17. "Zaufaj mi"

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


Mela

- Nie możesz wrócić do tamtego życia. - Złapał mnie za ramiona. - Mela proszę. - Trzymałam w dłoniach broń, co prawda nie przeładowaną, ale to była kwestia jednego, może dwóch kliknięć. - Proszę.

- Dlaczego? - Spojrzałam mu w oczy.

- Bo nie chcę żebyś...- Nie zrozumiał.

- Pytam dlaczego zapamiętałeś tylko to co było w tym mieszkaniu złe?

- Co?

- Igor...Wychowywaliśmy tu Łukasza, ukrywaliśmy się tu, to był nasz azyl...

- Przestań. - Wyrwał mi pistolet z rąk, rozładował go i rzucił na łóżko. - Proszę nie mów już nic. - Złapał mnie w tali i posadził na biurku. - Proszę.

- Tu byliśmy bezpieczni.

- W nowym mieszkaniu też jesteśmy. - Oparł swoje czoło o moje. - Nie pozwolę nikomu was skrzywdzić. - Ujął moją twarz.

- Nie Igor...- Pokręciłam głową, łzy spływały po moich policzkach. - Ty nie możesz...Nie chcesz wrócić do tego co było, ale ja muszę.

- Niczego nie musisz.

- Muszę.

- Wyjedziemy stąd. Daleko, tam gdzie nikt nas nie znajdzie ty, ja..

- Nie ma już tylko ty i ja! - Krzyknęłam przerywając mu. - Nie ma tego rozumiesz? Jesteśmy my i Mia. Jesteśmy rodziną, na to decydowałeś się zakładając mi obrączkę na palec! - Zeskoczyłam z biurka i zrobiłam kilka kroków w przeciwną stronę. - Tego zawsze chcieliśmy, spokoju! Ale oboje jesteśmy uzależnieni od adrenaliny, od chaosu, który nas otacza. My nie potrafimy żyć spokojnie!

- Mela o czym ty mówisz?

- Przez te szesnaście lat...Żyłeś w niewiedzy, żyłeś w przekonaniu, że tamtego życia nie ma, że trwa sielanka...A to była tylko iluzja, złudzenie. - Patrzył na mnie szklanymi oczami.

- Mela...

- Mia jest dla mnie całym światem.

- Nie chcę tego życia, które było!

- Ty naprawdę nie rozumiesz?!

- Czego?

- Ja, Łukasz i Mia...To mieszkanie, mustang my wszyscy jesteśmy częścią tamtego życia! - Zamurowało go. Widziałam zakłopotanie na jego twarzy. Podniosłam do góry rękę. - Dając mi to. - Pokazałam na obrączkę. - Potwierdziłeś, że chcesz być jego częścią.

- Mieliśmy zacząć od nowa. Bez Samuela, bez układów i zabójstw.

- Kochanym chaos, a on kocha nas. - Zaśmiałam się.

- Jesteś niepoważna. - Pokręcił głową. - Arogancka, cyniczna...Zarozumiała...- Zobaczyłam łzy spływające po jego policzkach. - Tak bardzo, bardzo, bardzo chciałbym, żeby to wszystko było snem.

- Wybacz, że kolejny raz cię rozczarowałam. - Spuściłam wzrok. Oboje płakaliśmy, ja zaczęłam się delikatnie trząść. Było nam źle...Było nam cholernie źle i ciężko. Rozumiałam go, wiedziałam, co miał na myśli mówiąc, że chce aby to był sen. Chciał wymazać z głowy te wszystkie wspomnienia, które czyniły go słabym, ale nie mógł tego zrobić. Nie tu i nie teraz. Nagle zadzwonił mój telefon na wyświetlaczu zobaczyłam numer Łukasza, odebrałam. Syn przekazał mi, że zabiera Mię na kilka dni za miasto. Powiedział, że chce spędzić z nią trochę czasu, nie miałam siły protestować.

- Mela...- Igor westchnął i spojrzał na mnie zaczerwienionymi oczami. - Ja nie mam na to siły.

- Wiem. - Skinęłam głową.

- Po prostu chcę, żebyście byli bezpieczni.

- Wiem. Igor kurwa wiem! - Nie wytrzymałam. - Tak bardzo starasz się o to bezpieczeństwo, ale nie zapewnisz go nam, jeśli będziesz wszystko zamiatał pod dywan. Jeśli nie zalejemy tego krwią to, to się nigdy nie skończy, rozumiesz? - Podeszłam do niego.

- Ja...

- Zaufaj mi. Wiem, że po tym wszystkim nie będzie ci łatwo, ale ja nie chcę się kłócić, nie chcę cię stracić...

- Mela.

- Kocham ciebie, Mię i Łukasz ponad wszystko. Mogę, oczywiście, że mogę chronić ją jeszcze bardzo długo. Puki starczy mi sił, puki coś mi się nie stanie, ale...Co będzie jeśli mnie już zabraknie.

- Nie jesteś w tym sama skarbie.

- Przecież, sam powiedziałeś, że nie chcesz tego życia.

- Nie chcę...- Kiwnął głową. -To fakt, ale potrzebuję go. Tak jak potrzebuję ciebie, Mii i Łukasza. Jesteśmy rodziną i zrobię dla was wszystko. - Zrozumiał. Objął mnie. - Kocham was i...-Westchnął. - Ufam cię Mela. - Poczułam jak z serca spada mi ogromny głaz.

- Dziękuję. - Wyszeptałam i wtuliłam się w niego, wczepił rękę w moje włosy.

- Byłaś dzielna przez te szesnaście lat, ale teraz pora odpocząć. Razem będzie nam łatwiej.- Wyszeptał. - Damy radę. - Uśmiechnął się. Stanęłam na palcach i otarłam łzy z jego policzków.

- Kocham cię. - Pocałowałam go.

Mia

- Nie chcę! - Walnęłam walizką. - Czemu chcesz mnie gdzieś zabrać? Po co?!

- Nie protestuj smrodzie.

- Nie mów tak do mnie!

- O co ci chodzi?! - Krzyknął. - Chcę cię zabrać na wycieczkę.

- Ale ja nie chcę! Mama o tym wie?

- Owszem. - Przytaknął. -Jakoś specjalnie nie protestowała.

- Nie ruszę się stąd dopóki ona i tata tu nie wrócą.

- Jak tam chcesz.- Machnął ręką i ruszył w stronę salonu. Nagle usłyszałam jak drzwi do domu się otwierają i po chwili stanęli w nich rodzice. Wyglądali inaczej...Nie zauważyłam, żeby jakoś często się kłócili, chyba, że umieli to dobrze ukrywać. Zawsze było w nich dużo uczucia, ale teraz wyglądali jak para zakochanych w sobie nastolatków.

- Co tam? - Tata zaglądnął do pokoju. - Wybierasz się gdzieś? - Spojrzał na rozwaloną walizkę.

- Łukasz chce mnie wywieźć nie wiadomo gdzie. Mama podobno się na to zgodziła. - Mama stanęła obok taty ze zmarszczonymi brwiami. Spojrzeli na siebie i w tym samym momencie krzyknęli.

- Łukasz! - Brat wychylił się z salonu.

- Musimy pogadać. - Powiedział, a ton którego użył był tak ciężki, że nawet ja czułam powagę sytuacji. - Na osobności. - Na osobności trzeba było czytać „bez Mii". Całą trójką ruszyli na górę, a ja położyłam się na łóżku. Byłam zmęczona tym dniem, ale chwyciłam telefon i odpisałam na wiadomości od Baśki i Damiana. Sama nie wiem, kiedy zasnęłam.

Adrian

Patrzyłem jak spokojnie śpi na kanapie otulona kocem. Miała taką miłą twarz... Zebrałem wszystkie porozrzucane papiery i odłożyłem je na miejsce. Zerknąłem na zegarek i stwierdziłem, że jeszcze zdążę. Po cichu opuściłem mieszkanie i wbiegłem do sklepu, chwyciłem to co było mi potrzebne i za piętnaście minut byłem z powrotem na klatce. Starałem się nie hałasować, nie chciałem jej wystraszyć. Kucnąłem przy kanapie i delikatnie pocałowałem ją w czoło. Mruknęła coś pod nosem i chciała przekręcić się na bok, ale otworzyła oczy. Uśmiechnęła się i spojrzała na mnie wpółprzytomnie.

- Pogadamy? - Zapytałem, a ona pokiwała głową. Wstałem, a ona usiadła, przetarła oczy rozmazując resztki tuszu. Uśmiechnąłem się bo dodawało jej to uroku. Spojrzała na mnie i przekręciła głowę. Dopiero teraz przypomniałem sobie, że trzymam w ręce bukiet, który chciałem jej dać. - Przepraszam. - Usiadłem obok. - Poniosło mnie. Powiedziałem o kilka słów za dużo, po prostu martwię się o ciebie. - Odgarnąłem kosmyk włosów z jej twarzy.

- Wystraszyłam się tego jak na mnie krzyczałeś.

- Wiem. - Kiwnąłem głową. - Ale obiecuję, że już tego nie zrobię.

- W porządku. - Uśmiechnęła się.

- Włożę je do wazonu. - Powiedziałem i ruszyłem w stronę kuchni, z szafki wyciągnąłem wazon i włożyłem do niego kwiaty. Kiedy się odwróciłem moja dziewczyna stała niedaleko. - Co? - Uśmiechnąłem się bo doskonale wiedziałem do czego to prowadzi.

- Ty już dobrze wiesz co Borowski. - Podszedłem bliżej niej i objąłem w tali...Dobra trochę niżej niż w tali.

- Możesz jaśniej?

- Myślisz, że głupie przepraszam tak po prostu załatwi sprawę?

- Oj nie...-Śmialiśmy się. - Myślę, że tutaj będę musiał jeszcze długo, długo przepraszać.

- Więc radzę zacząć ci już teraz. - Nic więcej mówić nie musiała.


Cześć!

Jestem tak zmęczona, że wybaczcie mi jeśli w tekście są jakieś błędy.

 Mam nadzeję, że rozdział wam się podobał. Zostawcie coś po sobie, zapraszam na media i widzimy się niebawem!

Trzymajcie się!
Mela X.x

28.07.2020

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro