Rozdział 10: Seasonal Attire

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Podczas trwania dziewiątej lekcji, moje myśli krążyły wokół Charliego. Jak on mnie znalazł? Tak, Aiden wiedział, że pojechałam do Nowego Jorku, ale powiedziałam to jemu i Austinowi. Oczywiście, źle się z tym czułam, że to było na niekorzyść Austina, ale to było po to aby się bardziej schować.

Poprzez ukrycie, miałam na myśli ukrycie przeszłości. I oznacza to również ukrycie znajomości z Lou, Zaynem, Liamem, Niallem i dziewczynami. Ale oni nie zrobiliby czegoś takiego, oni o tym nie wiedzieli. Prawda? Zachowywali się zupełnie nieświadomie tego i nie mieli bladego pojęcia o Taylor, ale nie wydawało się, żeby jakoś szczególnie ją lubili.

Tak czy siak, próbowałam schować się przed Harrym.

On był jak ubrania.

Kiedy wreszcie przyjdzie wiosna, chowasz głeboko swoje zimowe ciuchy do szafy, więc nie musisz już więcej na nie patrzeć, ani myśleć o zimie. Więc możesz się skoncentrować tylko na wiośnie. Ale wiosna nie trwa wiecznie i wkrótce znowu przyjdzie zima.

Przerwałam myśli, gdy usłyszałam przeraźliwy dźwięk dzwonka. Zabrałam torbę i przełożyłam sobie ją przez ramię wychodząc z klasy. Podeszłam do szafki biorąc kilka rzeczy. Usłyszałam kroki obok mnie, kiedy zamykałam drzwiczki. Obróciłam się na pięcie w stronę narastającego dźwięku stóp.

Skanowałam wzrokiem cały korytarz, ale był całkowicie pusty.

Próbowałam szybko o tym zapomnieć schodząc ze schodów.

Kroki ponownie się pojawiły i słyszałam je za mną coraz bliżej i głośniej. Przyspieszyłam na tyle ile mogłam i schodziłam dalej.

Nabrałam powietrza i zaczęłam go wypuszczać. Zrobiłam duży krok do przodu i upadłam. Podniosłam się ale znowu upadłam. Próbowałam zrobić to ponownie zdając sobie sprawę z tego, że nie mogłam udźwignąć własnego ciężaru. W głowie strasznie mi pulsowało.

Ja pierdole.

Po chwili, usłyszałam skrzypnięcie drzwi z drugiego końca korytarza.

-Halo?

-Halo?- zawołałam jeszcze głośniej.

Usłyszałam dźwięk butów na linoleumowej podłodze.

-Charlotte, co ty kurwa robisz?

Harry.

-Pomożesz mi?- spytałam, kiedy się trochę podniosłam. Jego twarz szybko zmieniła się od poirytowanej do zatroskanej.

-Co ty zrobiłaś?- zapytał pochylając się przede mną.

-Po prostu upadłam- kłamałam, a on o tym wiedział.

-Zabiorę cię do mojego mieszkania- powiedział pomagając mi.

Gdy wstałam, objął mnie ramieniem i zaprowadził do jego samochodu. Wspięłam się do SUV'a, a on włożył klucz do stacyjki i zjechał na drogę.

Dotarliśmy do jego mieszkania z moją bardzo bolącą nogą i głową. Pomógł mi wysiąść i zaprowadził mnie do windy. Jazda minęła nam szybko, a Harry był kompletnie cicho.

Wyjechaliśmy na ostatnie piętro i szliśmy na koniec korytarza. Harry odblokował drzwi, a mi zaparło dech w piersiach.

Tu było cudownie.

Wysoki biały sufit miał ogromny żyrandol, szklane ściany z ciemnymi zasłonami częściowo w jakieś wzorki. Nad kominkiem wisiał telefizor z płaskim ekranem, a całe palenisko było otoczone cegłą. Całe wnętrze było nowoczesne.

Harry posadził mnie na kanapie.

-Zaraz wracam, zostań tutaj.

-A mam jakiś wybór?- zapytałam sarkastycznie, kiedy wyszedł.

Nadal nie mogłam przestać myśleć o tych krokach. Ja sobie tego nie wyobraziłam, ponieważ upadłam. Wracając do upadku, pamiętam jak lekko potukłam kostkę i nagle poczułam ból.

Harry wrócił z apteczką i klęknął przede mną. Kiedy delikatnie podwinął moją nogawkę i lekko chwycił za kostkę, przygryzłam wargę.

-Zrobiłem ci krzywdę?- zapytał spoglądając na mnie.

Wydawało się, że przez te kilka ostatnich miesięcy, zapomniałam jaki on był przepiękny.

Jego ciemnozielone tęczówki zapierały dech w piersiach. Pamiętałam jak jego miękkie pełne usta były na moich i sprawiały, że przechodziły mnie dreszcze. Jego kości policzkowe lekko wystawały. Wszystko z nim związane było całkowicie perfekcyjne.

I tego nienawidziłam.

-Charlotte, zrobiłem ci krzywdę?- spytał ponownie, a ja pokręciłam głową, kiedy wróciłam do rzeczywistości.

-Jest w porządku.

Jego oczy głęboko wpatrywały się w moje, a ja poczułam jak serce przestaje mi bić.

-Wiesz, że możesz mówić mi wszystko, prawda?- zapytał, a ja wiedziałam, że nie miał na myśli krzywdzenie mnie. On pytał o to co spowodowało mój upadek.

-Tak.

Na moment zapadła cisza, zanim przytaknął i skupił się na mojej kostce.

-Sądzę, że ją zwichnęłaś albo złamałaś.

-Więc co teraz?- spytałam.

-Więc przez jakiś czas musisz być spokojna- odpowiedział zaczynając obkręcać kostkę bandażem. Położył ją i schował apteczkę.

-Masz może Advil?- zapytałam.

-Po co?

-Uderzyłam się głową, kiedy upadłam.

Skinął i podał mi lek razem z wodą. Wzięłam to szybko.

-Zostajesz tutaj na noc- odezwał się nagle Harry.

Co?

-Nie, ja nie zostaję- odpowiedziałam.

-Tak, zostajesz Charlotte. Jest już późno.

-Nie, ja nie zostaję.

Chwycił kilka koców i poduszkę z krzesła.

-Harry...

Kompletnie mnie zignorował i zaczął robić mi wygodne posłanie.

Nie dość, że nie mogłam się ruszać, to nie mogłam przekonać go, aby odwiózł mnie do domu.

Ale zostanie tutaj było złe. Przynajmniej byłam na kanapie. Harry położył się koło mnie i mnie przykrył..

-Nie usnę, skoro ty tu będziesz- odgryzłam się.

-Spałaś ze mną wiele razy- stwierdził.

-Dobrze, ale nie teraz. Więc albo złaź, albo ja to zrobię- powiedziałam, a on zachichotał.

-Nigdzie nie pójdziesz.

Próbowałam się poruszyć, ale zdałam sobie sprawę, że mnie mocno okrył.

-Jesteś takim dupkiem- warknęłam i odwróciłam się od niego. Znalazłam poduszkę, gdy zgasił światło. Nadal czułam ciepło jego ciała obok mnie.

To była naprawdę wygodna kanapa, albo może to był po prostu Harry.

Nieważne jak bardzo był chujem, jego obecność była uspokajająca.

To było przyjemne.

To było jak dom.

Tęskniłam za domem.

Wtuliłam się do poduszki i szybko zasnęłam.

...

Powoli zamrugałam oczami i otarłam się o klatkę piersiową Harrego-

Otarłam się o klatkę piersiową Harrego?

Podciągnęłam się lekko i zobaczyłam śpiącego Harrego. Jego ramiona mnie oplatały.

-Śpij dalej, kochanie- mruknął wciąż śpiąc.

Nie.

Nie.

Próbowałam wyrwać się z jego ramion, ale miał silny uścisk.

-Harry, puść mnie- szepnęłam, a jego oczy szeroko się otwarły.

-Co?

-Puść mnie.

Jego uścisk się wzmocnił, a ja zaczęłam wpadać w panikę. Nie chciałam być tak blisko niego znowu. Nie chciałam ponownie dawać mu szansy na miłość.

-Harry puść mnie- powiedziałam, a mój oddech wzrastał.

-Tylko mnie puść- powiedziałam podnosząc się z miejsca.

Jego dłoń delikatnie pieściła mój policzek.

-Hej, hej. Uspokój się.

Gdy jego ręka dotykała mojego policzka, poczułam nagły spokój i znalazłam się w tak jakby transie.

-Po prostu się połóż- wyszeptał, a ja umieściłam moją głowę na jego klatce piersiowej.

-I zamknij oczy.

Zrobiłam tak, a jego ręka powoli głaskała mnie po czole.

-I wracaj do snu.

_____________________________________________________________________________

już myślałam że ten rozdział nigdy się nie skończy :p

powoli rozdziały stają się dłuższe :)

jeszcze raz bardzo przepraszam że wczoraj dodałam tak późno rozdział :/

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro