Rozdział 27 - Na bal

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


•Bill

Co mi odwaliło, mogłem od razu opowiedzieć jej o sprawie z Vahem, czemu ja nie potrafię trzymać gęby na kłódkę. Ilekroć jestem przy niej nie mogę się opanować. Co się ze mną dzieje? I jeszcze musimy wracać pieszo, bo nie dam rady przenieść jednocześnie jej i "tego". Chociaż z drugiej strony, możliwość rozmowy na świeżym powietrzu, z kimś komu mogę powiedzieć wszystko jest...

CHWILA CO! Znowu to robię! Ogarnij się Cipher!

- BILL!

Mabel stała tuż przede mną, prawie na nią wpadłem.

- No wreszcie, od minuty próbuje zwrócić twoją uwagę. Co ci chodzi po głowie.

- Ty moja Gwiazdeczko!

I znowu coś palnąłem. Mabel jak na zawołanie zrobiła się czerwona jak pomidor. Naprawdę jest urocza, gdy tak robi. Cholera, weź się ogarnij!

- Przepraszam Mabel. Myślałem o tym jak znajdziemy Willa.

- Może coś wymyślimy.

Dla dodania otuchy objęła mnie w pasie.

•Bill

Wyszliśmy z portalu, i niemal wpadliśmy na Sosenkę.

- Bill, szybko, Gleeful trafił na trop!

Tylko przelałem magię ponownie do naszyjnika Mabel i ruszyliśmy biegiem w kierunku rezydencji. Jeśli naprawdę wiedzą gdzie on jest, wreszcie będę mógł mu pomóc, odwdzięczyć się za wszystko, co dla mnie zrobił. Wpadliśmy do rezydencji jak z procy. Wszyscy już tam byli, poza Killem. Racja, bariera. Więc gdzie był? Przy portalu na pewno nie.

- Dobrze że jesteście, nasz prawnik zdobył informacje, o tym, gdzie jest Will, twój brat udał się tam sprawdzić sytuację.

Pan pokerface w wyglądał niemal na znudzonego. Już chciałem mu wygarnąć, kiedy zobaczyłem jak ukradkiem spogląda na siostrę, mimo, że jego twarz była niewzruszona jak skała, jego oczy wcześniej zimne i puste, teraz wyrażały głęboką troskę o bliźniaczkę. Nie chciał jej dodatkowo zamartwiać.

- Mój brat pominął coś ważnego, kazał cię pozdrowić.

- Kto?

- Nasz prawnik, chyba się znacie.

- Wątpię, nigdy tu nie byłem, może Will mu o mnie powiedział, albo...
... Gdzie mogę go znaleźć?

Rodzeństwo popatrzyli po sobie, po czym znów spojrzeli na mnie.

- Nigdzie, ten człowiek nie istnieje. Pojawia się i znika kiedy chce. Widzieliśmy go jak dotąd dwa razy. Raz pięć lat temu, gdy pomógł nam z oszukanie kontraktu...

- I raz dziś.

Naszą rozmowę przerwało pojawienie się Killa. Jak ominął barierę?

- I jak, dowiedziałeś się czegoś?

- Tak, budynek ma szczelną ochronę. Normalnie nikt tam nie wejdzie. Ale mamy szczęście, dziś wieczorem urządzany jest bal charytatywny, będziemy mogli dostać się do środka.

- Jakieś magiczne zabezpieczenia?

- Nic, ale wykryłem źródło mocy magicznej w podziemiach.

- Will?

- Najprawdopodobniej, możesz się pochwalić swoim wyczuciem stylu, Bill, idziemy go...

Jego wzrok padł na trzymane przezemnie pudło.

- Błagam, powiedz, że to nie to co myślę!

- Co tam jest?

Spytał się Pines

- To nic takiego, zanim Will mnie przyzwał przygotował się na najgorsze, czyli, że wrócę z pełną mocą i będę chciał przejąć ten wymiar. Mam tutaj trochę magicznych amuletów ochronnych, amulety odpetryfikujace, i...

- Dokończ!

- I niszczyciel portali między wymiarowych.

- Wiesz, co się stanie jeżeli zdetonujesz to na ziemi?

- Tak, zrobi duże bum. Ale wiesz, równie dobrze jak ja, że Willa nie pokonałby byle kto. Prawda był osłabiony, ale to Will do cholery. Mamy do czynienia z demonem, i to takim, który nie boi się zadzierać z rodziną Cipher! Jeżeli wezwie kogoś do pomocy będzie po nas!

W holu nastała cisza, wszyscy potrzebowali chwili, żeby sobie to przyswoić.

- Demon czy nie, zadarł z moim durnym dorito, pożałuje, że skrzywdził Willa.

- Właśnie, Sister dobrze mówi. Will jest twoim bratem, a naszym przyjacielem. Nawet jeśli niektórzy chcą tylko wiedzieć, czy ich nie zdradzam.- Spojrzał wymownie na Pacyfikę. Po chwili się roześmiali.

- Kocham Willa, i upewnie się, że ten worek mięsa, który go skrzywdził będzie błagał o litość, gdy ją będę się śmiać, nad jego połamanym, zdeformowanym ciałem!

Nastała krótka cisza.

- Przepraszam za siostrę. Jeśli chodzi o Willa czasem ją lekko ponosi.

- Ach, Bill nie przypomina ci to czegoś?

- Dawno, nieprawda, i pod wpływem! Zresztą miałeś do tego nie wracać Kill.

- Dobra nie wnikam w wasze demoniczne sprawy, trzeba się przygotować do..

- Przyjęcia!- Przerwała bratu Mabel.

- Miałem na myśli raczej akcję ratunkową, ale tak, do przyjęcia.

•Mabel

Siedziałam w sypialni Mabel Gleeful, czekając aż ta wyjdzie z garderoby. W głowie miałam mętlik związany z Billem. Kiedyś miałam go za sadystyczne demona, ale teraz nadal nie wiem co myśleć. On jest naprawdę słodki, ale chciał mnie zabić. Ale zmienił się.

- Gotowa?

- To ja się powinnam spytać, ile można tam siedzieć.

Drzwi się otworzyły, a za nimi stała dziewczyna, ubrana w błękitna sukienkę do kolan, włosach spiętych w koka, i z srebrnym naszyjnikiem w kształcie iluminati.

- I jak?

- Wyglądasz pięknie! Sama to zrobiłaś?- Wskazałam na fryzurę.

- Magia! Teraz pora zająć się tobą, zaznaczam, że nie dam się namówić na brokat, cekiny i jednorożce.

- Pfff. Co? Nie! Nawet o tym nie myślałam!- Dobra, myślałam. Lepiej zmienić temat.- Wiesz, to dziwne, że obaj Dipperzy chodzą z Pacyfikami, nie?

- Może trochę, z nami też.

- Co?

- Nie udawaj, widziałam jak Bill patrzy na ciebie. Tak samo Will patrzy na mnie. Zresztą, to uczucie nie jest jednostronne.

- Chyba żartujesz, ja i on nieee.

- Och, to dobrze.- Odwróciła się do mnie plecami.- Czyli nie będziesz mieć nic przeciwko, jak ci go ukradnę?

Nie wiem co mną kierowało, złapałam ją za ramię, obruciłam i przycisnęłam do ściany. Przez zęby wysyczałam jej prosto w twarz.

- Tylko spróbuj go tknąć!

Dziewczyna tylko się roześmiała.

- Po pierwsze nie umiesz kłamać, po drugie kochasz go, a po trzecie, jesteś bardziej do mnie podobna, niż myślałam!

Zrobiło mi się głupio, puściłam ja i się odsunęłam.

- Ja przepraszam. Proszę nie mów mu!

- Nie ma za co. Na pewno będziesz dla niego lepszą niż Nemezis.

- Kto?

- Była Billa. Matka jego dzieci.

- Tak się nazywa?

- Nie, Will raz tak ją nazwał. Nie lubił o niej mówić. Kiedyś, jak jeszcze ona i Bill byli razem chciała uwieść Willa. Gdybym dostała te wywłokę w swoje ręce, zgotowałabym jej piekło!... Przepraszam, prawie znowu mnie poniosło. Wróćmy do twojego stroju, do czego ma pasować?

Początkowo nic nie przychodziło mi do głowy. Ale po chwili wyjęłam z kieszeni przypinkę od Billa, zawsze nosiłam ją przy sobie.

- Masz coś pasującego do tego?

- Coś się znajdzie.

Pstrykneła palcami, a mnie otoczyła chmura lekko zielonej mgły. Już po chwili było jej tak wiele, że nic nie widziałam. Gdy mgła opadła stałam przed lustrem. Miałam na sobie czarną sukienkę, z wycięciami na plecach, i wzorem w niewielkie srebrne gwiazdki. Nad sercem była jedna, wyróżniającą się od innych. Spadająca gwiazda z zakręconym ogonem. Mabel bez słowa podeszła do mnie, zabrała mi przypinkę i wpieła ją przy gwiazdce, tak, że wyglądała ona jakby owinęła się wokół trujkątu. Do zestawu miałam czarne lśniące szpilki, lekki makijaż i brokat we włosach.

- Myślałam, że-

- Tak ci pasuje. Chodź, chłopaki pewnie już czekają.

- A Pacyfika? Znaczy Pacyfiki?

- One chyba nie przepadają za magią. Nie karzmy innym czekać.

•Bill

Wysiedłem z limuzyny, za nami stała druga. Podałem rękę Mabel, wyglądała oszałamiająco. Moją uwagę przyciągnęła broszka, owinięta przez ogon spadającej gwiazdy. Za nami wysiadł Sosenka z Pacyfiką. Ona miała fiołkową sukienkę i diamentową kolie, a on zwykły czarny garnitur. Z drugiej limuzyny wysiedli Dipper i Pacyfika Gleefulowie ubrani bardzo podobnie, tyle że, on do garnituru miał miętową koszulę. A dalej Mabel Gleeful i Kill, ubrany w czarny garnitur, z czerwoną koszulą. Dla osób postronnych to musiało wyglądać naprawdę dziwnie. Szczególnie, że sam byłem ubrany dokładnie tak samo, ale w żółtą koszulę. Stanęliśmy przed willą przypominającą raczej zamek warowny, niż dom.

- Chodźmy znaleźć Willa.

Wziołem Mabel pod rękę i ruszyliśmy do jaskini lwa.

********************************

Dziś dłużej, niż zwykle, w ramach rekompensaty, za brak rozdziału wczoraj. Mam nadzieje, że się wam podobało. Zbliża się rozstrzygnięcie, moment kulminacyjny całej fabuły.

Ps. Obiecane pytania pojawią się zapewne jutro.

Miłego dnia, lub nocy★

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro