Rozdział 28: Just My Luck

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

-Charlotte?

-Nie, nie dotykaj mnie. Proszę- błagałam, rozpoznając głos Eleanor.

-Nie przyszłam cię zranić- utuliła mnie.

Nie chciałam być dotykana, ani rozmawiać, ani niczyjej obecności.

Lekko zmknęła drzwi i usłyszałam czyjeś głosy z korytarza.

-Ona jest zwinięta w kłebku na łóżku i płacze Harry!- krzyknęła Eleanor.

-Coś ty jej kurwa zrobił!- wrzasnął Niall i usłyszałam kogoś- najprawdopodobniej popchnął Harrego.

-Wkurzyła mnie, przepraszam!

-Nie chciałem tego. Czuję się okropnie- usprawiedliwiał się.

-Nie masz za co przepraszać. Mogłeś jej nie ranić. Ona jest bystrą dziewczyną- powiedziała Danielle z powagą.

-Zrobię to. Ona mi wybaczy. To był błąd.

Wybaczyć mu?

W porządku.

Było po wszystkim. Skończyliśmy.

-Porozmawiaj z nią- mruknął Zayn.

Usłyszałam jak idą na dół, a kroki Harrego kierowały się w kierunku drzwi.

Byłam przerażona.

On był taki zły.

Nigdy nie widziałam czegoś takiego, nigdy nie znałam kogoś, kto mógłby być tak wściekły.

Otworzyły się drzwi i podszedł do mnie.

-Nie dotykaj mnie- mocno błagałam mając mniej sympatii do niego niż do Eleanor.

-Charlotte...

-Po prostu mnie zostaw- powiedziałam płaczliwym głosem.

Jego obecność denerwowała mnie tej nocy.

-To był błąd.

Rzeczywiście tylko błąd.

Racja.

On mógł tylko chcieć, abym została na noc, a ja z pewnością nie miałam takiego zamiaru.

-Zostajesz tutaj na noc, czy ci się to podoba, czy nie- powiedział, praktycznie czytając mi w myślach.

-Nie będę tu z tobą nawet minuty- splunęłam, przezwyciężając mój strach.

-Odwiozę cię do domu, jutro. Po prostu zostań na noc.

Zeszłam z łóżka, otworzyłam drzwi i ruszyłam na dół.

Dobrze.

Zostanę, tylko nie z Harrym.

Znalazłam kanapę i przykryłam się kocem.

-Charlotte...

-Zostaw mnie samą i zadzwoń do Taylor.

Przerwałam mu, leżąc na sofie.

...

-O kurwa- zawołał Louis.

-Świetnie- zgodziła się Perrie. Otworzyłam zmęczone oczy.

-Nikt nie będzie wchodził, ani stąd wychodził- oznajmił Liam, między śmiechem innych. Na kanale pogodowym, zapowiadali deszcz, wiatr, grzmoty i błyskawice.

Usiadłam poprawiając koszulę i koka. Próbowałam się wybudzić.

Eleanor, Dani, Perrie i Demi przysiadły się do mnie na kanapę.

El przytuliła mnie.

-Jak się czujesz, kochanie?

Popatrzyłam na nie.

-W porządku- kłamałam.

-I jestem gotowa wrócić do domu- powiedziałam, siedząc.

-Um, Charlotte- powiedziała Demi.

Czekałam na jej odpowiedź.

-Sądzę, że nigdzie nie pójdziesz.

Uniosłam brwi, wstałam i skierowałam się w kierunku frontowych drzwi.

Deszcz padał ulewnie.

Na moje nieszczęście.

-Przypuszczalnie będzie padał do następnej środy- powiedziała Perrie.

Ja pierdole.

_____________________________________________________________________________

kolejny rozdział za nami, Miśki ^^

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro