6. Trudne wybory
Mia
Położyłam się do łóżka, czułam się zmęczona, a jutro czekał mnie ważny dzień. Jutro miałam spotkać się z moją nową grupą i delikatnie mówiąc lekko się obawiałam. Oni byli inni, niż te osoby które znałam. Wiedziałam, że pakuje się w coś złego, a już na pewno coś dużo gorszego niż to w czym tkwię teraz. Tata dzwonił do mnie pół godziny temu i powiedział, że już jadą z mamą do domu. Powiedział też, żebym sprawdziła czy na pewno zamknęłam za sobą drzwi od mieszkania. Zrobiłam to.
Nie mogłam przestać myśleć o chłopaku, którego dwa dni temu poznałam w lesie. Był ciekawy, ale nawet nie wiem jak ma na imię, mało tego nie wiem nawet ja wygląda. Pamiętam tylko jego ciemne oczy. - No cóż- Westchnęłam. Chciałam odłożyć już telefon, kiedy przyszła mi wiadomość. Przeczytałam na głos. - Po północy, tam gdzie zawsze. Pięć gramów. Aha. - Odpisałam coś na prędko i odłożyłam telefon. Była dopiero dziesiąta. Otworzyłam szafę i wyciągnęłam z niej torbę. Odsunęłam wewnętrzną kieszeń i wyjęłam mały, strunowy woreczek. Sprawdziłam czy jest szczelnie zamknięty i schowałam go do paczki chusteczek, wyciągnęłam z szafy czarne spodnie i bluzę. Spodnie założyłam, a bluzę rzuciłam na krzesło. Stanęłam na placach i z górnej półki w szafie wyciągnęłam pudełko. Otworzyłam je, w środku był wysuwany scyzoryk. Włożyłam go za pasek i wszystko posprzątałam. Usłyszałam windę i szybko zgasiłam światło w pokoju. Wskoczyłam do łóżka, położyłam się na brzuchu i dokładnie się przykryłam. Zwłaszcza nogi. Słyszałam jak mama ucisza tatę i mówi, że pewnie już śpię. Po około piętnastu minutach odkąd weszli do domu ktoś cicho otworzył moje drzwi od pokoju i zaglądnął do środka. Oddychałam głośniej, żeby imitowało to sen. Kiedy usłyszałam kroki na górze mieszkania, byłam pewna, że oboje się położyli. Odczekałam jeszcze dziesięć minut.
Po cichu wstałam i przyświecając sobie telefonem zgarnęłam z biurka chusteczki, później wyszłam na korytarz i delikatnie przekręciłam zamek od domu. Musiałam zachować ostrożność, mama była wyczulona na te dźwięki. Mimo, że ona i tata mieli sypialnie u góry, po przeciwnej stronie mieszkania, ona była zdolna do wszystkiego. Pamiętam jak kiedyś usłyszała Łukasz, który próbował wymknąć się w nocy. Jestem dobrą młodszą siostrą i uczę się na jego błędach. Ruszyłam korytarzem do łazienki i kiedy tam weszłam chwilę odczekałam, a następnie spuściłam wodę.
Wyszłam z łazienki i w momencie kiedy spłuczka jeszcze hałasowała otworzyłam drzwi do domu i weszłam do pokoju. Chwyciłam bluzę i buty. Drzwi od pokoju zamknęłam głośniej, a te od domu delikatnie. Zbiegłam w skarpetkach po klatce i na dole założyłam buty.
Kiedy wyszłam z bloku było coś około jedenastej. Nie śpiesząc się ruszyłam chodnikiem, założyłam na głowę kaptur, było chłodno i trochę kropiło. Upewniłam się, że wszystko mam. Telefon, chusteczki z ukrytym towarem i scyzoryk. Zestaw małego dilera.
Umówione miejsce to ławka w parku. Było to idealne miejsce na szybką i bezbolesną wymianę. Usiadłam na ławce i poprawiłam kaptur. Miałam jeszcze masę czasu i zastanawiałam się, czy nie za szybko wyszłam z domu. Coś w krzakach za mną się poruszyło i delikatnie się wzdrygnęłam. „Muszę przestać się bać...Nie wolno mi się bać...Przecież taka była umowa"
Uspokoiłam oddech, nagle poczułam jak ktoś za mną przechodzi, wstałam i odwróciłam się w tamtą stronę, jednak nie dostrzegłam nikogo. Znów się odwróciłam. - Co jest? - Warknęłam.
- Dobry wieczór. - Stanęłam jak wryta, za dobrze znałam ten głos. Powoli się odwróciłam.
- Damian? - Zmarszczyłam brwi. - Co tu robisz? - Damian był człowiekiem, który pomagał mi oswoić się z nową grupą.
- Nie spodziewałaś się mnie tutaj, prawda? - Podszedł bliżej. - Chciałem ci coś powiedzieć.
- Jestem umówiona.
- Wiem. - Skinął głową. - Przyszedłem cię ostrzec Mia. Stąpasz po bardzo, bardzo kruchym lodzie.
- Ale...
- Nie możesz być w dwóch grupach jednocześnie. Nie możesz.
- Ale ja...
- Posłuchaj. - Podszedł bardzo blisko. - Za cztery dni we wtorek. Będą chcieli przeprowadzić inicjację do tego czasu musisz wyplątać się z zielonego układu.
- Damian to nie jest takie proste. Ja tam mam naprawdę mocną pozycję.
- Albo my, albo oni...Musisz coś wybrać.
- Jakie jest ryzyko? - Zapytałam.
- Bardzo duże.
- Jeśli wybiorę ich...To będę musiała i tak zniknąć. Jeśli wybiorę was...
- To oni znikną. - Skinął głową.
- Właśnie. A to są moi ludzie. Oni mnie wiele nauczyli.
- Czego cię nauczyli?! - Krzyknął, przez co trochę się skuliłam. - Jak kraść? Jak handlować tym gównem? Mia musisz wybrać. Jeśli dołączysz do nas...Nauczę cię jak bić, jak się nie bać, jak nie zwracać uwagi na innych.
- Ale co z tego przyjdzie? - Zawahałam się. - Będę pionkiem w tej grze, a tu...
- Nie będziesz pionkiem Mia. - Złapał mnie za rękę. - Ja ne pozwolę na to, żebyś była pionkiem. - Poczułam się dziwnie. Znałam Damiana też z tej prywatnej strony bo razem chodziliśmy do szkoły. Dobrze się uczył, grał w siatkę i był bardzo przystojnym chłopakiem. Większość dziewczyn z mojej szkoły za nim szalała. - Mia zaufaj mi.
- Jak będzie wyglądała inicjacja? - Chciałam wiedzieć na co mam się przygotować.
- Po drugiej stronie skłotu jest las.
- Wiem. - Skinęłam głową.
- Będziesz musiała przetrwać w nim całą noc.
- Co w tym trudnego? - Wzruszyłam ramionami.
- A no to, że my...To znaczy oni będą ci to skutecznie uniemożliwiać. Będziesz musiała stawić czoła największym lękom i ludziom, którzy są bezkompromisowi. - Odwrócił się słysząc, że ktoś idzie. - Muszę iść. - Skinęłam głową. Miał już odejść, ale jeszcze się zawahał. - Tam w tym lesie...Nie będziesz miała żadnych przyjaciół. Nawet tych, którym teraz możesz bezgranicznie ufać. - Powiedział i ruszył szybko w stronę bramy. Założył kaptur i po chwili zniknął w mroku. Nabrałam powietrza i usiadłam na ławce.
- Siema. - Rozpoznałam głos młodego chłopaka z mojej szkoły. - Dawaj to i kończymy ten romans.
- Kasa. - Wyciągnęłam rękę.
- Towar.
- Dawaj kasę, dobrze wiesz jak to działa. - Schowałam ręce do kieszeni bluzy. - Nie mam zamiaru się z tobą targować, dajesz kasę, dostajesz towar nie dajesz to idę do domu. - Wzruszyłam ramionami.
- Masz. - Wyciągnął plik banknotów i mi je podał. Szybko przeliczyłam.
- Dycha.
- Co?
- Brakuje dychy! W kulki sobie ze mną lecisz czy o co ci chodzi? - Zmarszczyłam brwi. - Mam ci odliczyć z towaru?
- Dobra masz. - Podał mi banknot.
- Ależ proszę. - Podałam mu chusteczki. - Baw się dobrze na jutrzejszym sprawdzianie z chemii.
- Zabawna jesteś Mia...Bardzo.
- Spadaj. - Powiedziałam i ruszyłam w stronę domu.
Igor
Nie spała. Wpatrywała się w sufit, a po policzku ciekły jej łzy.
- Mela. - Przytuliłem ją. - Spokojnie. - Wtuliła się we mnie.
- Moje dziecko, będzie płacić za moje błędy...Czego on od niej chce? - Szeptała, ale głos jej drżał. - Dlaczego właśnie Mia?
- Nie wiem skarbie. - Pocałowałem ją w czubek głowy. - Nie wiem, ale wiem jedno. To jest moje dziecko i nie pozwolę jej skrzywdzić. - Spojrzała na mnie. - Obiecuję.
Mia
Zdjęłam buty i powoli zaczęłam się wspinać na szóste piętro. Czułam się dziwnie. Musiałam podjąć naprawdę trudną decyzję, a mój zły wybór, mógł się okazać fatalny w skutkach. Miałam za dużo do stracenia, żeby tak po prostu zdecydować. Weszłam do mieszkania w którym panowała błoga cisza. Rodzice spali na górze, a ja weszłam do pokoju i szybko przebrałam się w piżamę. Było coś około pierwszej więc byłam zadowolona z tego, że tak szybko udało mi się zakończyć tą transakcję. Kiedy zasypiałam ciągle myślałam o tym co powiedział mi Damian. - Tam w tym lesie nie będziesz miała żadnych przyjaciół...A teraz mam? - Zasnęłam.
12.06.2020
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro