Rozdział 29: The Feeling

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Czułam jak oczy Harrego  wwiercają się we mnie, gdy siedzieliśmy wszyscy w salonie.

To było niepokojące jak robił to przez cały czas.

Więc, nie zawracałam sobie dupy, aby na niego...

Ktoś zszedł na dół po schodach.

Taylor.

Taylor pierdolona Swift.

Usiadła na miejscu obok Harrego, całując go przy tym w usta. Uśmiechnął się do niej delikatnie, po czym jego oczy z powrotem wylądowały na mnie.

Łzy stanęły mi w oczach.

Dlaczego przez niego płaczę?

Był chujem, zawsze nim był i będzie.

Widziałam jak jego usta błądzą po jej szyi.

Uhh obrzydliwe.

Tylko nie to.

Oglądanie tego dłużej, sprawiało, że czułam się gorzej.

Spojrzał na mnie, kiedy się od niej odciągnął.

Czułam jak gula formuje się w moim gardle z powodu bólu.

Louis popatrzył na mnie i chwycił go za ramię, pokazując mu jak cierpię.

Zawsze widziałam w nim starszego brata, albo przyjaciela rodziny zważając na to, że był  bardzo pociągający.

Aczkolwiek, nie widzę siebie randkującą z nim.

Wróciłam do Harrego, który w tej chwili ręką pocierał górną część uda Taylor.

Zarozumiały uśmiech wtargnął na jego pełne usta.

-Możesz się pieprzyć Harry- syknęłam i wyszłam na zewnątrz tylnymi drzwiami.

Deszcz padał nad moją głową, więc weszłam pod ganek.

Łydki miałam głęboko zanurzone w wodzie, ale naprawdę mnie to nie obchodziło.

Włożyła bym je jeszcze głębiej, ale musiałam wyjść bo coś usłyszałam.

Nie mogę zostać tu z Harrym.

On, osoba niedorozwinięta umysłowo i to dosłownie, miała mnie zawieźć do domu. Odfajkował mnie z tymi małymi rzeczami, które robił. To doprowadziło mnie do krawędzi.

Jeżeli mogłabym się teraz znaleźć u Austina, byłoby fajnie. Z daleka od Harrego...

-Jesteś jakaś kurwa niedorozwinięta.

-Spierdalaj Harry- splunęłam.

-Nie potrzebuję twojego użalania się nad sobą, Charlotte- wyrzucił z siebie.

Brnęłam w to dalej.

Deszcz padał jak szalony.

-Wracaj do Taylor- powiedziałam ostro.

-Charlo...

-Wyjdź!

Usłyszałam go dzięki ulewnemu deszczu.

-Po prostu wejdź do środka.

-Żartujesz sobie ze mnie- krzyknęłam, kiedy poczułam jak złość gotuje się we mnie.

Jego ręce wylądowały na moich ramionach.

-Spójrz na mnie.

Obróciłam twarz w jego kierunku, zrzucając przy tym jego dłonie.

Mój wzrok powędrował na ziemię.

-Patrzę na ciebie-syknęłam.

-W oczy- zażądał również ostro.

Szybko napotkałam jego spojrzenie. Poczułam strach budujący się we mnie.

-Wiem, że mnie nienawidzisz i te rzeczy, które były między nami. Taylor nie robi tego lepiej. Wiem. Ale...- przerwał.

-A o co ci chodzi?- zapytałam spoglądając w jego zielone tęczówki.

-Nadal cię kocham. Wiesz o tym, prawda?

Te słowa, które wyleciały z jego ust. Poczułam w nich tyle emocji.

Tak wiele uczuć w tym co powiedział.

To jedno, które przepłynęło przez ciebie jak dreszczyk adrenaliny.

Przed tym jak upadłaś, dosłownie i w przenośni.

Ale ja nie upadłam.

Ponieważ, wiedziałam, że Harry już więcej mnie nie ochroni.

_____________________________________________________________________________

jeszcze raz bardzo proszę

jeśli przeczytasz rozdział, to daj komentarz albo gwiazdkę

o niewiele was proszę xx

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro