Rozdział 11 - I się wydało

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


•Bill

Obudziłem się w swoim łóżku, w naszym domu, w Gravity Falls. Oddychałem nierówno, i byłem zlany potem, jak po koszmarze, i....śmiałem się, nie wiem czemu, ale wydało mi się to strasznie zabawne. Dopiero po chwili znów poczułem ten ból, gdzieś w okolicy serca, to on mnie wybudził. Spojrzałem na zegarek, było już po 10. Z szedłem na dół. Na kuchennym stole leżał talerz kanapek i karteczka

≈Smacznego, Will≈

Uśmiechnąłem się, i przeszedłem obok. Podszedłem do drzwi tarasowych, nie wiem czemu, ale coś kazało mi iść do lasu. Założyłem kurtkę i wyszedłem. Trawa nadal była mokra po wczorajszej ulewie. Powoli Zagłębiem się w wiekowy Las, z każdym krokiem mój niepokój rósł. Moja intuicja podpowiadała mi, że będę tego żałował, że stanie się coś złego w skutkach dla mnie. Ta dziwna siła prowadziła mnie przez labirynt drzew i krzewów, aż dotarłem nad jeziorko. Zmieniło się nie do poznania, na powierzchni wody unosiły się tysiące przypominających róże, świecących kwiatów. Nie poświęciłem im więcej uwagi, ponieważ "to coś" prowadziło mnie dalej w las. Przyśpieszył kroku, aż dotarłem do szerokiej skalnej szczeliny. To co zobaczyłem na jej dnie mnie przeraziło. Moja Gwiazdeczka siedziała tam, owijając kawałkiem materiału z jej swetra krwawiącą ranę na łydce.

- Mabel!

Dziewczyna dopiero teraz spojrzała w górę. Na jej twarzy wypisany był ból.

- William! Dzięki Bogu, myślałam, że to jakiś potwór.

Zsunąłem się na dno szczeliny, i uklękłem przy niej.

- Co ci się stało?

Zapytałem, jednocześnie pomagając jej zawiązać bandaż.

- Pamiętasz jak opowiadała ci o tym jak "dorito" zniszczył dzienniki?- Przytaknąłem- No więc wujkowie i mój brat je odtworzyli, i znalazłam tam informacje o kwiatach rosnących po deszczu w naszym jeziorku, chciałam kilka zebrać. Szłam przy krawędzi, zamyśliłam się i poślizgnełam. Spadając rozciełam sobie nogę.

Skończyłem zakładać jej prowizoryczny opatrunek, żałując, że nie zabrałem apteczki. Powoli ją podniosłem, zaczerwieniła się jak pomidor, jest naprawdę urocza. Zacząłem szukać jakiegoś podejścia.

- Odniose cię do domu.

- C-co ale przecież nie możesz, wujek...

- Przecież cię tu nie zostawię.

Udało mi się wyjść z szczeliny, i ruszyłem w kierunku Tajemniczej Chaty. Mabel miała trochę racji, ale sama sobie nie poradzi.

•Mabel

Noga cały czas mnie bolała. Powoli zbliżaliśmy się do Chaty. William cały czas mnie zagadywal, ale zauważyłam, że jest zestresowany. Między drzewami było już widać czerwony samochód wujka. William wziął głęboki wdech i ruszył przed siebie. W połowie drogi zobaczył nas Dipper, który właśnie zamiatał ganek. Krzyknął coś niezrozumiałego i podbiegł do nas.

- O mój Boże, Mabel, co ci się stało.

Odebrał mnie od blondyna i spojrzał na niego z nienawiścią.

- Co jej zrobiłeś, Miałeś się do niej nie zbliżać!

Zaskoczona kierowała wzrok z brata na Williama.

- Uspokój się Sosenko, to nie moja sprawka, tylko przechodziłem, i znalazłem ją w tym stanie.

- Tak Dipper, William naprawdę tylko mi pomógł.

- Sister ty jesteś ślepa? Przecież to Bill Cipher!

Minęła chwila, zanim sens jego słów dotarł do mnie. Przestraszona spojrzałem na Wil... Billa. Ten tylko się uśmiechnął i pstryknął palcami. Jego ubranie zmieniło się w żółty płaszcz, i muszkę, a na głowie pojawił się cylinder.

- Wybacz Gwiazdeczko.

Ponownie pstryknął palcami i wokół niego pojawiły się błękitne płomienie. Po chwili nie został po nim ślad, a mnie odebrali wujkowie. Nie mogłam uwierzyć, w to co się stało.

•Bill

Pojawiłem się w salonie swojego domu. Zdążyłem tylko pomyśleć jedna rzecz.

≈To było kretyńsko głupie≈

Zrobiło mi się ciemno przed oczami. Ostatnim co poczułem było zderzenie z podłogą.

********************************

Trochę się dziś rozpisałem, ale nie chciałem strzelać Polsatu, w samym środku rozdziału. Ostatecznie i tak to zrobiłem. Co się stanie z Billem? Czy Mabel otrząśnie się z szoku? Odpowiedzi na te pytania poznacie już w następnym odcinku.
Miłego dnia, lub nocy.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro