3

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

***

Niestety naszą "zabawę" w klubie musieliśmy przełożyć na dziś wieczór. Tighnari musiał wypełnić diety dla swoich podopiecznych, a Cyno przypomniał sobie o obiecanym streamie nowej gry. Ja sam wróciłem wczoraj do domu i zacząłem swój pobieżny research w Internecie. 

Może to się wydawać dla niektórych głupie. Dorosły facet szuka informacji na temat par homoseksualnych, jakby to było nowe, światowe odkrycie. Dla mnie jest to całkowicie normalne. Nigdy nie interesowałem się innymi ludźmi, ich relacjami, a tym bardziej orientacją seksualną. Po prostu miałem to w dupie i żyłem własnym życiem. Teraz mam inną sytuację. Muszę naprawdę zagłębić się w temat, by nie popełnić jakiegoś głupstwa w trakcie tworzenia książki. Jest to dosyć kontrowersyjny temat. Obawiam się, jak to odbije się na mojej reputacji, ale jeszcze bardziej nie chcę nikomu zaszkodzić treścią, jaką przedstawię.

- Co to kurwa jest... - mruczałem do siebie, przeglądając kolejne wyniki w Googlach.

Co najmniej dwadzieścia procent artykułów jest o tym, że homoseksualizm jest powszechny i normalny. Oczywiście miesza się to z pozytywnymi i negatywnymi komentarzami, które nic nie wnoszą do mojej wiedzy. Trzydzieści procent to tematy pod tytułem "Podoba mi się mój kolega, czy to oznacza, że jestem gejem?". Nie, żeby coś... Ale tego się nie czuje? Jaki jest sens pytania o to w Internecie, jak tylko ty znasz swoje prawdziwe uczucia. Ostatnie pięćdziesiąt procent to różne historie, przerysowane fanfiction i pornole. Zero wartościowych treści.

- Byłem świadomy, że ktoś nie będzie dokładnie opisywał swojej relacji, ale nie wiedziałem, że będzie tego tak mało... 

Myślałem, o czym mógłbym napisać nową książkę. Nie może być sam wątek głównej pary. Potrzebna jest cała historia. Spędziłem nad tym dobre kilka godzin. Wena niestety mi nie dopisywała. Nie mogłem wymyślić nic więcej, oprócz głównych postaci. Stawałem na głowie, kłóciłem się z własnym odbiciem, a nawet wziąłem długi prysznic — i nic. Pustka taka sama jak przed maturą.

Drugą rzeczą, która zajmowała mi głowę, było spotkanie z ilustratorem. Już w kościach czułem, że to będzie wrzód na dupie. Nie pracuje z ludźmi, to same kłopoty. Nie jestem introwertykiem ani jednostką asocjalną. Najzwyczajniej nie potrafię się z nikim dogadać, jeśli chodzi o moją pracę. Sam wiem, co będzie dla mnie najlepsze i w jakim kierunku chcę pociągnąć sznurki. Jeśli nie trafię na kogoś wyrozumiałego z anielską cierpliwością, to nasza współpraca może zakończyć się już na samym początku tej przygody...

***

...I tak oto z takimi myślami stanąłem przed drzwiami do sali konferencyjnej. Byłem w ogóle nieprzygotowany na to spotkanie. Nie chciałem nawet tu być. Jak na złość obudziłem się dziś o wiele wcześniej, zdążyłem się ogarnąć i złapać wcześniejszy autobus... Wszystkie siły martwe i żywe, widzialne i nie, uwzięły się na mnie z myślą, że dziś pomogą mi w mojej egzystencji. Na cholerę ja się pytam?!

Wziąłem kilka głębokich wdechów. Ucieczka nic mi teraz nie da. Już tu jestem i nie ma odwrotu... Miejmy to za sobą. 

Pewnym ruchem otworzyłem drzwi.

- Alhaitham! Właśnie o Tobie rozmawialiśmy! - uśmiechnął się szeroko Cyrus i wskazał na mnie dłonią. - To jest nasza wschodząca gwiazda. Chciałbym mu pomóc wznieść się na szczyt, dlatego liczę, że wasza współpraca będzie owocna i oboje na niej tylko zyskacie.

Już na wejściu ukłoniłem się nisko, nie zwracając uwagi na osobę siedzącą obok Cyrusa. Gdy tylko uniosłem wzrok, spotkałem się z czerwonymi tęczówkami, które wściekle na mnie łypały. Nie wiedziałem dlaczego. Potrzebowałem chwili, aby to zrozumieć. Blond włosy mężczyzna, który nonszalancko siedział na fotelu, był nikim innym, jak artystą, któremu wczoraj przez przypadek podeptałem rysunki. Jakie trzeba mieć kurwa szczęście? Ponad osiem miliardów ludzi na świecie. A ja trafiam na osobę, której jeszcze nie znam, a już mnie nienawidzi.

- To nie wyjdzie. - powiedzieliśmy w tym samym momencie, spoglądając na Cyrusa.

Ponownie na siebie spojrzeliśmy. Blondyn głośno westchnął i odwrócił wzrok. Wydawało mi się, że jego mina zrzedła. 

- Nie rozumiem, jeszcze nawet Was sobie nie przedstawiłem. Znacie się?

- Nie o to chodzi. - podrapałem się po karku. - Nie powiedziałbym, że się znamy. Wczoraj przypadkowo na siebie wpadliśmy i nie było to dla mnie za przyjemne spotkanie. 

- Wyobraź sobie, że dla mnie też. - syknął w moją stronę. Przeniósł wzrok na Cyrusa. - Zależy mi na tej umowie, ale musiałbym mieć stuprocentową pewność, że Pan Pisarz nie zniszczy mojej ciężkiej pracy i nie narazi mnie na ciężki stan psychiczny.

To były tylko głupie rysunki! TYLKO RYSUNKI! Nie zrobiłem nic złego. To się po prostu wydarzyło, a on wyolbrzymia to tak, jakbym podszedł i z premedytacją podarł mu wszystkie kartki. Jak bardzo chciałem mu to wykrzyczeć w twarz.. Ale powstrzymywałem się, bo wiedziałem, że to spotkanie jest ważne dla Cyrusa.

- Możemy na razie obgadać wszystkie szczegóły, a później wyciągać wnioski? - zapytał Cyrus ze stoickim spokojem, piorunując mnie wzrokiem. 

Pokiwałem głową i zająłem swoje miejsce po jego drugiej stronie. Przedstawił cały swój plan, zamysł i pod jakimi warunkami mielibyśmy współpracować. Słuchaliśmy go uważnie pomimo tego, że atmosfera między nami była gęstsza, niż tłumy na koncercie Beyoncé. 

Po przegadaniu wszystkich kwestii, blondyn dziękując, wyszedł, a ja zostałem w pomieszczeniu z Cyrusem.

- Co o nim myślisz? - zapytał. - Tylko bez personalnych uniesień.

- Nie o to chodzi. - mruknąłem. - Może i ma talent, ale widziałeś jego reakcję. Nie dogadamy się. Ja potrzebuję spokoju i skupienia. 

- Przecież nie każę Ci siedzieć z nim dwadzieścia cztery na siedem. Chciałbym, żebyś tylko z nim współpracował. Wiesz, jak ciężko znaleźć kogoś, kto podjąłby się takiego tematu?

- Domyślam się. Ale naprawdę musi to się odbyć moim kosztem?

Pomiędzy nami nastała cisza. Cyrus stukał nerwowo palcem o blat, zastanawiając się, co zrobić w takiej sytuacji. Moją propozycją było pracowanie solo. Ale już na stracie wiedziałem, że to nie przejdzie. Nie chciałem marnować kolejnej godziny na słuchaniu o statystykach i ich wiarygodności.

- Alhaitham. Daj mu szansę. Jeśli naprawdę nie będziesz mógł z nim współpracować, to postaram się znaleźć kogoś innego na jego miejsce. 

- To możesz już zacząć szukać. - podniosłem się z miejsca. - To nie wyjdzie.

Machnąłem mu na pożegnanie i skierowałem się w stronę wyjścia. Zamknąłem za sobą drzwi i nie spodziewając się, że ktoś może za mną stać, odwróciłem się i z impetem uderzyłem swoim ciałem w stojącą osobę. Był to blondyn ze spotkania. Wzdrygnąłem się, a moje serce na chwilę przyśpieszyło. Patrzył podłogę z niewyraźną twarzą i zaciśniętą do klatki piersiowej taczką, w której miał swoje prace. Skoro tu nadal stał... To musiał wszystko słyszeć. Poczułem się niezręcznie w tej całej sytuacji.

- Słucha...

- Rozumiem. - przerwał mi. - Liczy się pierwsze wrażenie. A ja nie przedstawiłem się od najlepszej strony. Zrozumiem, jeśli nie chcesz ze mną współpracować. 

- A kontrakt? - zmarszczyłem brwi. - Z tego, co widziałem, warunki bardzo Ci się podobały. 

- To prawda. Kontrakt jest obiecujący. - uśmiechnął się delikatnie. - Ale nic nie poradzę, jeśli jestem ciężki i ma to się odbyć "Twoim kosztem". Mam nadzieję, że uda Ci się znaleźć kogoś odpowiedniego... Do widzenia.

W jednej chwili poczułem się naprawdę głupio. Tak naprawdę obaj nic nie zrobiliśmy i nie byliśmy niczemu winni. Fakt zdenerwował mnie. I wtedy, i teraz zachował się arogancko. Ale też nie byłem lepszy.

- Czekaj. - złapałem go za nadgarstek, gdy zaczął się oddalać. Spojrzał na mnie pytającym wzrokiem. Westchnąłem głośno. - Naprawdę chciałem Cię przeprosić za to... wczoraj. Nie zwróci to Twojej ciężkiej pracy, ale nie zrobiłem tego celowo. 

- Nie szkodzi. Emm... Możesz mnie puścić? To boli.

Poluzowałem uścisk. Zaczął rozmasowywać swój nadgarstek.

- Coś jeszcze?

- Chciałbym spróbować. - powiedziałem pewnie. - Zaczęliśmy nieprofesjonalnie naszą znajomość. Uważam, że masz talent i mógłbym podjąć się współpracy. Jeśli masz chwilę, to moglibyśmy pójść do pobliskiej kawiarni obgadać parę szczegółów... Eee...

- Kaveh. - uśmiechnął się. - Mam na imię Kaveh. I myślę, że znajdę chwilę.



***

Yoo~

Od razu poznanie w klubie. Pff, nie ma tak banalnie xD 

Muszę się pochwalić. Byłam w tym tygodniu na koncercie Imagine Dragons ♥ Bawiłam się zarąbiście, ale tak, jak znaczna większość, jestem zawiedziona, że wokalista nie ściągnął koszulki xD Byłaby miła odmiana zobaczyć coś w 3D, a nie wieczne 2D hahah

Dziękuję za zainteresowanie książką i pozytywne komentarze! ♥ Cieszę się, że całkowity zamysł się podoba ^^ 

I teraz drobne ogłoszenie parafialne (będzie też na tablicy, jak sobie wszystko poukładam):
We wrześniu zamierzam wznowić drugą część Hell's comin' with me z Xiao i Aetherem. Jednakże to oznacza, że będę pisała dwie książki jednocześnie. I tu się zaczyna dylemat. 

Jako człowiek pracujący i uczący się często jestem styrana i nawet pisanie tego jednego rozdziału na tydzień jest w cholerę męczące. Jak będą dwie książki.. Nie wiem, czy dam radę publikować dwa rozdziały w tygodniu (przez pewny czas mi to wyjdzie, ale im dalej tym gorzej). Nie wiem, czy pisać na zakładkę, czyli rozdział na jednej książce co dwa tygodnie. Czy robić tzn. Jedną prowadzę systematycznie, a drugą o ile znajdę siły. 

Zastanawiam się... Może wy znajdziecie jakieś racjonalne rozwiązanie.

Do napisania!

Sashy ;3




Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro