Luke! Ratuj!

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Obudziłam się. Byłam przykuta łańcuchami do ściany. Moja pierwsza myśl ,,Co się stało?". Podniosłam głowę. Zwisałam nad podłogą. W pobliżu nie było niczego co mogłabym przyciągnąć i rozkuć se łańcuchy. Nagle usłyszałam śmiech. Z cienia wyszedł... Anakin?! Śmiał się jak szalony klaun. W końcu zakrztusił się własnym śmiechem.
- Anakin? Co ja tu robię?- zapytałam.
- Wisisz. A co?
- Uwolnij mnie!
- Po co? Żebyś poszła się całować z Luke'em?- aż mnie zatkało po jego słowach. On o tym wszystkim wie?!- widziałem jak się z nim całowałaś.
- Ty o tym wiesz?- moje oczy z dużych zrobiły się bardzo duże.
- Tak. Myślałaś że co! Że ukryjesz to przede mną?! Ty podła wiedźmo!
- Wypuść mnie z tąd ty potworze!!!- krzyczałam.
- Nie potrzebnie się wydzierasz. Nikt cię nie usłyszy.- Anakin podszedł do mnie. Bardzo blisko.- a teraz wiedz że jesteś moja!
- Niebęde twoją marionetką!!!
- Będziesz bo nikt cię nie uratuje. Twój chłopak już nie długo będzie martwy!
- Nie zrobisz tego!- wydusiłam.
- A dlaczego nie. Życzę przyjemnego wiszenia!- następnie Skywalker wyszedł i zamknął drzwi na klucz. Zostałam sama.
Wtedy już wiedziałam kto stał za tym zamachem... Nie wierzyłam że to on. Był moim dobrym znajomym. A Lando? Kazałam mu szpiegować niewinne osoby. Teraz tylko wystarczy się drzeć i mieć nadzieję że ktoś usłyszy.
- RATUNKU!!!!!!!!- ale pomieszczenie było tak szczelne że żaden dźwięk się nie przebije.

Krótki i porąbany rozdział. Anakin zwariował. Od tego się zawsze zaczyna. Mam nadzieję że się wam podoba. I jak ja kocham was trzymać w napięciu (złowieszczy śmiech). Czy Luke'owi uda sie uratować Ahso? Czy zginie zabity przez własnego brata? Tego dowiemy się w następnym rozdziale.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro