Rozdział 7 - Jezioro

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


•Bill

Spakowałem do plecaka butelkę wody, słodycze (zasmakowałem w nich) scyzoryk, oraz apteczkę. Mimo, że dostałem się do snu Mabel inne moce nie wróciły, wiec zabrałem to na wszelki wypadek. Wziąłem torbę i ruszyłem przez ogród, w dzicz. Otoczyła mnie zieleń, zielone paprocie, zielone mchy. Wokół słyszałem śpiew ptaków, między drzewami przemknęła sarna. Zadziwiające, że zaledwie kilka kilometrów od miasta znajduje się świat nietknięty ludzką dłonią. Przechadzałem się po lesie kilka godzin, aż trafiłem nad niewielkie jeziorko. Było niemal okrągłe, z jednej strony w brzeg wbijał się duży płaski głaz wyglądający jak pomost. Przypominało mi ono Jezioro snów, niebezpieczne miejsce, które odwiedziliśmy z Willem w dzieciństwie. Położyłem się na kamieniu, kładąc torbę obok. Słońce przyjemnie grzało, wiatr szumiał wśród wiekowych sosen, poczułem się senny. Napłynęły do mnie wspomnienia setek umów, które niecnie obróciłem na swoją korzyść, mimo to coś nie dawało mi spokoju. Porzuciłem te myśli, i przypomniałem sobie czasy mojej młodości, i jak pierwszy raz zadarłem z radą, i jak kościołem się od tych niewdziecznikpw nazywających się moja rodzina. Nikt potem nie chciał mieć ze mną do czynienia. Poza Willem i.... Ach zresztą nieważne. Niemal udałem się już w objęcia Morfeusza (Źle to zabrzmiało) gdy nagle ktoś rzucił na mnie cień. Otworzyłem oczy, przede mną stała Gwiazdeczka, ubrana w krótkie, szare spodenki, i granatowy sweterek, z o ironio spadającą gwiazdą.

- Część William.-

Uśmiechnęła się szeroko, lekko dziecinnie, w tym momencie przypominała siebie z przed pięciu laty. Podniosłem sie.
- Witaj Mabell, ty też na wycieczce?-

Dyskretnie rozejrzałem się w poszukiwaniu innych członków jej rodziny. Musiała to zauważyć.

- Spokojnie, mój brat i wujkowie znowu gdzieś wyjechali, więc postanowiłam tu przyjść. Znalazłam to miejsce dwa lata temu. Mogę zostać, czy będę przeszkadzać?

- To ja powinienem się o to spytać. Nie mam nic przeciwko towarzystwu.

Gwiazdeczka położyła się obok mnie, na swojej torbie.

- Jak ci się tu mieszka?

- Cóż to miasteczko ma swój urok, a mieszkańcy są bardzo mili, ale chyba wolę miasta.

- A nie czujesz tej niezwykłej magicznej aury tajemnicy?

- Prawda tu kryje się jakaś tajemnica, wiesz coś o niej?

~Ciekawe co powie, mogę się nią trochę pobawić hahaha.~

Mabel rozejrzała się lekko po czym szeptem powiedziała.

- Kilka lat temu razem z bratem pokonaliśmy tutaj demona który chciał zniszczyć świat.

Zrobiłem zszokowana minę, ona w odpowiedzi się zaśmiała.

- Żartujesz tak?

- Spokojnie, tak naprawdę to był tylko głupi dorito, i już go tu nie ma.

~I kto tu jest głupi~

Długo rozmawialiśmy, aż zmęczeni zasneliśmy.

********************************

Kolejny rozdział, i wreszcie zbliżamy się do ważnego wydarzenia. Mam nadzieję że się podobało.
Miłego dnia, lub nocy.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro