Two

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- Dobrzy ludzie raczej nie strzelają do innych. - Warknęłam oburzona. - Twój kolega to potwór!

Nim się zorientowałam, a Harry już zaciskał dłonie na moim gardle i docisnął lekko do stołu. Jego zielone oczy pociemniały, a oddech stał się głębszy.

- Nie oceniaj ludzi, jeśli nawet ich nie znasz. - Wysyczał lekko zaciskając ręce. - Nie wiesz co przeżyliśmy na tej je*anej wojnie! Nie wiesz co Zayn przeżył! Kiedy ty korzystałaś z życia on o nie walczył! Jako jedyny uciekł i pomścił śmierć swoich przyjaciół! Nigdy nie zobaczysz tego co się tam działo! - Jego ręce zaczęły się trząść, a oczy stały się szklane. - Ty... ty nic nie rozumiesz. - Szepnął puszczając mnie

Odszedł ode mnie o kilka kroków i odwrócił się tyłem. Walnął pięścią w ścianę, w której zostało wgniecenie. Położył obie dłonie na głowie i lekko pociągając za włosy jak w amoku powtarzał "Ty nic nie wiesz".  Wpatrywałam się w chłopaka oszołomiona, lecz po chwili ogarnęłam się. Mogłam uciec, jednak sumienie nie pozwalało mi na to. Niepewnie podeszłam do Harry'ego i delikatnie pogłaskałam po plecach. Brunet spiął wszystkie mięśnie, jednakże nie zwróciłam na to za dużej uwagi i po prostu przytuliłam go. Zielonooki na mój gest zaczął się rozluźniać.

- Mimo, iż nie wiem jak się teraz czujesz to nie powinieneś rozpamiętywać tego. To przeszłość. Niechciany kawałek życia, o którym można zapomnieć. Najważniejsze jest tu i teraz, a nie to co zdarzyło się kiedyś.

- Więc czemu nam nie wybaczysz? - Zaczął. - Czemu nie chcesz nam zaufać? - Mówił ze słyszalnym bólem w głosie.

Nie wiedziałam co odpowiedzieć. Chciałam mu uświadomić, że to wszystko to przeszłość i nie warto o tym pamiętać, a sama to robię. Bardzo boli mnie utrata matki i coś blokuje mnie, abym mogła wybaczyć jej zabójcom. To co się stało w biurowcu było świeże, a każdy wie, iż świeże rany nie goją się tak z dnia na dzień. Cofnęłam się o krok i spojrzałam na swoje buty, które stały się bardzo interesujące.

- Ja wiem, że sama nie robię lepiej, ale to wszystko jest za świeże. Nie da się o tym zapomnieć tak z dnia na dzień. - Szepnęłam bawiąc się swoimi palcami.

- Mimo, że poznałaś mnie w takich okolicznościach jakich poznałaś, ale musisz wiedzieć, że warto zaufać osobom, które miały gorzej niż ty, bo możesz być pewna, że nigdy nie zrobili by takiego świństwa jakim im się przydarzyło. - Dodał i wyszedł.

Stałam i patrzałam na drzwi, którymi wyszedł mężczyzna. W głowie miałam totalny mętlik. Bezsilnie zsunęłam się na ziemie i podciągając nogi do siebie schowałam między nimi głowę. Oddychałam głęboko. Jego słowa dały mi na prawdę dużo do myślenia. Kiedyś słyszałam podobne słowa, ale nie mogłam sobie przypomnieć gdzie. I na dodatek te jego zielone oczy, które również wydają się być znajome. W pomieszczeniu nie zostałam długo sama. Do pokoju spokojnym krokiem wszedł Zayn. Z niezbyt zadowoloną miną podszedł do lodówki i wyciągną z niej piwo. Zwinnym ruchem otworzył puszkę i wziąwszy łyka usiadł na jednym ze starych krzeseł. Spojrzał na mnie i zaśmiał się pod nosem, a potem uśmiechnął łobuzersko.

- Nie wiem co zrobiłaś Harry'emu, ale pierwszy raz widziałem go w takim stanie. - Powiedział bardziej rozsiadając się na krześle. - Punktujesz mała, ale nie licz na to, że będę miły.

- Ty miły? Jakoś nie mogę sobie tego wyobrazić. - Mruknęłam pod nosem wywracając oczami. 

Mężczyzna gwałtownie wstał przy czym wywalił puszkę z napojem, który się rozlał. Szedł w moją stronę, a ja niepewnie się cofałam. Niestety jednak szybko trafiłam na zimną ścianę. Mulat położył ręce po obu stronach mojej głowy, czym pozbawił mnie drogi ucieczki.

- Nigdy więcej nie waż się wywracać oczu. - Warknął, a na jego szyi żyły stały się bardziej widoczne.

- Nie będziesz mi mówił co mam robić, a co nie! - Odpyskowałam. Nie byłam osobą, która boi się takich sytuacji jak ta. Najwyżej będę mogła spotkać się szybciej z rodzicami. Różnicy mi to nie robi.

Zayn wyciągnął nóż z kieszeni i zamachnął się. Automatycznie zamknęłam oczy, jednak nic się nie stało. Szybko spojrzałam w prawą stronę. Obok mojej głowy wystawał jego nóż. Złapał moje nadgarstki i ścisnął mocno po czym umieścił je nad moją głową. Zaczął całować mnie po szyi, a mi automatycznie żołądek podszedł do gardła. Zaczęłam się szarpać mimo, iż byłam świadoma, że jestem dużo słabsza. Na początku jeszcze to znosiłam, ale kiedy jedna z jego dłoni wślizgnęła się pod bluzkę czara goryczy się przelała. Moje serce niebezpiecznie przyśpieszyło tak samo jak mój oddech. Z całych sił kopnęłam go w krocze. Z ust mężczyzny wydobył się stłumiony krzyk, a sam zgiął się w pół. Pod wpływem impulsu chwyciłam nóż i skierowałam w jego stronę. Nie chciałam go skrzywdzić. Chciałam tylko pokazać, że również umiem się jako tako  bronić.  Myślałam, że będzie na mnie wściekły. Mulat wyprostował się. Cicho jęknął, ale i tak uśmiechnął się łobuzersko.

- Nieźle. - Rzekł zadowolony. - A teraz chodź, coś ci pokażę. - Dodał i wyciągnął rękę w moją stronę.

Niepewnie odłożyłam nóż na stół. No bo co innego mogłam zrobić? Zaatakować? Przecież i tak nie mam z nim szans. Popatrzałam mu w oczy. Te jednak miały jakiś dziwny blask, który nawet mnie przeraził. Lekko trzęsącą dłonią złapałam za jego. Zayn szeroko się do mnie uśmiechnął i mocniej chwycił moją rękę po czym ruszył w stronę wyjścia z pomieszczenia. Musiałam prawie biec by za nim nadążyć. Najgorsze to, że kierowaliśmy się schodami w dół, gdzie było ciemno. Czasami potykałam się o własne nogi przez co kilka razy prawie się wywaliłam. Brunet nie przejmował się mrokiem tylko szedł dalej. Po chwili znaleźliśmy się na samym dole, gdzie było pełno metalowych drzwi. Mulat podszedł do trzecich na lewo i pchnął je. Za nimi ujrzałam...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro