wiedziałam? I może właśnie to najbardziej mnie przerażało?

- Już chyba ustaliliśmy, że nie ja tylko my. - prychnęłam, a on podniósł kącik ust do góry.

- Oczywiście, ale to dalej nie jest odpowiedź na moje pytanie.

- Równie dobrze mogłabym zapytać dlaczego ty mnie nie odepchnąłeś i pozwoliłeś się całować. - nazwałam rzeczy po imieniu.

- Cóż, jestem dżentelmenem. - odparł nonszalancko.

- Czyli pozwalasz każdej dziewczynie się całować, tak? - zsunęłam swoje dłonie, które jakimś niepojętym sposobem z jego szyi powędrowały na te miękkie, blond włosy.

- Odwracasz kota ogonem. - burknął, a ja nieświadomie przegryzłam wargę. Czy on celowo wspomniał o kocie, czy to ja już wariowałam? - Moje pytanie brzmiało dlaczego mnie pocałowałaś, nie żebym miał coś przeciwko, ale... Wydawało mi się, że między nami nic nie ma.

Spojrzeliśmy sobie w oczy, ale tylko przelotnie, bo od razu zerwałam ten kontakt wzrokowy i usiadłam na krześle.
Kiedy na niego patrzyłam miałam wrażenie jakby na jego twarzy pojawił się jakiś smutek, rozczarowanie, sama już nie widziałam co.

- Mieszasz. - położyłam dłonie na swoich rozgrzanych policzkach.

Usiadł obok mnie, ale już ani on, ani ja się nie odezwaliśmy.

XXX

Hej, hej! Wiem, że w tym tygodniu miało nie być rozdziału, ale ten wyszedł nie wiem nawet kiedy.

Połowicznie powstał w pociągu, a drugą połową zajęłam się w domu przy mrożonej herbacie i ciastkach kokosowych. Sami rozumiecie, że skoro w grę wchodzą takie pyszności to wena musiała powrócić chociażby na napisanie tego rozdzialiku.

Mam nadzieję, że jest w porządku.
Piszcie swoje odczucia i do napisania!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro