Rozdział 6: Bond

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Harry.

Harry tam był.

Naprzeciwko mnie, siedział sobie obok mojego miejsca. Ze wszystkich siedzeń jakie były, on właśnie musiał wybrać to koło mnie? Świetnie. To moje szczęście. To moje pierdolone szczęście-

-Panno Jenner, gdzie byłaś?- spytał już zły pan Loew, a ślina z jego buzi wylądowała na mojej twarzy.

Zanim pomyślałam, powiedziałam to co mi pierwsze przyszło do głowy.

-Próbowałam uniknąć tego wybuchu huraganu pochodzącego z twoich ust- odgryzłam się wycierając się z śliny.

Nagle pożałowałam moich słów, kiedy chwycił do ręki długopis i wręczył mi wypisany na papierku areszt.

Kurwa.

Położył na pierwszej stronie uwagę i zamknął z trzaskiem książkę na moich dłoniach.

-A teraz, zajmij swoje miejsce, panno Jenner!

Czułam jak oczy pozostałych wgapiały się we mnie, gdy szłam przejściem i usiadłam obok niego. Starałam się jak najbardziej go unikać.

Miałam na myśli, że.

Może on mnie nie zuważył.

Może to nawet nie był Harry.

Otworzyłam podręcznik i podparłam ręką brodę.

Po prostu zobacz Charlotte.

Lekko obróciłam głowę, przyglądając się temu obok mnie.

To prawdopodobnie nawet nie był on. Wiesz, to mogła być tylko twoja wyobraźnia-

To był on.

Szybko wbiłam wzrok w książkę i próbowałam przetworzyć to, że Harry chodził do Cherrydale Prep. Nadal czułam jego oczy wpatrujące się we mnie. Nawet nie wiedziałam jak mam się z tym czuć.

-Panie Loew?- spytał bardzo dobrze mi znany głos Harrego.

-Tak panie Styles?- odpowiedział nieco wesołym tonem.

-Czy mogę skorzystać z toalety?

-Oczywiście, śmiało- usłyszałam jak kroki Harrego wychodzą z sali i odwróciłam głowę w tamtą stronę.

Zanim zamknął drzwi, spojrzał na pana Loew'a.

-Nie wiem gdzie to jest, sir- powiedział najbardziej szyderczym irytującym głosem, który już słyszałam.

Kiedyś.

-Och tak. Nie pomyślałem- odpowiedział, a jego oczy przeskanowały całą salę, dopóki nie wylądowały na mnie.

Nie. Nie ja. Nie.

-Panna Jenner ci w tym pomoże i ma moje pozwolenie, aby oprowadzić cię po szkole- powiedział pisząc zwolnienie dla naszej dwójki.

Kurwa.

Wstałam i zabrałam książki niechętnie kierując się w stronę drzwi.

Chwciłam zwolnienie z ręki pana Loew'a i wyszłam.

Zanim Harry zamknął drzwi, pośpiesznie ruszyłam korytarzem.

Nagle pojawił się obok mnie.

-Jestem Harry, a ty?

Milczałam.

-Hej, nawet nie znam twojego imienia, co ja ci takiego zrobiłem?

Stanęłam w bezruchu.

-Co ja ci takiego zrobiłam?

Miał tupet. Tupet.

-Po prostu się kurwa zamknij- syknęłam wpatrując się w niego.

-Hej, uspokój się- zamruczał cicho.

-Nie mów mi, że mam się uspokoić- odgryzłam się.

Jego palce delikatnie pogłaskały mój policzek i bawiły się lekko moimi wargami, powodując, że przez ciało przeszedł mnie dreszcz. Powróciły wspomnienia.

Przypomniał mi się mój pierwszy raz.

Kiedy jego palce pieściły tak samo moje usta. A jego oczy wpatrywały się w moje. Jak delikatny był dla mnie-

-Tylko mnie oprowadź Charlotte, dobrze?

Gwałtownie odepchnęłam go od siebie i kontynuowałam kroczenie po korytarzu.

Usłyszałam znajomy stukot butów za mną po podłodze, gdy weszliśmy do łazienki.

-Tu jest ubikacja- powiedziałam kiwając głową naprzód.

Patrzył na mnie jeszcze przez chwilę zanim się ruszył.

Oparłam się o ścianę, a myśli krążyły w mojej głowie.

Co się stało?

To tak jakby był w transie, jakby był mną zahipnotyzowany, to było bardzo dziwne. Nigdy się tak nie czułam. Ale wkrótce jego palce mnie dotknęły. Coś mi się stało. To coś przeszło przez Harrego i przeze mnie. To była więź.

Nie ważne ile razy będę go dźgać i ile razy on będzie mnie dźgał, my zawsze do siebie wrócimy.

I nieważne ile razy może mnie zranić.

Więź się nie rozerwie.

_____________________________________________________________________________

mi też się wydaje, że Harry jest jakiś inny :)

dzisiaj już nie dodam rozdziałów tak jak wczoraj :p

przykro mi xd

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro