1

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

-Kochanie- ktoś zaczął potrząsać moim ramieniem- wstajemy już dziesiąta.

-Mhm już wstaje- mruknęłam rozciągając się.

-Jak będziesz gotowa to zejdź na dół- oznajmiła, pocałowała mnie w czoło i wyszła.

Wstałam i usiadłam na podłodze. Zaczęłam się rozciągać. Od dzieciństwa byłam bardzo wygimnastykowana. W przedszkolu bez żadnego uczenia się potrafiłam zrobić bez problemu szpagat czy gwiazdę. Teraz też lubię kiedy mam czas sobie poćwiczyć. Lepiej się czuje i to jest bardzo dobry sposób na przebudzenie się. Rozciągałam się jeszcze pięć minut, a potem podeszłam do szafy.

Założyłam niebieską bluzkę z krótkim rękawkiem i 3/4 czarne spodnie. Włosy związałam w wysokiego kucyka. Poszłam do łazienki gdzie umyłam twarz i zeszłam na dół.

-Chodź siadaj Mari. Zrobiłem naleśniki- powiedział mój tata kiedy weszłam do salonu.

-Mniam tato. Ty to wiesz co ja uwielbiam- podeszłam do niego i cmoknęłam w policzek.

-Tato a tak w ogóle to kto to jest ten pan Gabriel Agreste?- odezwałam się.

-To jest najsławniejszy i najlepszy projektant mody w Paryżu, a jego syn jest modelem- wytłumaczyła mama, która siedziała na kanapie popijając kawę i oglądając wiadomości.

-Najlepszy projektant mody w Paryżu?! Mamo, tato a może pokażemy mu moje projekty? Może jakiś mu się spodoba?- ożywiłam się.

Bardzo chciałam wiedzieć czy moje prace mają jakiś poziom.

-Oczywiście kochanie. Możemy przyjść któregoś dnia do niego i pokażemy twoje prace. Znamy się z nim od kilkunastu lat- odezwał się mój tata.

-Jak? Jak się poznaliście? Przecież od mojego urodzenia tutaj mieszkamy. Jak go poznaliście jeśli on mieszkał w Paryżu?- spytałam naprawdę ciekawa.

-Powiemy jej Tom?- mama spojrzała pytająco na tatę, a on skinął potwierdzająco głową.

-Może ja zacznę. Kiedy jeszcze nie byłaś na tym świecie mieliśmy piekarnie. Była najsławniejsza i najlepsza w Marsylii. Była znana na całym świecie. Zainteresowała pewnego projektanta mody- Gabriela. Przyjechał do nas z swoją żoną, która była w ciąży. Dopiero dwa tygodnie, ale sam fakt. Pani Agreste zamówiła specjalne tajemnicze ciasto od szefa kuchni, czyli mnie. Było to ciasto z różnymi kawałkami owoców. Było to najlepsze ciasto, które upiekłem przez całe życie. Bardzo jej zasmakowało. Była zachwycona. Zaczęliśmy rozmawiać. I tak się zaprzyjaźniliśmy. Czasami przyjeżdżali, ale nie za często. Kiedy się urodziłaś oni już mieli Adriena i nie mieli nawet czasu. Teraz odnawiamy kontakt, ale bez mamy Adriena. Zniknęła bez śladu 4 lata temu- powiedział mój tata.

-Dlaczego ja o tym nie wiedziałam?

-Bo nie pytałaś- odparła mama puszczając mi oczko. Zaśmiałam się.

-Współczuję Adrienowi. Nie ma mamy kiedy jej najbardziej potrzebuje. A jego tata nie wygląda na człowieka uczuciowego- odparłam chowając talerz do zmywarki.

-To prawda. Pani Agreste zawsze była pozytywną, uśmiechniętą, dobrą osobą. Gabriel i Emilie byli jak ogień i woda, ale naprawdę się kochali. Gabriel nadal ją kocha i co prawda nigdy nie był za bardzo uczuciowy, ale po jej zniknięciu bardzo się zmienił- powiedziała.

-Rozumiem- mruknęłam po czym poszłam do swojego pokoju. Resztę dnia spędziłam na rysowaniu i projektowaniu na moim balkon-tarasie.

O piętnastej zjadłam obiad, a o dziewiętnastej kolacje. Potem zaczęłam oglądać yt, a o dwudziestej drugiej oddałam się w objęcia Morfeusza uprzednio ustawiając budzik na godzinę siódmą, bo o dziewiątej miałam rozpoczęcie roku. Tak się boję... Ale dam radę!

Następny dzień-poniedziałek

Piiiii piiii- zaczął dzwonić budzik, a ja  prawie go przewracając, wyłączyłam. Z szybko bijącym sercem wykonałam poranną rutynę. Umyłam twarz, delikatnie się pomalowałam, czyli nałożyłam podkład, pomalowałam rzęsy, a usta błyszczykiem.

Podeszłam do szafy i ubrałam się w czarną sukienkę z krótkim rękawkiem i białe rajstopy. Na stopy nałożyłam czarne pantofelki, a włosy spięłam w wysokiego kucyka zostawiając trochę włosów po dwóch stronach głowy luźno wiszących. Wzięłam białą, małą torebeczkę gdzie włożyłam najpotrzebniejsze rzeczy, czyli telefon, portfel, klucze na wszelki wypadek i jeszcze parę pierdół. Po tym gotowa zeszłam na dół.

-Cześć kochanie- przywitała się ze mną mama, a ja zrobiłam to samo całując ją w policzek.

Usiadłam na krześle, a ona położyła przede mną pełny talerz pięknie wyglądających kanapek.

-Gdzie tata?- spytałam, pałaszując już moje kanapki.

-Musiał coś załatwić. Denerwujesz się?- spytała.

-Nie.. Skąd ci to przyszło do głowy?- spytałam udając zaskoczoną.

-Kochanie znam cię. Kiedy się denerwujesz bardzo szybko jesz i paznokciami uderzasz o stół czy blat- odparła patrząc na mnie z lekkim uśmiechem, a ja nie mogłam w to uwierzyć, że aż tak mnie zna.

Myślałam że nikt nie wie, że to mój tik nerwowy.

-Tak mamo. Denerwuje się strasznie, ale myślę pozytywnie. Tak jak mnie zawsze uczyłaś- pokazałam jej kciuki w górę uśmiechając się.

Zjadłam do końca i wróciłam do pokoju. Była już ósma trzydzieści, więc miałam jeszcze pięć minut. Umyłam zęby, sprawdziłam czy wszystko mam i gotowa zeszłam na dół gdzie czekał na mnie tata.

-O hej tato! Myślałam, że mama mnie zaprowadza do szkoły- przytuliłam go i dałam mu buziaka w policzek.

-Tak Mari, ale jednak zaproponowałem, że ja cię odprowadzę. Jak myślisz dasz radę zapamiętać drogę po jednym razie? Dasz radę iść jutro do szkoły już sama?- spytał otwierając drzwi i przepuszczając mnie przez nie.

-Pewnie tato. Wiesz, że szybko zapamiętuje wszystko.

-No dobrze. To tak. Uważaj na siebie w szkole. Nie przyjaźnij się z jakimiś dziwnymi uczniami. Jeśli ktoś będzie cię do czegoś namawiał zawsze mów NIE. Jeśli ktoś będzie cię obrażał od razu mi mów i.. No wiesz- przy ostatnim zdaniu się zaciął.

-Tak tato wiem. Mam uważać na chłopaków. "W takim wieku nie wiadomo co im chodzi po głowie"- zacytowałam go sprzed roku na co się zaśmiał.

-Bardzo dobrze córeczko.

Rozmawialiśmy jeszcze o pierdołach, a ja co jakiś czas rozglądałam się wokół siebie, żeby zapamiętać lepiej drogę. W miłej atmosferze doszliśmy do budynku szkoły.

-Mari ja poczekam tutaj. Pójdę jeszcze do sklepu i coś załatwić tu blisko
I jeśli się skończy i mnie nie będzie to napisz do mnie- mruknął, przytulając mnie- Wszystko będzie dobrze.

Pokiwałam mu i skierowałam się do wejścia. Weszłam do szkoły i zaczęłam rozglądać się wokoło.

-Marinette! Jesteś!- usłyszałam krzyk za sobą, więc się odwróciłam. W moją stronę biegł Adrien.

-Hej- odezwałam się kiedy przybiegł.

-Hej. Chodź przedstawię cię moim przyjaciołom- zaczął ciągnąć mnie za rękę w tylko znanym mu kierunku.

Zaczęłam się denerwować, ale próbowałam tego nie pokazywać. Po chwili ujrzeliśmy dwie postacie które stały do nas tyłem.

- Alya! Nino!- krzyknął Adrien, a oni odwrócili się w naszym kierunku.

-Alya! Mari!- obie krzyknęłyśmy w tym samym momencie biegnąc do siebie.

Przytuliłyśmy się. To ona! Pamiętacie jak mówiłam wam że miałam jedną przyjaciółkę w tamtej szkole w Marsylii? To ona!

-Mari! Jeju jak ja cię dawno nie widziałam! Jakieś dwa lata temu! Ale super, że jesteś w tej szkole! Nawet nie wiedziałam, że to ty! Adrien powiedział mi że to będzie dziewczyna, a reszta to niespodzianka!- zaczęła mówić szczerząc się.

-Ja też nie wiedziałam! Adrien powiedział mi tylko imię, a takich imion jak Alya jest mnóstwo!
Nasze przytulasy przerwał Adrien.
-Wy się znacie?- spytał będąc w szoku.

Nino nawet się nie odezwał tylko patrzył na nas z pytającym wyrazem twarzy.

-Tak jak mówiłam mieszkałam w Marsylii i tam miałam dobrą koleżankę. Przez różne problemy wyprowadziła się i straciłyśmy kontakt. A nią jest Alya- wytłumaczyłam.

-Aaa to wszystko wyjaśnia. To tymbardziej Alya się cieszy że będzie taka osoba w naszej grupie odparł i uśmiechnął się- a tak w ogóle to jest Nino- wskazał na ciemnoskórego, brązowłosego chłopaka.

-A już myślałem, że o mnie zapomniałeś. Hej jestem Nino. Miło mi cię poznać. Wreszcie nie będę musiał słuchać narzekań Alyi o tym, że jest sama wśród chłopaków- na końcu udawał jej głos za co dostał od niej łokciem w ramię.

-Chodź Marinette. Zostawimy te gołąbki same- zaśmiał się Adrien a ja mu zawtórowałam.

Zostało nam 5 minut do apelu, więc poszliśmy w stronę sali gimnastycznej. Rozglądałam się żeby wszystko zapamiętać.

Prawie wszyscy już siedzieli
więc i my poszliśmy do naszej klasy. Nikogo tam nie znałam oprócz Adriena, Alyi i Nino, więc się speszyłam kiedy musiałam usiąść koło dosyć muskularnego chłopaka.
-Hej, mam na imię Kim. Jesteś nowa?- przywitał się podając mi rękę. Uścisnęłam ją.

-Cześć. Mam na imię Marinette i tak jestem nowa- posłałam mu uśmiech, który odwzajemnił.

-Miło cię poznać. Nasza klasa jest bardzo fajna, więc myślę, że szybko ze wszystkimi złapiesz kontakt.

Po chwili na salę wszedł dyrektor. Wygłosił coroczną przemowę na końcu życząc nam udanego roku szkolnego. Po tym poszliśmy z Panią która wyglądała na bardzo miłą do naszej klasy.

Usiadłam z Adrienem w pierwszej ławce, a za nami usiedli Nino i Alya. Kiedy wszyscy zajęli swoje miejsca, nauczycielka zabrała głos.

-Witajcie. Nazywam się Caline Bustier i będę was uczyć francuskiego i literatury, oraz będę waszą wychowawczynią. Rok temu mieliście innego wychowawcę, który musiał odejść, więc zajęłam jego miejsce. Tak jak widziałam na liście do klasy doszła jedna osoba. Marinette. Proszę przedstaw się i opowiedz coś o sobie- odparła uśmiechając się do mnie pokrzepiająco i wskazując ręką miejsce koło siebie.

Na drżących nogach podeszłam do niej.

-Cześć. Mam na imię Marinette Dupaing-Cheng. Mam 16 lat i mieszkałam w Marsylii gdzie także się urodziłam. Uwielbiam rysować, projektować ubrania i je szyć. Lubię także gimnastykę i dosyć dobrze mi ona wychodzi- wygłosiłam.

Następnie nauczycielka opowiedziała nam o tym co w każdej szkole. Na koniec rozdała nam plany lekcji i życzyła miłego dnia. Pożegnałam się z Adrienem, Nino i Alyą i wyszłam że szkoły.

Mój tata już na mnie czekał, więc razem wróciliśmy do domu. Zjadłam obiad, przygotowałam się do szkoły, posłuchałam sobie piosenek, a o dwudziestej drugiej oddałam się w objęcia Morfeusza.

Hej! Następny rozdział jest! Trochę dłuższy. Jeśli się spodobało to proszę o komentarzę i jeśli są jakieś błędy to śmiało mnie poprawiać. Wiem że już się święta kończą ale Wesołych! 🤣 Do następnego!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro