ROZDZIAŁ 3

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Obudziłam się z myślą że to już dziś na moim palcu będzie lśnił pierścionek oznaczający że nie będę już ,,do wzięcia''. Poszłam do szafy i wybrałam na dziś szare dresy i tego samego koloru pasującą bluzę. Poszłam pod szybki prysznic, wysuszyłam włosy, ubrałam bieliznę i przygotowany na dziś zestaw. Następnie w kuchni zjadłam na szybko jogurt z płatkami. Wypiłam szklankę wody i poszłam po suknie, welon i buty na ślub. Poddenerwowana pojechałam na miejsce przygotowań niedaleko kościoła. Wysiadłam z samochodu i udałam się do budynku w którym czekała na mnie Molly wraz z makijażystą, fryzjerem i manicurzystą. Weszłam do pomieszczenia i usłyszałam stukot szpilek zapewne to Molly. Nie myliłam się i tuż po chwili zobaczyłam ją biegnącą w moim kierunku.

- Chodź nie mamy czasu do stracenia! – Wykrzyknęła i pociągnęła mnie za rękę w stronę jakiegoś pomieszczenia. Po wejściu ujrzałam paru ludzi zapewne tych co dziś będą zajmować się moim wyglądem. – Poznajcie się, Sophie Rivera za niedługo już Parker. -Powiedziała z uśmiechem Molly. – a Ty moja droga, poznaj Harolda, – wskazała na wysokiego ciemnoskórego szatyna. – To będzie Twój fryzjer. Megan, – Wskazała na rudowłosą, niską kobietę. – To Twoja manicurzystka. I Edwarda – Wskazała na chłopaka z brązowymi dłuższymi włosami – Czyli twojego makijażystę. No to co bierzmy się do roboty! – Klasnęła w dłonie i zabrała ode mnie suknie, buty i welon po czym momentalnie zostałam posadzona na fotelu i każda z osób zaczęła robić ze mną cuda. Podczas moich przygotowań panowała bardzo radosna i rodzinna atmosfera. Parę razy wyjrzałam na parking za okno ale nie widziałam żadnego ze znajomych samochodów, w tym samochodu Gavina a z tego co wiem mieliśmy szykować się w tym samym budynku. Gdy miałam gotowy makijaż, fryzurę i paznokcie Molly zaczęła nakładać na mnie suknie ślubną. – Widzę że posłuchałaś się mnie i nie podjadałaś zbytnio. – Powiedziała.

- Starałam się. – Odpowiedziałam jej i poczułam jak Harold wpina mi we włosy welon.

- Dobra dasz radę ubrać buty czy Ci pomóc?

- Poradzę sobie.- Powiedziałam i zaczęłam ubierać buty mimo trudności sprawianych przez suknie. Spojrzałam na zegarek i zobaczyłam że za dwadzieścia minut powinnyśmy być w kościele. Molly również spojrzała na swój zegarek i powiedziała że musimy się już zbierać. Wyszłyśmy z budynku, i skierowałyśmy się do białego auta. Gdy szłyśmy w kierunku samochodu rozglądałam się za autem mojego narzeczonego ale go nie zauważyłam. Pojechałyśmy pod kościół i zaczekałyśmy aż wszyscy goście wejdą do kościoła. Wyszłyśmy z samochodu i czekałyśmy przed drzwiami kościoła do momentu gdy Molly dostanie informację że Gavin czeka już przed ołtarzem. Stresuje się coraz bardziej ponieważ minęło już pół godziny od naszego przyjazdu a Gavina podobno dalej nie ma. Dzwoniłam do niego parę razy ale ani razu nie odbierał i nigdzie też nie mogę znaleźć Lucy. Molly chodzi w kółko zdenerwowana a niektórzy goście zaczęli wychodzić przed kościół by zaczekać na świeżym powietrzu. Po kolejnych dwudziestu minutach czekania postanowiłam pojechać do Gavina i sprawdzić gdzie on jest.

- Molly jadę go szukać, powiadom ludzi że wesele może się nieco opóźnić. – Powiedziałam do Molly i szybko wsiadłam do mojego samochodu zanim zdążyła cokolwiek powiedzieć. Udałam się w kierunku mieszkania Gavina. Stanęłam przed jego drzwiami i zadzwoniłam dzwonkiem parę razy lecz to nie przyniosło żadnych rezultatów. Zastanowiłam się gdzie on może jeszcze być. Nie ma kluczy do mojego mieszkania więc jest szansa że jest w swoim salonie samochodowym. Pojechałam tam najszybciej jak mogłam bo przecież to tam spędza najwięcej swojego czasu. Wysiadłam z samochodu który zaparkowałam krzywo na pobliskim parkingu i pobiegłam na miarę możliwości moich szpilek do salonu. Drzwi główne były otwarte lecz nikt nie kręcił się bo sali z pojazdami. Udałam się do biura Gavina i bez pukania weszłam do środka. To co zobaczyłam było dla mnie największym możliwym ciosem. W gabinecie zobaczyłam jak Gavin całuje się z Lucy. Momentalnie w moich oczach pojawiły się łzy. Wybiegłam z salonu nie zważając na nawoływania osób których wolałabym nigdy nie spotkać. Było jasne że Gawin zdradza mnie z Lucy od dłuższego czasu Cała zapłakana z drżącymi rękoma wsiadłam w samochód i pojechałam do osoby na którą zawsze mogłam liczyć. Pod koniec drogi uznałam że jazda samochodem w takim stanie to nie jest zbyt dobry pomysł więc odstawiłam samochód na pobliski parking, zdjęłam welon i przebrałam się w losowe ubrania jakie miałam w bagażniku. Zmieniłam buty i w dalszą drogę udałam się biegnąc. Gdy przekroczyłam bramę cmentarza poszłam na grób mojej mamy. Usiadłam na ławce i cicho płakałam w myślach wyżalając się jej i opowiadając co się stało. Po jakimś czasie poczułam że ktoś się do mnie dosiadł.

- Co się stało? – Usłyszałam męski głęboki głos.

- N-nie nic a czemu pytasz? – Zapytałam drżącym płaczliwym głosem.

- Przecież widzę. Nie często spotyka się na cmentarzach spanikowane, roztrzęsione i zapłakane kobiety z rozmazanym makijażem i rozwalonymi włosami. – Powiedział. A ja podniosłam głowę i spojrzałam na niego. Obok mnie siedział krótko ścięty szczupły szatyn z ciemnymi oczami.

- W skrócie moje życie się dziś zawaliło a tutaj leży jedyna osoba której mogę o wszystkim powiedzieć. – Mówiłam patrząc w pustą przestrzeń przede mną.

- No a on? – Zapytał. Ja nie rozumiejąc o co mu chodzi spojrzałam na niego a on wzrokiem zjechał na pierścionek zaręczynowy.

- Dziś miałam brać z nim ślub ale przyłapałam go jak zdradza mnie z moją byłą już przyjaciółką. – Powiedziałam, zdjęłam pierścionek z palca i wyrzuciłam go daleko przed siebie podczas gdy nieznajomy cały czas przyglądał mi się z dziwnym błyskiem w oczach.

- Idziemy do klubu. – Powiedział nagle.

- Co ja nigdzie nie idę widzisz jak ja wyglądam?! A poza tym to nawet nie wiem jak się nazywasz.

- Tristan Hill. A teraz idziemy bez gadania potrzebujesz tego. – Powiedział i złapał mnie za nadgarstek ciągnąc w nieznanym kierunku. Nawet się nie szarpałam bo uznałam że to kompletnie nie a sensu a już i tak obojętne mi to jest czy będzie mordercą czy nie. Po chwili byliśmy już w czarnym BMW i jechaliśmy w stronę jakiegoś klubu. Po paru minutach byliśmy pod najpopularniejszym klubem w mieście. Wyszliśmy z auta i nie idąc do długiej kolejki weszliśmy do środka. Po wejściu poczułam odór alkoholu, podeszliśmy do baru. Nie znoszę mocnych trunków ale miał rację. To jest mi teraz potrzebne. Po wypiciu sporej ilości alkoholu zaczęło mi się kręcić w głowie i dalej już nic nie pamiętam...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro