Rozdział 19 - A to kto?

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

•Bill

Minęło kilka spokojnych dni. W planach mieliśmy wycieczkę nad jezioro. I na planach się skończyło, pogoda się popsuła. Przed deszczem schowaliśmy się u nas w domu. Skakałem po kanałach, w poszukiwaniu czegoś ciekawego, podczas gdy Mabel przeglądała album z magicznymi obrazami. Willa niestety nie było, już od dwóch dni. Nie żeby to było coś niezwykłego, niektóre, z naszych zadań mogą zająć nawet kilka tygodni, w zależności od złożoności. Jednak mimo to, nie mogę się pozbyć tego dziwnego wrażenia.

- A to kto?

Mabel spytała i wskazała na zdjęcie kilku około 13 letnich chłopaków.

- To taka nasza banda. Ja jestem tutaj, tu jest Will, a ten poważny z boku, to Kill.

- A ci tu?

- Od lewej patrząc to Lucyfer, Samael, Mefistofeles, oraz.... Vah.

Wypowiedziałem to imię, przepełniajac je nienawiścią i obrzydzeniem.

- Chyba za nim nie przepadasz?

- Ze wszystkich na tym zdjęciu, On jedyny się za mną nie wstawił. Prawdę mówiąc to przez niego wogóle miałem wtedy kłopoty. Nie mówię, nie byłem święty, ale miałem dość rozsądku żeby nie zadzierać z radą.

- Czyli cię zdradził?

- Można tak powiedzieć. Kiedyś nawet chciałem się zemścić, ale chyba ktoś mnie ubiegł, dawno temu zniknął. Ślad po nim zaginął. Nawet Kill starał się go znaleźć przez pewien czas. Kiedy nawet radą nie mogła nic poradzić uznałem go za martwego.

Dziewczyna zadrżała, znowu mnie poniosło.

- Przepraszam nie chciałem cię wystraszyć.

- Przecież nie mam ci tego za złe. Jesteś po prostu durnym dorito, który czasem palnie coś bez myślenia. - Uśmiechnęła się i wróciła do oglądania zdjęć.- Oni muszą dla ciebie naprawdę wiele znaczyć.

- Tak, teraz tylko oni mi zostali.

- Ale tak szczerze, nigdy bym nie pomyślała, że masz tyłu przyjaciół.

- I miałabyś rację, To wszystko moi krewni, głównie pierwsze kuzynowstwo.

Najwyraźniej odczytała coś z mojej twarzy, bo przymknęła album i spojrzała na mnie ze współczuciem.

- Martwisz się o Willa? Mówiłeś, że kilkudniowe kontrakty, to nic niezwykłego.

- Wiem, ale nie mogę się pozbyć tego złego przeczucia. Podobnie się czułem, gdy zrobiłaś się w nogę.

- Wybacz, ale już od pewnego czasu chciałam się ciebie o coś spytać, mogę?

- Oczywiście.

- Po co ci ta opaska? Coś ci się stało w oko?

- Nie, to nie tak. - Podniosłem opaskę. Dziewczyna otworzyła szeroko oczy. Wiedziałem co zobaczyła, czarne oko, i czerwoną, lśniącą tęczówkę.- Można powiedzieć, że zawsze mam przy sobie coś z moich braci. - Na mojej ręce zapłonął błękitny płomyk, a oko zalśniło szkarłatem.- Mam tak od urodzenia.

Coś przyciągnęło moją uwagę. Za oknem widać było ostatnie promienie zachodzącego słońca.

- Chyba przestało padać. Chodź, odprowadze cię do domu.

- Ok

•Dipper

Przeglądajac dziennik natrafiłem na szkic Billa i jego opis zapisany czerwonymi i złotymi symbolami. Nie zgadzały się one z ściągą Willa, a monokl na nie nie działał. Spojrzałem na zegarek. Jest dość późno, powinni niedługo wrócić. Mimo to ruszyłem do drzwi. Właśnie za tym tęskniłem, za tym dreszczykiem emocji. Polowanie na anomalie było ciekawe, ale rozwiązanie tajemnic jest najlepsze. Otworzyłem drzwi, i upadłem na ziemię, po ciosie w twarz. W drzwiach stała otoczona szkarłatnymi płomieniami postać. Złapała mnie za szyję i podniósła do góry.

- GADAJ! GDZIE ON JEST!

Wykrzyczał mi w twarz.

********************************

Kim jest tajemnicza postać?
Co do cholery zrobił Vah?
Czemu Bill ma czerwone oko?

Już niedługo sie dowiecie, a na razie do zobaczenia.

Miłego dnia, lub nocy★

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro