Rozdział 1.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Czyste, nocne niebo zakrywały soczyste liście. Blask księżyca nieco oświetlał im drogę. Wokół panowała przyjemna cisza zakłócana jedynie przez szum drzew I lekkie podmuchy wiatru...

-- Ale będzie fajnieeeeee! -- Cieszyła się blondwłosa dziewczyna.

No tak, było by przyjemnie i cicho gdyby nie fakt, że nie jest tu sam. Jeszcze nie dotarli do celu swojej podróży, a hałaśliwa piętnastolatka już teraz sprawiała, że nie był wstanie poukładać własnych myśli.

-- Klee bądź ciszej. To nie jest zabawa. -- Upomniał ją.

-- Ale ty jesteś sztywnyyyy. -- Teatralnie przewróciła czerwonymi oczami.

Ich celem był dom pewnego milionera o nazwisku Alberich. Od około miesiąca zwleka z zapłatą za wynajem jednego z profesjonalnych morderców, a ostatnio ostatecznie odmówił oddania przysługującej mu kwoty. Cierpliwość szefa się skończyła, co wiązało się z oczywistym skutkiem -- uciążliwego klienta należało uciszyć.

Właśnie ta okoliczność dzień wcześniej spowodowała odwiedziny kobiety o pseudonimie "Ego" w laboratorium "Kreatorki". Nie to żeby Preceptor jakoś bardzo chciał pomagać Sucrose w jej eksperymentach, po prostu ta dziewczyna w końcu wysadziłaby całą ich siedzibę gdyby nie on. I wtedy po jej laboratorium nie zostałby ślad.

W każdym razie, około 20 minut po spotkaniu z Ego, szef przydzielił mu misję zabicia wcześniej wspomnianego milionera. I wszystko by było dobrze gdyby nie fakt, że przyjaciółka matki Preceptora przysłała ostatnio do nich swoją problematyczną córkę, i to tylko dlatego bo ten dzieciak chciał zobaczyć jak wygląda prawdziwa misja. A że do niego matka Klee ma tu największe zaufanie, to oczywiście zadanie pokazania jej słodkiej córeczce mafijnych realiów przypadło jemu.

-- Jesteśmy, to tutaj. -- cyjanooki zatrzymał ręką dziewczynę, byli już na skraju lasu.

-- Wooooo ale chaaaata. To co mam robić??

-- Najlepiej trzymać się blisko mnie i nie odzywać. Z naciskiem na to drugie.

Czerwonooka przytuliła mocno niskiego, szczupłego blondyna.

-- Nie aż tak blisko. -- rzucił jej karcące spojrzenie.

-- No już już. -- odsunęła się posłusznie. -- Prowadź wielmożny Preceptorze, postrachu wszystkich żywych.

-- Bądź już cicho.

Dziewczyna uśmiechnęła się do niego rozbawiona.

Dostanie się do środka willi okazało się łatwiejsze niż myślał. Nowoczesny alarm wyłączył niemalże bez problemowo, zasięg kamer był mu znany więc również nie stanowił kłopotu. Po cichu dotarli do odpowiedniego pokoju i po chwili jego oczom ukazał się siwy mężczyzna, śpiący w najlepsze w swoim dwu osobowym łóżku z granatowym baldachimem.

Zerknął za siebie gotowy pokazać Klee swój oryginalny sposób na ciche morderstwo, ale chwila. Gdzie podziała się blondynka?? Był pewny że wchodziła z nim po schodach. Rozejrzał się gwałtownie po całym pokoju, ale dziewczyna dosłownie rozpuściła się w powietrzu. Szlak by ją. Mówił jej, że ma się trzymać blisko. Teraz będzie musiał jej szukać, jakby nie miał co robić. No nic, Klee to Klee, ale skoro już dotarł do tej sypialni, to wykona zlecone mu zadnie. Podszedł do śpiącego mężczyzny zrezygnowany i delikatnie odkrył jego klatkę piersiową. Dobrze, że przynajmniej ten staruch śpi na plecach, często trafia na delikwentów śpiących w jakiś fizycznie nierealnych pozycjach, na widok których nawet wybitni gimnastycy zrobili by oczy jak pięć złoty.

Poprawił długie, czarne rękawiczki po czym wyjął sporą próbówkę z ciemnej sakiewki przyczepionej do paska. Odkręcił ją i schował zakrętkę. Szybkim ruchem przycisnął prawą rękę do ust mężczyzny, szybko wylewając żrący specyfik na wysokości serca Albericha. Mężczyzna zdążył tylko otworzyć oczy i wydać z siebie stłumiony jęk. Substancja zdążyła już przedziurawić go na wylot. Było już po wszystkim, Alberich nie żył.

Z powrotem zakrył trupa kołdrą dla niepoznaki. Zastygł z otwartymi oczami wbitymi w sufit, kołdra powoli nasiąkała ciemnoczerwoną cieczą w miejscu, w którym Preceptor użył specyfiku. Cel został wykonany.

Wycofał się do drzwi i wyszedł z sypialni rozglądając się za dziewczyną w ciemnej sukieneczce. Gdzie ona do diabła poszła?! Rosła w nim irytacja zachowaniem Klee. Zszedł po zdobionych złotem schodach na sam dół ciągle się rozglądając. Ciężko było ją dostrzec w takich ciemnościach.

--Albedooo. -- doszedł do niego teatralny szept poszukiwanej piętnastolatki. Właśnie zatrzymała się obok niego. -- Musisz iść ze mną.

-- To ty musisz iść ze mną. -- wyszeptał i złapał dziewczynę za nadgarstek. -- Nie wasz się odezwać.

Ruszył w stronę okna przez które weszli. Kilka minut później byli już w pobliskim lesie. Albedo zdjął nakładki na podeszwy, dzięki którym nie zostawił brudnych śladów w willi i to samo polecił Klee. Zirytowany ponownie wziął ją za nadgarstek i ruszył w stronę siedziby, ignorując wszelkie protesty młodszej.

-----------------------------------------------------

Jak wrażenia po pierwszym rozdziale?  Nie mogę się doczekać aż pokaże wam więcej tego uniwersum, do zobaczenia w kolejnym rozdziale <3. Mam nadzieje że zostaniecie przy tej książce do końca.

~KittyMilka

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro